Rajd do Źródła Marii

IMG_0014Pogoda wielu bikerów niestety wystraszyła, pojawili się na rajdzie tylko najbardziej zatwardziali zwolennicy dwóch kółek i oni właśnie mieli to co chcieli a było ich pięcioro.  Wiemy, że Qazi szykował się na wyjazd i na szykowaniu się skończyło, ponieważ ponownie wysiadł mu amorek. To trzeba mieć naprawdę pecha. „Intel” miał jechać z nami, ale chyba wystraszył się tej trasy migając się, że złapał gumę. Nie wiem jak można jeździć na rajdy bez  zapasówki. Wszyscy spotkaliśmy się na molo na Zaspie: Zibek, Bono, Łukasz i Mudia, który dopadł nas na ścieżce rowerowej no i moja skromna osoba. Dojechaliśmy do Sopotu Kamienny Potok, ale tam nikt na nas nie czekał, więc ruszyliśmy na trasę. Już na samym początku jak dla mnie to ostry podjazd.  Droga dość mocno podmokła, duża ilość kałuż i korzeni drzew na których ja się przejechałem na glebę. IMG_8629W końcu ostry zjazd do ul. Reja, ale bardzo niebezpieczny, oprócz mnie jeszcze były trzy wywrotki, ale wszystkie nie groźne. Asfaltem do góry na szlak żółty, który doprowadził nas do celu. Około 500m przed celem zatrzymał nas starszy pan, który również jechał na rowerze przestrzegł nas, że tą drogą nie przejedziemy ze względu na błoto do kostek. Nie jest tak źle pomyślałem, wrzuciłem na dużą kadencję i ostro ruszyłem…….udało się, ale rzeczywiście było ciężko rowerem rzucało jak śmieciem. Wszystkim nam się udało przejechać. Jest upragniony cel, choć właściwie nie było aż tak źle jak myślałem. Dojechaliśmy do Żródła Marii…..przystanek.IMG_8638

Fotki, śniadanie, za chwilę pojawiło się jeszcze troje rowerzystów, krótkie pogaduszki. Jeden z nich stwierdził, że wyglądamy jakbyśmy co wracali z Harpagana, rzeczywiście sprzęt był oblepiony błotem, także mieliśmy małe problemy z hamulcami, bo nie chciały działać a Zbyszkowi przestała działać przednia przerzutka, dlatego też była kąpiel roweru w jeziorze.

W moim rowerze również coś grzechotało, piszczało a o hamowaniu nie było mowy zanim to błoto po drodze nie odpadło. Momentami nie widać było wskazań licznika, ciągle przecierałem go rękawicą. Mimo wszystko była bajerancka zaprawa w dość trudnych warunkach. Dojechaliśmy do Chwaszczyna, gdzie skręciliśmy koło kościoła na boczną drogę, która doprowadziła nas do Osowy i Owczarni.

W Owczarni pożegnaliśmy Mudię a sami postanowiliśmy zjechać szaleńczą trasą koło studzienek, to była droga „rzeźnia” błoto do kostek. Trudno utrzymać kierownicę, rzucało rowerem to na lewo to na prawo, ale nikt nie powitał jakoś gleby, choć Łukasz mówił, że mało brakowało, ale jakimś cudem utrzymał się w pozycji Vertykalnej. I skończył się fantastyczny dzień, oby takich było więcej. Szkoda, że wielu amatorów dwóch kółek zrezygnowało z tak wspaniałego wypoczynku, jaką nam daje matka natura.

na liczniku 55kmIMG_8643

Tekst: Mieczysław Butkiewicz

asfalt=niewiele

dystans=50

kondycja=normalna

profil=niski

trud=normalny

m=sopot

m=chwaszczyno

m=osowa

szlak=niebieski

szlak=żółty

typ=rowerowy

This entry was posted in Relacje and tagged , , , . Bookmark the permalink. Follow any comments here with the RSS feed for this post. Post a comment or leave a trackback.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Your email address will never be published.


9 × dwa =