Spotkanie przy ognisku

IMG_0986Pogoda tego dnia nie zapowiadała się zbyt optymistycznie, pomimo to na miejsce spotkania przybyło 10 osób, w Otominie doszły jeszcze 2 osoby a do Rutek dojechały następne 2 dwie osoby, czyli w sumie 14 osób. Ognisko, pieczone kiełbaski, fajne towarzystwo, z którym to mile się gawędziło. Ujrzałem parę nowych twarzy w tym dwie bikerki, które serdecznie pozdrawiamy.

IMG_1004Był to rajd na pewno lajtowy pod względem długości trasy oraz tempa, natomiast pod względem trudności to był typowy hardkor. Nie był wprawdzie to długi odcinek(ok. 1km), ale sowicie dał nam się we znaki. Błoto i te bardzo strome podejścia wyraźnie nadwątliły nasze siły. Nie jeden stwierdziłby, że bez roweru byłyby trudności z wejściem do góry. No cóż nie zawsze się jeździ bez obciążeń, trzeba wypróbować swoją siłę psychiki, bo od niej dużo zależy. W końcu doszliśmy do drogi Uff!!…nareszcie.IMG_1007

Wydaje mi się, że jednak tym razem przesadziłem z tym stopniem trudności, bo przecież to miał być pod tym względem również lajt a nim nie był. Na przyszłość organizując rajd będę miał na uwadze Rutki, które nie powinny się powtórzyć.

Wszystkim koleżankom i kolegom pragnę podziękować za znakomite towarzystwo.

Na liczniku miałem 58km

Mieczysław Butkiewicz

dystans=50

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Otomino

m=Rutki

m=Gdańsk

obszar= kaszuby

atrakcja=morze

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , , | Leave a comment

Rajd turystryczny "bezdrożami do Kartuz"

IMGP2719Na spotkanie we Wrzeszczu przybyło 6 bikerów jadących do Kartuz i 3 udających się do Sobieszowa .

Po krótkiej rozmowie rozjeżdżamy się w swoich kierunkach.

Planując ten wyjazd myślałem o spokojnym, majestatycznym pełnym rozmyślań i kontemplacji przejeździe w końcu to Zaduszki, jednakże skład grupy szybko zmienił moje myślenie, przyjechali sami „zawodowcy”.

– OLO, uczestnik wszystkich gdańskich maratonów /min. brązowy medal w maratonach Mosiru Gdańsk/ Grupa M5

– WIESIEK, najszybszy biler z moich kolegów z grupy M5IMGP2743

– JACEK, „Senna” przyjechał na kołach z Redy, uczestnik Harpagana, widziałem Go swego czasu co wyczyniał na czerwonym szlaku Grupa M3

– SŁAWEK, „SLA” , Jego „ nie doganiat” doskonała technika, kondycja i szybkość  zawsze na czele. Grupa M3

– ZBYSZEK, mój imiennik, wysportowany i szybki biker, jadący w czołówce ekipy  Grupa M3

-ZBYSZEK tj moja osoba , jeżdżąca na rowerze. Grupa M5

Nie będę rozpisywał się co do trasy, jedynie podam miejscowościIMGP2790

przez które przejechaliśmy a więc: Otomin, Kolbudy, Łapino, Skrzeszewo, Mezowo

Kartuzy. Na rynku w Kartuzach robimy przerwę na gorącą herbatę i dalej

wracamy przez Grzybno, Trzy Rzeki, w tym miejscu Jacek nas opuszcza ruszając do Redy

przez Szemud.

My jedziemy dalej przez Tokary, Tuchomek, Osowa następnie Doliną Ewy oj,lubią tę dolinę rowerzyści, zwłaszcza wracający z rajdów dojeżdżamy do Oliwy, gdzie żegnamy Ola który jedzie do Sopotu.

I to by było na tyle.

Kilka słów o rajdzie.

-Przewyższenie 943 m n.p.m.

-Średnia prędkość 21km/h

– Dystans 90km /do Oliwy/

Pozdrawiam

tekst: Zbigniew Szymczycha „Zibek”

asfalt=niewiele

dystans=100

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Otomin

m=Kolbudy

m=Lapino

m=Skrzeszewo

m=Mezowo

m=Kartuzy

atrakcja=jezioro

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , , , , , | Leave a comment

Petla Kaszubska2

IMG_0008Kap, kap… Budzi mnie w środku nocy stukający o szyby deszcz. Nie, tylko nie to, przecież ma być pogodnie! I rzeczywiście rano jest rześko i bezdeszczowo, choć stojące wielkie kałuże wróżą sporo błota. W drodze do Otomina w okolicach elektrowni wodnej w Straszynie przez drogę przebiega mi piękny, młody jelonek – wystraszony niemal pośliznął się na mokrej nawierzchni asfaltu.

W Otominie nad jeziorem byłem dużo przed czasem, ale ku mojemu zaskoczeniu już po kilku minutach przyjechało dwóch rowerzystów: Sławek na swoim XC Unibiku i Michał na GT o przewymiarowanych rurach i ogromnych pedałach platformowych. Michała nie znałem wcześniej i szczerze powiedziawszy na pierwszy rzut oka miałem mieszane uczucia czy jest to rajd odpowiedni dla niego. W każdym razie miałem kompanów, z którymi trochę pożartowaliśmy i ruszyliśmy o 7.32 niebieskim szlakiem z małymi skrótami do Kartuz.IMG_0023

W okolicach Jaru Raduni jechaliśmy jednym ze skrótów. Niestety nowopowstałe leśne ogrodzenie zmusiło nas do zatoczenia szerokiego kręgu po nieznanych dróżkach, żeby w końcu wrócić na niebieski szlak i zjechać do śliskiej kładki nad Radunią (nie było odważnych żeby nią przejechać!). Przed Kartuzami niebieski szlak nieco został zmieniony na korzyść, bo schodzi aż nad Jezioro Ciche. Jeszcze trochę błocka i pierwsza przerwa. Obaj towarzysze byli dobrze zaopatrzeni i nie trzeba było się zatrzymywać w sklepie. Średnia na poziomie 17km/h.

