Wdzydzki Park Krajobrazowy

IMG_4542
Mapa z przejazdu


Uwaga. Aby obejrzeć film w jakości HD kliknij TUTAJ

Zaczynam odkrywać nowe możliwości jakie daje rower. Wiele lat jeździłem po okolicznych szlakach, startowałem w zawodach czy też podróżowałem z sakwami. Każdy z tych rodzajów kolarstwa jest naznaczony cechą, od której chcę się oderwać, a mianowicie: z góry zaplanowaną trasą.

Nie ma nic bardziej ekscytującego niż możliwość jazdy przed siebie, cały dzień, bez pośpiechu, w całkowicie nowym terenie, pokonując najróżniejsze przeszkody terenowe.IMG_4545

Tydzień temu właśnie w ten sposób postanowiłem spędzić sobotę. Pociąg do Kościerzyny odjeżdża kilka minut po 8, dzięki czemu godzinę później byłem już na miejscu. Udałem się na południe wjeżdżając do lasu w przypadkowym miejscu. Włóczyłem się cały dzień wokół niezwykle pięknych i spokojnych jezior Wdzydzkiego Parku Krajobrazowego. Każde napotkane jezioro starałem się objechać dookoła jak najbliżej brzegu rezygnując ze szlaków czy większych przecinek. Dzięki temu udało mi się znaleźć kilka wspaniałych singli, momentami dość technicznych, ale jednocześnie płaskich i niezbyt wymagających kondycyjnie. Kilka razy musiałem zawrócić gdyż teren był zbyt mokry lub zawalony drzewami, każdy taki punkt oznaczałem na GPS. W wyniku tej tułaczki powstała trasa długości 60 km, na którą tydzień później zaprosiłem kilku znajomych.IMG_5278

Na przystanku Gdańsk-Rębiechowo dołączyli do mnie Renata oraz Paweł. Pociąg przyjechał punktualnie i przez okna widzieliśmy machających do nas Mietka, Bono oraz Darka. Na szczęście nie było zbyt dużego ścisku i prawie wszystkie rowery znalazły się na hakach dla nich przeznaczonych. Podróż minęła szybko. W Kościerzynie Renata i Paweł ruszyli przodem, zakładając (jak się okazało – błędnie) wolniejsze tempo niż druga część grupy. Paweł miał wgranego do GPS mojego tracka co dawało pewność że będą się poruszać dokładnie przed nami i mamy szansę ich dogonić. My czekaliśmy na resztę ekipy, która 15 minut później dojechała samochodami (Świru, Jarek, Adam). W takim też składzie ruszyliśmy na trasę.

Jak to ostatnio na naszych rajdach bywa mieliśmy niezwykle urozmaicony wybór rowerów. Był trekking Renaty, z bagażnikiem i małą sakwą, oraz kosmiczny pivot Pawła, bez jednej goleni amortyzatora. Były dwa górale (Mietek, Darek) oraz góral na kołach 29 cali u Bono. Reszta załogi, czyli 4 pozostałe osoby dysponowały fullami w różnych kombinacjach.

Trasa prowadziła po śladach mojej wcześniejszej włóczęgi, z drobnymi korektami w miejscach których nie dałem rady pokonać. Nie licząc kilku powalonych drzew całość dało się przejechać bez zsiadania z roweru, chociaż miejscami wymagało to pewnych umiejętności.Bory Tucholskie 22maj2011 121

Trasa była mocno „pokręcona” i prowadziła przez wiele okolicznych jezior. Najbardziej malownicze to jez. Małe Oczko oraz jez. Głęboczek, jednak na wszystkich można było znaleźć przepiękne i spokojne miejsca. Czasami podczas drogi towarzyszyły nam żurawie.

Będąc w ośrodku nad jez. Długim zdecydowaliśmy się na dłuższy popas i jedzonko. Okazało się, że w tym samym momencie taką decyzję podjęli Renata z Pawłem, lecz 7 km dalej. Pomimo 30 km przebytej trasy nadal nie mogliśmy ich dogonić! Spotkaliśmy się dopiero w Kościerzynie przed sklepem! Jak widać rower Renaty oceniany na początku za najmniej przygotowany na taką trasę (przypomnę: bagażnik, sakwa) pokonał ją szybciej niż duże fulle i górale razem wzięte!

