Rajd lajtowy z ogniskiem

0405

Nie planowałem rajdu w święta, a to z tego powodu iż byłem przekonany, że nie będzie chętnych. Wiadomo święta dzień odpoczynku z rodziną. Tym razem pomyliłem się, frekwencja była jak to widać na fotce 24 osoby w tym 5 bikerek.

Na umówione spotkanie przybyło 19 osób, a w Osowie czekało następnych  pięciu chętnych.

Mnie osobiście cieszy fakt, iż coraz częściej przybywa do nas nowych osób. Oznacza to, że ludzie zaczynają doceniać odpoczynek na łonie natury, a nie siedzenie w domu. I to jest moim głównym zadaniem, aby jak najwięcej osób zwerbować do uprawiania tego typu turystyki.IMG_0864

Start nastąpił dokładnie o 10:05 z pod dworca w kierunku ul Abrahama. Lasem dojechaliśmy do skrzyżowania szlaku niebieskiego z drogą asfaltową. Tu zaproponowałem, że część może zjechać niebieskim. Jest to szlak dość trudny z korzeniami i dość wysokimi zjazdami. 10 osób pojechało tym szlakiem a reszta asfaltem i mieliśmy się spotkać na dole. I tak też się stało, wszyscy dojechali w całości. Ruszyliśmy w kierunku dworku oliwskiego a dalej czarnym szlakiem. Droga szutrowa nie najgorsza, ale najgorsze to właściwie  nas czekało…..Długi podjazd.

Grupa bardzo mocno się rozciągnęła, tylko słychać było „wypuszczanie powietrza z płuc”IMG_0866

Podjazd rzeczywiście dość długi. Ja wjeżdżałem spokojnym jednostajnym tempem, a od czasu do czasu miałem obok siebie towarzystwo Intela, który ciągle coś tam pod nosem mamrotał i w końcu spuszczał powietrze. Postanowiłem pozbyć się gawędziarza, bo nie miałem ochoty do gawędzenia na takim podjeździe, więc wykrzesałem resztę sił i nacisnąłem mocniej na pedały dojeżdżając na górę i robiąc mu fotkę. Muszę przyznać, że Intelowi wyraźnie poprawiła się kondycja, jechał cały czas z nami nie pozostając w tyle……Gratuluję. Byli i tacy, którzy wchodzili na pieszo, nic w tym dziwnego to jest początek sezonu. U góry poczekaliśmy parę minut na resztę kolegów. Po tak wyczerpującym podjeździe krótki odpoczynek i ruszyliśmy dalej, bo czekający na nas Frans już się niecierpliwił dzwoniąc do mnie. W końcu dojechaliśmy, przywitała nas piątka kolarzy w tym nasza Agniecha. Bardzo nam było miło  przywitać bikera z GRT Fransa wraz z małżonką Emilką. Od tego momentu jedziemy w 24 osobowym składzie.IMG_0877

Po drodze odłączył się Frans z żoną z powodów osobistych, więc go pożegnaliśmy życząc im wesołych świąt. W Warznie z kolei spotkaliśmy naszego kolegę również na kolarzówce „Batik’a”, który jechał akurat w odwrotnym kierunku niż my. Krótka rozmowa, po chwili  go pożegnaliśmy. W dalszej drodze już nie zatrzymywaliśmy się, aż dotarliśmy do naszego celu. Wszyscy byli tacy głodni, że ognisko rozpaliliśmy w tempie nieomal wyścigowym. No i upragniona wyżerka. W międzyczasie otrzymałem telefon od Flash’a, że on ze Zbyszkiem jadą na swych kolarzówkach do nas na ognisko i poprosił o podanie mu naszego azymutu…..dojechali.

Zaproponowałem  dwu godzinną przerwę, w której to jedni opalali się zaś inni urządzali  obfitą wyżerkę, w każdym bądź razie świetny odpoczynek. Absolutny rekord w pieczeniu kiełbasek pobił nie, kto inny jak nasz „rowerowy płetwonurek” Intel. Cztery razy podchodził do ogniska, za każdym razem z następną kiełbaską, no cóż chłopak miał po takiej jeździe wzmożony  apetyt. Dla mnie wystarczyła jedna. Miło się odpoczywało, ale dochodzi godzina 15:45, więc czas wracać. Ruszyliśmy na razie tą samą drogą, ale do pewnego momentu gdzie skręciliśmy na nową drogę, którą dziś nie jechaliśmy, czyli kierunek Tuchomek.  Po drodze dołączył do nas zbłąkany Bono, również na kolarzówce. Nie wspomniałem jeszcze o naszym koledze z Budapesztu Adamie, którego pozdrawiamy.

W końcu dojechaliśmy do mostku, pod którym płynął strumyk. Intel tak się zarzekał, że do wody z rowerem nie wejdzie, a jednak odezwała się żyłka „płetwonurka rowerowego” i nie mógł sobie odmówić tej przyjemności (film) Więcej chętnych nie było, ale za to głośno kibicowali Intelowi. Koniec zabawy…..ruszamy.

I tak, co raz to nas ubywało. Jedni jechali na Gdynię inni znowu inną najkrótszą drogą podążali do domu. Nasza mała garstka chyba tylko 5 osób dojechała do Oliwy. I tak się zakończyła przygoda świąteczna na świeżym powietrzu prze 8 godzin.

Pragnę wszystkim podziękować za wzięcie w naszej imprezie świątecznej. Mam nadzieję, że chętnych, co raz więcej będzie przybywało na podobne rajdy.

Długość trasy  70km

Tekst i zdjęcia: Mieczysław Butkiewicz

asfalt=brak

dystans=50

kondycja=niska

profil=niski

trud=niski

m=Osowa

m=Warzno

m=Kamień

atrakca=jezioro

tym=rowerowy

This entry was posted in Relacje and tagged , , , , . Bookmark the permalink. Follow any comments here with the RSS feed for this post. Post a comment or leave a trackback.

1 Comment

  1. Janusz
    Posted 18 grudnia 2009 at 23:14 | Permalink

    Pamiętam, a szczególnie „niespodziankę” nad Espenkruger See. Krzyś też pamiętasz ?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Your email address will never be published.


1 + = cztery