Mała Pętla

mała pętla1 (1)Czasem są takie momenty o jakich każdy chyba chciałby zapomnieć. Ten rajd jednak pomimo pewnego zdarzenia jakie miało miejsce, do nich nie należy. Ale skutki tej wycieczki już tak. Niemniej uznałem że opis powinien się znaleźć na naszej stronie. A przy okazji może ktoś skorzysta z mojej rady, lub jak woli nauczy się czegoś na moim błędzie.

Na starcie przy jeziorze Otomińskim stawiło się „dziesięciu wspaniałych”.mała pętla1 (3)
Po pstryknięciu pamiątkowej fotki ruszyliśmy niebieskim szlakiem w stronę Kartuz, po drodze mijając Żukowo.
Zmieniliśmy tym samym kierunek wycieczki i to co miało być na początku pozostało do przejechania na końcu.
Do Żukowa wycieczka była typową niedzielną przejażdżką. W Rutkach zaczeła się prawdziwie surwiwalowa przeprawa przez „Jar Raduni” – choć troszkę boczkiem, oraz dawno zapomnianą ścieżką leśną.
Po drodze była mała przerwa gdyż zaplanowaliśmy napaść na „stary pociąg”. Niczym Indianie nasłuchiwaliśmy ciuchci i ustawiliśmy się w strategicznych pozycjach do ustrzelenia pędzącej masy stali. Jako że zamiast winchesterów i łuków mieliśmy aparaty natychmiast po pojawieniu się pociągu na horyzoncie rozpoczęliśmy pstrykanie fotek.
Wspomniana ścieżka powinna zostać oznaczona na mapie jako zdrowotna gdyż zapewne wszyscy na długo pozbyliśmy się problemów reumatyzmem. Pokrzywy i ostre gałęzie naprawdę dały się we znaki. Ale szczęśliwie a nawet z uśmiechem wszyscy dojechali do betonowej ścieżki.
Osobiście jako pierwszy który jechał tą dróżką najadłem się pająków i innych robali, ale to oczywiście uroki „rowerowania”.
Niedaleko przed Kartuzami zatrzymaliśmy się na małą przerwę i kąpiel, z której niektórzy skorzystali.
Na miejscu natomiast, zrobiliśmy małe zakupy i pożegnaliśmy trójkę z nas którzy na ten dzień mieli nieco inne plany i pojechali w swoją stronę.
Dalszą część wycieczki przebyć mieliśmy w siedmioosobowym składzie.mała pętla1 (20)
W Kartuzach przesiedliśmy się na czerwony szlak i po małych perypetiach związanych z jego odnalezieniem dotarliśmy do Ostrzyc. Po drodze mieliśmy okazję jechać zjazdami na jakich nie powstydziliby się ścigać zawodnicy downhilu.
Naszym celem miało być dotarcie do skrzyżowania ze szlakiem czarnym i nim mieliśmy wracać do Otomina.
Tuż przed Wieżycą odłączył się od nas Intel, który na swojej nowiutkiej Meridzie, osadzonej w całości na XTR-ach i w nowiutkich butkach, „pomknął do góry zwijając za sobą asfalt”.
Niestety kilka kilometrów przed czarnym szlakiem poczułem że nie jestem dalej w stanie kontynuować wycieczki. Nabawiłem się potwornie ostrych odparzeń na zadku i z każdym kilometrem sytuacja zaczynała wyglądać coraz mniej ciekawie. Krem oraz jazda na stojąco niestety nie pomogła.
Zdecydowałem się odłączyć od grupy i przekazać przewodnictwo Mietkowi. Samotnie dotarłem do Egiertowa gdzie przyjechała po mnie żona. Załadowaliśmy rower do środka i wróciliśmy do domu. Trochę było mi głupio bo taka „niecodzienna kontuzja” zdarzyła mi się po raz pierwszy. Ale mam nadzieję że ostatni. W domu okazało się że sprawa wygląda jeszcze gożej niż myślałem. Mam nadzieję że uda mi się załatać d..ę i już niedługo wsiąde na rower.
Teraz jednak zawsze będę smarował przed rajdem co trzeba aby nigdy nie mieć podobnych problemów. No w końcu wiadomo „ jak nie posmarujesz to nie pojedziesz”. Te słowa nabrały dla mnie od dziś zupełnie nowego znaczenia. Zawsze sądziłem że odnoszą się do łańcucha a nie do d..y . Wink

Opis trasy:

Z Otomina dojechaliśmy przez Sulmin, Niestępowo, Przyjaźń do Żukowa. Następnie do mostu w Rutkach cały czas niebieskim szlakiem. Jar Raduni mineliśmy nieco ścieżką przy torach kolejowych, aby po chwili powrócić na niebieski szlak. Po kąpieli w Mezowie pojechaliśmy dalej w stronę Kartuz mijając niebieską „ścieżkę” po lewej stronie. W samych Kartuzach tuż przed miejscowością Kosy udało nam się zlokalizować czerwony szlak. Nim polecieliśmy do Chmielna. Potem odbiliśmy na Zawory i drógą stroną jeziora dotarliśmy do Ręboszewa. Następnie była Brodnica Dolna i Ostrzyce, już na trasie czerwonego szlaku. Tuż przed Wierzycą w miejscowości Kolano odbiliśmy na czarny szlak docierając do Rąt i Sławek Górnych. Zaraz za nimi rozdzieliłem się z grupą dojeżdżając do Egiertowa skąd „wóz techniczny” pozbierał mnie do domu.mała pętla1 (28)

Reszta Ekipy początkowo trzymała się czarnego szlaku, ale w wyniku straszliwej ulewy postanowiła ściąć go i dotrzeć jak najszybciej do Otomina gdzie zakończono rajd.

Dzięki za wycieczkę!
Qazimodo

ps. Zdjęcia w lepszej rozdzielczości mogę przesłać z email

Druga część rajdu

Po wycofaniu sie z rajdu Michała otrzymałem nominacje na poprowadzenie dalszej jego części. Pożegnaliśmy kolegę choć przyznam, że nie było to łatwe. Ruszyliśmy do przodu… pozostało już nas pięcioro; po kilometrze „złapaliśmy” szlak czarny. Długo jednak nie jechaliśmy tym szlakiem, ponieważ ciężkie burzowe chmury nadciągnęły nad nasze głowy. W związku z tym Łukasz zaproponował skrót, który doprowadziłby nas do miejscowości Sulmin i Otomino poważnie skracając trasę.

Oczywiście na tę propozycję wszyscy się zgodzili, a więc Łukasz prowadź! I prowadził tylko, że coraz częściej zaczęli tam u góry otwierać „kranik”. Nagle grzmoty, błyskawice i zaczęło się! Tony wody spadały na nasze głowy a o schronieniu nie było mowy, gdyż jechaliśmy odkrytym terenem przez ok 10 km. Drogi już właściwie nie było widać a jedynie wielkie jezioro. Nie było gdzie objechać, więc przełączyliśmy przerzutki na większą kadencję i naprzód.

Musiały być na tej drodze duże wgłębienia, bo jak pedał był w dolnym położeniu to wraz butem znajdował się pod wodą. Przemoczeni wyglądaliśmy jak tuż po kąpieli w jeziorze, ale całe szczęście było ciepło.

Przyznam, że w takiej ulewie ostatnio jechałem dwa lata temu.

W końcu dojechaliśmy do Otomina i tu zakończyła nasza przygoda. Każdy rozjechał się w swoją stronę.

Na liczniku miałem 125 km

Na zakończenie pragnę wszystkim uczestnikom podziękować za wspaniałą przygodę i zaprosić na kolejny rajd, który odbędzie się 15 sierpnia prowadzony przez Łukasza „Mudia”

Mieczysław Butkiewicz

asfalt=brak

dystans=100

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Żukowo

m=Kartuzy

m=Ostrzyce

m=Wieżyca

m=Egiertowo

szlak=czarny

obszar=Kaszuby

atrakcja=jezioro

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , , , | Leave a comment

Z biegiem Raduni

radunia_logo

Mimo późnej zapowiedzi oraz upalnej pogody na starcie czekało kilku chętnych. Mieliśmy tego dnia do pokonania około 80km z motywem rzeki Raduni w tle. Przed dziesiątą wyruszyliśmy razem z szosowcami sprzed molo w Gdańsku. Jednak przy pierwszej okazji uciekli nam na asfalt, jeszcze tylko mignęli nam gdy skręcaliśmy w stronę Oliwy.

Początek trasy przebiegał w szybkim tempie, głównie asfaltami z drobnymi wyjątkami jak podjazd do Owczarni lub płyty w okolicy Osowy i Rębiechowa. Dodatkowo popychał nas wiatr. Dopiero w Żukowie gdy zjechaliśmy na niebieski szlak była drobna odmiana w postaci drogi gruntowej. Tu także po raz pierwszy ujrzeliśmy wody Raduni, które miały nam towarzyszyć do Straszyna. Chcąc się trzymać możliwie najbliżej rzeki opuściliśmy szlak i udaliśmy się znowu asfaltami do Niestępowa. Następnie skręciliśmy na Widlino. Droga dla odmiany była betonowa, co chwila się wznosiła na pagórki, by po chwili chować się w dołkach.

W Widlinie skręciliśmy na starą brukowaną drogę do Łapina, niektórym dobrze znaną, bo łączy się z czarnym szlakiem. W Łapinie, krótki odpoczynek przy sklepie i kilka fotek nad zalewem elektrowni wodnej. Dalej kilka obrotów korbą i jesteśmy w Kolbudach. Tu wskakujemy na zielony szlak i żegnamy się z twardym podłożem. Można było chwilkę odpocząć od upału w cieniu drzew i wilgoci od rzeki.