Droga powrotna pociągiem odbyła się w bardzo dużym tłoku, w towarzystwie 18 rowerów grupy http://www.bodyinmotion.pl – Pozdrawiamy!Bory Tucholskie

Mam nadzieję, że wszystkim uczestnikom rajdu trasa przypadła do gustu. Nie był to zwykły rajd z punktu A do B w linii prostej, lecz prowadził wieloma „zawijasami” umożliwiając dokładniejsze poznanie tej wspaniałej okolicy. Dla chętnych wrzucam tracka z GPS. Będzie również film oraz zdjęcia. Okolica jest tak wspaniała, że wrócę tam nie jeden raz. A na pewno powtórzę ten rajd jesienią – lecz jak wspomniałem na początku – jadąc przed siebie, bez planu.

Chciałbym na koniec pogratulować dzielnej postawy dla Mietka, Bono oraz Darka, którzy na sztywnych rowerach (Bono: koła 29, opony 1.75) świetnie radzili sobie w trudnym dla nich terenie. Fulle bardzo oszczędzają energię i gdy my przelatywaliśmy nad korzeniami, Wy musieliście sporo się namęczyć. Było ciężko, ale daliście radę Panowie!

Andrzej /scoot/

Posted in Relacje | Tagged , , | 5 Comments

Wyprawa na Wdzydze 2005r

IMG_451217 września 2005r w sobotę musiałem wstać dość wcześnie, czyli o godz. 5:00. Nie jest to pora przyjemna do wstawania. Pociąg odchodził z Osowy o godz. 8:07. Mieliśmy do przebycia rowerami 12 km, dlatego też wyjechaliśmy pół godziny wcześniej na wypadek gdyby ktoś z nas złapał gumę. Lepiej poczekać na dworcu, niż spóżnić się na pociąg.

Do dworca dojechaliśmy na szczęście bez awarii. Muszę zaznaczyć, iż na tę wyprawę dołączyły cztery nasze koleżanki, które wsiadły w Gdyni.IMG_4542

Do ostatniego wagonu załadowaliśmy rowery, nie było żadnego przedziału dla rowerów, także było dość ciasno, ale jakoś dojechaliśmy do Kościerzyny. Jak zwykle w pociągu było bardzo głośno i wesoło. Po wyjściu skierowaliśmy się do skansenu kolejowego, który otwierali dopiero o godz. 10:00, także mieliśmy pół godziny czasu, który wykorzystaliśmy na zrobienie zakupów w mieście. Wstęp do skansenu jest płatny i wynosi 2 zł od osoby. Nie będę opisywał co widziałem, ponieważ ukazałem to na zdjęciach. Do Dębogóry dzieliło nas ok. 12 km. Tę odległość pokonaliśmy dość szybko.IMG_5261

Po dojechaniu na miejsce noclegowe w pokojach zostawiliśmy plecaki, sakwy i ruszyliśmy na naszą zaplanowaną trasę. Z Dębogóry jechaliśmy bocznymi dróżkami poprzez Nowa Kiszewa, Gołuń, Wdzydze Kiszewskie. Tu mieliśmy zwiedzić Kaszubski Park Etnograficzny. Następnie dojechaliśmy do Czarlina.IMG_5267

W drodze powrotnej jechaliśmy przez Grzybowo, Lisaki gdzie trafiliśmy na zawody samochodów terenowych….parę fotek i w drogę. Część drogi jechaliśmy fantastycznym czerwonym szlakiem, który się wił jak wąż.. Fantastyczne ścieżki z wystającymi korzeniami na które szczególnie należało zwracać uwagę aby koło się nie poślizgnęło, bo wówczas groziłaby kąpiel w jeziorze….po za tym masa zakrętów, podjazdów. Często ten szlak jest tak wąski, że trudno się zmieścić na nim a w dodatku co chwila witają pokrzywy. Ale w sumie szlak jest kapitalny i praktycznie przejezdny w całości no może z wyjątkiem dwóch krótkich podejść a resztę drogi jechaliśmy według kompasu. Andrzej był naszym nawigatorem, który świetnie sobie radził w terenie. Wieczorem dojechaliśmy do naszego miejsca zakwaterowania, rozpakowaliśmy sprzęt. Późnym wieczorem miał być najciekawszy punkt programu a mianowicie: żona Michała miała przywieść samochodem z Gdańska kiełbaski, pieczywo, ziemniaczki, a razem z nią przyjechał Paweł, który miał umilić nam wszystkim wieczór grając na gitarze. No to będzie dopiero wesoło. Czekaliśmy trochę na przyjazd dwuosobowej ekipy, no i wreszcie przyjechali po godz. 21:00……wielka radość! Ognisko już dawno było rozpalone. Wyobrażacie sobie teraz pieczone ziemniaki, kiełbaska i mały browarek? Zabawa trwała do późna w nocy.IMG_5273

