1 październik….nowy miesiąc i nowy rajd, tym razem do Przywidza. Na spotkanie przyjechało 19 osób w tym trzy koleżanki: Asia, Kasia i Gosia. Przed wystartowaniem otrzymałem dwa telefony: pierwszy od Gosi, że się spóźni 20 minut, drugi od Arka z Redy……ta sama sytuacja, więc poprosiłem Tomka Flash’a, aby poczekał na nich przed dworcem PKP….zgodził się. Wiedziałem, że nas na pewno dogonią. A więc wystartowaliśmy przez szlak zwiniętych torów, następnie przez poligon, gdzie nasz kolega Maciek miał pecha…..zerwał się się łańcuch, także przymusowa przerwa, która notabene nie trwała zbyt długo, a więc nie najlepiej się zaczęło. I w tym miejscu Tomka grupka nas dogoniła, także już byliśmy w komplecie.
Jedziemy dalej do Otomina a tam miał przybyć i czekać na nas Tomek-Pruszcz. Najpierw krótka asfaltów ka a później wjeżdżamy do lasu na szlak zielony a później na niebieski i gnamy do przodu…..dojechaliśmy, ale tam na nas nikt oczywiście nie czekał…..Tomek nie przyjechał widocznie coś mu wypadło……Tomek żałuj, było super:-D W Otominie poznaliśmy nowego kolegę Pawła, który dołączył się do nas. Mieszka on w Kolbudach, więc poprosiłem go o wsparcie nawigacyjne na co on wyraził zgodę. Szlak zielony, którym mieliśmy jechać Paweł stwierdził, iż nie jest on lajtowy, tędy często jeździ i zna go jak własną kieszeń. No cóż musimy jechać, już nie raz musieliśmy przejeżdżać po krzakach, gałęziach usłanych na dróżkach po wycinkach drzew i jakoś poradziliśmy to myślę, że i z tym sobie poradzimy.
Rzeczywiście trasa czasami jest makabryczna, również na drodze dużo odciętych gałęzi, koleiny na pół metra głębokie, w takiej koleinie ledwo się jechało na szczęście dużo ich nie było, po za tym jazda po dróżce zarośniętą wysoką trawą. W każdym bądź razie szlak rzeczywiście nie był łatwy, ale wszyscy sobie poradzili i nie było maruderów. W końcu dojechaliśmy do Przywidza i skierowaliśmy się prosto na molo nad jeziorem, gdzie czekał na nas nasz stary znajomy Wiesiek na swej kolarzówce, a więc przywitanie parę ciepłych słów i zasłużony odpoczynek. Wszyscy porozkładali się jak kto mógł i czekali oczywiście na zawody, gdzie nasz dyplomowany rowero-nurek „Intel” miał zademonstrować swe umiejętności, ale tym razem skoków nie było, ponieważ stwierdził, że nie był przygotowany do nurkowania z tak wysokiego pomostu. W zamian za to przygotował nową dyscyplinę a mianowicie „wjazd do jeziora”, czyli polegało to na tym, że miał jak najdalej dojechać po dnie jeziora.
Kibiców miał dużo, więc doping był coraz głośniejszy. Takich wjazdów miał kilka i w końcu zawody się zakończyły.
Za zdobycie pierwszego miejsca otrzymał uśmiech od naszej przemiłej bikerki „Eleny”.Drugiego miejsca nie było, bo koledzy oddali walkę walkowerem już nie będę wymieniał kto :-D. Było ciepło i wesoło, ale czas wracać na trasę w kierunku naszych domów a więc wracamy czarnym szlakiem. Przedtem zahaczyliśmy o jakieś sklepiki celem uzupełnienia zapasów. W Przywidzu po raz drugi Maćkowi zerwał się łańcuch…..chyba ma za dużo pary w nogach:-D, znam takiego co rwał łańcuchy a szkoda że on dziś nie dojechał do nas a może właśnie zerwał łańcuch w drodze do naszej ekipy:-D
Ruszyliśmy…..trochę asfaltu i wjechaliśmy do lasu. W momencie jak wjechaliśmy na czarny szlak to tak jakbyśmy jechali po autostradzie, fantastyczna droga.
Żadnych wybojów, równa szutrowa dość szeroka droga. Tempo było nie złe także dość szybko dotarliśmy do Otomina, gdzie nawet nie zatrzymywaliśmy się. No właśnie i tu ponowna awaria i znowu Mackowi przydarzyła się następna awaria….złapał gumę. Maciek miałeś dziś widocznie zły dzień:-D…..to się zdarza.
Ten odcinek drogi przebyliśmy w szybkim tempie dojechaliśmy do hipermarketu Auchan, gdzie skręciliśmy za nim na szlak zielony, który doprowadził nas do Matemblewa, gdzie pożegnaliśmy Michała
z jego synem a my pojechaliśmy tym razem szlakiem żółtym dalej.
Następnie przejechaliśmy Potokową dojeżdżając do Wrzeszcza i tu następni odłączyli.
We Wrzeszczu byliśmy o godz 18:00
Trasa trochę się wydłużyła bo na liczniku odczytałem 90km.
Cały czas duktami leśnymi, drogami szutrowymi no i trochę łąkami z wysoką trawą.
Refleksje:
Miało być lajtowo i moim zdaniem tak też było, chociaż słyszałem inne odgłosy na ten temat.
Pogoda była na medal, ciepło i bez deszczu.
Naszym dziewczynom gratulujemy wytrzymałości na trasie….byłyście wspaniałe !!!
Przy okazji chciałem podziękować wszystkim kolegom, że zechcieli zaszczycić nasze GER’owskie szeregi.
I na koniec podziękowania dla Pawła, który tak wspaniale nawigował….mam nadzieję, że nie ostatni:)
tekst: Mieczysław Butkiewicz
foto: Tomek&Mieczysław
Dodaj komentarz