Wokół jeziora Żarnowieckiego

P1080739Pochmurne przedpołudnie i kilka kropel deszczu nie wystraszyły czwórki zapaleńców.

Wsiadając samotnie do kolejki we Wrzeszczu miałem trochę obaw czy przypadkiem nie będę jechał samotnie. Jednak w pociągu czekała już koleżanka Agnieszka, a w Oliwie dosiadł się Darek. W Gdyni dołączył Maciek. W takim składzie dojechaliśmy do Wejherowa, gdzie poczekaliśmy do umówionej 10:15. Na kołach dojechał jedynie Flash, ale musiał wracać do pracy w Gdańsku. Wyruszyliśmy więc jako kwartet przy akompaniamencie słońca.P1080742

Zgodnie z planem wyruszyliśmy szlakiem rowerowym w stronę Warszkowa. Początek wiedzie wzdłuż Kanału Reda. Najpierw lasem, potem wśród pól. Na koniec piach i podjazd w lesie pełnym jagód. Trasa bardzo malownicza, lecz kiepsko oznakowana. Trzeba miejscami jechać na pamięć lub wyczucie.

Za Warszkowem dalej przez las mieliśmy dojechać do Tyłowa. Trochę pokręciłem nawigację i trafiliśmy na szosę do Krokowej, z której skręciliśmy w stronę jeziora. Mimo zdawałoby się bocznej drogi, ruch był momentami spory. Cóż początek lipca to wyjazdy na wakacje i zwiększony ruch na drogach.

Jadąc wzdłuż jeziora zrobiliśmy krótki postój w okolicach niedokończonej elektrowni atomowej. Gdyby nie ten atom w tle, nie warto by było nawet spojrzeć na te ruiny. Ot niedokończony betonowy budynek. Jedziemy więc dalej wzdłuż jeziora i dojeżdżamy do główniejszej drogi, którą docieramy do Wierzchucina. Po drodze trochę zostałem w tyle, bo zajrzałem w mapę. Miałem za to okazję zobaczyć nietypowe zwierzę przebiegające przez drogę. Była to prawdopodobnie kuna domowa. Coś mam szczęście w tym roku do takich spotkań, sarny to już mi się znudziły 😉P1080770

W Wierzchucinie zrobiliśmy sobie odpoczynek, po czym przez Brzyno powróciliśmy nad jezioro. W okolicach Nadola zjechaliśmy na chwilę z drogi, żeby stanąć na brzegu i w końcu zobaczyć samo jezioro. Do tej pory było je widać tylko z daleka lub przez drzewa. Chwilę odsapnęliśmy w cieniu i wróciliśmy na drogę. Czas zrobić rozgrzewkę przed podjazdem pod zbiornik elektrowni. Trzeba przyznać, podjazd jest wymagający. Może to tylko 1,5km długości i 100m przewyższenia, ale daje się we znaki. Na początku jest łagodnie, by po chwili zrobić się stromo. Gdy już się człowiek przyzwyczai i wpadnie w rytm, robi się płasko i można chwilę odsapnąć. Potem znów jest gorzej, aż na górę. Przed szczytem można się poczuć prawie jak na górskim etapie w Alpach. Las znika i widać tylko czubki drzew. Wokół tylko trawa i niskie krzaki.

Warto się zmęczyć dla tych widoków. Jezioro zostało het na dole, a jak się wejdzie kolejne metry w górę na brzeg zbiornika, to widać nawet morze. Wrażenie robi także sam zbiornik o powierzchni niemałego jeziora (http://ewz.home.pl/ewz/ewz.html#el). W tle widać farmę wiatraków elektrowni wiatrowej.

Obok znajduje się wieża widokowa Kaszubskie Oko. Na górę można wejść po schodach naokoło wieży lub wjechać windą. Osobom z lękiem wysokości polecam drugi sposób. Liny (element konstrukcji) hałasujące i poruszające się na wietrze nie wpływają kojąco. Na górze jest lepiej, twardy beton pod stopami, podobny dach i nie da się spojrzeć prosto w dół. Pomost widokowy znajduje się na wysokości 150mnpm skąd rozpościera się widok na okolicę. Minusem są ceny ;). Trafiliśmy trochę pechowo, bo od 1 lipca wprowadzono opłatę za wejście na teren kompleksu (za wejście na wieżę płaci się osobno).

Po nacieszeniu oczu widokami ruszyliśmy do Rybna, a dalej przez Bolszewo do Wejherowa. Gdy dojeżdżaliśmy do dworca, akurat podstawiali kolejkę na peron. Szybkie kupowanie biletów i ładowanie się do przedziału. Tu pożegnałem się z uczestnikami, bo chciałem wracać na kołach.