W końcu pniemy się pod górę, mijamy ostatnie zabudowania Kolbud i skręcamy w dziki teren jadąc mocno zarośniętą drogą. Mimo wysokiej trawy jedzie się nie najgorzej, trzeba jednak uważać, bo nie widać co jest pod spodem. Można trafić na koleinę lub inny dołek. Nie obyło się bez drobnych przypadków. Na zjeździe koło wpadło w jakąś nierówność i wyskakiwałem przez kierownicę. Na szczęście ucierpiała jedynie duma. Inną atrakcją był krzak róży, który sięga pędami po ramiona nieostrożnych podróżnych. Potem żartowaliśmy, że będzie można rozpoznać kto z nami nie jechał.

W końcu wyjechaliśmy w okolicach Bielkowa gdzie lekko zboczyliśmy z głównej trasy, żeby obejrzeć jeden z budynków zespołu elektrowni wodnych na Raduni. Zamek wodny (tak stało na tablicy) nie był zbyt piękny, ale cień budynku oraz wiatr pozwalały się ochłodzić. Z wysokości brzegu sztucznego jeziora widoki na okolicę były wspaniałe.

Z pod budynku wychodził wał z rurą doprowadzającą wodę do elektrowni w Bielkowie. Udaliśmy się do kolejnego obiektu na trasie – wieży kompensacyjnej. Niestety do samej elektrowni nie było dobrego dojazdu (płot, skarpa, krzaki) więc pojechaliśmy dalej w stronę jeziora Straszyńskiego.

Gdy dojechaliśmy do jeziora, zrobiliśmy mały skok w bok, żeby odpocząć nad samą wodą. Następnie droga prowadziła wzdłuż wody, aż do elektrowni, gdzie zrobiliśmy kilka fotek. Tu pożegnaliśmy się z rzeką i udaliśmy przez Prędzieszyn, Jankowo i Otomin do Gdańska z kilkoma błędami w nawigowaniu.

Sądząc po pożegnalnych komentarzach, wycieczka się udała. W tym wariancie trasa nie była zbyt trudna, tylko słońce dawało się we znaki.

tekst: Marek Kwiatkowski „Bono”

asfalt=niewiele

dystans=100

kondycja=normalna

m=Owczarnia

m=Osowa

m=Rębiechowo

m=Zukowo

m=Niestępowo

m=Lapino

m-Kolbudy

typ=rowerowy

atrakcja=rzeka

Posted in Relacje | Tagged , , , , , , , , , , , , | Leave a comment

Mała pętla

petla2_logoCzasem są takie momenty o jakich każdy chyba chciałby zapomnieć.

Ten rajd jednak pomimo pewnego zdarzenia jakie miało miejsce, do nich nie należy .
Ale skutki tej wycieczki już tak. Niemniej uznałem że opis powinien się znaleźć na naszej stronie. A przy okazji może ktoś skorzysta z mojej rady, lub jak woli nauczy się czegoś na moim błędzie.