Czerwonym szlakiem jechaliśmy już wolniej. Michał cały czas dzielnie pedałował, choć zostawał w tyle. Za to Sławka swędziały kopyta i non stop wyrywał się do przodu. Jezioro Białe, łąki, zboża, piękne krajobrazy, a my pędziliśmy do Diabelskiego Kamienia nad Jeziorem Kamiennym. Niestety w okolicach Nowej Huty zabrakło oznaczeń szlaku i mieliśmy sporą zagwozdkę, bo miejscowi pokazali nam przeciwny kierunek do tego, który wydawał się nam słuszny. Trochę się pokręciliśmy, a w końcu pojechaliśmy na azymut i bez problemu wjechaliśmy na czerwony szlak. Parę fotek przy Diabelskim Kamieniu, baton i jazda!

W rezerwacie Lubygość zahaczyliśmy o bunkier Gryfa Pomorskiego zaliczając przy okazji fajny zjazd przy jeździe przez las na krechę. Nie wiem dlaczego, ale naturalna dzikość znajdująca się w rezerwacie Szczelina Lechicka urzeka mnie swym pięknem ilekroć tamtędy przejeżdżam.

Michała złapał kryzys i jechaliśmy spacerowym tempem byle do Kamienicy Królewskiej, gdzie Michał zaopatrzył się obficie i powziął ambitny plan dojechania do Gołubia (imponujące!) skąd zapewnił sobie transport – czytaj żona.

Z czerwonego szlaku za Kamienicą Królewską wbiliśmy się na czarny szlak z pominięciem Sierakowic, potem nieco skrótów, dalej pomiędzy urokliwe Jeziora Raduńskie, aż wreszcie Michał skonstatował, że jest to piękny znak: Gołubie 4km

W Gołubiu pożegnaliśmy Michała, który wykazał się ogromną wolą walki i przejechał najdłuższy dystans w swoim życiu i to po typowej trasie XC. Ile to Michał wyszło? 130km z dojazdem do Otomina?

Była już prawie 18 i zastanawialiśmy się ze Sławkiem, co by tu wykombinować, żeby zdążyć przed zapadnięciem zmroku? Pociąg z Gołubia odjeżdżał dopiero o 19.40. Zapięliśmy blaty i daliśmy ognia możliwie krótką trasą, z pominięciem wjazdu na Wieżycę i byle nie po szosie. Miejscowości Krzeszna i Wieżyca mignęły szybko, potem już cały czas czarnym szlakiem aż do Borcza, przed którym Sławkowi skończyły się baterie. Krótka przerwa i uzupełnienie węglowodanów pomogły, gdyż po krótkim czasie wróciliśmy do poprzedniego tempa i mknęliśmy w kierunku Skrzeszewa Żukowskiego przyjemną dróżką przez las. Na asfalcie do Przyjaźni, a potem do Sulmina nie schodziliśmy poniżej 30km/h.

Zupełnie przypadkiem nad Jezioro Otomińskie przyjechaliśmy o 19.58, czyli zgodnie z planem! Niecałe dwie godziny z Gołubia! Z trasy wyszło 170km, a licznik Sławka wskazał średnią z jazdy 18.2km/h! Tak, pojeździliśmy ostro, to lubię! Było momentami wesoło, momentami dziwnie (gubienie szlaku), a momentami groźnie – bydlasty pies z pianą na pysku wyrywający się właścicielowi i rzucający się na Sławka.

Dziękuję Michałowi za wytrwałość i Sławkowi, za trzymanie tempa z Gołubia, co nam pozwoliło dotrzeć przed zmrokiem. Do zobaczenia na szlaku lub na  następnym rajdzie!

Z dojazdem do Pruszcza przejechałem około 200km. Niektórzy z Was może są ciekawi jak się czułem następnego dnia? Owszem, rano byłem zmęczony, ale po południu nie mogłem sobie odmówić kilku podjazdów w TPK, m.in. na czarnym i niebieskim szlaku. Jak ja lubię tę piekielną maszynę – rower!

pablogoral

pawelkudela@interia.plTen adres email jest ukrywany przed spamerami, włącz obsługę JavaScript w przeglądarce, by go zobaczyć

Zdjęcia: http://picasaweb.google.com/pablogoral/PetlaKaszubska

asfalt=niewiele

dystans=200

kondycja=niska

profil=niski

trud=niski

m=Otomino

m=Luby gość

m=Gołubie

m=Wieżyca

m=Sulmin

obszar=kaszuby

atrakcja=jezioro

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , , , , , | Leave a comment

Z biegiem Raduni

radunia_logo

Mimo późnej zapowiedzi oraz upalnej pogody na starcie czekało kilku chętnych. Mieliśmy tego dnia do pokonania około 80km z motywem rzeki Raduni w tle. Przed dziesiątą wyruszyliśmy razem z szosowcami sprzed molo w Gdańsku. Jednak przy pierwszej okazji uciekli nam na asfalt, jeszcze tylko mignęli nam gdy skręcaliśmy w stronę Oliwy.

Początek trasy przebiegał w szybkim tempie, głównie asfaltami z drobnymi wyjątkami jak podjazd do Owczarni lub płyty w okolicy Osowy i Rębiechowa. Dodatkowo popychał nas wiatr. Dopiero w Żukowie gdy zjechaliśmy na niebieski szlak była drobna odmiana w postaci drogi gruntowej. Tu także po raz pierwszy ujrzeliśmy wody Raduni, które miały nam towarzyszyć do Straszyna. Chcąc się trzymać możliwie najbliżej rzeki opuściliśmy szlak i udaliśmy się znowu asfaltami do Niestępowa. Następnie skręciliśmy na Widlino. Droga dla odmiany była betonowa, co chwila się wznosiła na pagórki, by po chwili chować się w dołkach.

W Widlinie skręciliśmy na starą brukowaną drogę do Łapina, niektórym dobrze znaną, bo łączy się z czarnym szlakiem. W Łapinie, krótki odpoczynek przy sklepie i kilka fotek nad zalewem elektrowni wodnej. Dalej kilka obrotów korbą i jesteśmy w Kolbudach. Tu wskakujemy na zielony szlak i żegnamy się z twardym podłożem. Można było chwilkę odpocząć od upału w cieniu drzew i wilgoci od rzeki.