Przejechaliśmy prawie zapowiadane 70km, a pogoda była wspaniała. Ci którzy się przestraszyli porannych chmur oraz kilku kropel deszczu niech żałują.

tekst: Bono

dystans=100

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Wejherowo

m=Bolszewo

m=Zarnowiec

m=Warszkowo

m=Tyłowo

obszar= kaszuby

atrakcja=jezioro

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , , , , , , | Leave a comment

Rajd szosowy do Lubiatowa

003W sobotę odbyły się dwa rajdy a mianowicie: pierwszy rajd MTB, który wystartował na zawody balonowe do Bielkówka a drugi to w trzy osobowym składzie dwudniowy rajd szosowy. Zapowiedz ta nie była ogłaszana na naszym forum, ponieważ wyjazd ten miał charakter typowo prywatny i w małym koleżeńskim gronie. Start nastąpił w sobotę o godz 14:45 z Oliwy, tak jak juz wspomniałem w trzy osobowym składzie: Wiesiek, Zbyszek „zibek” i Rychu, który postanowił odprowadzić nas do do Wejherowa i wrócić do domu, jednocześnie umawiając się na spotkanie następnego dnia w Krokowej.030

Trasa tego wyjazdu wiodła: Oliwa, Chwaszczyno, Bolszewo, Kniewo, Łętowo, Choczewo, , Lubiatowo to wieś w woj. Pomorskim, w pow. Wejherowskim, w gminie Choczewo. I tu postanowiliśmy pozostać i wynająć w hoteliku pokoik. Bardzo sympatyczny pokój w którym to mam nadzieję dobrze na świeżym miejscu wypoczniemy jak to widać na fotkach.

Następnego dnia wracamy do Choczewa i kierujemy się do Gniewina w którym to można obejrzeć Neogotycki kościół z 1870roku. Wieża widokowa „Kaszubskie Oko” o wysokości 41 metrów (ogólnodostępna) z której to roztacza się widok na jezioro Żarnowieckie i na Wysoczyznę Żarnowiecką Następnie kierujemy się do Nadola, Wierzchucina i Żarnowca.036

Dojeżdżając do Krokowej spotkaliśmy Rycha, który dotrzymał słowa. Mieliśmy okazję tu podziwiać zlot pojazdów militarnych (fot). Wizyta była krótka, bo czekała nas jeszcze dalsza droga. Zmieniamy azymut na Karwie i tu jedziemy szosą do Jastrzębiej góry, trasa nie jest trudna, nie ma podjazdów ani żadnych zjazdów także tu można było nacisnąć mocniej na pedały, aby jak najszybciej znaleźć się we Władysławowie. Niestety ta droga nie pozwalała na rozwinięcie pełnej szybkości, ponieważ jest kostka i na dodatek mokra, także cały czas musiała być zachowana ostrożność, aby nie wpaść w niekontrolowany poślizg.

Nareszcie jesteśmy we Władysławowie”ciągniemy” ścieżką do Pucka, ale niestety trafiliśmy na pielgrzymkę, która szła całą szerokością ścieżki a wycofać się nie dało (Swarzewo). Gdy jakoś „doczłapaliśmy” do okolic Pucka złapała nas ulewa i tu nieoceniony Mietek nasz ojciec Dyrektor telefonicznie wyratował nas z opresji podając nam godzinę odjazdu pociągu jadącego do Gdyni, co też uczyniliśmy.
W sobotę pogoda fantastyczna 27 st.  humory dopisywały/szczególnie wieczorem w hotelu.
 Reszta informacji na zdjęciach.
w sobotę 86km  w niedzielę 85km Pozdr,

Zbigniew Szymczycha „Zibek”

asfalt=sporo

dystans=100

kondycja=niska

profil=niski

trud=niski

m=Chwaszczyno

m=Bolszewo

m=Kniewo

m=ętowo

m=Choczewo

obszar=kaszuby

atrakcja=rzeka

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , , , , , , | Leave a comment

Relacja z rajdu do latarni Stilo

IMG_0071.jpg.phpCzarne chmury wisiały na niebie. Sprawdziłem na Meteo prognozę dla Wejherowa, ale nie przewidywali tam opadów. W związku z tym postanowiłem jednak wyruszyć mimo, że w Gdańsku trochę mżyło.

Ruszyłem na dworzec i tam spotkałem już trzy osoby. Po drodze dosiadł się jeszcze Sławek a dalej Saba ze swoją połową:) Natomiast w Wejherowie na nas czekało również kilka osób a między innymi Aga, Wojtek i Rafał. W sumie nas było 12 osób. Odważna dwunastka!!!IMG_0078.jpg.php

Ruszyliśmy…….po przejechaniu 1km wjechaliśmy na szlak zielony i tu już Michał prowadził wielką stawkę do boju. Parę razy gubiliśmy szlak , ale dzięki Wojtkowi znającemu szlak odnajdywaliśmy drogę. Już na początku trasy zaczęło mżyć Zapowiadało się nie najlepiej, spojrzałem na niebo, czarne deszczowe chmury wisiały nam nad głowami. Czułem, że niedługo u góry otworzą kranik 🙂

Start w Wejherowie dalej przez Piaśnicę Wielką,Dąbrowa, jez. Dobre, Lubocino, Sobierńczyce, Porąb i Żarnowiec.
Następnie wjechaliśmy na szlak czerwony, który prowadził poprzez rezerwat Piaśnickie Łąki, i dalej juz czerwonym szlakiem cały czas do latarni morskiej

Gdy dojechaliśmy do Piaśnicy Wielkiej, gdzie mieliśmy obejrzeć groby pomordowanych przez Niemców zaczęło co raz mocniej padać, więc jechaliśmy bez zatrzymywania się.

