Nie planowałem rajdu w święta, a to z tego powodu iż byłem przekonany, że nie będzie chętnych. Wiadomo święta dzień odpoczynku z rodziną. Tym razem pomyliłem się, frekwencja była jak to widać na fotce 24 osoby w tym 5 bikerek.
Na umówione spotkanie przybyło 19 osób, a w Osowie czekało następnych pięciu chętnych.
Mnie osobiście cieszy fakt, iż coraz częściej przybywa do nas nowych osób. Oznacza to, że ludzie zaczynają doceniać odpoczynek na łonie natury, a nie siedzenie w domu. I to jest moim głównym zadaniem, aby jak najwięcej osób zwerbować do uprawiania tego typu turystyki.
Start nastąpił dokładnie o 10:05 z pod dworca w kierunku ul Abrahama. Lasem dojechaliśmy do skrzyżowania szlaku niebieskiego z drogą asfaltową. Tu zaproponowałem, że część może zjechać niebieskim. Jest to szlak dość trudny z korzeniami i dość wysokimi zjazdami. 10 osób pojechało tym szlakiem a reszta asfaltem i mieliśmy się spotkać na dole. I tak też się stało, wszyscy dojechali w całości. Ruszyliśmy w kierunku dworku oliwskiego a dalej czarnym szlakiem. Droga szutrowa nie najgorsza, ale najgorsze to właściwie nas czekało…..Długi podjazd.
Grupa bardzo mocno się rozciągnęła, tylko słychać było „wypuszczanie powietrza z płuc”
Podjazd rzeczywiście dość długi. Ja wjeżdżałem spokojnym jednostajnym tempem, a od czasu do czasu miałem obok siebie towarzystwo Intela, który ciągle coś tam pod nosem mamrotał i w końcu spuszczał powietrze. Postanowiłem pozbyć się gawędziarza, bo nie miałem ochoty do gawędzenia na takim podjeździe, więc wykrzesałem resztę sił i nacisnąłem mocniej na pedały dojeżdżając na górę i robiąc mu fotkę. Muszę przyznać, że Intelowi wyraźnie poprawiła się kondycja, jechał cały czas z nami nie pozostając w tyle……Gratuluję. Byli i tacy, którzy wchodzili na pieszo, nic w tym dziwnego to jest początek sezonu. U góry poczekaliśmy parę minut na resztę kolegów. Po tak wyczerpującym podjeździe krótki odpoczynek i ruszyliśmy dalej, bo czekający na nas Frans już się niecierpliwił dzwoniąc do mnie. W końcu dojechaliśmy, przywitała nas piątka kolarzy w tym nasza Agniecha. Bardzo nam było miło przywitać bikera z GRT Fransa wraz z małżonką Emilką. Od tego momentu jedziemy w 24 osobowym składzie.
Po drodze odłączył się Frans z żoną z powodów osobistych, więc go pożegnaliśmy życząc im wesołych świąt. W Warznie z kolei spotkaliśmy naszego kolegę również na kolarzówce „Batik’a”, który jechał akurat w odwrotnym kierunku niż my. Krótka rozmowa, po chwili go pożegnaliśmy. W dalszej drodze już nie zatrzymywaliśmy się, aż dotarliśmy do naszego celu. Wszyscy byli tacy głodni, że ognisko rozpaliliśmy w tempie nieomal wyścigowym. No i upragniona wyżerka. W międzyczasie otrzymałem telefon od Flash’a, że on ze Zbyszkiem jadą na swych kolarzówkach do nas na ognisko i poprosił o podanie mu naszego azymutu…..dojechali.
Zaproponowałem dwu godzinną przerwę, w której to jedni opalali się zaś inni urządzali obfitą wyżerkę, w każdym bądź razie świetny odpoczynek. Absolutny rekord w pieczeniu kiełbasek pobił nie, kto inny jak nasz „rowerowy płetwonurek” Intel. Cztery razy podchodził do ogniska, za każdym razem z następną kiełbaską, no cóż chłopak miał po takiej jeździe wzmożony apetyt. Dla mnie wystarczyła jedna. Miło się odpoczywało, ale dochodzi godzina 15:45, więc czas wracać. Ruszyliśmy na razie tą samą drogą, ale do pewnego momentu gdzie skręciliśmy na nową drogę, którą dziś nie jechaliśmy, czyli kierunek Tuchomek. Po drodze dołączył do nas zbłąkany Bono, również na kolarzówce. Nie wspomniałem jeszcze o naszym koledze z Budapesztu Adamie, którego pozdrawiamy.
W końcu dojechaliśmy do mostku, pod którym płynął strumyk. Intel tak się zarzekał, że do wody z rowerem nie wejdzie, a jednak odezwała się żyłka „płetwonurka rowerowego” i nie mógł sobie odmówić tej przyjemności (film) Więcej chętnych nie było, ale za to głośno kibicowali Intelowi. Koniec zabawy…..ruszamy.
I tak, co raz to nas ubywało. Jedni jechali na Gdynię inni znowu inną najkrótszą drogą podążali do domu. Nasza mała garstka chyba tylko 5 osób dojechała do Oliwy. I tak się zakończyła przygoda świąteczna na świeżym powietrzu prze 8 godzin.
Pragnę wszystkim podziękować za wzięcie w naszej imprezie świątecznej. Mam nadzieję, że chętnych, co raz więcej będzie przybywało na podobne rajdy.
Długość trasy 70km
Tekst i zdjęcia: Mieczysław Butkiewicz
asfalt=brak
dystans=50
kondycja=niska
profil=niski
trud=niski
m=Osowa
m=Warzno
m=Kamień
atrakca=jezioro
tym=rowerowy
1 Comment
Pamiętam, a szczególnie „niespodziankę” nad Espenkruger See. Krzyś też pamiętasz ?