W końcu pniemy się pod górę, mijamy ostatnie zabudowania Kolbud i skręcamy w dziki teren jadąc mocno zarośniętą drogą. Mimo wysokiej trawy jedzie się nie najgorzej, trzeba jednak uważać, bo nie widać co jest pod spodem. Można trafić na koleinę lub inny dołek. Nie obyło się bez drobnych przypadków. Na zjeździe koło wpadło w jakąś nierówność i wyskakiwałem przez kierownicę. Na szczęście ucierpiała jedynie duma. Inną atrakcją był krzak róży, który sięga pędami po ramiona nieostrożnych podróżnych. Potem żartowaliśmy, że będzie można rozpoznać kto z nami nie jechał.

W końcu wyjechaliśmy w okolicach Bielkowa gdzie lekko zboczyliśmy z głównej trasy, żeby obejrzeć jeden z budynków zespołu elektrowni wodnych na Raduni. Zamek wodny (tak stało na tablicy) nie był zbyt piękny, ale cień budynku oraz wiatr pozwalały się ochłodzić. Z wysokości brzegu sztucznego jeziora widoki na okolicę były wspaniałe.

Z pod budynku wychodził wał z rurą doprowadzającą wodę do elektrowni w Bielkowie. Udaliśmy się do kolejnego obiektu na trasie – wieży kompensacyjnej. Niestety do samej elektrowni nie było dobrego dojazdu (płot, skarpa, krzaki) więc pojechaliśmy dalej w stronę jeziora Straszyńskiego.

Gdy dojechaliśmy do jeziora, zrobiliśmy mały skok w bok, żeby odpocząć nad samą wodą. Następnie droga prowadziła wzdłuż wody, aż do elektrowni, gdzie zrobiliśmy kilka fotek. Tu pożegnaliśmy się z rzeką i udaliśmy przez Prędzieszyn, Jankowo i Otomin do Gdańska z kilkoma błędami w nawigowaniu.

Sądząc po pożegnalnych komentarzach, wycieczka się udała. W tym wariancie trasa nie była zbyt trudna, tylko słońce dawało się we znaki.

tekst: Marek Kwiatkowski „Bono”

asfalt=niewiele

dystans=100

kondycja=normalna

m=Owczarnia

m=Osowa

m=Rębiechowo

m=Zukowo

m=Niestępowo

m=Lapino

m-Kolbudy

typ=rowerowy

atrakcja=rzeka

Posted in Relacje | Tagged , , , , , , , , , , , , | Leave a comment

"Na obiad do Wyczechowa"

IMG_9127Orientacyjna mapka

Od ostatniego rajdu kulinarnego minęły 2 tygodnie i w związku z tym postanowiliśmy ten temat kontynuować na następnym rajdzie. Ola wyraziła zgodę na poprowadzenie głodomorów do Wyczechowa, do kolejnej fajnej knajpki na pierożki.

Więcej informacji o gościńcuIMG_9131

Spotkanie jak zwykle przed dworcem PKP we Wrzeszczu. Gdy dojeżdżałem do miejsca spotkania zaświeciły z daleka kaski od których odbijały sie promienie słoneczne. Pogoda dopisywała. Rowerzystów naliczyłem 12, więc było z kim jechać. Wjechaliśmy na czarny szlak za Otominem. W trakcie jazdy otrzymałem telefon, że w Otominie czekają trzy kolejne osoby. Akurat w tym momencie nastąpił ostry zjazd, więc przerwałem rozmowę i puściłem klamki i w Imię Boże… na szczęście bez OTB, ale co się odwlecze to nie uciecze. Godzinę później miałem małe spotkanie z matką glebą. Nic sie stało, tylko małe zadrapania.

W końcu dojechaliśmy do naszych spóźnialskich, więc było już nas 15 osób. Ruszyliśmy do boju, cały czas czarnym szlakiem przez Łapino, Kolbudy, Borcz Hopowo… i jak się okazało, że Wyczechowo było w przeciwnym kierunku to zawróciliśmy, na szczęście tylko 0,5 km.IMG_9133

Cel osiągnięty, wjechaliśmy na podwórko, gdzie były rozstawione stoły wraz z ławkami. Zsunęliśmy dwa z nich aby wszyscy się zmieścili. Następnie nastąpiło zajmowanie miejsc w kolejce i oczekiwanie na jadło. Ta sielanka trwała chyba ze dwie godziny i jak pamiętam była godzina 16:00 gdy próbowaliśmy ruszać w drogę powrotną. Do startu Kubicy na torze w Kanadzie pozostało 3 godziny, a do domu 40 km w pełnym słońcu. Szosą zdążymy, ale szutrami to raczej odpada. Nic nam nie pozostało tylko jechać przyśpieszonym tempem. Wiem jedno, że nie było prawie wcale przystanków za wyjątkiem krótkotrwałych na potrzeby fizjologiczne. Nasze dziewczyny świetnie wytrzymały te trudy w słońcu i jechały równo ze wszystkimi. Koło Auchan pożegnaliśmy Olę i Silvera i jeszcze paru po drodze odłączyło się, bo mieli bliżej do domu. Ja zapowiedziałem, że jadę dalej do Wrzeszcza zielonym szlakiem przez las, zgłosiło się chyba 5 czy 6 osób, które również chciały dojechać do Wrzeszcza.

Ruszyłem, a tuz za mną reszta bikerów. Była godzina 18:48 jak pamiętam, więc Bono nalegał aby zwiększyć tempo. Parłem po tych wszystkich zakrętach, wybojach a znałem je dokładnie i wiedziałem gdzie jest każda przeszkoda. Cały czas tuż za mną jechała nasza koleżanka (nie pamiętam niestety imienia), a reszta trochę się opóźniała. Dojechaliśmy do Wrzeszcza i tu nastąpiło pożegnanie, a ja wraz z Bono i kolegą pojechaliśmy w kierunku Zaspy.IMG_9152

Przez cały nasz rajd jechało z nami trzech „przecinaków”, więc juz na początku myślałem, że będzie gonitwa. Nic bardziej mylnego, oni jechali jak „baranki”. Spokojnie bez żadnych zrywów. Myślałem, że AgaBikerka jest w niedyspozycji, bo jakoś się jej nie śpieszyło do rwania łańcuchów. To samo dotyczyło Silvera i Pablogórala. Chyba mieli podcięte skrzydełka:)

Wycieczka jak i pogoda była kapitalna. Wszystkim biorącym udział w naszej imprezie chciałem bardzo podziękować. Zapraszam na kolejny rajd!

tekst: Mieczysław Butkiewicz

asfalt=niewiele

dystans=100

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Otomin

m=Kolbudy

m=Lapino

m=Wyczechowo

szlak=czarny

atrakcja=jezioro

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , , , , | Leave a comment

"Na obiad do wędzarni"

IMG_0350Mapka dojazdu

Cóż może zrobić kobieta której mąż wyjechał gdzieś daleko na jakiś rzeźnicki maraton? Może na przykład… pojechać na wycieczkę rowerową!