Po pierwszych 20km zrezygnowały dwie osoby i zawróciły, ponieważ warunki były bardzo ciężkie, mokre korzenie ostrzegały nas ciągle przed upadkiem. Droga stawała się coraz cięższa z powodu podmiękłej drogi szutrowej. Jeszcze przed Żarnowcem wycofał się następny kolega. Nie podaję celowo imion, bo to nie ma większego znaczenia, najgorsze było to, że co raz nas to ubywało. Przed Żarnowcem właściwie już prawie wszyscy mieli dość tej jazdy, widziałem to na ich twarzach.IMG_0093.jpg.php

W związku z tym poprosiłem o to aby dojechać do Żarnowca i tam zadecydujemy czy jedziemy dalej czy wracamy szosą, bo to naprawdę nie było sensu jechać cały czas w deszczu. Wszyscy już byliśmy mocno przemoczeni. Ja również prawdę mówiąc miałem tej jazdy dość.

Jeeeeest!!! Żarnowiec, który nas przywitał brakiem opadów, wszystkim zrobiło się weselej. No więc jedziemy dalej, wszyscy zgodnie wyrazili zgodę. Wjechaliśmy tym razem na szlak czerwony w kierunku Białogóry.

Białogóra to wieś letniskowa znajdująca się 1,5km od Morza Bałtyckiego, jest to florystyczny rezerwat przyrody. Jest tam stanowisko lęgowe żurawia. Momentami nawet wyglądało słoneczko. Wszystkim poprawiły się humory, ale nie na długo, bo znowu się zaczęło i to na dobre do tego stopnia, że już naprawdę nie było na nas suchej nitki.

Za Białogórą zostało nas już tylko pięciu. Dzielna piątka postanowiła już bez względu na pogodę dojechać do upragnionego celu. Michał „Qazimodo” jako prowadzący narzucił dość ostre tempo, ciągnął jak oszalały a za nim reszta co sił w nogach parła do przodu.

Parę kilometrów przed latarnią jechaliśmy klifem, żeby nam uprzyjemnić jazdę zaczął dmuchać silny wiatr.

Byliśmy kompletnie przemoczeni a tu ten zimny nadmorski wiatr. Temperatura tu wynosiła 11 stopni. Najpierw dojechaliśmy do buczka sygnałowego a raczej do jego już ruin. Nie wiele tu było do oglądania. Tu mieliśmy pierwszą gumę, którą złapał Łukasz. Po ok 1km dojechaliśmy do naszej latarni. Znajduje się ona około 1km od brzegu morskiego na wysokości 75m n.p.m. Wysokość jej wynosi 33,4m.

Ja z Michałem jako pierwsi weszliśmy do jej środka, zapłaciliśmy 2zł i do góry. Długo wdrapywałem się na szczyt latarni. Panorama piękna (fotki), ale wiatr tak zimny, że dość szybko zszedłem na dół. Za nami weszli Sławek i Łukasz. Dość dużo ludzi zwiedzało ten obiekt jak na tak brzydką pogodę, sądziłem, że nie będzie tu nikogo. Zeszliśmy na dół i Łukasz stwierdził, że tymi piaskami to my do domu wrócimy o północy, więc schodzimy na szosę i gnamy czym prędzej w kierunku Wejherowa.IMG_9173.jpg.php

Wybraliśmy następującą trasę:Sasino. Słajszewo, Choczewo, Lublewko, Bychowo,Perlino, Mierzyno, Tadzino, Kostkowo, i Wejherowo. Od latarni nastąpiła zmiana prowadzącego a był nim Łukasz „Mudia”.

Koledzy narzucili takie tempo, że już mi po tych przejechanych 100km brakowało mi sił pędząc 28km/h a do celu pozostało jeszcze 20km, więc jechałem swoim tempem cały czas 25km/h. Pod koniec towarzyszył mi już do samego Wejherowa Łukasz „Mudia”, który nie chciał mnie zostawiać samego na szosie….dzięki Ci.

Biorąc pod uwagę całą trasę to była rzeczywiście ciężka czasami mocno zapiaszczona no i błota nie brakowało.

Tak naprawdę jechaliśmy prawie cały czas w deszczu przez ok. 60km z małymi przebłyskami słońca, czyli do samej latarni. Natomiast w drodze powrotnej opady zanikły na dobre.

Na liczniku miałem 121km

do domu dotarłem już na światłach, czyli przed 21:00

moje osobiste refleksje:

Osobiście ten rajd uważam za udany, był on po prostu ciężki, nie należymy przecież do rowerzystów niedzielnych i takie rajdy nie są dla nas czymś wyjątkowym…..musimy się z tym liczyć na przyszłość.

Serdecznie wszystkim uczestnikom chciałem podziękować, może to rzeczywiście nie był udany rajd jak niektórzy stwierdzili…..pogody nie da się przewidzieć kiedy ona będzie odpowiednia dla nas. Mimo wszystko było super towarzystwo i było miło spędzić czas na świeżym powietrzu.

W związku z tym, że ostatnie 3 rajdy były dość ciężkie, więc następny zapowiadamy, że będzie lajtowy i bardzo krótki.

tekst:Mieczysław

Sasino. Słajszewo, Choczewo, Lublewko, Bychowo,Perlino, Mierzyno, Tadzino, Kostkowo, i Wejherowo.

asfalt=niewiele
dystans=100
kondycja=wysoka
profil=normalny
trud=niski
m=Gdańsk
m=Wejherowo
m=Piaśnica Wielka
m=Lubocino
m=Sobieńczyce
m=Porąb
m=Żarnowiec
m=Białogóra
m=Stilo
m=Sasino
m=Słajszewo
m=Choczewo
m=Lublewko
m=Bychowo
m=Perlino
m=Mierzyno
m=Tadzino
m=Koskowo
szlak=zielony
szlak=czerwony
atrakcja=jezioro
atrakcja=morze bałtyckie
typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , , , , , , | Leave a comment

Rajd szosowy Wejherowo-Reda

reda_logo

„Dwa Michały po lesie śmigały”

Na piątkowy 29 VI 2007r wypad do lasów leśnictwa Wejherowskiego zgłosiła się jedna osoba. Batik (Michał) bo o nim mowa przyjechał na stację PKP w Wejherowie punktualnie o 8:30. Ja dotarłem tam SKM-ką, on na kołach z Osowy.