Rano pobudka, śniadanie i wyjazd. W momencie gdy spożywałem śniadanie w progu ukazał się Tomek_Pruszcz. Przetarłem sobie oczy i pomyślałem, że mam jakieś przewidzenia. Jak mi podał rękę na przywitanie to dopiero przekonałem się, że to nie duch Tomka. Była godzina 8:00. Jak się okazuje wyjechał on z domu czyli z Pruszcza o godz. 6:00

W dwie godziny prawie 65km coś niesamowitego. Żałował jednego, że nie wziął ze sobą ciepłych rękawiczek. Tomek wygrzewał się a my przygotowywaliśmy się do wyjazdu.

Zanim wyjechaliśmy to cztery dziewczyny poszły do wsi na mszę świętą. Nie zdążyłem się dowiedzieć jak to się stało, ale jedna z nich Magda ledwo doszła do obozowiska kulając (może ona sama opisze to w komentarzach)…. w takim układzie nie była zdolna kontynuować dalszej jazdy, więc postanowiliśmy, że pojedzie samochodem do Gdańska wraz z Justyną.

Jedna osoba ubyła, ale jedna doszła mianowicie Paweł, więc ilość osób się nie zmieniła.IMG_5278

Część sprzętu została załadowana na samochód, ale ja z sakwami nie chciałem się rozstawać i to był mój błąd, który się zemścił na trasie. Po wąskich ścieżkach w lesie (zwłaszcza na szlaku czerwonym) zahaczałem często sakwami raz z jednej raz z drugiej strony o krzaki i dobrze, że nie było OTB. Miałem już dość tych sakw. Byli tacy, którzy plecaków nie chcieli ładować do samochodu i oni byli w lepszej sytuacji niż ja. Nie zabierajcie sakw do lasu, jeżeli macie zamiar przedzierać się przez haszcze. Ruszyliśmy: dalsza część szlaku czerwonego, którego poprzedniego dnia nie przejechaliśmy.

Przez jakiś czas jechaliśmy drogami szutrowymi aż nareszcie szlak identyczny jak poprzedniego dnia….ja z sakwami starałem się tak jechać, aby taranować sakwami mniejsze krzaki co częściowo mi się udawało, ale jednocześnie było to ryzyko upadku. Musieliśmy powoli zbliżać się do Kościerzyny. Był jeden pociąg do Gdańska, na który nie mogliśmy się spóźnić. Dojechaliśmy nad jezioro, które będzie najbliżej znajdowało się w obrębie Kościerzyny. Postanowiliśmy nad jeziorem zrobić dłuższy odpoczynek.

Mieliśmy dużo czasu, więc jak widać na zdjęciach zorganizowany został kurs OTB w wykonaniu Artura i Michała. Następna dyscyplina to: zjazdy XC w wykonaniu Andrzeja, Michała i Artura. Fajna zabawa zwłaszcza jak ci dwaj spadali na glebę głową w dół.

Było dość sporo kibiców, którzy mieli radochę. Rejestrowane było przez trzech fotografów. Każdy ustawiał się pod innym kątem do skaczącego. O godz. 15:30 zawody się zakończyły….nagród nie było, ponieważ było dużo punktów karnych. Co to za MTB jak nikt nie odniósł żadnych obrażeń (tylko drobne zadrapania, rowery nie uszkodzone). Nasz mistrz coś dziś słabo skakał chyba, dlatego, że był niewyspany a w dodatku nie dostarczył na czas organizmowi „paliwa”. Następnym razem mam nadzieję, że będzie lepiej. Już pora wracać do miasta, aby coś zjeść i na peron. Pociąg przyjechał…jakoś wdrapaliśmy się do ostatniego i przedostatniego wagonu, prawdę mówiąc nie było gdzie ustawić tych rowerów. Dla mnie jazda pociągiem to jest męka.