Tuż przed długim weekendem codziennie zaglądałam na stronę GER-u, wyraźnie jednak nikt nie kwapił się do zorganizowania wycieczki. Postanowiłam więc wziąć sprawy w swoje ręce, i rzuciłam pomysł wyprawy kulinarnej do wielokrotnie już wypróbowanej knajpki w Kleszczewie, przy drodze na Starogard Gdański. Trasę tę pokonaliśmy z Piotrkiem na rowerach jakiś miesiąc wcześniej, i uznałam, że będzie idealna na mój debiut jako organizatora: nie za długa, nie za trudna, obfitująca w widoki, no i posiadająca wyraźnie zdefiniowany CEL.IMG_9058
Przejęta lekką tremą zbliżałam się do dworca we Wrzeszczu, którego budynek zasłaniał akurat stojący autobus. „Żeby chociaż była jedna, dwie osoby…” – myślałam. Okazało się, że osób jest aż 15, a kolejne 3 dołączą w Otominie!
Ruszyliśmy klasyczną drogą przez ul. Partyzantów, Srebrzysko, ul. Potokową i dalej po betonowych płytach aż do Auchan. Mietek początkowo nieufnie odnosił się do wybranej przeze mnie drogi, ale potem wyglądał na zadowolonego, kiedy okazało się, że odkrył nieznany sobie wcześniej skrót wzdłuż brzegu jeziora Jasień. 🙂IMG_9063
W Otominie nasza grupka powiększyła się o zapowiedziane 3 osoby, i ruszyliśmy niebieskim szlakiem w stronę Sulmina, gdzie wjechaliśmy w las, kierując się na Kolbudy. W międzyczasie niebo, rano zasnute chmurami, zrobiło się błękitne, a słonce zaczęło mocno przygrzewać. W Kolbudach wjechaliśmy na zielony szlak malowniczo wijący się wzdłuż Raduni, który doprowadził nas do wsi Pręgowo. Tam zrobiliśmy krótki popas pod sklepem, a następnie skierowaliśmy się na mało uczęszczaną drogę asfaltową na Ostróżki, zakończoną dość ostrym podjazdem. Później szerokie, szutrowe drogi zaprowadziły nas do wsi Buszkowy, gdzie skręciliśmy w kierunku Domachowa. Jechaliśmy najpierw starym, zabytkowym brukiem w alei lipowo-kasztanowej, a potem drogą z płyt betonowych. Przecięliśmy szosę prowadzącą z Pruszcza i dalej jechaliśmy prosto w stronę Zaskoczyna, wąskim, połatanym asfaltem wijącym się malowniczo wśród pól. W Zaskoczynie wjechaliśmy na szutrówkę prowadzącą do Czerniewa. Był to jeden z tych bardziej widokowych odcinków – po prawej stronie mieliśmy stromy, zielony łańcuch wzgórz, który mi osobiście przywodził na myśl krajobrazy Beskidu Niskiego. 🙂
W Czerniewie skręciliśmy w lewo, na szosę, i bardzo przyjemnym, asfaltowym zjazdem dojechaliśmy w końcu do Kleszczewa.
Myślę, że nikt nie czuł się zawiedziony, kiedy ujrzał cel wycieczki – restauracja jest malowniczo położona w dolinie rzeczki Kłodawy, na zewnątrz stało mnóstwo drewnianych stołów, było ciepło i zacisznie. Rozsiedliśmy się przy 3 złączonych stołach i poszliśmy zamówić jedzenie, które dostarczono nam nadspodziewanie szybko. Wszystkim bardzo smakowało, i wiele osób głośno obiecywało wrócić jak najszybciej do tej knajpki, aby wyprobować pozostałe pozycje z menu, co bardzo polecam. 🙂IMG_9081
Popas trwał chyba z półtorej godziny, ale nikomu się nie śpieszyło. Kilka osób łakomie spogłądało w stronę rozwieszonego między drzewami hamaka. Słońce rozleniwiało!  W końcu jednak trzeba było ruszyć w drogę powrotną… Wracaliśmy trochę inną trasą – szutrami przez Krymki i Lisewiec, aż do Biełkówka. Odcinek Lisewiec – Biełkówko zdecydowanie wart jest poświęcenia mu paru osobnych uwag. Chyba wszyscy zgodzą się ze mną, że był to najpiękniejszy, najbardziej malowniczy i widokowy odcinek trasy. Po lewej stronie mieliśmy rozległy widok na dolinę Raduni, i dalej, na wyżynę lasów otomińskich. Pocztówkowego charakteru nadawały też żółte łany rzepaku odcinające na tle bezchmurnego, błękitnego nieba.
Szybki, szutrowy zjazd doprowadził nas do Bielkowa, gdzie wskoczyliśmy na asfalt do Lublewa. Przez chwilę zastanwialiśmy się, czy jechać głowna szosą Kolbudy -Gdańsk do Bąkowa, czy szukać polnych objazdów, ale odważnie podjęliśmy ryzyko 😉 i przemknęlismy w końcu głowną drogą. W Bąkowie wjechaliśmy w las, na żółty szlak, mijając po prawej rezerwat Bursztynowa Góra. Żółtym, a potem czarnym szlakiem tuż nad brzegiem jeziora Otomińskiego dojechaliśmy do miejsca gdzie rano spotkaliśmy się z częścią naszej grupy. I tutaj też ze znaczną jej częścią się pożegnaliśmy – parę osób pojechało w stronę Gdańska, a reszta przez Kiełpino Górne skierowała się w stronę Wrzeszcza. Ja odłączyłam się w okolicy Auchan, gdzie mieszkam.
Podsumowując – wycieczka była bardzo udana, i myślę, że warto by kultywować nasze kulinarne peregrynacje. Ktoś wspominał coś o pierogach w Wyczechowie… Hmmm… ]:-).

