Gotlandia – woda, wiatr i słońce

DSC07267Ta szwedzka wyspa jest wprawdzie mniej znana wśród polskich turystów niż duński Bornholm, ale równie interesująca. Wyspę zamieszkałą, na co dzień, przez blisko 58 tys. osób, co roku odwiedza bez mała milion turystów. Przyciągają ich tutaj małe przycupnięte na brzegu osady rybackie, nieskażona surowa przyroda oraz panujący wokoło spokój. Tutaj można godzinami wsłuchiwać się w szum fal rozbijanych o kamienne brzegi lub poleżeć na piaszczystej plaży.DSC07295

Razem z dwoma kolegami postanowiliśmy odwiedzić tę wyspę. Ze względu na wspólne zamiłowanie do aktywnego wypoczynku, wybieramy rowery jako środek lokomocji. Dzięki temu zobaczymy to, co dla zmotoryzowanego turysty jest niedostępne, będziemy mieli dużo ruchu i nieograniczony kontakt z przyrodą. W Gdańsku wprowadzamy rowery na prom m/f „Scandinavia” i wypływamy w podróż. Rowery wyposażone są w sakwy z ekwipunkiem biwakowym i niewielkim zapasem prowiantu. Następnego dnia, po przesiadce w Nynashamn na prom Destination Gotland, docieramy do Visby. Przed nami siedem dni „rowerowania” i czas na poznanie atrakcji i zakątków wyspy.

Visby – stolica Gotlandii jest fascynującym miastem pełnym urokliwych kamienic, tajemniczych zaułków i wąskich uliczek. Wieczorami rozbrzmiewa gwar dobiegający z rozświetlonych knajpek i tawern, a w powietrzu unosi się zapach pieczonej jagnięciny – specjalności miejscowych kucharzy. Szczególnego kolorytu miasto nabiera tylko w jedynym tygodniu (32) w roku – tradycyjnie na początku sierpnia odbywa się tam „Tydzień Średniowiecza” – właśnie to zadecydowało o wyborze terminu naszej podróży. Z tej okazji na wyspę przybywają licznie zastępy rycerskie, właściciele kramów oraz grupy muzykantów i kuglarzy. Przez cały tydzień odbywają się turnieje, zawody strzeleckie oraz biesiady i pląsy. Wiele osób przebranych w średniowieczne stroje paraduje ulicami niczym na pokazie mody. Małe dzieci w zgrzebnych koszulkach śpią w drewnianych wózkach ciągniętych przez podobnie ubranych rodziców. Średniowieczne szaty nie przeszkadzają oczywiście w korzystaniu z telefonów komórkowych i wyciąganiu pieniędzy z bankomatu, a nie sakiewki.

Zabytkowe miasteczko otoczone jest blisko 3,5 kilometrowym murem o wysokości 11 metrów z trzema okazałymi bramami i 36 wieżami. Fortyfikacja ta miała chronić mieszkańców zarówno przed najeźdźcami z zewnątrz jak i, w razie potrzeby, przed buntującą się ludnością zamieszkującą wyspę. Wszędzie widać czasy świetności tego hanzeatyckiego miasta, którego najstarsze budowle i ruiny pochodzą z XII i XIII wieku. Wewnętrzna część miasta została wpisana na listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO.

Po zwiedzeniu Visby, kupieniu pamiątek na „średniowiecznym” targowisku i obejrzeniu turnieju strzelania z łuku udajemy się wzdłuż zachodniego wybrzeża na północ. Niezbyt ruchliwe asfaltowe drogi oraz szutrowe trakty zachęcają do uprawiania turystyki rowerowej. Często spotykamy podobne grupki cyklistów i wymieniamy przyjazne „Hey!”.

Po dwóch dniach jazdy i biwakach spędzanych w malowniczych wioskach rybackich (okolice osad Ireviken i Ar) docieramy do Farosund. Stąd przez wąską cieśninę o takiej samej nazwie przeprawiamy się promem na wyspę Faro. Krajobraz tej małej wysepki, zwanej też Owczą, jest bardziej surowy. Są tam niewielkie lasy sosnowe, karłowate krzewy oraz rozległe pastwiska, na których pasą się stada owiec. Charakterystyczny widok to także wiatraki i kamienne mury ułożone na granicach posiadłości. Zapewne swoiste piękno okolicy i klimat tajemniczości zdecydowały o wyborze osady Hammars przez Ingmara Bergmana na miejsce letniego domu.