Na starcie przy jeziorze Otomińskim stawiło się „dziesięciu wspaniałych”.
Po pstryknięciu pamiątkowej fotki ruszyliśmy niebieskim szlakiem w stronę Kartuz, po drodze mijając Żukowo.
Zmieniliśmy tym samym kierunek wycieczki i to co miało być na początku pozostało do przejechania na końcu.
Do Żukowa wycieczka była typową niedzielną przejażdżką. W Rutkach zaczeła się prawdziwie surwiwalowa przeprawa przez „Jar Raduni” – choć troszkę boczkiem, oraz dawno zapomnianą ścieżką leśną.
Po drodze była mała przerwa gdyż zaplanowaliśmy napaść na „stary pociąg”. Niczym Indianie nasłuchiwaliśmy ciuchci i ustawiliśmy się w strategicznych pozycjach do ustrzelenia pędzącej masy stali. Jako że zamiast winchesterów i łuków mieliśmy aparaty natychmiast po pojawieniu się pociągu na horyzoncie rozpoczęliśmy pstrykanie fotek.
Wspomniana ścieżka powinna zostać oznaczona na mapie jako zdrowotna gdyż zapewne wszyscy na długo pozbyliśmy się problemów reumatyzmem. Pokrzywy i ostre gałęzie naprawdę dały się we znaki. Ale szczęśliwie a nawet z uśmiechem wszyscy dojechali do betonowej ścieżki.
Osobiście jako pierwszy który jechał tą dróżką najadłem się pająków i innych robali, ale to oczywiście uroki „rowerowania”.
Niedaleko przed Kartuzami zatrzymaliśmy się na małą przerwę i kąpiel, z której niektórzy skorzystali.
Na miejscu natomiast, zrobiliśmy małe zakupy i pożegnaliśmy trójkę z nas którzy na ten dzień mieli nieco inne plany i pojechali w swoją stronę.
Dalszą część wycieczki przebyć mieliśmy w siedmioosobowym składzie.
W Kartuzach przesiedliśmy się na czerwony szlak i po małych perypetiach związanych z jego odnalezieniem dotarliśmy do Ostrzyc. Po drodze mieliśmy okazję jechać zjazdami na jakich nie powstydziliby się ścigać zawodnicy downhilu.
Naszym celem miało być dotarcie do skrzyżowania ze szlakiem czarnym i nim mieliśmy wracać do Otomina.
Tuż przed Wieżycą odłączył się od nas Intel, który na swojej nowiutkiej Meridzie, osadzonej w całości na XTR-ach i w nowiutkich butkach, „pomknął do góry zwijając za sobą asfalt”.
Niestety kilka kilometrów przed czarnym szlakiem poczułem że nie jestem dalej w stanie kontynuować wycieczki. Nabawiłem się potwornie ostrych odparzeń na zadku i z każdym kilometrem sytuacja zaczynała wyglądać coraz mniej ciekawie. Krem oraz jazda na stojąco niestety nie pomogła.
Zdecydowałem się odłączyć od grupy i przekazać przewodnictwo Mietkowi. Samotnie dotarłem do Egiertowa gdzie przyjechała po mnie żona. Załadowaliśmy rower do środka i wróciliśmy do domu. Trochę było mi głupio bo taka „niecodzienna kontuzja” zdarzyła mi się po raz pierwszy. Ale mam nadzieję że ostatni. W domu okazało się że sprawa wygląda jeszcze gożej niż myślałem. Mam nadzieję że uda mi się załatać d..ę i już niedługo wsiąde na rower.
Teraz jednak zawsze będę smarował przed rajdem co trzeba aby nigdy nie mieć podobnych problemów. No w końcu wiadomo „ jak nie posmarujesz to nie pojedziesz”. Te słowa nabrały dla mnie od dziś zupełnie nowego znaczenia. Zawsze sądziłem że odnoszą się do łańcucha a nie do d..y . Wink

Opis trasy:

Z Otomina dojechaliśmy przez Sulmin, Niestępowo, Przyjaźń do Żukowa. Następnie do mostu w Rutkach cały czas niebieskim szlakiem. Jar Raduni mineliśmy nieco ścieżką przy torach kolejowych, aby po chwili powrócić na niebieski szlak. Po kąpieli w Mezowie pojechaliśmy dalej w stronę Kartuz mijając niebieską „ścieżkę” po lewej stronie. W samych Kartuzach tuż przed miejscowością Kosy udało nam się zlokalizować czerwony szlak. Nim polecieliśmy do Chmielna. Potem odbiliśmy na Zawory i drógą stroną jeziora dotarliśmy do Ręboszewa. Następnie była Brodnica Dolna i Ostrzyce, już na trasie czerwonego szlaku. Tuż przed Wierzycą w miejscowości Kolano odbiliśmy na czarny szlak docierając do Rąt i Sławek Górnych. Zaraz za nimi rozdzieliłem się z grupą dojeżdżając do Egiertowa skąd „wóz techniczny” pozbierał mnie do domu.

Reszta Ekipy początkowo trzymała się czarnego szlaku, ale w wyniku straszliwej ulewy postanowiła ściąć go i dotrzeć jak najszybciej do Otomina gdzie zakończono rajd.

Dzięki za wycieczkę!
Qazimodo

asfalt=niewiele

dystans=100

kiondycja=normalna

profil=normalna

trud=niski

m=Otomin

m=Zukowo

m=Kartuzy

szlak=czerwony

obszar=Kaszuby

atrakcja=panorama

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , | Leave a comment

Relacja z rajdu po okolicach Sulęczyna

IMG_8226.jpg.phpSzukasz recepty na wspaniale spędzony weekend? Zapakuj na rower śpiwór i wyrusz do Sulęczyna w piątek po południu. Dystans od Gdańska to około 70 km więc zapewne pokonasz go w ciągu 3 godzin.

Niestety musisz przejechać przez Żukowo i Kartuzy, lecz później droga staje się już w miarę pusta, a krajobrazy wspanialsze. Jeśli zaś masz ochotę na „wyczyn” to przejedź trasą pokazaną na mapce pamiętając że dystans rośnie do 90 km, a średnia z trasy może spaść nawet poniżej 20 km/h. Będziesz więc potrzebował ok. 4-5 godzin na dojazd.