Plan był taki. Jeśli się przejaśni rajd wydłużymy i postaramy się przejechać maksymalnie wiele kilometrów lasami. Jeśli nie, skracamy trasę i objedziemy jedynie jezioro Żarnowieckie. Wystartowaliśmy zielonym szlakiem do Orla. Tam przeskoczyliśmy na czerwony i jadąc przez miejscowości Góra i Zalewo dotarliśmy do Zielnowa. Trasa była naprawdę fajna, górki kilka zjazdów i wąskie dukty leśne. Niestety jako że był to mój pierwszy rajd jaki prowadziłem pomyliłem w tym miejscu kierunki i nadrobiliśmy kilka kilometrów zawracając. Po małych perypetiach przeskoczyliśmy przez miejsce zwane Chynowcem do Chynowa i Dąbrówki.

Tu kolejnych kilka pomyłek i kolejne nadrobione kilometry. Na domiar złego mój łańcuch zaczął przeraźliwie piszczeć. Szukaliśmy GSu z jakimś olejem lub smarem. Niestety po dłuższych poszukiwaniach znalazłem tylko oliwkę dla niemowląt. Nie było wyjścia – Batik trzymał rower a ja kręciłem i tryskałem na łańcuch oliwkę. Ku radości i zadowoleniu lokalnych gapiów. Jak łatwo się domyśleć piszczenie ustało ale piasek i brud natychmiast rozpoczął inwazję na mój napęd.

Dotarliśmy w końcu do wieży widokowej „Kaszubskie oko” nieopodal Gniewina. Tam 30 minutowa przerwa mała narada i dalej w trasę. Pogoda się przejaśniła ale my postanowiliśmy nie wracać do pierwotnego planu i stwierdziliśmy iż jedziemy troszkę na żywioł, oby do okoła jeziora Żarnowieckiego.

Na zjeździe do Czymanowa osiągnąłem prędkość 72km/h… Kolejne co odwiedziliśmy to Brzyno i Żarnowiec i Sobieńczyce. Tam wskoczyliśmy w las w poszukiwaniu czarnego szlaku. Który miejscami okazał się bardzo wymagający.  Naturalnie po drodze ze 3 razy zgubiłem trasę  i kluczyliśmy nadrabiając nierzadko po 10 km.. Humory jednak dopisywały i to było najważniejsze.

Polecam wszystkim tamte rejony ze względu na naprawdę duże urozmaicenie topograficzne.
Niedaleko za „Bożą Stopką” i „Diabelskim Kamieniem” znajdującymi się na wspomnianym szlaku zaliczyłem „nabijanie na pal”, przy jednym małym ale bardzo trudnym technicznie zjeździe. Palem było moje siodło, a o reszcie się domyślicie…

Odbiliśmy następnie na Domatowo i Leśniewo a następnie żółtym szlakiem do Wejherowa. Tu się rozstaliśmy. Ja wsiadłem w SKM-kę o 16:30 a Batik na kołach do domu na Osowej. Na liczniku miałem 110 km, a więc naprawdę widać że kilka razy zgubiłem drogę . Batik jak dojechał do domu to pewnie dobił do 160km.

Jeśli miałbym oceniać ten rajd to prowadzącemu dał bym „2” (za marne prowadzenie), rejony były na „8”, pogoda na „5” (bo czasem tak wiało że mimo pedałowania staliśmy w miejscu) a towarzystwo na „10”!!!

Na pewno tam jeszcze zawitam nie raz.

Dzięki za wspólny wypad i wyrozumienie

Pozdrawiam Qazimodo!

asfalt=max

dystans=100

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Osowa

m=Wejherowo

m=Dąbrówka

m=Żarnowiec

m=Sobieńczyce

obszar=Kaszuby

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , , , | Leave a comment

Otwarcie sezonu 2006

Nadszedł dzień otwarcia sezonu 2006 Po długiej zimie nareszcie możemy wyjechać na tak upragnioną trasę. Rajd był planowany jeszcze w marcu, gdy jeszcze mieliśmy prawdziwą zimę.

Zakładałem, że w kwietniu teren leśny może być podmokły i w związku z tym postanowiłem zorganizować pierwszy rajd wiosenny na szosie. U wielu ludzi ta decyzja podlegała dyskusji… dlaczego po szosie? W końcu przekonałem ich, że las może być nieprzejezdny ze względu na bajora i grząski teren.

