Rajd na Hel

IMG_2438

Cóż za ironia, postanowiłem poprowadzić rajd na Hel, w miejsce dla mnie szczególnie pechowe ostatnimi czasy. Gdybym był przesądny, to tego dnia pewnie bym z łóżka nie wyszedł… na nogi zerwałem się jednak już o 6, mimo że poprzedniego włóczyłem się po Kaszubach i Wdzydzach (łącznie jakieś 200 km). Najpierw do kościoła, następnie śniadanie… i małym poślizgiem, bo grubo po 8 wsiadłem na rower… przez Chwaszczyno do Koleczkowa, gdzie czekały już na mnie 3 osoby (Agnieszka, Mudia i Pablo).

Ruszyliśmy 20-minutowym opóźnieniem (9:25) – moja wina, ale na miejsce startu rajdu w Wejherowie byliśmy i tak przed czasem. Na miejscu czekał już Phantom, który dzień zaczął w nocy i przyjechał przez Kartuzy, miał już na liczniku 105 km.

SKM z resztą uczestników przyjechała punktualnie, więc i start (oficjalny) odbył sie w miarę punktualnie, mimo iż dzwonił Batik, że jedzie… spokojnie jednak nas dogonił bo jechaliśmy bardzo spokojnym tempem, może nawet za bardzo, ale po spędzeniu godziny w SKM ludzie musieli się rozruszać.

Żeby nikt nie zaginął, większość rajdu na Hel zamykałem grupę, razem z Elena, która ostatnio nie miała czasu, aby trochę więcej pojeździć oraz Satanem szukającym tematów do zrobienia zdjęcia.

Przed Rzucewem, na ostatnim większym podjeździe w lesie odpadł z rajdu Batik, któremu wyrobił sie gwint w korbie, w który był wkręcony pedał, nic zrobić się nie dało. Do Pucka dojechaliśmy prawie zgodnie z planem. Przy molo czekali na nas Obcy i Saba, więc po chwili ruszyliśmy już razem.

Ruch na rowerostradzie z Pucka spory, przyjemny dla oka, całe rodziny, jakieś drobne wycieczki… i nasz kilkunastoosobowy peleton. W tym momencie zatrzymuje się na poboczu ścieżki, aby porobić fotki członkom jadącej ekipy i ruszam tuż za ostatnimi, jednak nie świadomy wbitego w oponę kolca, nie doganiam grupy zbyt szybko, dopiero, gdy na zakręcie zaczynam odczuwać brak powietrza w kole, ruszam w pościg… gdy poczułem, że po chwili jadę już na feldze, wstaje na pedałach, aby odciążyć tylne koło, jednak to za mało, dalej jechać już nie mogę, a wołać nie ma sensu.<br> Dzwonię i nikt nie odbiera, zanim więc się do kogoś dodzwoniłem, grupa już trochę odjechała. Po chwili przyjechały 3 osoby, szybko załatałem dętkę, jednak za szybko, łatka puściła i znowu ostałem z tyłu, a ze mną Maciek. Postanowiliśmy założyć nową dętkę, nie używaną… jednak napompować się nie dało, bo… była dziura. Drugi raz sprawdziliśmy oponę, ale wszystko było ok, zresztą dziura w dętce nie wyglądała naturalnie. W tym czasie przyjechał Wojtek i Phantom. <br>Pierwszy ze względu na dętkę (26 cali), a drugi łatki i klej, którego mi już zabrakło… okazało, że dętka Wojtka (również nówka) miała dziurę taką samą i w takim samym miejscu, jak dętka poprzednia (oglądajcie kupowane dętki)… więc ja zakleiliśmy tym razem bardziej cierpliwie i jak się okazało skutecznie.

W tym czasie reszta grupy już dawno spokojnym tempem napierała w kierunku Helu, a my w 4 zespołowo ruszyliśmy w pościg zatrzymując się tylko raz na pozbycie się zbędnych płynów 😉 – po drodze, w okolicach Chałup mijali nas wracający już Mudia i jego kolega, najwyraźniej chcieli wrócić za dnia.

Pościg doszedł do skutku dosłownie kilkaset metrów przed końcem półwyspu, chociaż już 2 km wcześniej dogoniłem Obcego, Sabę, Elenę i Magdę. Po prostu część jechała ścieżką, a reszta szosą.

Cel rajdu osiągnęliśmy około godziny 17, ponad godzinę później, niż przypuszczałem… ale to żaden problem.

Nie mniej połowa ekipy postanowiła wrócić do Trójmiasta pociągiem, a reszta postanowiła rowerem (7 osób). Szoszo-ścieżką do Pucka, po drodze marnując trochę czasu na szukanie Pawła za nami, mimo iż jechał przed nami, ale to drobiazg 🙂

Za Puckiem zaczynało robić się ciemno. Wracaliśmy bocznymi asfaltami, przez Mrzezino, Pierwoszyno i Pogórze do Gdyni Chyloni, gdzie oficjalnie rajd się zakończył. 160 km rajdu (z Wejherowa), przy czym niektórzy mieli już ponad 200, a Phantom zbliżał się do 300 i z tego co wiem, to przed domem przekroczył te granicę. Nie mniej w Chyloni nikt się nie odłączył, dopiero w Redłowie na Gdańsk ruszył Sławek i Pablo, ja pojechałem odprowadzić Agnieszkę na Dąbrówkę, a reszta pojechała Sopocką w swoją stronę… W domu wybiło mi przypuszczalnie ponad 250, ale to już inna historia.

