Godz 9:40 dojeżdżam do dworca we Wrzeszczu, a tam już niektórzy czekają. Reszta zaczęła się zjeżdżać w sumie naliczyłem chyba 33 osoby. Ruszamy. Za mną niezła kawalkada… gapie myśleli, że to wyścig pokoju Dojechaliśmy do Matemblewa, gdzie już czekali na nas Aga i Wojtek.
Wjechaliśmy na niebieski szlak bardzo poryty przez traktory. Robiono wycinkę lasu. Tempo wyraźnie spadło no bo trudno było przejechać te koleiny jakimś przyzwoitym tempem. Nareszcie przebrnęliśmy wyjeżdżając z lasu, a tam czekał nas następny amator pieczonych kiełbasek Andrzej. Dojechaliśmy do Auchan i skręciliśmy w prawo kierując się do ul. Otomińskiej, gdzie już prosto do lasu, czyli do Otomina. Zanim dojechaliśmy do Otomina mieliśmy dwie awarie, czyli dwóch kolegów złapało „kichę”.
Krótka przerwa i ruszamy dalej niebieskim szlakiem przez Sulmin do Żukowa. Następna przerwa gdyż nastąpiło zderzenie. Ucierpiała na tym nasza bardzo sympatyczna koleżanka Gosia. Podjechałem do niej widząc zdarty naskórek kolana wyjąłem w pośpiechu swoją apteczkę niestety wody utlenionej nie miałem, ale maść Tribiotic dobrze zdezynfekowała ranę. Niestety nie zachodziła potrzeba reanimacji metodą „usta usta” chociaż byli na to chętni – już nie będę wymieniał ksywek.:)
Ruszyliśmy w dalszą drogę przed sobą mając Żukowo, a w międzyczasie otrzymałem kilka telefonów od osób informując mnie, iż oni jadą indywidualnie. Wjeżdżając do miasta zmuszono mnie do krótkiego postoju, a to z powodu zakupu prowiantu. W tym czasie dostałem telefon od Adama Piotrowskiego, który rzucił zapytanie gdzie jesteśmy, bo naturalnie dopiero wygrzebał się z wyrka (Adam, życie jest krótkie). Gdy usłyszał, że jesteśmy w Żukowie powiedział „spoko, już jedziemy”, a wiem, że miał przyjechać z „delegacją węgierską”. Była to dziewczyna, którą poznał będąc na Węgrzech, ale spryciarz co?
Dalej ruszamy do Rutek. To rzut kamieniem, parę kilometrów szosą i nareszcie skręcamy w prawo, już czuje zapach pieczonej kiełbaski. Gdy przejechaliśmy przez tory, któś krzyknął, że jedzie pociąg… spojrzeliśmy, a to oczywiście Flash jak widmo zasuwa po torach (fot), skąd on tam się nagle pojawił?
Tuż przed mostem ok 1 km Sławkowi tylna przerzutka zastrajkowała, widocznie jej nie smarował, a kto nie smaruje ten prowadzi rower, albo jedzie bez przerzutki jak w tym wypadku. Przerzutka poszła na zasłużoną emeryturę do plecaka i dalej jazda na jednym biegu aż do Gdańska. Sławek ja jadąc za Tobą nie widziałem nóg, bo „nawalałeś” nimi jak wiatrak
Gdy dojechaliśmy do celu tam już czekało kilka osób, w każdym bądź razie w sumie nas było 45 osób. Frekwencja podobna jak na moich urodzinach! Nie ma co się dziwić pogoda była piękna, a i dystans pozwolił również przyjechać tym mniej zaprawionym w bojach polno-leśnych. Mój syn Andrzej po bardzo długiej przerwie postanowił reanimować swoje nogi, które nie widziały roweru od pół roku, ale co Jaś się nauczył to Jan będzie umiał…….coś w tym jest prawdy.
Jest most jest miejsce na ognisko, więc do dzieła. Wszyscy rzucili się do ogniska z kiełbaskami nadzianymi na kije… tłok jak w sklepie mięsnym. Nareszcie udało mi się zebrać ekipę, która za 3 tygodnie wyjeżdża w Bory Tucholskie i uzgodnić szczegóły wyjazdu.
Druga sprawa to musieliśmy zebrać kasę za koszulki kolarskie, którą zbierał nasz skarbnik – Asia „Jesion” . Odbieram je w tym tygodniu.
Posiedzieliśmy chyba 1,5 godziny i powoli zaczęliśmy się szykować do powrotu. Wielu pojechało na kołach do Gdyni, więc ich pożegnaliśmy. W sumie to dość dużo osób pojechało swoją drogą, każdy wybierał krótszą drogę do domu. Zostało nas ok 15 osób, ale co chwilę ktoś się odłączał.
Refleksje:
Myślę, że godnie i w dużym gronie otworzyliśmy ten nasz sezon 2007 r., wiem o tym, że jak zaczniemy jeździć na dłuższe trasy to takiej frekwencji już nie będzie, zresztą to jest zrozumiałe. Było parę upadków, parę gum, jedna przerzutka, ale w sumie jak na taką ilość ludzi nie było tak źle. Na zakończenie pragnę wszystkim uczestnikom podziękować za tak liczny udział w rajdzie a przede wszystkim naszym dzielnym dziewczynom, a zwłaszcza naszej nowej koleżance Marcie, która spisała się na medal dojeżdżając jednak do celu, pomimo utraty sił.
Na liczniku miałem 65 km.
Przy okazji chciałem poinformować wszystkich zatwardziałych bikerów, iż planujemy a raczej planowany jest przez Flash’a rajd tylko dla odważnych w dniu 15 kwietnia. Tomek obiecał zorganizować jakąś super traskę dla zaawansowanych. Szczegóły podamy później.
Tekst i zdjęcia: Mieczysław Butkiewicz
sfalt=niewiele
dystans=100
kondycja=normalna
profil=normalna
trud=niski
m=Matemblewo
m=Otomin
szlak=niebieski
obszar=Kaszuby
atrakcja=panorama
typ=rowerowy
Dodaj komentarz