Spotkanie było wyznaczone w Redzie na godz. 10:00 grupa B i o godz. 11:00 grupa A. Krótko mówiąc grupa A miała za zadanie dogonić grupę B.  Długość trasy wynosiła ok. 100 km, a więc mieli do nadrobienia 20 km. Jest to rzeczywiście dość trudne zadanie. Pogoda nie zapowiadała się najlepiej. Miało być dość chłodno i przewidywane były przelotne opady. Temperatura w granicach 7-10 stopni. Na wyznaczone miejsce spotkania przybyła dość znaczna grupa chętnych. Kodeks drogowy mówi, że nie może być więcej jak 15 kolarzy w grupie. W związku z tym dzielimy rajd na dwie podgrupy po 15 osób każda. Drugą podgrupę powierzyłem naszej koleżance z GER’u Asi, która miała za zadanie utrzymanie przerwy ok. 100 m między podgrupami. Trochę byłem zaskoczony tym, że zgłosili swój udział w grupie B chętni, którzy powinni jechać w grupie A. Widocznie nasza grupa bardziej im odpowiada. Ciekawe tylko kto nas będzie gonił? chyba sam Flash i prawdę mówiąc nie wiele się pomyliłem, ale o tym w dalszej części relacji.

Karawana 15 osobowa ruszyła, a za nią druga taka sama. Trasy tu nie będę opisywał, zresztą załączam mapkę. Jest dość zimno a nad głowami zbierają się czarne chmury… dobrze, że ubrałem długie spodnie, bluzę i czapkę z Windstopper’u. Pierwsze kilometry były dość wesołe… za plecami ciągle słyszałem śmiechy. Atmosfera jest dobra. Pierwsze kilkanaście kilometrów za nami i zaczęło się to, czego najbardziej się obawiałem… deszcz. Humory trochę nam się popsuły. Wiadomo jak nie ma słoneczka to źle się jedzie, a po za tym te górki i wiatr dały nam się we znaki. Nie robimy żadnych odpoczynków dopiero w Krokowej będzie dłuższy postój. W międzyczasie dzwonił do mnie Flash, ale zanim ja wyciągnąłem telefon to zdążył się rozłączyć. Postanowiłem zadzwonić do niego, ale nie odpowiadał… widocznie nie miał czasu i pędził do nas co sił w nogach.

Jest nareszcie Krokowa, a więc dłuższy odpoczynek. Tak po cicho myślałem „może tu nas Tomek dopadnie?” Gdy tak spożywaliśmy śniadanie zaświeciło nam słoneczko. Może trochę podsuszą się nasze ubrania. Po jakichś 10 minutach nagle usłyszałem jakieś okrzyki…. no tak jednak Flash nas dopadł w Krokowej. Przyprowadził ze sobą jeszcze dwie osoby. Jak się okazało oni mieli na licznikach średnią 27 km/godz… to z jaką szybkością jechali? chyba 35 km/godz! To rewelacja na tak krótkim odcinku trasy nadrobić jedną godzinę. Naprawdę Wam gratuluję. Z Tomkiem przyjechał jeszcze Michał a trzeciego kolegi nie znam imienia, ale Tomek napiszę swoją relację i tam wszystko się wyjaśni. Nastąpiło spotkanie dwóch grup. Wszyscy cieszyliśmy się, że zadanie zostało wykonane. Andrzej zgłosił mi, że Aga, Tomek_Pruszcz, Paweł oraz on sam wracają do Wejherowa czerwonym szlakiem… mają dość szosy. W zasadzie rajd się zakończył więc każdy może wracać według własnego uznania. Andrzej relacjonował później, że w lesie mieli piękną pogodę, a przede wszystkim nie wiało i było słonecznie… no cóż nie każdy ma takie szczęście.

Reszta grupy wracała szosą. Pogoda z każdą minutą pogarszała się, zaczął wiać bardzo silny boczny wiatr, który spychał nas na środek jezdni. Nagle przy tych porywach wiatru ledwo usłyszałem sygnał dzwonka… to Tomek pytał gdzie jesteśmy, a my już byliśmy 10 km przed Wejherowem. On dopiero był z grupą kolegów przy zbiorniku. Nie było sensu czekać na nich, bo było dość zimno, więc poprosiłem go, aby prowadził grupkę do Wejherowa i tak się stało.

Natomiast przed Wejherowem znowu zaczął padać deszcz. Przed dworcem PKP nastąpił podział naszej pozostałej grupy na dwie kolejne. Jedna, którą prowadził Adam,  wracała do Gdańska rowerem, a druga pociągiem. Ja się zdecydowałem jednak na pociąg ze względu na złą pogodę.

Do domu dojechałem o godz. 18:00

Tekst: Mieczysław Butkiewicz

Zdjęcia: Sławek&Mieczysław

Relacja grupy A

Początkowo miałem jechać do Redy rowerem, jednak dobrze, że Intel (Marcin) mnie przekonał do skorzystania z SKM, a to z kilku powodów. We Wrzeszczu pojawiłem się o 9:50, jednak nikogo się nie doczekałem, także w umówionym wagonie byłem jedyny z rowerem. W Sopocie wsiadł Plucho (Michał), więc już wiedziałem, że nie jadę sam. W Gdyni nikt się nie dosiadł, a na dodatek kolejka z niewidomych przyczyn stała co najmniej 10 minut dłużej niż powinna… no to grupa Bnam już nieźle uciekła…

W Redzie jak się okazało, czekał na nas już od dawna Wojtek – szybko do nas dołączył i ruszyliśmy w pościgu.

Jechaliśmy bardzo dokładnie po wytyczonej wcześniej trasie. Nie obyło się bez przygód. W Połchowie spadł mi łańcuch, za Mrzezinem Wojtkowi urwała się torebka podsiodłowa na mocno dziurawej polnej drodze… a trasa miała być tylko szosowa… ale to nawet lepiej, choć troszkę odpoczęliśmy od asfaltu.