Wszyscy cali, chyba zdrowi (mam nadzieję, że ryba była świeża) – dziękuje wszystkim za udział 🙂

relacja i foty: Tomek „Flash”

asfalt=sporo

dystans=100

kondycja=normalna

profil=normalna

trud=niski

m=Chwaszczyno

m=Koleczkowo

m=Puck

m=Władysławowo

m=Hel

szlak=czarny

szlak=zielony

obszar=Kaszuby

atrakcja=panorama

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , , , , | Leave a comment

Hel-3_Sopot

IMG_13018 maja 2005r odbył się wielki rajd  Hel. Z Wrzeszcza pociągiem wyjechaliśmy o godz. 8.07. Spotkanie miało i odbyło się w Redzie. 15 uczestników to liczba chętnych na podbój Helu w tym trzy dziewczyny, co mnie i nie tylko mnie zaskoczyło. Uważałem, że na takie odległości dziewczęta nie jeżdżą….wiedziałem tylko o Asi, która miała wielką ochotę zwiedzić Hel. Jak się okazało nie była ona jedyną. Przybyła jeszcze jedna (również Asia) i Iwona. Ruszyliśmy….. jechaliśmy cały czas tempem 24-25km/godz.Pogoda była wymarzona, niech żałują ci, co nie zaufali mojej prognozie, wiatru prawie nie było wcale, słoneczko świeciło także trudno było o lepszą pogodę….. gorzej było w drodze powrotnej, jeżeli chodzi oczywiście o wiatr. Przed Władysławowem wyprzedziły nas dwa samochody pozdrawiając nas, były to dwa naładowane samochody sprzętem do schodzenia przez płetwonurków pod wodę.IMG_4295

W Jastarni skręciliśmy do zbiornika portowego, gdzie spotkaliśmy starych znajomych właśnie tych samych podwodniaków. Oczywiście przed wyjazdem z Gdańska otrzymałem zaproszenie od mego syna Andrzeja, na odwiedzenie ich bazy, z czego oczywiście skorzystaliśmy celem nawiązania bliższych kontaktów z nimi. Wprawdzie nie widzieliśmy ich jak schodzą pod wodę, ponieważ czekali na przypłynięcie kutra, który zabierał ich na morze. Więc zrobiliśmy parę fotek pamiątkowych i w drogę na Hel.  I nareszcie wielki Hel….była to godz. 13.00.IMG_4297

Ustaliliśmy, że każdy indywidualnie zwiedza to miasto a na godz. 14.00 spotykamy się przy muzeum na molo. Potworzyły się małe grupki i zniknęły mi z pola widzenia. Ze mną zostali tylko dwaj koledzy, którzy jak widać nie mieli wielkiej ochoty na zwiedzanie. Ja szukałem uparcie jakieś smażalni ryb….byłem głodny. Usiedliśmy w małym barku na świeżym powietrzu, rybka smakowała i zupka również….gadu gadu i już godz. 14.00, a więc jedziemy na nasze umówione miejsce spotkania. <br><br> Grupa była już prawie w całości….za chwilę dołączył Tomek…i w drogę!dsc06326

Nasza średnia trochę się obniżyła z powodu czołowego wiatru przez 35km. I tu dawaliśmy sobie zmiany na prowadzeniu ja często siadałem na kółko prowadzącemu. Przed Włądysławowem wyprzedzili nas nasi wodniacy machając nam ręką na pożegnanie, wówczas pomyślałem sobie, że dobrze wam machać rękoma a my musimy machać, ale nogami i to pod ten cholerny wiatr haha. <br><br> Wiedzieliśmy, że wjeżdzjąc do Władysławowa skręcimy o 90 stopni w lewo, to wówczas wiatr będziemy mieli boczny i tak było. Nastąpiła ulga….wiatr z boku a czasami z tylu, także znowu tempo wzrosło. I tak jechaliśmy aż dojechaliśmy do Chyloni. Tu nastąpiło rozdzielenie grupy, cześć pojechała rowerami do Gdańska a ja z kolegą Robertem wsiedliśmy do kolejki. Nie ukrywam, że miałem ochotę jechać rowerem do domu, ale miałem pewne obawy czy dojadę, ponieważ była jedna próba skurczu mięśni, więc wolałem nie ryzykować. Do kolejki dojechałem bez problemu.

Ilość przejechanych kilometrów:

Tomek 182km

Plucho 188km

Asia 172km

Mietek 150km

Robert 150km

Średnia z całej trasy wynosi ok. 22km/godz

Te różnice wynikają z tego, że część nie skorzystała z pociągu.

Tekst: Mieczysław Butkiewicz

Foto: Mietek&Tomek

Zdjęcia wykonano aparatem CANON A60

asfalt=max

dystans=100

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Sopot

m=Reda

m=Władysławowo

m=Hel

Posted in Relacje | Tagged , , , , , | Leave a comment