tekst: Ola Nowakowska „Szaszka”

zdjęcia: Mieczysław Butkiewicz „sot”

asfalt=niewiele
dystans=100
kondycja=normalna
profil=niski
trud=niski
m=Otomin
m=Sulmin
m=Kolbudy
m=Pręgowo
m=Ostróżki
m=Buszkowy
m=Domachowo
m=Zaskoczyn
m=Czerniewa
m=Kleszczewo
szlak=niebieski
szlak=zielony
szlak=Zółty
szlak=czarny
obszar=Kaszuby
Atrakcja=rzeka
typ=rowerowy
Posted in Relacje | Tagged , , , , , | Leave a comment

Czarny szlak do Wieżycy

IMG_3997

Mapa przejazdu (GPS Artiego)
Profil trasy

Rajd czarnym szlakiem miał być sposobem na spędzenie niedzieli. Okazał się iście diabelską próbą charakterów, kondycji i sprzętu.

Zgodnie z ustaleniami spotkaliśmy się przed dworcem SKM-ki we Wrzeszczu o godzinie 9:00.

Osobiście jechałem razem z wza z ul. Elbląskiej w Gdańsku. Wyruszyliśmy o 8:45. Na szczęście zdążyliśmy, czekało na nas chyba z 10 osób. Min; Mietek, Zibi, Wiesiek, Łukasz, Wojtek, Robin, Artur i inni.

Bez zbędnych gadek ruszyliśmy naprzód. Tempo było „właściwe”, wystarczy że napiszę iż po dojechaniu do okolic Auchan z dalszej wycieczki wycofał się Mietek. Po długich próbach namawiania nie dał się przekonać i zawrócił do domu.

Chwilę wcześniej dołączył do nas Scoot, ze swoją nową korbą XT która była tak wypolerowana iż nie dało się jechać z jego prawej strony. Odbite światło słoneczne tak „biło po gałach”. Chwilę po 10:00 dotarliśmy do jeziora Otomińskiego. Tam czekali na nas kolejni rowerzyści. Mudia, Intel, Bono oraz kolega którego (przepraszam) nie pamiętam imienia. Jeśli dobrze policzyłem to łącznie było nas 15 osób.

Powoli „peleton” się rozciągnął. Ostre tempo podyktował Robin. Dość często mieliśmy dłuższe przerwy czekając na ciągnących z tyłu – pewnie jeszcze w zimowym śnie.

Po drodze odpadło kolejnych kilka osób. Min; Wojtek, Intel oraz wza. A w Borczu dodatkowo odłączył się Robin. Pozostało nas około 10 osób. Ostro popędziliśmy dalej na szlak, wcześniej jednak tankując bidony w sklepie.

Do wieżycy dojechali wszyscy. Po drodze rozbiliśmy się na 2 grupy. Ja wraz z Scootem i Mudią wybraliśmy iście błotnistą kąpiel. Jeszcze takiego błota nie widziałem, o dziwo wszyscy w większej części pokonaliśmy tę górę. Na szczycie okazało się że jest nie lepiej. Błota miałem prawie tyle że dotykało mi przedniej tarczy. Twardo jednak jechaliśmy – dopingując się wzajemnie. Niestety zerwałem na podjeździe łańcuch. Z opresji uratował mnie Scoot pożyczając spinkę (moja zapasowa została w domu). Nasze opony brnąc w tym błocie „buksowały” często w miejscu. Cała trójka wyglądała jak „Jożiny z Bażin”.

Satysfakcja była jednak ogromna po dotarciu na peron stacji PKP w Wieżycy. Po krótkiej przerwie zaatakowaliśmy wiadomą górkę. Odpuścili tylko dwaj panowie. Na szczycie znów mała przerwa i zjazd. Jadąc za Scootem miałem okazję widzieć jak jego rower tańczy na liściach. Mój zresztą robił dokładnie to samo. Opony z średnim bieżnikiem (typu Dancing Ralph)  zupełnie w tym dniu się nie sprawdzały.

Powrót był już znacznie spokojniejszy. W dużej części po asfalcie. Niestety w wyniku zmęczenia niektórych z nas postanowiliśmy podzielić się na dwie grupy. Wcześniej w swoim kierunku odbili od nas Wiesiek i Zibi. Tu przy okazji chciałbym wyrazić swój wielki szacunek dla tych panów. Chyba każdy wie za co.

Scoot, Artur i ja pognaliśmy przez Otomin w kierunku Auchana. Gdzie na pobliskiej stacji umyliśmy swoje rowery. Mudia pojechał w kierunku Gdyni. A Łukasz i chyba Bono wolniejszym tempem pojechali w swoją stronę.

Po pożegnaniu ze Scootem (na nowo wypucował swoją korbę) ja i Arti popędziliśmy w dół ul Kartuskiej. W którymś momencie jadąc za nim spostrzegłem przedmiot który wypadł mu z plecaka. Po zatrzymaniu i cofnięciu okazał się to telefon. Niestety jeden z kierowców umyślnie widząc że chcę go podnieść najechał na niego.

Byłem w szoku gdy Arti otworzył pokrowiec w jakim leżał telefon! Był on zupełnie cały!!! Niech żyje nokia! Koło Żaka pożegnałem kolegę i samotnie dojechałem do domu.

Chwilę przed 19:00 jadłem już obiad. Cały rajd zaliczam do bardzo udanych ale i chyba najtrudniejszych jaki dotychczas miałem okazję z GER jechać. Teraz z perspektywy ciepłego fotela mogę stwierdzić iż był on stanowczo za ciężki jak na pierwszy raz po zimie. Wielu z nas nie dało rady, inni na oparach dojechali do domu. Mam nadzieję że nikt się nie zniechęcił. Trzeba jasno powiedzieć że zazwyczaj niedzielne rajdy są dużo łatwiejsze.