W Sulęczynie należy znaleźć nocleg (agroturystyka) i dobrze wypocząć przed kolejnym dniem. Sobotę zamierzasz przecież spędzić bardzo aktywnie podziwiając kaszubskie krajobrazy podczas jazdy na nieobciążonym rowerze. To ważna sugestia abyś wszelkie potrzebne do biwakowania przedmioty (śpiwór, ręcznik itp.) zostawił w miejscu noclegu. Jeszcze tam wrócisz na dzisiejszą noc, a jazda lekkim rowerem pośród często wyciskających 7-me poty kaszubskich wzniesień zapewnia maksimum przyjemności.IMG_8227.jpg.php

Wyrusz rano o takiej porze, która zapewni Ci solidny wypoczynek. Wyjeżdżając z Sulęczyna kieruj się na Bytów lecz po przejechaniu niecałego kilometra zjedź z drogi w lewo tuż za niewielkim oczkiem wodnym. Wzdłuż jeziora Mausz dotrzeć do niewielkiego cypla na którym znajduje się ośrodek wypoczynkowy i stadnina koni wraz ze szkółką (zdjęcie, zdjęcie). Po opuszczeniu tego urokliwego miejsca podążaj dalej wzdłuż jeziora aby spenetrować drugi, znacznie większy cypel. Na jego końcu czeka Cię niespodzianka (zdjęcie) lecz jestem przekonany, że bardziej się ucieszysz niż zmartwisz

Kolejnym punktem rajdu jest dolina Słupii, lecz zanim tam dotrzesz spójrz na widok po prawej stronie (zdjęcie). Następnie przejedź jeszcze 2 km aby zatrzymać się na początku ścieżki rowerowej biegnącej wzdłuż rzeki (zdjęcie) – tego nie można ominąć! Ujrzysz ogromną skarpę, a spoglądając w dół rwącą, górską rzekę. Cóż, trochę się rozmarzyłem, lecz gdy staniesz w tym miejscu co ja poczujesz podobne emocje. Ścieżka rowerowa doprowadzi Cię do „źródliska”. Miejsce to opisuje legenda widoczna na tym zdjęciu, zaś na kolejnym prezentuję coś czego robić nie powinieneś chociaż zapewne i tak zrobisz. Powodzenia

Opuszczając Słupię kieruj się w stronę Parchowa aby wjechać na niebieski szlak. Koniecznie tamtędy przejedź! Szlak jest bardzo źle oznakowany i pokonanie go przyniesie Ci wiele przyjemności. Ugrzęźniesz w bagnie, w wysokich trawach, będziesz wspinał się pod solidną górę, a to wszystko w niesamowicie pięknym krajobrazie (zdjęcie , zdjęcie , zdjęcie). Wreszcie zmęczony i rządny kolejnych wrażeń dojedziesz do Jamna i dalej do Żukówka. Opis tego co zobaczysz jest zbyteczny, spójrz więc jedynie na drobną namiastkę okolic widoczną na tym zdjęciu.

W tym miejscu kończę swą relację gdyż zgubiłem śrubę w wahaczu i musiałem wracać do bazy (Sulęczyna) szosą. Mam jednak nadzieję, że mój towarzysz (Flash) opisze miejsca które widział po naszym rozłączeniu.

Do miejsca noclegu wrócisz wieczorem, około godziny 18. Będzie więc sporo czasu na rozpalenie ogniska bądź grilla i dyskusje do zachodu słońca lub północy. (Chyba nie zapomniałem Ci powiedzieć abyś na tej rajd zabrał grupę najlepszych znajomych??).

Rankiem drugiego dnia możesz wyruszyć na dwóch kołach lub postąpić tak jak ja: zapakować rower do samochodu i udać się w stronę Gdańska przejeżdżając przez Gołubie oraz Krzeszną. Kieruj się w stronę jeziora Patulskiego, które jest bardzo ciepłym zbiornikiem z ładnym kawałkiem plaży. Dojazd do niego wiedzie krętą szutrową drogą niczym jeden z OS-ów rajdu Kaszub Nie szarżuj jednak bo często przechodzą tamtędy plażowicze. Jeśli akurat jeden z Twoich znajomych podąża za Tobą na terenowym motorze to dociskając mocniej gazu na zakręcie możesz pokazać że nisko zawieszone auto też sporo potrafi Nie przejmuj się o wielki tuman kurzu jaki po sobie zostawisz – ten koleś na motorze właśnie myśli, że bierze udział w rajdzie Dakar i tym niewinnie ostrym manewrem spełniasz fragment jego marzenia (pozdrowienia dla Maćka i jego Aprilki)IMG_8250.jpg.php

Wykąpani, odświeżeni wracamy do Gdańska. To był wspaniały pełen wrażeń weekend. Dzięki uprzejmości znajomego (dzięki Kaziu!) dysponowaliśmy położonym nad samym jeziorem domkiem wraz z kawałkiem działki do rozbicia namiotów. Postanowiłem, że będę regularnie organizował takie kameralne wypady. Cel: Kaszuby! Tylko i wyłącznie Kaszuby. Baza noclegowa jeśli nie „u Kazika” to gdziekolwiek dalej. Dla rowerzystów znajdzie się tam niejeden raj.

