Kaszebe Runde i małe co nie co

MINOLTA DIGITAL CAMERA Po analizie kosztów związanych z opłatą za przejazd w Kaszebe Runda postanawiamy nie brać w nim udziału , ja, Wiesiek i Olo rezygnujemy. W piątek dowiaduję się że Wiesiek jedzie , pomimo 150zł opłaty / ta opłata jest dla mnie i Ola nie do przyjęcia / Aby nie zostawić kolegi samego decydujemy się jechać jako kibice tj bierzemy udział w wyścigu ale bez numerów startowych / na trasie widziałem wielu kolarzy bez numerów / Wiesiek jedzie na 120km , startuje o godz 8.50 średnia prędkość osiąga 31km/h , lecz łapie gumę i traci cenne 15min. Ja startuję na 65 km / w rzeczywistości na moim liczniku wyszło 67km/ w pierwszej grupie liczącej ok. 40 uczestników .Do grupy dołączam się jako ostatni .Peleton rozciąga się już w Kościerzynie , przyspieszam mijając kolejnych rowerzystów , przede mną grupa ok. 5 kolarzy. Niestety nie mogę ich dogonić i jadę sam .Po 10 km dogania mnie dwóch rowerzystów, jedziemy w trójkę ale po kilku kilometrach jeden z nich odpada .Dalej jedziemy tylko w dwójkę , solidarnie robiąc zmiany gdyż mamy niesamowity wmordewind.I tym sposobem jesteśmy w Półcznie , tam mój partner na podjazdach mnie zostawił, jadę sam .Kaszeb Runda i małe co nieco 2010 004

W Klukowej Hucie czeka Olo z zapasem energii , informuje mnie że poprzednik ma na demną ok. 3min przewagę.Więc siadam koledze na koło i drzemy .Przed Stężycą kolizja drogowa ,samochód ciężarowy przewraca na całą szerokość jezdni pustaki budowlane /szczęście że nikt nie jechał w jego pobliżu/ z trudem omijamy przeszkodę . Za Stężyca widzę w oddali naszego kolegę nr.startowy 1042 , ale jest daleko. Olo mówi spróbujemy go dogonić , ale moja energia jest na wyczerpaniu .Cały czas jadę na kole Ola który osłania mnie przed wiatrem , co pomału daję wyniki , zaczynamy zmniejszać dystans . Przed wiaduktem w Kościerzynie mamy konkurencję w zasięgu ręki , tylko jeden podjazd , mówię że nie dam rady .Olo mnie dopinguje . Na oparach prześcigamy naszego rowerzystę , dalej jest zjazd i tam nie damy wyrwać sobie zwycięstwa / przy naszej wadze osiągamy niezła prędkość /MINOLTA DIGITAL CAMERAKaszeb Runda i małe co nieco 2010 032

Meta. 67km , 2h 22min jak na rowerze górskim w kategorii M5 to niezły wynik. Koło 12.40 przyjeżdża Wiesiek .Zadowolony ale kapęć wybił go z rytmu. W Kościerzynie nie zabawiamy zbyt długo ,gdyż w planie mamy dwudniowy objazd Wdzydzkiego Parku Krajobrazowgo. W sobotę robimy ok. 40km robiąc częściową rundę wokół Wdzydz , a wieczorem długie polaków rozmowy . Niedziela poranna kawka i w drogę lasami do Lipusza i Tuszkowy , tam też żegnamy się z Olem który wraca w rodzinne pielesze . Natomiast Wiesiek i ja wracamy do bazy .Na liczniku mamy 60km

Wszystko co dobre szybko się kończy .My też musimy wracać.

tekst i zdjęcia: „Zibek”

This entry was posted in Maratony. Bookmark the permalink. Follow any comments here with the RSS feed for this post. Post a comment or leave a trackback.

3 Comments

  1. dariot
    Posted 31 maja 2010 at 16:42 | Permalink

    Ja również potwierdzam słowa Mario666. SCANDIA to przepaść. Rzeczywiście najgorzej oznakowany wyścig, na początek przez 2-3km policja poźniej już lipa. na samym poczatku trzymałem się czołówki więć o drogę nie obawiałem się ale poźniej jechałem sam, często musiałem zerkac na droge gdzie co i jak. dystans z 120km został zwiekszony na 130 a z 215-225km o tym zostaliśmy poinformowani na starcie. rzeczywiście bufety dramat!!! szkoda było zatrzymywać się. praktycznie jechałem bez przerwy. na początku sam po dłuzszym czasie dojechała mnie 3jka szosowców od których usłyszałem, że gonią za mną od 15km. dalej jechaliśmy w czterech. do 1pkt kontolnego tam juz jechałem jak okazało się ze szwedem, który wraz ze mna był zaskoczony brakiem widocznności opisu pkt, koleś zawołał i musielismy wrócić. dramat!!! wybicie z rytmu. dalej w dwójkę po chwili znowu docisnałęm 40 pare km/h i zostawiłem szweda. po drodze minąłem kilka barów ale rzeczywiście daleko od ulicy- szkoda czasu. pod koniec dojechał do mnie szwed ale postanowiłem nacisnąć na pedały resztką sił i udało się wyprzedzić. na samym końcu kolejny dramat z oznakowaniem trasy, przy wyprzedzaniu kolesia który miał jakiś motorek w rowerze – szok- wyprzedziłem go lewą stroną po miałem prawie 50km/h po chwili słyszę , że mam zawrócić bo nie przejechałem przez pomiar, a skąd mam wiedzieć jak nie ma opisu wcześniej, przy 50km/h i wyprzedzaniu innych w mieście ciężko było zauważyć pkt- jak później okazało się była to META. dramat!!! szkoda kasy opisy do d…y. jedynie co to byłem zadowolony z wyniku (tez nie wiem czy dobrze policzono czas) 130km w czasie 3h57m tj. 32,7km/ h średnia prędkość. myślę że jak na mnie i rower góral 26″ to bdb wynik. szkoda wiesia, ze złapał gumę.

  2. MARIO666
    Posted 31 maja 2010 at 14:17 | Permalink

    Wystartowałem pierwszy raz w tej imprezie i nie wiem czy nie ostatni. Wysokość wpisowego nie współmierna do tego co był. Organizacyjnie totalna porażka, trasa słabo oznakowana, brak oznaczeń rozjadów dystansów, zbyt mało obstawiona służbami, wjazd do miasta także nie obstawiony przez policje, musiałem sie zatrzymać żeby piesi mogli przejść horror. Jeśli ktoś płacił to jak dla mnie wyrzucił kase. Można jedynie pojechać tak po prostu w ramach treningu. Ale najlepszy był jeden bufet, żeby z niego skorzystać trzeba było wjechac na jakąś posesje paranoja. Organizacyjnie był to najgorszy wyścig jaki widziałem.

  3. Posted 31 maja 2010 at 13:58 | Permalink

    To jest chyba najdroższy wyścig w Polsce. Na pewno dużo chętnych zrezygnowało z takiej przyjemności.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Your email address will never be published.


dwa × = 18