W Okolicach Osłonina zaczął padać deszcz, więc zrezygnowaliśmy z robienia fotek w Rzucewie, tylko pojechaliśmy prosto na Puck, gdzie zrobiliśmy pierwszy dłuższy nieprzymuszony postój, aby zadzwonić i skontrolować pozycję grupy B (niestety się nie dodzwoniłem) coś zjeść i zrobić fotkę zabłoconej twarzy Michała… i znowu ruszyliśmy z kopyta, aby średnia za dużo poniżej 30 nie spadła… Za Gnieżdżewkiem nastąpiło opróżnienie naturalnych zbiorników balastowych i dalej już bez zatrzymywania się, czasem szybciej, czasem wolniej, przed siebie… zgodnie z obranym planem, pomijając Jastrzębią Górę, ech, a tak miałem ochotę tamtędy pojechać…

Za Sulicami usłyszeliśmy rechot żaby… a to mój telefon, jak się okazało dzwonił Mietek pytając gdzie jesteśmy… trochę się zdziwił, że już prawie w Krokowej. W obawie aby nam nie uciekli docisnęliśmy do 45km/h i… się przywitaliśmy… i dalej już jechaliśmy razem, chociaż jak wiadomo, cześć pojechała lasem prze Mechowo, a pozostała grupa znowu została podzielona, jednak już nie na A i B….

Spokojnie walcząc z wiatrem, peletonem dojechaliśmy do Wierzchucina przez Żarnowiec, gdzie po dłuższym postoju, zastanowieniu i głosowaniu została podjęta decyzja o pewnej modyfikacji trasy. Na skrzyżowaniu poczekałem z Obcym na Tacoo i resztę, ale długo, naprawdę długo nie nadjeżdżali, bo pewnie pojechali inną trasą… więc postanowiliśmy we dwójkę rozpocząć pościg… i tu zaczyna się dramat, bo przed samym Prusewem rozrywa się Obcemu łańcuch i tracimy kolejne minut na jego naprawie – na szczęście miałem skuwacz.

Zabieg naprawy nie wyszedł tak, jak się tego spodziewałem, a przecież jeszcze wczoraj skracałem swój łańcuch i wszystko było cacy. Nie mniej Obcy mógł jechać pomimo dyskomfortu, jaki wywoływał ten łańcuch. Dokładniejszej naprawy chcieliśmy dokonać w przy zbiorniku wodnym, ale… ale nagle, tuż za Brzynem, nienajlepiej spięty łańcuch się rozerwał w ten sposób, że wygięło tylnią przerzutkę. Zrobiło się groźnie, ale przerzutkę jako tako udało się rękoma naprostować, a łańcuch spięliśmy bardzo dokładnie, co niestety zajęło trochę czasu. Telefonicznie upewniłem, czy grupa czeka na nas w umówionym miejscu, jednak gdy już tam dojechaliśmy, to nikogo nie było… no cóż, nadciągały naprawę ciemne chmury, więc dalej musieliśmy jechać sami.

Na długim podjeździe za Opalinem dopadł nas deszcz, który postanowiliśmy przeczekać w przydrożnym drewnianym daszku, a gdy deszcz na chwile zelżał ruszyliśmy dalej, no ale znowu zaczęło padać, a do tego poczuliśmy głód. Gdyby nie postoje to może byśmy grupę dogonili, ale w Rybnie daliśmy sobie z tym spokój i zatrzymaliśmy się w Tawernie. Ceny nie były zbyt zachęcające, jednak ostatecznie fajnie było zjeść cos ciepłego… chociaż z mikrofali – po partyjce bilarda ruszyliśmy dalej zatrzymując się w niemal każdym sklepie, bo Obcemu się zachciało drożdżówki… no niestety w niedzielę świeżych takich smakołyków nie mają nigdzie.

W kilka kilometrów przed Wejherowem spotkaliśmy grupę Bombelków, która tego dnia wracała z Łeby, chwilę im potowarzyszyliśmy, pogadaliśmy i ruszyliśmy dalej, rowerami, bo na SKM szkoda było nam pieniędzy. W Kazimierzu się rozdzieliliśmy, każdy w strone swego domu… i będziemy żyć długo i szczęśliwie. 😉

tekst: Flas

Na zakończenie chciałem podziękować wszystkim biorącym udział w tej masowej imprezie. Może nie była to łatwa trasa, ale za to będą miłe wspomnienia….i dlatego warto jeździć 🙂 Na przyszłość już nie będzie rajdów szosowych….. wchodzimy do lasów, gdzie będzie bardziej przyjemnie chociaż z tego względu, że zamienimy warkot blachosmrodów na śpiew ptaków.:)

Organizator

asfalt=sporo

dystans=100

kondycja=niska

profil=niski

trud=niski

m=Reda

m=Żarnowiec

m=Wejherowo

obszar=Kaszuby

atrakcja=jezioro

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , | Leave a comment

Rajd do Żarnowca

 

