Na umówione spotkanie przyjechało pięciu śmiałków: Tomek, Florian, Paweł, Adam i Łukasz.
Nie wiem czy chętnych odstraszył komentarz, że jest to rajd „przecinaków” czy padające wcześniej deszcze. Jeśli już jesteśmy przy pogodzie, to była ona idealna – nie spadła na nas ani kropla deszczu, nie było też gorąco. Deszcze ubiły piasek, oczywiście zdarzało się błotko i slalomy między kałużami, a co po niektórzy zaliczyli mini kąpiele błotne. Niespodzianek nie brakowało. Już na poligonie, na zjeździe z nasypu, Tomek zaliczył niegroźną przewrotkę przez kierownicę, w wyniku czego jego licznik przestał funkcjonować. Nieco wcześniej kolega Łukasz zawrócił. Zatem jechaliśmy dalej we czwórkę.
Koło centrum Auchan podejmowaliśmy męską decyzję czy ominąć zdezelowaną kładkę na Raduni na czarnym szlaku, co trwało dość długo. Nawet mijane wcześniej panie z walizką na kółkach nas wyprzedziły! Ostatecznie ominęliśmy kładkę kierując się na Niestępowo, Widlino. Na czarny szlak wjechaliśmy na wysokości Jeziora Łapińskiego i nim dalej podążaliśmy, czasem celowo bądź nie zjeżdżając z niego. Odtąd tempo było słuszne, miarowe, lecz nie za szybkie.
Trasa czarnego szlaku okazała się całkiem przyjemna, obfitująca w różnorodność zarówno pod względem podłoża jak i układu podjazdowo-zjazdowego. Na dodatek można było się posilić malinami! Osobiście (Paweł) najbardziej przypadł mi do gustu podjazd czarnym szlakiem spod podnóża góry Wieżycy na jej szczyt (329 m n.p.m. – najwyższe wzniesienie na Nizinie Europejskiej). A mi zjazd (Adam). Wracaliśmy kawałek szosą do Egiertowa (nie polecam tego odcinka ze względu na duży ruch samochodowy), a następnie przez Przywidz, gdzie nie zdołał nas zatrzymać na dłużej „Plażowy Festyn”. Wcześniej w okolicach Michalina odłączył się od nas Florian. Dalej jechaliśmy zielonym szlakiem, który miejscami okazał się straszliwie zachwaszczony, niemal nieprzejezdny, aż w pewnym momencie straciliśmy z oczu „zieloną kreskę” szlaku, a droga w tym miejscu przypominała bardziej wycinkę drzew niż coś, po czym można jeździć. Po małej modyfikacji trasy dotarliśmy do Kolbud, skąd ścieżka rowerowa zaprowadziła nas do Sulmina na niebieski szlak. Można powiedzieć, że rajd zakończył się efektownym zjazdem z tzw. ściany płaczu.
Reasumując trasa okazała się szczęśliwie mniej wymagająca niż się spodziewaliśmy, aczkolwiek pokonane 120 km dało się odczuć. Średnia prędkość wyszła 19,5km/h. I tak na dobrą sprawę nie wiem ile procent „rzeźni” było w tej „małej rzeźni”. W każdym razie niezwykłą frajdę sprawia wyprawa z grupą osób, dla których jazda sama w sobie jest pasją. Dziękuję chłopaki!
Tekst:
Paweł Kudela
z małą modyfikacją
Adam Piotrowski
asfalt=niewiele
dystans=100
kiondycja=normalna
profil=normalna
trud=niski
m=Niestępowo
m=Widlino
m=Egiertowo
m=Wieżyca
m=Przywidz
szlak=czarny
szlak=zielony
obszar=Kaszuby
atrakcja=panorama
typ=rowerowy
Dodaj komentarz