Andrzej „scoot”

asfalt=niewiele

dystans=150

kondycja=normalna

profil=normalny

trud=normalny

m=Żukowo

m=Kartuzy

m=Węsiory

m=Sulęczyno

szlak=niebieski

obszar=Kaszuby

atrakcja=jezioro

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , , , | Leave a comment

Rajd do Sulęczyna 2006 r

Długo zastanawiałem się, w którym regionie naszego województwa wybrać trasę na wyprawę dwudniową. Druga sprawa to znalezienie noclegu w okresie sezonu nie jest takie łatwe. Po dość długich poszukiwaniach udało mi się znaleźć wolną agroturystykę w Sulęczynie. Zamieszkamy w „Domku Przy Jałowcach”. Start nastąpił 19 sierpnia 2006r. Chęć udziału w naszym wypadzie rowerowym zgłosiło 14 osób. Z tym, że mieliśmy jechać w 11 osób a reszta miała przybyć na miejsce przeznaczenia indywidualnie. Pogoda nie była najlepsza, ponieważ niebo było dość mocno zachmurzone a przed wyruszeniem na trasę otrzymałem wiadomość, że w Gdyni pada deszcz.

Tak sobie pomyślałem nie najlepiej się zapowiada, ale trudno najwyżej zmokniemy, musimy jechać 🙂 Ruszyliśmy przez szlak zwiniętych torów i poligon do Otomina.  Jedna z naszych koleżanek nie była najlepiej przygotowana kondycyjnie, więc byłem zmuszony zaproponować jej o wycofanie się z dalszej jazdy, ponieważ na krótkim odcinku musieliśmy czekać na nią i na zamykającego. Nie możemy jeździć poniżej 20 km/h a tutaj tak się zapowiadało, wówczas dojechalibyśmy do Sulęczyna dopiero na noc. Bardzo mi przykro, ale to przestroga dla innych. W Otominie wsiadamy na szlak niebieski i jedziemy do Żukowa, a stamtąd jedziemy szosą do Borowa, w którym to jest zjazd na niebieski szlak. Za Kartuzami w pobliżu Rezerwatu „Zamkowa Góra” zgubiliśmy drogę i nie mogliśmy odnaleźć szlaku czerwonego. Trzeba było przebijać się przez chaszcze, czyli przez pościnane gałęzie drzew sięgające niekiedy dosłownie do kolan. Trudno było utrzymać równowagę na nogach, a na dodatek należało ciągnąć za sobą rower.

W końcu straciliśmy dużo czasu zanim odnaleźliśmy jakąś przyzwoitą drogę. I tak dojechaliśmy do Chmielna. Z Chmielna skierowaliśmy się w kierunku miejscowości Lampa, Sznurki, Przewóz, Zgorzałe i Stężyca. Ze Stężycy ruszyliśmy w kierunku Gapowo, Betlejem i Węsiory. W Węsiorach chcieliśmy odwiedzić „Kamienne Kręgi”, ale w tym dniu chyba nie było nam to pisane, ponieważ „przelecieliśmy” je z szybkością odrzutowca i zanim zorientowaliśmy się to już nie chciało nam się wracać parę kilometrów, ale to nic straconego w drodze powrotnej na pewno tam zawitamy. Z Węsior do Sulęczyna pozostało nam tylko ok. 6 km, więc gnamy już szosą do naszego celu. W Sulęczynie szukamy sklepu, aby zaopatrzyć się w kiełbaskę, chleb i picie. Czeka nas zapowiedziane przez organizatora ognisko 🙂 Jest sklep, więc zaopatrujemy się w artykuły żywnościowe i jedziemy na miejsce przeznaczenia.

UFF!!! Nareszcie, a na miejscu już czekają 3 osoby. Krótkie przywitanie a u progu domu wita nas gospodyni i proponuje schowanie sprzętu do garażu. Jest chyba godz. 17:00, więc mamy dużo czasu do rozpalenia ogniska. Część poszła nad jezioro, aby wykąpać się a reszta została i brała prysznic już na miejscu. Jak już zaczęło się ściemniać to rozpoczęliśmy rozpalać ognisko. Ognisko było wspaniałe i kiełbaski bardzo smakowały, trwało ono do późnych godzin nocnych. Rano pobudka godz. 10:00, bo za moment gospodyni miała przynieść śniadanie. Jajecznica na boczku….coś wspaniałego, kawa lub herbata, co kto wolał. Po śniadaniu mieliśmy wyruszyć w drogę powrotną, ale trochę się rozpadało, więc odczekaliśmy i z pół godzinnym opóźnieniem wyruszyliśmy a po drodze jeszcze odwiedziliśmy jezioro, gdzie zrobiliśmy parę fotek……następnie start w kierunku Węsior, gdzie zahaczyliśmy o kurhany, do których nie dojechaliśmy dnia poprzedniego.