Planowana długość trasy to ok. 100 km. Na dworzec w Gdańsku-Wrzeszczu przyjechało 7 osób, a w Oliwie dołączyły następne 3 osoby. Do Wejherowa dojechaliśmy kolejką SKM ok. godz. 10.00 gdzie Tomek z Rumi przyprowadził grupę 11 osób. W ten sposób stworzyła się dość liczna grupa składająca się z 21 osób. Pogoda była wspaniała w związku z tym zapowiadał się bardzo ciekawy rajd. Na długo przed dotarciem do Wejherowa niektórzy mieli wielką ochotę poszaleć, bo uważali, że tempo 25km/godz. jest za wolne w związku z tym zaproponowałem, że jeżeli ktoś ma ochotę na szybszą jazdę to może grupę główną wyprzedzić, ale warunek był jeden: poczekać na większych skrzyżowaniach. Więc ruszyli a ja prowadząc grupę główną utrzymywałem równe tempo 20-25km,/godz. wiedząc o tym, że przy dłuższych trasach nie należy szarpać sił. Na efekty szybszej jazdy niektórych kolegów nie trzeba było czekać długo. Po prostu nadwerężyli swe siły i byli zmuszeni na dołączenia do głównej grupy. Od tego momentu wszyscy jechali razem. Ja natomiast jednakowym rytmem prowadziłem ludzi, którzy dojechali bez żadnych problemów.

Z Wejherowa skierowaliśmy się w kierunku Piaśnicy Wielkiej i prawym brzegiem jeziora dojechaliśmy do Żarnowca a następnie Brzyno, Nadole, Czymanowo. Następnie celem naszej wyprawy było między innymi dojechanie i obejrzenie głównego zbiornika elektrowni szczytowo-pompowej „Żarnowiec”. Aby do niego dojechać musieliśmy się wspinać pod dość ostrą górę. Niektórzy z kolegów już to miejsce odwiedzali, ale znaleźli się też tacy, którzy tam nigdy nie byli. Rzeczywiście widok imponujący, polecam każdemu, kto jeszcze nie odwiedził tych stron. W drodze powrotnej z tej góry niektórzy osiągali szybkość 60km/godz…..zjazd był niesamowity. Zjechaliśmy do głównej drogi kierując się już do dworca w Wejherowie, aby tam skonsumować jakiś ciepły posiłek…Należał nam się. W tym momencie mieliśmy w nogach 90km.Chętnych nie zabrakło

Cnv0280Po wyjeździe z Wejherowa pożegnaliśmy grupę Tomka z Rumii, ponieważ oni postanowili skrócić drogę jadąc wśród pędzących samochodów. My na tą trasę nie zdecydowaliśmy się, woleliśmy jechać dłuższą drogą, ale mniej uczęszczaną. Po krótkim odpoczynku ruszyliśmy w dalszą drogę w kierunku Wierzchucina, Bychowa i do Gdańska, przed nami zostało do przejechania tylko 40 km W sumie przejechaliśmy 130km. Ekipa była dobrze przygotowana kondycyjnie, nikt nie zostawał w tyle. Tyle tylko, że grupa rozciągnęła się na dość sporą odległość, co spowodowało pewne utrudnienie dla wyprzedzających nas samochodów. Do Gdańska wszyscy dojechali w komplecie bez żadnych problemów._6A_0008

Podsumowując wyprawę wniosek nasuwa się jeden: Częste zmiany rytmu doprowadzają do utraty sił, dlatego też pamiętaj: chcesz dojechać daleko to często spoglądaj na swój licznik i nie zmieniaj tempa jazdy gdyż doprowadza to do szybkiego zmęczenia organizmu. Po mojej obserwacji z przebiegu rajdu należy wyciągnąć wnioski:Cnv0281

Ze względu na to, że nie wszyscy mają jednakową kondycję więc proponuję zmniejszyć długość trasy do 90km. To ma być czynny wypoczynek. Przypominam, że na stronie www.rowery.gda.pl będą wystawiane komunikaty o rajdach organizowanych przez Gdańską Ekipę Rowerową. Jeżeli ktokolwiek zna ciekawe trasy rowerowe to prosimy o takie informacje na adres e-mail: mbut@wp.pl, my natomiast będziemy analizować te propozycje i wybierać najciekawsze trasy do realizacji.

Tekst: Mieczysław Butkiewicz.

asfalt=sporo

dystans=100

kondycja=normalna

profil=normalny

trud=niski

m=Wejherowo

m=Piaśnica Wielka

m=Żarnowiec

m=Brzyno

m=Nadole

m=Czymanowo

obszar=kaszuby

atrakcja=jezioro

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , , , , , | Leave a comment

Rajd do Karwi 2005r

karwia_logo

Wszyscy spotkaliśmy się przed dworcem PKP o godz. 9.00

Na spotkanie przybyło siedem osób w tym jeden dołączył w Wejherowie, a więc było nas ośmiu. W pociągu spotkaliśmy starych znajomych, którzy z całą rodziną dość często spędzają weekendy na świeżym powietrzu oczywiście na rowerach. <br>Pozdrawiam Was serdecznie!!!. Szkoda, że takich rodzin rzadko się spotyka na naszych drogach. Pozdrawiam Pana z Sopotu, którego miałem również przyjemność poznać w pociągu. Przy wspólnych wspomnieniach z naszymi znajomymi czas szybko minął i już stacja Wejherowo…..pora ruszać w drogę. <br> Wystartowaliśmy jak wspomniałem w osiem osób a po kilometrze jazdy było nas już siedmiu, ponieważ naszemu koledze tak niefortunnie zgiął się hak od przerzutki, że nie sposób było jechać dalej, oprócz tego sama prowadnica łańcucha również wygięła się. Przykro nam było z nim się rozstawać, ale trudno siła wyższa…..na szczęście odjechaliśmy niedaleko od dworca.