Wybrzeże Faro jest bardzo zróżnicowane. W okolicy Sundersand znajdują się jedne z piękniejszych w Szwecji piaszczyste plaże, a „wybrukowane” kamykami brzegi rozciągają się w okolicy latarni morskiej Faro fyr. Właśnie w jej pobliżu decydujemy się rozbić namioty na nocleg. Usypia nas, dobiegający z oddali, jednostajny szum fal, który przypomina przejeżdżające pociągi. Kolejny dzień przynosi nowe wrażenia. Cudem natury są kilkunastometrowe wapienne ostańce w kształcie maczug, znajdujące się w rezerwacie Langhammars na północnym cyplu Faro. W innym rezerwacie w okolicy Gamlahamm wyrzeźbione przez wiatr i wodę kamienne posągi wyglądają niczym zamarłe w bezruchu prehistoryczne stwory.

W drodze powrotnej z Faro do Visby jadąc wschodnim wybrzeżem zwiedzamy w Bunge niewielki skansen – rodzaj gospodarstwa, gdzie pokazano życie tutejszych mieszkańców między XVII i XIX wiekiem. W małym porcie w Slite polecamy wizytę w barze rybnym. Nam udało się trafić na pyszne i pięknie pachnące flądry prosto z wędzarni.DSC07442

Jeszcze jeden nocleg na brzegu malowniczej zatoki w okolicy Vike i zaczynamy kierować się do Visby. Przejeżdżamy przez centralną część wyspy, która jest całkiem inna niż ta na północy. Czasami przypomina polski krajobraz z polami buraków cukrowych i stadami pasących się krów. Ostatni nocleg spędzamy w miejscowości Romakloster w hoteliku typu bed&breakfest, aby na zakończenie zaznać nieco luksusu. Pomimo to, nie wysypiamy się, brakuje nam wieczornego szumu morza i promieni porannego słońca wpadających do namiotu.

Ostatniego dnia jedziemy do Visby, zaglądając po drodze do kilku kościołów. Na wyspie jest ich ponad dziewięćdziesiąt. Budowano je w latach 1100 -1350. Do 1250 roku w stylu romańskim, a następnie gotyckim.Pierwsze drewniane kościoły budowano po dotarciu Chrześcijaństwa na wyspę w XI wieku, aby w dwunastym stuleciu rozpocząć budowę, stojących do dziś, obiektów z kamienia. Dopiero po ponad 600 latach przerwy – w 1960 roku – wybudowano pierwszy nowy kościół w Slite. W 1984 r. powołano do życia fundację mającą na celu konserwację i opiekę nad wszystkimi obiektami sakralnymi na wyspie.

Po siedmiu dniach i objechaniu rowerami północnej części wyspy ponownie jesteśmy w Visby. Na zakończenie „Tygodnia Średniowiecza” oglądamy na błoniach finałowe walki i pokazy rycerzy, a wieczorem bierzemy udział w wielkiej biesiadzie na rynku Starego Miasta. Za stołami zasiadło prawie 700 osób i popijając winem pieczoną jagnięcinę oglądamy historyczne widowisko, okraszone występami skąpo ubranych tancerek i „połykaczy” ognia. To wszystko w rytm muzyki, którą z czasów swojej świetności dobrze pamiętały zabytkowe kamienice i budowle otaczające rynek. Po trwającej prawie całą noc zabawie, wsiadamy na prom i po przesiadce w Nynashamn wracamy do Gdańska. Ze sobą przywozimy bagaż wrażeń i wspomnień oraz prawie 450 kilometrów w „nogach”.DSC07539

Gotlandia – największa wyspa na Bałtyku ma powierzchnię 3140 km2, położona jest w odległości 90 km na wschód od półwyspu skandynawskiego. Ma 176 km długości i 56 km szerokości. Długość linii brzegowej, łącznie z wyspą Faro, wynosi 800 km. Najwyższe wzniesienie – 83 m n.p.m. Ludność zajmuje się głównie rybołówstwem, rolnictwem i rękodziełem. Największa w Szwecji liczba słonecznych dni zachęca Szwedów z lądu nie tylko spędzania wakacji. Ślady osadnictwa pochodzą sprzed 7000 lat. Przez wieki panowali tu wikingowie, po nich Niemcy i Duńczycy, a od 1645 roku wyspa należy do Szwecji

Uczestnicy wyprawy:

Włodzimierz Amerski,

Wojciech Choina,

Ryszard Krawczyk.

autor : Wojciech Choina

foto: Włodzimierz Amerski, Wojciech Choina

asfalt=max

dystans=400

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Visby

m= Gamlahamm

m=Nynashamn

atrakcja=morze

typ=rowerowy


This entry was posted in Wyprawy and tagged , , , . Bookmark the permalink. Follow any comments here with the RSS feed for this post. Post a comment or leave a trackback.

1 Trackback

  1. By cara bermain judi bola supaya menang on 17 marca 2021 at 10:14

    cara bermain judi bola supaya menang

    » Gotlandia – woda, wiatr i słońce

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Your email address will never be published.


− trzy = 2