Na starcie czekała na mnie tylko jedna osoba. Po kilkunastu minutach nikt więcej się nie pojawił, więc zrezygnowaliśmy z planu zmian prowadzącego i sam wskazywałem kierunek.
Pierwszym punktem miała być dawna skocznia narciarska. Znajduje się bardzo blisko punktu startu, więc po kilku minutach byliśmy już na miejscu. Obiekt powstał najprawdopodobniej przed wojną. Obecnie jest wykorzystywana przez rowerzystów z niedoborem adrenaliny. Nosi imię Tomac, od nazwiska znanego zawodnika MTB startującego z powodzeniem w XC oraz DH. Obok znajdują się hopki oraz tor zjazdowy, którym wdrapaliśmy się na pagórki.
Dalej wjechaliśmy na Lipnicką drogę koło Niedźwiednika. Niestety stwierdziłem, że coś nie tak z licznikiem – nie pokazuje prędkości. Przestawienie magnesu i oględziny kabelka nic nie dały. Trudno najwyżej będę mierzył z mapy odległość.
Po minięciu Niedźwiednika wjechaliśmy na niebieski szlak, by po chwili go opuścić i przeciąć asfalt. Następnie Drogą Pionierów dojechaliśmy do kolejnego asfaltu, którym zjechaliśmy prawie do rozwidlenia, przed którym skręciliśmy w lewo i dojechaliśmy do Diabelskiego Kamienia.
Po fotce udaliśmy się nieco na przełaj (brak oznaczonych ścieżek na mapie) w kierunku Czarciej Góry, z cichą nadzieją na odnalezienie Głazu w Wykopie. Niestety trzeba było się bardziej skupić na szukaniu drogi, a odnaleziona nie należała do przyjemności. Cała była zawalona gałęziami, ciężko było po niej iść, a co dopiero jechać.
W końcu udało nam się gdzieś wdrapać i wjechać na lepszą drogę, która doprowadziła nas do żółtego szlaku, którym udaliśmy się na Wzniesienie Marii. Stamtąd rozpoczęliśmy poszukiwania Kamiennej Twarzy. Poszło sprawnie i po chwili podziwialiśmy niecodzienny kształt kamienia.
Następnie zjechaliśmy Doliną Zgniłych Mostów do Doliny Radości. Jadąc po przeciwnej stronie niż asfalt trafiamy na czarny szlak i skręcamy w niego w prawo. Po kilkuset metrach udaje mi się dostrzec kolejny punkt wycieczki – skocznię narciarską. Obiekt wydaje się większy od Tomaca, ale jest bardziej zarośnięty. Po krótkiej dyskusji na temat trudności podprowadzania 20kg zjazdówki, stwierdziliśmy, że nie mamy ochoty na praktyczne stwierdzenie uciążliwości. Zawróciliśmy więc i dotarliśmy czarnym szlakiem do niebieskiego na odcinek znany jako trasa enduro.
Na dole pojechaliśmy w prawo i mieliśmy się wdrapać na wzniesienie (Botwina). Niestety pamięć mnie zawiodła lub zbyt mocno zarosło i w efekcie inną dróżką dotarliśmy do Szwedzkiej Grobli. Następnie kawałek na północ i skręt w prawo, szybki zjazd, podjazd i jesteśmy w ostatnim zaplanowanym punkcie – Wzniesieniu Trzech Panów. Niestety musiało tam biwakować więcej panów, bo była jakaś rozbita butelka i kilka porzuconych plastykowych.
Powrót wypadł nieco naokoło przez Pachołek, a dalej zielonym i czarnym szlakiem do ul. Reja w Sopocie.
Kogo wystraszyła poranna pogoda niech żałuje, bo w lesie wiatr nie dokuczał, a potem wyszło słońce. Zwiedziliśmy kilka charakterystycznych punktów Lasów Oliwskich poznając nowe drogi lub odkurzając sobie pamięć.
W domu okazało się, że licznik nabija dystans i wskazał 42km.
Tekst i zdjęcia: Marek Kwiatkowski „Bono”
asfalt=niewiele
dystans=100
kondycja=normalna
profil=niski
trud=niski
m=Sopot
szlak=niebieski
typ=rowerowy
1 Comment
Did you know that the 1st slot machine in the US was the Liberty Bell, designed by vehicle
mechanic Charles Fey way back in 1894?
2 Trackbacks
Jackpot Slots
» Myszkowanie po TPK
Home page
» Myszkowanie po TPK