Uff!!! Nareszcie Osowa! Wysiedliśmy w pełni szczęśliwi, że nareszcie koniec tej udręki….ruszyliśmy w kierunku Oliwy. Wspólnie dojechaliśmy do Zaspy i tu pożegnaliśmy się a ja z Andrzejem pojechaliśmy w kierunku ETC celem zrobienia jakichś zakupów na kolację

Tekst: Mieczysław Butkiewicz

Foto: Mieczysław&Sławek&Łukasz

asfalt=sporo

dystans=100

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Osowa

m=Kościerzyna

m=Dębogóry

m=Gołuń

m=Czarlina

szlak=czerwony

obszar=Kaszuby

atrakcja=jezioro

typ=rowerowy

Posted in Wyprawy | Tagged , , , , | Leave a comment

Wdzydze Kiszewskie 2003r

wdzydze3_logo

 

21 IX 2003r odbył się rajd na Wdzydze Kiszewskie.

Głównym celem było zwiedzanie parku Etnograficznego, które powstało w 1906r założone przez Teodory i Izydora Gulgowskich.
Ukazano dawną wieś kaszubską i Kociewską od XVIII do połowy XXw.
Na miejsce spotkania przybyłem punktualnie o godz. 9.30 i cóż zobaczyłem….nikt nie przyjechał, dopiero po paru minutach przyjechało dwóch kolegów i to była cała ekipa.

Przez moment błysnęła mi myśl, aby zrezygnować z tego wyjazdu. Po krótkiej jednak rozmowie z kolegami postanowiliśmy jechać we troje.
Wiedziałem, że na Wdzydzach dołączy do nas jeden z kolegów, który w piątek wyjechał, aby pozwiedzać rejony Wdzydz Kiszewskich .
Wyjechaliśmy z Gdańska przez Orunię w kierunku Kościerzyny. Droga była całkiem przyzwoita tylko przez całą drogę jechaliśmy pod wiatr, także od razu narzuciłem zwiększone tempo, aby szybciej dojechać do celu. Po trzech godzinach byliśmy już w Kościerzynie, ale jeszcze pozostało do przebycia 15km. O godz. 14.00 dojechaliśmy do miejsca przeznaczenia gdzie już czekał na nas Tomek. Pozostawiliśmy rowery przy wejściu głównym i ruszyliśmy do parku. Jest to stosunkowo duży obszar terenu, na którym znajdowały się domki pokryte słomą z XIXw. Po częściowym zwiedzaniu postanowiliśmy trochę odpocząć na ławce po przebytej drodze. W pewnym momencie podeszła do nas pani przewodnik i zaproponowała nam, że oprowadzi po parku po zabytkach z ubiegłego stulecia. Bardzo ucieszyliśmy się z tej propozycji, bo jak się później okazało, że wszystkie chatki są zamknięte na kłódkę,  ponieważ nie można wejść do środka bez nadzoru. Wnętrza są oryginalne z ubiegłego stulecia a więc ukazano gospodarstwa szlacheckie i chłopskie.wdzydze4

W chłopskich pomieszczeniach znajdują się bardzo prymitywne meble a posadzka w przedpokoju (w sieni) jest ułożona ze zwykłych kamieni (kocie łby), po za tym w pomieszczeniu zamieszkania znajdują się tam takie narzędzia jak żarna do mielenia mąki, krosno do tkania i trzy klatki miękko wyścielane dla kaczek do wysiadywania jaj. Także w zasadzie w takim pomieszczeniu  znajdowało się wszystko.Natomiast w pomieszczeniach szlacheckich był przepych w porównaniu do chłopskich. Osobna izba dla służby, sypialnia dla gospodarza, kuchnia oraz pokój gościnny. Wystrój takiej izby świadczy o tym jak duże różnice dzieliły między wnętrzami chłopskimi a szlacheckimi. Nie mieliśmy dużo czasu na to, aby obejrzeć wszystko, ponieważ czekał nas powrót do domu (80km) a już była godz. 15.30.Droga powrotna bardziej nam sprzyjała, bo mieliśmy wiatr z tyłu a czasami boczny. W związku z tym tempo było dość szybkie od 25-30km/godz. Do Gdańska dojechaliśmy szczęśliwie a nawet nie byliśmy mocno zmęczeni. Chciałem podziękować moim towarzyszom podróży Tomkowi, Grzegorzowi oraz Adamowi, którzy naprawdę sprawdzili się na dłuższych trasach.

Moje gratulacje!.
Z nimi można bez żadnych problemów jeździć na długie trasy, pomimo tak młodego wieku.
Przez całe 165km siedzieli mi na kole nawet przy dużych szybkościach. Jestem pełen podziwu dla nich
W sumie przejechaliśmy 165km ze średnią 21km/godz.

Tekst i zdjęcia: Mieczysław Butkiewicz

sfalt=sporo

dystans=200

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Wdzydze

m=Kościerzyna

typ=rowerowy

obszar=kociewie

atrakcja=panorama

Posted in Relacje | Tagged , , , , | Leave a comment