Niemniej jestem bardzo zadowolony że podołałem tej trasie, sprzęt mnie nie zawiódł pomimo takich warunków. Błotnista góra jaką pokonałem wraz ze Scootem i Mudią na długo pozostanie w mojej pamięci. Szkoda że nie mieliśmy aparatu bo tak naprawdę nie da się tego opowiedzieć.

Qazimodo

Wszystkim wielkie dzięki!

Dane z GPS Artiego:

odległość
całkowita 117,07 km
podjazd 34,71 km
po płaskim 54,72 km
zjazd 27,65 km
max od startu 36,02 km
max do końca 36,71 km

wysokość
suma podjazdów 1782,41 m
wysokość startu 21,64 m
wysokość końca 3,35 m
różnica wysokości -18,29 m
maksymalna 320,94 m
minimalna 0 m
maksymalna różnica 320,94 m

prędkość
maksymalna 40,54 km/h
średnia wyjazdu 12,19 km/h
średnia jazdy 17,67 km/h
śr. tempo wyjazdu 4,92 min/km
śr. tempo jazdy 3,40 min/km
średnia podjazdu 8,90 km/h
średnia na płaskim 13,11 km/h
średnia zjazdu 18,06 km/h

czas
start 09:08 2008-03-09
koniec 18:45 2008-03-09
wyjazdu 09:36 h
podjazdu 03:53 h
po płaskim 04:10 h
zjazdu 01:31 h
jazdy 06:37 h
postoju 02:58 h

asfalt=niewiele

dystans=100

kondycja=normalna

profil=normalny

trud=niski

m=Gdańsk

m=Otomino

m=Borcz

m=Wieżyca

szlak=czarny

obszar=Kaszuby

atrakcja=panorama

typ=rowerowy


Posted in Relacje | Tagged , , , , | Leave a comment

Rajd czarnym szlakiem do Przywidza

IMG_8356.jpg.phpHistoria tego rajdu była krótka. W piątkowy wieczór naszedł nas głód rowerowy który trzeba było jak najszybciej zaspokoić. Rzuciłem więc bez zastanowienia: „czarny w stronę Przywidza”. Nie liczyliśmy na zbyt dużą frekwencję gdyż tak późne ogłoszenie rajdu nie przyciąga nigdy tłumów, ale na starcie stawiło się aż 10 osób!IMG_8370.jpg.php

Jak się okazało przyjechali też nasi starzy znajomi tacy jak Robin czy Silver. Z Silverem była Ola, ale jej do starości jeszcze wiele brakuje dlatego wymieniam ją w osobnym zdaniu ;)Pozostały skład ekipy to: Mudia, Bono, Krzem, Wojtek, Qazi oraz organizator Mietek wraz ze mną piszącym te słowa.Robin naturalnie poinformował nas, że na całym rajdzie niestety nie będzie. W połowie (Przywidz) widać było w jego oczach wewnętrzną walkę o to aby jednak zostać. Niestety dane słowo nie mogło zostać złamane i musiał odjechać 😉

Nie będę szczegółowo opisywał trasy bo nawet do końca jej nie pamiętam. Wystartowaliśmy czarnym szlakiem nad jez. Otomin kierując się w stronę Przywidza. Będąc już na miejscu wywołaliśmy drobne zamieszanie wchodząc do karczmy wypełnionej spragnionymi procentów klientami. Z zaciekawieniem obserwowali jak kilka kolorowo ubranych osób zamawia po 1,5 litra wody na miejscu 🙂 „Woda? Jak zwierzęta” – szemrali  z obrzydzeniem. Powrót zaplanowaliśmy w większości zielonym szlakiem omijając tylko pewien nieciekawy fragment za Kolbudami. Polecam wszystkim aby jednak spróbowali przejechać ten odcinek… dobrej zabawy nie zabraknie… 😉IMG_8372.jpg.php

Cała trasa była łatwa i przyjemna. Idealnie nadaje się na spacer z dziewczyną w blasku księżyca. Zapewniam, że jest na niej wiele miejsc w których będziecie musieli ratować swą wybrankę przed złamaniem bądź zwichnięciem nogi (oh my hero!) 🙂 Dodatkowo kąpiele błotne całkowicie za darmo. Polecam!

W drodze powrotnej jednemu z naszych kolegów zabrakło pary w nogach i ukradkiem nacisnął niewielki guzik pod kierownicą. Mały ładunek wybuchowy zamontowany w haku przerzutki dokonał spustoszenia i brutalnie zastopował rower. Z dobrze udawanym żalem kolega spiął sobie szybko zębatki „na krótko” i nie bez uśmiechu na ustach wyjechał na szosę aż się za nim kurzyło. W ostatnich chwili rzucił przez ramię, że na szczęście w plecaku ma zapasowy łańcuch…. taak, i pewnie nowy hak który za chwilę sobie założysz – dopowiedziliśmy sobie 🙂 Jakiś czas później gdy brodziliśmy po pachy w błocie kolega nasz oznajmił, że jest  już w domu i leży w wannie. Nie zdradzę kto jest tym szczęśliwcem, ale niech ta nowa rama dobrze Ci służy Quazi!!!IMG_8376.jpg.php

Dalsza część drogi powrotnej upłynęła już całkiem spokojnie. Rowery były czasem zasysane przez błoto w które wpadały dosłownie po osie. Zjazdy mokrymi kamieniami i korzeniami oraz zamaskowane pieńki pod trawą siały strach w sercach mężnych bikerów i ich stalowych rumaków. „gleba” okazała się naszym najlepszym przyjacielem i  prawie każdy musiał się z nią bliżej zapoznać. Poza Mudią. Żartowałem 🙂

Jednym słowem: to co tygrysy lubią najbardziej. Szczerze polecam tę trasę!!

Andrzej „Scoot”

słowa kluczowe do wyszukiwania:
dystans=100
trud=normalny
kondycja=normalna
szlak=zielony
szlak=czarny
atrakcja=jezioro
m=kolbudy
m=otomin
m=przywidz
asfalt=brak
typ=rowerowy
profil=normalny
Posted in Relacje | Tagged , , , , | Leave a comment

Mała pętla

petla2_logoCzasem są takie momenty o jakich każdy chyba chciałby zapomnieć.

