Rok temu promem noweskiej linii płynęliśmy wzdłuż fiordów od portu Honningsvag do Harstad. Widoki zapierające dech w piersiach – tego nie da się opisać. Ponad 1000 km przejechałem rowerem przez Norwegię, a promem przepłynąłem duzą część fiordów. Teraz kolej na Szwecję. Na pewno Szwecja nie jest podobna do Norwegii, ale klimat i ludzie tacy sami, dlatego zdecydowałem się na wyjazd do naszych północnych sąsiadów.
Wstępnie uważałem, że dobranie ekipy na taką wyprawę będzie stosunkowo proste, lecz pewne trudności stworzyło przygotowanie kondycyjne i finansowe typowanych przeze mnie uczestników. W końcu swój udział zadeklarowali Marek i Krzysztof, znałem ich dobrze, więc wiedziałem, że bez większych problemów powinniśmy dojechać do celu. Mieliśmy do przejechania jak wynikało z naszych wstępnych obliczeń ok. 900 km.
Przygotowania do wyjazdu trwały ok. dwóch miesięcy, należało przede wszystkim bardzo dobrze przygotować rowery, czyli wymienić następujące detale: kaseta, łańcuch, linki i opony.
Po ostatnim wyjeździe na Nordkapp pękły spawy w bagażniku, więc oddałem go do ponownego spawania.
Następna sprawa to artykuły spożywcze na drogę. Znalazły się tu kabanosy zapakowane hermetycznie w folii, gorący kubek „Knorr”, chleb, mleko w proszku i odżywka węglowodanowa WHEY GAINER, którą rozpuszczałem w mleku.
Wyprawa była gotowa do startu
Nadszedł dzień wyjazdu do Szwecji. Z Gdańska wypłynęliśmy promem do Karlskrony. Od tego momentu zaczęła się nasza wyprawa rowerowa pełna przygód i przepięknych krajobrazów.
Start nastąpił z Gdyni promem Stena Line o godz. 9.00 do Karlskrony, podróż trwała ok. 10 godz. a cena wynosiła 99 zł (ze zniżką dla studentów i emerytów). Wieczorem tego dnia byliśmy już w Szwecji. Wyjazd ten miał charakter typowo turystyczny, a więc dystans dzienny nie miał przekraczać 80-100 km przy średniej prędkości 20 km/godz. Przy tak obciążonych rowerach trudno byłoby jechać szybciej bo na bagażniku znajdował się namiot karimatka, śpiwór i dwie sakwy załadowane po brzegi w sumie ważyło to ok. 20kg.
Do Karlskrony dopłynęliśmy ok. godz. 19:00. Po wyjściu na ląd postanowiliśmy trochę odjechać od portu i poszukać miejsca na biwak. Nie było to trudne, ponieważ w Szwecji można rozbijać namioty wszędzie pod warunkiem, że odległość biwaku do najbliższych zabudowań wyniesie 150 m.
Od Karlskrony do Sztokholmu było 900 km, które przebyliśmy w ciągu 10 dni, czyli jechaliśmy dziennie 100 km. Rowery wydawały nam się strasznie ciężkie. Zapewne takie też były dla nie wprawionych jeszcze mięśni nóg. Jadąc przez cały czas po górach o podjazdach 7% to możemy być dumni z takiego tempa. Trzeba przyznać iż bardzo dużo przed wyjazdem trenowałem na naszych górkach w Gdańsku. Codziennie przejeżdżałem 30-50 km
W ciągu całej wyprawy spaliśmy w namiocie na dziko. Pogoda oczywiście nam dopisywała w południe było ok 30°, natomiast wieczorem temperatura spadała nawet do +17°. Przeszkadzała tylko niezliczona ilość much i małych muszek, które dawały nam sie we znaki. Mieliśmy opracowaną szczegółową trasę przejazdu, która wyglądała następująco: z Gdyni do Karlskrony promem, następnie przez Kalmar, Oskarshamn, Vastervik, Norrkoping, Nycoping, Tumba, Sztokholm i z Nynashamn promem do Gdańska.
Najbardziej eksponowanym zabytkiem Kalmaru jest zamek. Jego osiem wież zbudowano już w XII wieku, podczas panowania Magnusa Ladulåsa. Była to jedna z najważniejszych warowni na południowych rubieżach ówczesnej Szwecji. W XVI wieku zamek został przebudowany na potężną fortecę.
Tereny, na których obecnie mieści się Kalmar były zamieszkane już w czasach prehistorycznych. Znaleziono na nich ślady działalności człowieka z epoki kamiennej. Mieliśmy wielką ochotę wjechać przez most napowietrzny (fot) na wyspę Oland, ale rowerów tam nie wpuszczają, należało opłacić specjalny autobus, który zabiera do przyczepy rowery. W końcu zrezygnowaliśmy z tej wyspy, przyjedziemy tu jeszcze.
Dużo czasu poświęcaliśmy na zwiedzanie zabytków i robienie zdjęć, jednak większą część czasu spędziliśmy na siodełkach.
Droga nie była dla nas zbyt łaskawa, chociaż przez pierwsze 200 km teren był rzeczywiście płaski to niezmiernie dokuczał nam 30-sto stopniowy upał. Skończył się teren płaski i zaczęły się pojawiać dość strome podjazdy, na które wdrapywaliśmy się z naszymi załadowanymi rowerami. Odczuwaliśmy coraz większe zmęczenie, mimo to czasem przekraczaliśmy zaplanowany dystans pokonując 80-110 km dziennie. Codzienne kąpiele w morzu sprawiały wyraźną ulgę.
