W niedzielę 25 lipca zorganizowałem rajd do Chmielna szlakiem niebieskim i czerwonym. Na umówionym miejscu i godzinie spotkała się nie mała grupka uczestników rowerowego szaleństwa. Ruszyliśmy w kierunku zwiniętych torów, i już na samym początku trasy jak zwykle Mariusz (nie poraz pierwszy robi zamęt) wyprzedził prowadzącego a za nim poszło kilku innych no i skończyło się moje prowadzenie rajdu. Organizatora już nie było. Tym bardziej, że na starcie przypomniałem wszystkim, iż jedziemy spokojnie i nie ma być to wyścig. Ale niektórych to nie przekonało. Wydaje mi się, że jeżeli ktokolwiek chce się pościgać to może przecież pojechać na maraton i tam niech pokaże, co potrafi. Na ten temat z Mariuszem wielokrotnie rozmawiałem na temat wyprzedzania organizatora i rozbijania grupy…..nie dotarło. Na przyszłość chyba powinienem wybierać ludzi, którzy chcą na łonie natury odpocząć a reszta niech jedzie sobie na maraton.
No, więc przejechaliśmy były poligon i dalej do Otomina. W Otominie wjechaliśmy na niebieski szlak, który miał nas doprowadzić do Kartuz. Ale zanim nas tam doprowadził to jest tam odcinek chyba ok. 1km trasy a raczej męki….to był koszmar! Było wysokie pobocze, po którym trzeba było się wdrapywać na czterech i w dodatku po błocie jeszcze z rowerem. Nie było by tak źle gdyby nie było żadnych przeszkód w postaci wysokich pni, drzew leżących w poprzek ścieżki, krzaków no i błota, po którym buty w raz z rowerem zjeżdżały w kierunku Raduni, więc należało łapać się czegokolwiek po drodze, aby nie wpaść do wody. Często trzymając rower na ramieniu zjeżdżało się wraz z nim po błocie w dół. Ja nie zrobiłem ani jednego zdjęcia na tym zboczu, bo nie było, komu robić, wszyscy poszli do przodu nie czekając na nikogo. Nazwałem to „droga przez mękę”. Ostrzegam niech nikt nie próbuje tam jechać, to jest szlak absolutnie nie do przejechania a nawet bardzo trudny do przejścia pieszo.
Uff…..nareszcie jesteśmy wszyscy na szczycie tej góry, więc ruszamy dalej jakimiś wertepami, drogą polną pełną kamieni itp. Rowery spisywały się doskonale…trzeszczały, piszczały a przerzutki u mnie wydawały dziwne dźwięki, aż w końcu jedna z przerzutek przednich szwankowała, że nie mogłem w ogóle wrzucić najmniejszej zębatki, także pod górkę miałem utrudnioną jazdę i tak już było aż do Gdańska.
Zapomniałem wspomnieć, iż koło Kartuz wjechaliśmy na szlak czerwony, który to doprowadził nas do Chmielna.
Jest Chmielno!!! Więc pierwsze kroki skierowaliśmy do sklepu a po zrobieniu zakupów wybraliśmy miejsce nad wodą, gdzie zrobiliśmy dłuższy zasłużony odpoczynek. Była godz., 15.50 więc postanowiliśmy pobyczyć się do godz. 16.30. Nie ukrywam, że ten szlak niebieski odebrał mnie i nie tylko mnie sporo sił. Po 40 min odpoczynku wracamy do domu. Ale którą drogą wracać…..usłyszałem odgłosy tylko nie niebieskim szlakiem, więc została szosa. Jak większość zadecydowała to jedziemy drogą główną.
Jak zwykle od razu stworzyły się dwie grupy, ta pierwsza to dostała takiego sprintu, że trudno było ich dogonić….no, więc tak już zostało do końca. Ja byłem w tej drugiej grupie gdzie czterech było z Gdyni, więc oni mieli się odłączyć w Kartuzach i zmienić azymut na Gdynię. Jechaliśmy przez dłuższy czas razem, ale na moment musiałem się zatrzymać, aby zdjąć kurtkę i zamocować ją na bagażniku. Myślałem, że moja grupka gdzieś poczeka na mnie, ale myliłem się…..odjechali dość daleko. Wsiadam i jadę dalej już samotnie….trochę dokuczał mi stary uraz pękniętej ręki, który się teraz pogłębił. Droga była dobra, więc przycisnąłem mocniej na liczniku 31km/godz., sądziłem, że kogoś dogonię i rzeczywiście patrzę i oczom nie wierzę, odłączył się kolega z tej grupy Gdyńskiej. Wstąpił nowy duch….jedziemy, we dwóch będzie raźniej. Na liczniku dość szybko wskoczyła liczba 34, a raz nawet była 40km,/godz. no to nie źle tak trzymać. Kolega (nie pamiętam jego Imienia) doskonale się trzymał. I tak dobrnęliśmy do Gdańska cali i szczęśliwi. Przed Gdańskiem szybkość trochę zmalała do 25km/godz
We Wrzeszczu pożegnaliśmy się a ja pojechałem na Zaspę na spotkanie z Andrzejem, który zjechał właśnie z lasu i wspólnie dojechaliśmy do domu. Dziś piszę tę relację zmęczenia już nie odczuwam, ale mam mały problem ze starą kontuzją, która się odnowiła. Jednego jestem pewien, że to był mój błąd organizując ten rajd po szlaku niebieskim, tym bardziej, że już tam jechałem…..ale pamięć jest czasami zawodna. W sumie przed czasem wycofały się trzy osoby.
Chcę poinformować na przyszłość, że tak ciężkich rajdów na pewno nie będzie. Niech się nikt nie zniechęca. Będę wybierał trasy o wiele łatwiejsze!!! Nie może się taka sytuacja więcej powtórzyć, że ludzie odłączają się na wskutek wyczerpania. Jeden z uczestników powiedział mi, że po to organizuje się rajdy, aby coś pooglądać, pozwiedzać a nie przeć do przodu jak szalony i oglądać migające drzewa. I tu on miał rację. Co myśmy widzieli? Nic…..tylko rzeczywiście migające drzewa. Fakt, że w tym rejonie nie wiele było do oglądania. Ale było do obejrzenia w Chmielnie grodzisko i góra zamkowa pod Kartuzami. Sam już nie miałem ze zmęczenia chęci oglądać jakiekolwiek zabytki gdyby nawet były. Nic nie widzieliśmy. Powstaje pytanie to, po co my jeździmy rowerami, chyba tylko po to, aby nabijać kilometry i nic więcej. To nie widzę sensu organizowania tego typu rajdów.
Odczyt z licznika:
Przejazd całkowity 103km
Czas przejazdu 6godz.
Średnia 17.39km/godz
Maksymalna 44.7km
Myślę, że średnia całkiem niezła jak taki teren.
Tekst i zdjęcia: Mieczysław Butkiewicz
asfalt=niewiele
dystans100
profil=niski
trud=normalny
m=Otomino
m=Żukowo
m=Rutki
m=Kartuzy
m=Chmielno
m=Gdańsk
szlak=czerwony
szlak=niebieski
obszar=Kaszuby
atrakcja=rzeka
typ=rowerowy
Dodaj komentarz