Ten rajd jednak pomimo pewnego zdarzenia jakie miało miejsce, do nich nie należy .
Ale skutki tej wycieczki już tak. Niemniej uznałem że opis powinien się znaleźć na naszej stronie. A przy okazji może ktoś skorzysta z mojej rady, lub jak woli nauczy się czegoś na moim błędzie.

Na starcie przy jeziorze Otomińskim stawiło się „dziesięciu wspaniałych”.
Po pstryknięciu pamiątkowej fotki ruszyliśmy niebieskim szlakiem w stronę Kartuz, po drodze mijając Żukowo.
Zmieniliśmy tym samym kierunek wycieczki i to co miało być na początku pozostało do przejechania na końcu.
Do Żukowa wycieczka była typową niedzielną przejażdżką. W Rutkach zaczeła się prawdziwie surwiwalowa przeprawa przez „Jar Raduni” – choć troszkę boczkiem, oraz dawno zapomnianą ścieżką leśną.
Po drodze była mała przerwa gdyż zaplanowaliśmy napaść na „stary pociąg”. Niczym Indianie nasłuchiwaliśmy ciuchci i ustawiliśmy się w strategicznych pozycjach do ustrzelenia pędzącej masy stali. Jako że zamiast winchesterów i łuków mieliśmy aparaty natychmiast po pojawieniu się pociągu na horyzoncie rozpoczęliśmy pstrykanie fotek.
Wspomniana ścieżka powinna zostać oznaczona na mapie jako zdrowotna gdyż zapewne wszyscy na długo pozbyliśmy się problemów reumatyzmem. Pokrzywy i ostre gałęzie naprawdę dały się we znaki. Ale szczęśliwie a nawet z uśmiechem wszyscy dojechali do betonowej ścieżki.
Osobiście jako pierwszy który jechał tą dróżką najadłem się pająków i innych robali, ale to oczywiście uroki „rowerowania”.
Niedaleko przed Kartuzami zatrzymaliśmy się na małą przerwę i kąpiel, z której niektórzy skorzystali.
Na miejscu natomiast, zrobiliśmy małe zakupy i pożegnaliśmy trójkę z nas którzy na ten dzień mieli nieco inne plany i pojechali w swoją stronę.
Dalszą część wycieczki przebyć mieliśmy w siedmioosobowym składzie.
W Kartuzach przesiedliśmy się na czerwony szlak i po małych perypetiach związanych z jego odnalezieniem dotarliśmy do Ostrzyc. Po drodze mieliśmy okazję jechać zjazdami na jakich nie powstydziliby się ścigać zawodnicy downhilu.
Naszym celem miało być dotarcie do skrzyżowania ze szlakiem czarnym i nim mieliśmy wracać do Otomina.
Tuż przed Wieżycą odłączył się od nas Intel, który na swojej nowiutkiej Meridzie, osadzonej w całości na XTR-ach i w nowiutkich butkach, „pomknął do góry zwijając za sobą asfalt”.
Niestety kilka kilometrów przed czarnym szlakiem poczułem że nie jestem dalej w stanie kontynuować wycieczki. Nabawiłem się potwornie ostrych odparzeń na zadku i z każdym kilometrem sytuacja zaczynała wyglądać coraz mniej ciekawie. Krem oraz jazda na stojąco niestety nie pomogła.
Zdecydowałem się odłączyć od grupy i przekazać przewodnictwo Mietkowi. Samotnie dotarłem do Egiertowa gdzie przyjechała po mnie żona. Załadowaliśmy rower do środka i wróciliśmy do domu. Trochę było mi głupio bo taka „niecodzienna kontuzja” zdarzyła mi się po raz pierwszy. Ale mam nadzieję że ostatni. W domu okazało się że sprawa wygląda jeszcze gożej niż myślałem. Mam nadzieję że uda mi się załatać d..ę i już niedługo wsiąde na rower.
Teraz jednak zawsze będę smarował przed rajdem co trzeba aby nigdy nie mieć podobnych problemów. No w końcu wiadomo „ jak nie posmarujesz to nie pojedziesz”. Te słowa nabrały dla mnie od dziś zupełnie nowego znaczenia. Zawsze sądziłem że odnoszą się do łańcucha a nie do d..y . Wink

Opis trasy:

Z Otomina dojechaliśmy przez Sulmin, Niestępowo, Przyjaźń do Żukowa. Następnie do mostu w Rutkach cały czas niebieskim szlakiem. Jar Raduni mineliśmy nieco ścieżką przy torach kolejowych, aby po chwili powrócić na niebieski szlak. Po kąpieli w Mezowie pojechaliśmy dalej w stronę Kartuz mijając niebieską „ścieżkę” po lewej stronie. W samych Kartuzach tuż przed miejscowością Kosy udało nam się zlokalizować czerwony szlak. Nim polecieliśmy do Chmielna. Potem odbiliśmy na Zawory i drógą stroną jeziora dotarliśmy do Ręboszewa. Następnie była Brodnica Dolna i Ostrzyce, już na trasie czerwonego szlaku. Tuż przed Wierzycą w miejscowości Kolano odbiliśmy na czarny szlak docierając do Rąt i Sławek Górnych. Zaraz za nimi rozdzieliłem się z grupą dojeżdżając do Egiertowa skąd „wóz techniczny” pozbierał mnie do domu.

Reszta Ekipy początkowo trzymała się czarnego szlaku, ale w wyniku straszliwej ulewy postanowiła ściąć go i dotrzeć jak najszybciej do Otomina gdzie zakończono rajd.

Dzięki za wycieczkę!
Qazimodo

asfalt=niewiele

dystans=100

kiondycja=normalna

profil=normalna

trud=niski

m=Otomin

m=Zukowo

m=Kartuzy

szlak=czerwony

obszar=Kaszuby

atrakcja=panorama

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , | Leave a comment

Otwarcie sezonu rowerowego 2007

Nareszcie udało nam się otworzyć sezon rowerowy, bo już czasami myślałem, że przez ciągłe opady deszczu i niską temperaturę zrobimy to dopiero w maju. Ale do rzeczy, w niedzielę z łoża dość szybko wstałem i pierwsze spojrzenie padło na okno, czy przypadkiem nie pada – uff jest nawet fajne słoneczko. Szykuję makaronik czyli węglowodany  i nie zapominam o kiełbasce, którą upiekę na ognisku.