Naładowani energią 🙂 ruszyliśmy w kierunku Chmielna przez Niesiołowice, Czysta Woda, Żuromino, Borzestowska Huta i Chmielno. Dalej w kierunku Kartuz, ale Kartuzy ominęliśmy bokiem. W końcu dojechaliśmy do wsi Przyjaźń i tu w zasadzie zakończyła się nasza wyprawa, ponieważ większość skierowała się do Gdyni a reszta, czyli 5 osób pojechała razem ze mną niebieskim szlakiem do Otomina. W Otominie ta piątka znowu się podzieliła, dwie osoby odjechały, ponieważ bliżej mieli do domu.

No i zostałem z Adamem i jego partnerką (przepraszam, ale nie zapamiętałem imienia). Ruszyliśmy w kierunku ul Kartuskiej i tam znowu rozdzieliliśmy się ja skierowałem się w kierunku szlaku zielonego a Adam z koleżanką pojechali główną drogą do Gdańska. Więc ruszyłem do lasu już solo, aby wjechać na szlak zielony, znam tę drogę na pamięć, także w mgnieniu błyskawicy znalazłem się już na szlaku A tam to już „leciałem jak burza” po tych wszystkich zakrętach leśnych, śpieszyło mi się trochę do domu. Bardzo szybko znalazłem się w Matemblewie i dalej na Zaspę. W domu byłem o godz.19:00, i tak, więc zakończyła się nasza wspólna wyprawa dwudniowa. Czy było fajnie nie mnie to oceniać, pozostawiam to uczestnikom, ale mogę a właściwie muszę podziękować wszystkim bikerkom i bikerom za mile spędzony czas.

Nasze dziewczyny spisały się dzielnie na trasie pomimo czasami bardzo ciężkich przeżytych chwil z nami zwłaszcza na tym odcinku rezerwatu „Zamkowa Góra”, tam rzeczywiście było nawet powiedziałbym bardzo ciężko a one szły jak czołg 🙂 po tych gałęziach ciągnąc za sobą swoje maszyny. Po za tym muszę podziękować naszej koleżance Agnieszce, że zechciała nam towarzyszyć przy ognisku. Specjalnie przyjechała z Gdyni autobusem…..ale poświęcenie, co? Było nam miło gościć w naszych bikerskim towarzystwie……myślę, że się nie nudziłaś w tak dobranymi wspaniałym rowerowym gronie.

Refleksje:

Doskonale był przygotowany sprzęt, bo przejechaliśmy w sumie 180 km i ani jednej awarii.

Druga sprawa to kondycja w zasadzie u wszystkich była dobra.

Może rzeczywiście czasami za szybko „lecieliśmy”, ale w następnym dniu jak zauważyłem było dobrze, nikt daleko nie zostawał.

No i najważniejsze to właściwie pogoda była super, bo nawet pokazało się słoneczko w drodze powrotnej a myślałem, że będzie gorzej.

Do końca dojechaliśmy wszyscy cali i szczęśliwi nikt nie nocował w lesie 😀

Nie ukrywam, że odczułem trudy tego wyjazdu, czasami był dość uciążliwy….nie mogę mieć do nikogo pretensji, ponieważ sam tę trasę dobierałem.

Dość dużo było podjazdów i to w większości po ciężkim terenie jak piasek, korzenie itp.

No cóż takie jest życie bikera 🙂

Tekst: Mieczysław Butkiewicz

Foto: Mieczysław&Andrzej

asfalt=normalnie

dystans=200

kondycja=normalna

profil=normalny

trud=normalny

m=Otomin

m=Żukowo

m=Kartuzy

m=Chmielno

m=Stężyca

m=Węsiory

m=Sulęczyno

szlak=niebieski

obszar=Kaszuby

atrakcja=jezioro

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , , , , , , , | Leave a comment

Rajd do Borowa 2006r

IMG_6312.jpg.phpUdało się zebrać w tym upale 6 osób i ruszyliśmy w kierunku Kartuz szlakiem niebieskim, trasa miała być krótka, atrakcyjna, ale ciężka.

Borowo 2006rIMG_6314.jpg.php

Rajdu nie ogłaszałem, ponieważ chcieliśmy zrobić wycieczkę w gronie kameralnym, i to taką wycieczkę, której nigdy nie robiłem, czyli krótko mówiąc wycieczka z wieloma atrakcjami sportowymi ale o tym się dowiecie nieco później.  Naszym celem było dotarcie do jeziora Karlikowskiego w Borowie. W tym wielkim skwarze (temp. 28stopni nie jest tak uciążliwe jak się jedzie lasem) bocznymi drogami dojechaliśmy do upragnionego jeziora. Za godzinę pływania kajakiem biorą 5zł, więc bez namysłu wykupiliśmy bilet no i była wielka frajda nad wodą. Trzy osoby zgłosiły chęć popływania kajakiem.