Te ostre podjazdy towarzyszyły nam już do końca wyprawy czyli do samego Sztokholmu.
Nasze rowery znakomicie podołały trudom podróży. W sumie przejechaliśmy 850 km, podczas których jedynymi awariami były 3 pęknięte szprychy i zerwana linka od przedniej przerzutki. Muszę przyznać, że my również byliśmy dobrze przygotowani kondycyjnie, chociaż czasami na podjazdach trzeszczały nam kolana, to mimo bólu ciągle jechaliśmy do przodu. W związku z dużym przeciążeniem organizmu odczuwaliśmy czasami kryzys, który objawiał się utratą sił lub skurczami mięśni nóg.
W trakcie podróży nasze pożywienie składało się głównie z kabanosów (zapakowane hermetycznie). Dodatkowo kupowaliśmy niezwykle drogie w Skandynawii artykuły takie jak: chleb (15 do 24 SEK), jabłka (7 SEK), woda mineralna (12 SEK), soki (18 SEK) – (orientacyjny przelicznik to1 zł = 2 SEK).
Byliśmy wyposażeni w kuchenkę gazową na propan-butan, mogliśmy, więc dwa razy dziennie gotować herbatę i zupki (w sumie 2 litry wody/dzień). Jedna butla 450g (CV470) kosztowała w Polsce 32 zł i wystarczyła na 12 dni wyprawy.
Oprócz naszego pożywienia mieliśmy darmową wyżerkę w postaci czarnych jagód, było tego bardzo dużo. Codziennie zjadaliśmy duże ilości jagód, to była prawdziwa frajda.
Kolejną cenną dla przyszłych podróżników informacją jest sposób przechowywania rowerów w nocy (w lesie, nie na campingu). Można oczywiście postawić nasz rowerek obok drzewa (nikt go nie ukradnie), lecz my wybraliśmy naszym zdaniem lepsze rozwiązanie. Oprócz 3 osobowego namiotu, pod którym codziennie spaliśmy zabrałem ze sobą tropik od starego polskiego namiotu z masztami. To był garaż dla naszych maszyn i bagaży, osłonięty od deszczu, gdyż oprócz ulewy nie mieliśmy się czego w Szwecji obawiać. Cała Skandynawia jest dla turysty bardzo bezpiecznym krajem. W ciągu ostatnich 3 lat odwiedziłem na rowerze Danię, Norwegię oraz Szwecję. Wyjazdy trwały po kilka tygodni każdy i ani razu nie spotkałem się z aktami złodziejstwa czy wandalizmu. Potwierdzają to również inni podróżnicy, których relacje dostępne są w Internecie.
Uff!!! Nareszcie dojechaliśmy do Sztokholmu.
Jakież to piękne miasto! Wspaniała architektura. Miasto łączy w sobie zarówno nowoczesność, bogactwo i kilkusetletnią historię. Wspaniały pałac, parlament, opera, muzeum narodowe, przepiękne stare miasto z wąskimi na dwa metry uliczkami i małym ryneczkiem. Wszędzie asfaltowe ścieżki rowerowe, wydzielone od chodnika i jezdni z osobną sygnalizacją świetlną. Rowerzystów cała masa, tu jeździ każdy, dzieciaki do szkoły i babcie do sklepu po zakupy. Widok starszego człowieka na prostym miejskim rowerze z sakwą lub koszykiem to normalka.
Zwiedzanie stolicy Szwecji zajęło nam cały dzień. Wspaniałe miasto! dużo zabytków no i te ścieżki rowerowe, które oprowadziły nas po nieomal całym Sztokholmie. Nie byliśmy w stanie w tak krótkim czasie zwiedzić całego miasta, ale na każdej ulicy znajdowała się ścieżka rowerowa a na niej dość duża ilość rowerzystów.
Po całodziennym zwiedzaniu wspaniałej stolicy wyruszyliśmy do Nynashamn (ok. 55km), skąd odpłynęliśmy promem do Gdańska. Rejs trwał 18 godzin, a koszt biletu bez kabiny to 480 SEK (czyli ok. 240 zł). Spaliśmy w śpiworach rozłożonych obok foteli lotniczych przeznaczonych dla pasażerów nie wykupujących kabiny.
Kraj: Szwecja
Stolica: Sztokholm
Hymnem narodowym jest pieśń Du gammla, du fria
Liczba ludności: 8 886 738
Wyznanie: 87% luteranie, reszta: katolicy, prawosławni, babtyści, muzułmanie, żydzi, buddyści
Język: szwedzki (powszechnie znany angielski)
Powierzchnia całkowita: 449 964 km2
Powierzchnia lądowa: 410 928 km2
Powierzchnia wód: 39 036 km2
Całkowita granica lądowa: 2 205 km
Dane pobrano z Internetu pod adresem: http://pl.wikipedia.org/wiki/Szwecja
I tak skończyła się wspaniała wyprawa do wspaniałego kraju.
Ciągle mi się marzy, aby tam powrócić:) i chyba powrócę…….
Zdjęcia i tekst: Mieczysław Butkiewicz
Zdjęcia wykonane aparatem Minolta SRT101,
na negatywach Fuji Superia 200
asfalt=max dystans=800 kondycja=normalna profil=wysoki trud=normalny m=Karlskrona m=Kalmar m=Sztokholm atrakcja=zabytek atrakcja=panorama atrakcja=rzeka typ=rowerowy obszar=skandynawia obszar=szwecja
1 Trackback
[…] Wspomnienia z wyprawy po Szwecji […]