24e675d1e45cad75med

Rozważaliśmy jaki mógł by być powód tej awarii, i doszliśmy do wniosku, że w momencie przerzucania biegów ( to było pod górę) kolega zbyt mocno depnął na pedały, łancuch spadł z prowadnic i się zaklinował. Ale to jest moje zdanie. Pożegnaliśmy kolegę i ruszyliśmy w drogę…..droga była wolna od samochodów także całkiem fajnie się jechało aż do Mechowa. Groty postanowiły odwiedzić trzy osoby. W tym czasie zaczęło padać i jak ubywało kilometrów to padał coraz mocniej aż w końcu zaczeliśmy ubierać ubrania przeciwdeszczowe. No i tak padało i padało i końca nie było widać. A my jedziemy….niektórzy to tak ubłoceni, że wszystko z nich ściekało. W każdym bądź razie wszyscy będą mieli do czynienia w domu z pralką…..ubrania zabłocone, ale my odważni jechaliśmy dalej. Do odważnych świat należy. Dojechaliśmy do Jastrzębiej Góry i tak jakby przestało padać tylko lekko mżyło. W związku z tym humory nam się poprawiły i już o wiele przyjemniej się jechało. Mineliśmy Karwia, Dąbki i Białogórę. Tu zrobiliśmy dłuższy odpoczynek…..półmetek.

cf25cd19dc809d92medCzas wracać….pojechaliśmy przez Wierzchucino, Brzyno, Nadole i Czymanowo. No i ten słynny zbiornik elektrowni szczytowo pompowej „Żarnowiec”. Ja osobiście już tam byłem trzy razy a czwarty raz nie miałem ochoty tam się wspinać, także zostałem na dole z dwiema koleżankami i kolegą. A reszta pojechała na górę. Po ok. pół godziny wrócili i znowu wystartowaliśmy na trasę. Do Wejherowa dzieliło nas ok.. 30km, więc nacisnąłem nieco mocniej na pedały i na liczniku prawie przez cały czas wyświetlana była liczba 28-30km/godz. Zespół ludzi był mocny to można było na tę szybkość pozwolić….nikt nie zostawał w tyle.

No właśnie i tu zaprzeczam własnym słowom, bo na 5km przed Wejherowem zgubiłem dwoje ludzi Magdę i Tomka. Otóż okazało się, że na ostatnim postoju Magda zapomniała wziąć ze sobą plecaka, po który musiała wraz z Tomkiem wrócić…..gdy piszę tę relację rozmawiałem telefonicznie z Tomkiem, który powiedział, że plecaka już nie znaleźli. W plecaku były dokumenty, klucze od mieszkania i chyba jakieś pieniądze. Czyli jak z tego wynika to nie zgubiłem nikogo.

Magda bardzo Ci współczuję….jak mogłaś zapomnieć o plecaku? Dojechaliśmy do Wejherowa i wykupiliśmy bilety na pociąg i tu spotkała nas miła niespodzianka, otóż na dworcu spotkaliśmy naszych znajomych z pociągu z którymi rano jechaliśmy razem. Jak się okazało oni również zakończyli rajd po ziemi puckiej i rewskiej. Ponownie wracaliśmy wszyscy razem do Gdańska…..oj było wesoło!!! jak to miło czasami spotkać na trasie znajomych. I tak zakończyła się nasza przygoda…..trochę z przygodami! Długość trasy 102km, średnia 21km/godz. a w domu byłem o godz. 18.30 Przy okazji chciałbym się zwrócić do tych rowerzystów, którym wystarczy parę chmurek na niebie, aby spędzić dzień przed telewizorkiem….no, bo na dworze może padać:)

Jeżeli będziemy zwracali uwagę na pogodę to przesiedzimy całe lato w domu, ale to już nie mój problem….niech sobie siedzą. Jedno mnie cieszy, że zawsze bez względu na pogodę znajdą się partnerzy do rowerowania, ludzie, którym żaden deszcz ani zimno nie przeszkadza, i to są prawdziwi bikerzy!!! <br><br>

Refleksje po rajdzie:

1. Z całą pewnością mogę stwierdzić, iż mimo nie najlepszej pogody nikt się nie załamał ani nie narzekał.

2. Z mojego punktu widzenia uważam, że rajdzik był udany. Jechaliśmy przepiękną trasą leśną z Jastrzębiej Góry aż do Białogóry.

3. Szkoda, że nie wiele było słońca, z tego też powodu zdjęcia wyszły nie najlepsze….było zbyt ciemno.

4. Jak zwykle dziewczyny miały żelazną kondycją.

Na zakończenie chciałem podziękować wszystkim za wspaniałą jazdę i doskonałe humory.

Na tym chyba należałoby zakończyć moje Gadu Gadu:))

Do zobaczenia na trasie!!!!!

tekst: Mieczysław Butkiewicz

foto: Mieczysław&flash

asfalt=normalnie

dystans=100

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Wejherowo

m=Mechowo

m=Jstrzębia Góra

m=Karwia

m=Dąbki

m=Białogóra

m=Żarnowiec

m=Wierzchucino

m=Brzyno

m=Nadole

m=Czymano

obszar=morze bałtyckie

atrakcja=morze

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , , , , , | Leave a comment