Jedni pływali drudzy pływali kajakiem a Intel wymyślił nową dyscyplinę sportową „kolarz podwodny” czyli na pełnej szybkości wjeżdżał do jeziora swoim bikiem. To była chyba najciekawsza dyscyplina, bo nawet znalazła się publiczność, która była mocno ubawiona. Na zdjęciach widać, że rower na głębokiej wodzie nie tonie jedynie się wywraca do góry, kołami. Przed takim wjazdem matki zabierały swoje pociechy na bok, aby nie stworzyło się jakiegoś niebezpieczeństwa dla ich maluchów, tłumacząc, iż za moment będzie jechał „wodny kolarz”. Jednym słowem była fajna zabawa. ( te wszystkie wjazdy wodne są ujęte na fotkach).  Kajak był wypożyczony na godzinę, więc każdy z tej trójki mógł trochę powiosłować. Na dłużej nie mogliśmy wypożyczyć kajaku, po mieliśmy jeszcze przed sobą kawałek drogi, więc należało powoli się zbierać i wracać na trasęIMG_6318.jpg.php

Następna konkurencja to była spinaczka z rowerem na plecach, ale o tym to później. Fajnie było tylko nie wiedzieliśmy, jaka atrakcja jeszcze na nas czekała.

Wsiedliśmy w Żukowie na szlak niebieski i tak sobie jadąc trafiliśmy na szlak, wzdłuż Raduni. W zeszłym roku już raz szliśmy tą fatalną drogą tam właściwie nawet nie widać tej dróżki tylko od czasu do czasu znaki na drzewach i stąd też wiedzieliśmy, iż idziemy a raczej pełzniemy właściwą trasą, a teraz po raz drugi władowałem się na ten sam szlak. Temperatura, wysokie zwalone drzewa, przez które trzeba było przenosić rowery na plecach no i ten duży spad do do rzeki Radunia.

Trudno było się utrzymać na nogach a w dodatku rower pod pachą. Tak szliśmy chyba ok. 1 km i nie był to koniec, więc zaproponowałem skręcić w lewo pod kątem 90 stopni w górę, a tam jest jakaś ścieżka. <br> Wszyscy się zgodzili. O wniesieniu roweru do góry nie było możliwe a jedynie należało go wciągać po ziemi. Buty ciągle zsuwały się w dół, więc należało szybko łapać się jakieś gałęzi, bo w przeciwnym przypadku czekała kąpiel przymusowa w rzece.IMG_6323.jpg.php

Dość długo wciągaliśmy siebie i rowery, aż nareszcie koniec i tu wszyscy myśleli o odpoczynku, ale niestety ruszyliśmy dalej, bo komary by nas zjadły (potworna ilość). Była dróżka mocno zapiaszczona, więc ponownie prowadzimy rowery i byliśmy szczęśliwi, że skończyły się takie ostre wzniesienia.

I tak dobrnęliśmy do szosy, która prowadziła do Żukowa a stamtąd bocznymi drogami do Otomina. W Otominie pożegnaliśmy się, ponieważ 3 osoby mieszkają w pobliżu. Intel ze względu na pilne sprawy rodzinne musiał wracać do domu szosą. Ja wracałem do Wrzeszcza z naszą Asią (Jesion). Rajd według mnie był mocno wymagający w każdym bądź razie nie dla pierwszoklasistów. Zespół ludzi był wspaniale dobrany, wszyscyIMG_6330.jpg.php z dobrą kondycją. Jedyną osobą, o której myslałem, że jest słabsza kondycyjnie to właśnie byłem ja jako prowadzący ten rajd. Jestem po 6 tygodniowej przerwie chorobowej, więc miałem pewne obawy czy sobie poradzę na tak ciężkim terenie i w dodatku w takim upale. Już w połowie rajdu wiedziałem, że jest wszystko OK. Ktoś kiedyś powiedział jak ktoś miał kondycję to ją tak szybko nie traci a 6 tygodni to nie jest duża odległość czasu….i miał rację, czułem się wspaniale a sił mi nie ubywało. Rajd trwał 8 godzin na świeżym powietrzu, ilości km nie podaję, ponieważ to dla mnie to nie ma większego znaczenia ile przejedziemy. Nie po to jedziemy, aby nabijać kilometry….już mnie przestało to bawić.

W tym momencie chciałem wszystkim biorącym udział podziękować, oraz za wzorowe przygotowanie sprzętu, ani jednej awarii.

tekst: Mieczysław Butkiewicz

foto: CANON A60

asfalt=sporo

dystans=50

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Żukowo

m=Borowo

szlak=niebieski

obszar=kaszuby

atrakcje=jezioro

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , , | Leave a comment