Godz 9:40 dojeżdżam do dworca we Wrzeszczu, a tam już niektórzy czekają. Reszta zaczęła się zjeżdżać w sumie naliczyłem chyba 33 osoby. Ruszamy. Za mną niezła kawalkada… gapie myśleli, że to wyścig pokoju Smile Dojechaliśmy do Matemblewa, gdzie już czekali na nas Aga i Wojtek.

Wjechaliśmy na niebieski szlak bardzo poryty przez traktory. Robiono wycinkę lasu. Tempo wyraźnie spadło no bo trudno było przejechać te koleiny jakimś przyzwoitym tempem. Nareszcie przebrnęliśmy wyjeżdżając z lasu, a tam czekał nas następny amator pieczonych kiełbasek Andrzej. Dojechaliśmy do Auchan i skręciliśmy w prawo kierując się do ul. Otomińskiej, gdzie już prosto do lasu, czyli do Otomina. Zanim dojechaliśmy do Otomina mieliśmy dwie awarie, czyli dwóch kolegów złapało „kichę”.

Krótka przerwa i ruszamy dalej niebieskim szlakiem przez Sulmin do Żukowa. Następna przerwa gdyż nastąpiło zderzenie. Ucierpiała na tym nasza bardzo sympatyczna koleżanka Gosia. Podjechałem do niej widząc zdarty naskórek kolana wyjąłem w pośpiechu swoją apteczkę niestety wody utlenionej nie miałem, ale maść Tribiotic dobrze zdezynfekowała ranę. Niestety nie zachodziła potrzeba reanimacji metodą „usta usta” chociaż byli na to chętni – już nie będę wymieniał ksywek.:)

Ruszyliśmy w dalszą drogę przed sobą mając Żukowo, a w międzyczasie otrzymałem kilka telefonów od osób informując mnie, iż oni jadą indywidualnie. Wjeżdżając do miasta zmuszono mnie do krótkiego postoju, a to z powodu zakupu prowiantu. W tym czasie dostałem telefon od Adama Piotrowskiego, który rzucił zapytanie gdzie jesteśmy, bo naturalnie dopiero wygrzebał się z wyrka (Adam, życie jest krótkie). Gdy usłyszał, że jesteśmy w Żukowie powiedział „spoko, już jedziemy”, a wiem, że miał przyjechać z „delegacją węgierską”. Była to dziewczyna, którą poznał będąc na Węgrzech, ale spryciarz co? Smile

Dalej ruszamy do Rutek. To rzut kamieniem, parę kilometrów szosą i nareszcie skręcamy w prawo, już czuje zapach pieczonej kiełbaski. Gdy przejechaliśmy przez tory, któś krzyknął, że jedzie pociąg… spojrzeliśmy, a to oczywiście Flash jak widmo zasuwa po torach (fot), skąd on tam się nagle pojawił?

Tuż przed mostem ok 1 km Sławkowi tylna przerzutka zastrajkowała, widocznie jej nie smarował, a kto nie smaruje ten prowadzi rower, albo jedzie bez przerzutki jak w tym wypadku. Przerzutka poszła na zasłużoną emeryturę do plecaka i dalej jazda na jednym biegu aż do Gdańska. Sławek ja jadąc za Tobą nie widziałem nóg, bo „nawalałeś” nimi jak wiatrak Smile

Gdy dojechaliśmy do celu tam już czekało kilka osób, w każdym bądź razie w sumie nas było 45 osób. Frekwencja podobna jak na moich urodzinach! Nie ma co się dziwić pogoda była piękna, a i dystans pozwolił również przyjechać tym mniej zaprawionym w bojach polno-leśnych. Mój syn Andrzej po bardzo długiej przerwie postanowił reanimować swoje nogi, które nie widziały roweru od pół roku, ale co Jaś się nauczył to Jan będzie umiał…….coś w tym jest prawdy.

Jest most jest miejsce na ognisko, więc do dzieła. Wszyscy rzucili się do ogniska z kiełbaskami nadzianymi na kije… tłok jak w sklepie mięsnym. Nareszcie udało mi się zebrać ekipę, która za 3 tygodnie wyjeżdża w Bory Tucholskie i uzgodnić szczegóły wyjazdu.

Druga sprawa to musieliśmy zebrać kasę za koszulki kolarskie, którą zbierał nasz skarbnik – Asia „Jesion” . Odbieram je w tym tygodniu.

Posiedzieliśmy chyba 1,5 godziny i powoli zaczęliśmy się szykować do powrotu. Wielu pojechało na kołach do Gdyni, więc ich  pożegnaliśmy. W sumie to dość dużo osób pojechało swoją drogą, każdy wybierał krótszą drogę do domu. Zostało nas ok 15 osób, ale co chwilę ktoś się odłączał.

Refleksje:

Myślę, że godnie i w dużym gronie otworzyliśmy ten nasz sezon 2007 r., wiem o tym, że jak zaczniemy jeździć na dłuższe trasy to takiej frekwencji już nie będzie, zresztą to jest zrozumiałe. Było parę upadków, parę gum, jedna przerzutka, ale w sumie jak na taką ilość ludzi nie było tak źle. Na zakończenie pragnę wszystkim uczestnikom podziękować za tak liczny udział w rajdzie a przede wszystkim naszym dzielnym dziewczynom, a zwłaszcza naszej nowej koleżance Marcie, która spisała się na medal dojeżdżając jednak do celu, pomimo utraty sił.

Na liczniku miałem 65 km.

Przy okazji chciałem poinformować wszystkich zatwardziałych bikerów, iż planujemy a raczej planowany jest przez Flash’a rajd tylko dla odważnych w dniu 15 kwietnia. Tomek obiecał zorganizować jakąś super traskę dla zaawansowanych. Szczegóły podamy później.

Tekst i zdjęcia: Mieczysław Butkiewicz

sfalt=niewiele

dystans=100

kondycja=normalna

profil=normalna

trud=niski

m=Matemblewo

m=Otomin

szlak=niebieski

obszar=Kaszuby

atrakcja=panorama

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , | Leave a comment
« Older