Bielawa i Skandia Maraton Lang Team 2010


Długo zastanawiałem się nad podjęciem decyzji o wzięciu udziału w MTB Bielawa.

Po 1. Trudna trasa na Medio 1050m przewyższeń.

Po 2. Długi stromy podjazd 14 km – różnica poziomów 450m

Po 3. Góry (moja waga 93 kg)

Po 4. Daleka droga = koszty

Po 5. Usterki techniczne sprzętu

Wymiana łożysk korbowodu, całego napędu, sztycy, hamulców, opony i dętki.

Wszystko to tuż przed wyjazdem i na dodatek w różnych dniach. To jedynie nasza GER’owa grupa (Zbyszek Mario Tomek i Gienek) zapaleńców twardzieli, przekonała mnie do tak wymagającej decyzji. Wyjazd już rano poprzedniego dnia w sobotę. Zapisy – obejrzenie położenia miasteczka rowerowego, wysłuchanie najświeższych relacji z trasy, którą w dniu dzisiejszym przejechali zawodowcy z klubów profesjonalnych. Makabra, niemożliwe to nie jest dla mnie miejsce na kuli ziemskiej. Przede mną góra bez końca. Kręta ścieżka prosto do nieba. Trawa Błoto i spływająca woda non-stop. Kolarze na szczycie to chyba mrówki. Na dziś to wystarczy bo jutro zrezygnuję.

Niedziela godz. 10.30 jesteśmy na miejscu. Przygotowujemy się do startu. Mariusz, Tomek i Gienek jadą na dystansie Mini, więc poszli już na start. Ja ze Zbyszkiem jedziemy na Medio. O.K.M. na 100m dojazdu złapałem w przednim kole kapcia. Natychmiastowa wymiana dętki. Biorę swój zapas i wraz z ogromną pomocą Zbyszka dokonujemy wymiany. O.K.M. Kominek nie pasuje do otworu w obręczy. Zbyszek podjął decyzję i oddaje mi swój zapas. To jest pełna postawa fer-play. W oddali słychać przygotowania do startu. Została jedna minuta. Po raz kolejny mówię głośno O.K.Mać. W trakcie dopompowywania dętka wystrzeliła. Stoję a raczej stoimy. Ostatnia szansa. Kolejny raz zdejmuję oponę (już 3-si raz) i ponownie wciskam tę dętkę ze zbyt dużym kominkiem. Wystaje ponad obręcz ok. 1 cm, ale powietrze trzyma. Lecimy na miejsce startu. Dwa rowy z błotem, jeden płot i jesteśmy na końcu stawki. Sędzia zanotował nasze przybycie. Strzał z pistoletu i Bierzy poszli. Ja ze Zbyszk8iem dalej stoimy. Mam źle założone przednie koło. Przełożenie, sprawdzenie zapięcie i kontrola działania hamulców. Jedziemy!!!

Jeszcze nie wiem czy się cieszyć, obawiać (kolejnego pecha?) czy w końcu z samej trasy Medio, która jest przede mną. Wielkie dzięki dla ZBYSZKA. Pojadę wraz z nim na koniec świata i jeszcze dalej. Z kilkuminutowym opóźnieniem ruszamy w trasę. Przed nami 200 do pokonania. Pierwsze km na asfalcie w dół z prędkością dochodzącą do 50 km/h. Podjazd na wał okalający ogromne jezioro. Wachlarzyk kolarzy widoczny na zawijasie, na przestrzeni kilkuset metrów. Za mną już jest wielu, ale co się dzieje dalej!!! Tyle dobrego. Wjazd do lasu i 10 km ostrego podjazdu w rzece błota, wody i kamieni. Prędkość spada do 8-10 km/h miejscami do 4-6 km/h. Lepiej prowadzić i „podziwiać” góry i przepaści. Rower przetrwała, a ze mną chyba nie wszystko jest w porządku. Największy podjazd już za mną ale to jeszcze nie koniec Maxi Trudnej trasy. Zjazdy to igranie ze …. Lub wypadnięcie z trasy. Prędkość umiarkowana 30-40 km/h, błoto po pachy. Luźne kamienie i strugi wody przecinające rozmamłana ścieżkę w poprzek. Ręce nie wytrzymują, mam skurcze – w ręce właśnie!!! Zaraz po 1-wszym bufecie w którym się nawet nie zatrzymałem 2 góra podjazdu. Nic lepiej a może gorzej. Woda, woda, pod kołami i nad głową. Na szczycie temperatura spadła do 4.2oC. O jak fajnie! Poruszamy się we mgle i chmurach, a może mam ze zmęczenia mroczki w oczach? Halucynacje, fatamorgana?? Nie wiem. Nie to są uroki gór sowich. Po rozdzieleniu Mini i Medio zostało mi do mety tylko a może aż 20km. Horror nigdy więcej – to moje myśli. Ale prę do przodu bo meta jest bliżej niż dalej. Jest zjazd. Rozpoczął się wyścig z czasem, odpornością, umiejętnościami technicznymi, stanem roweru i odwagi. Szuter, ciągle lejąca się woda, poprzeczne rynny odpływowe, kamienie i głazy.

Pełna koncentracja i mobilizacja. Prędkość dochodzi na liczniku (UWAGA
!!) do 58 km/h. Kilka przewyższeń interwałowych podjazdów i widzę tablice z napisem 5km do mety. UWAGA!! Prędkość dochodzi do 68 km/h. Tak, tak to czyste szaleństwo.

Na zakończenie organizatorzy wymyślili jeszcze jeden podjazd o którym pisałem na początku – Łysa Góra. Dojechałem, żyję i to wystarczy.

Czas: 3h 51m

M-ce: 151 w Open

M-ce: 11 w M5

W klasyfikacji generalnej:

Nazwa Kategoria Dystans Pozycja
Zbyszek M5 Medio 6
Olek M5 Medio 5
Mario M3 Mini 4
Tomek M5 Mini 7
Gienek M6 Mini 7

Tekst i zdjęcia: „Olo”

This entry was posted in Maratony. Bookmark the permalink. Follow any comments here with the RSS feed for this post. Post a comment or leave a trackback.

5 Comments

  1. Posted 19 maja 2010 at 17:43 | Permalink

    Gratulacje dla wszystkich :-)))
    Wspaniałe wyniki

  2. wza
    Posted 19 maja 2010 at 03:25 | Permalink

    gratulacje panowie 🙂 tylko coś mało tego błotka widzę. luknijcie na moje fotki sprzed 2 lat 🙂

  3. dariot
    Posted 18 maja 2010 at 22:01 | Permalink

    chłopaki wielki SZACUN!!! Bielawa to wyzwanie. Białowieża to dla was PIKUŚ, jestem pełen podziwu dla Olo i Zbyszka że wyskoczyli na MEDIO.Olo może warto kupić
    pompkę na naboje PRO CO2. co myślicie???
    ps. z Białowieży pamiętam że jest to praktycznie sprint, czołówka posiadała bardzo wąskie opony jak na MTB.

  4. zibek
    Posted 18 maja 2010 at 20:41 | Permalink

    Nie przestraszyli się pogody „Ci twardzi z najtwardszych przyjechali do Bielawy. W sumie prawie 600 osób. W tym także ci, którzy byli bohaterami pierwszej edycji maratonów Czesława Langa i Skandii 25 kwietnia w Chodzieży ”

    Polska – Głos Wielkopolski”

    Myślę że to dobry komentarz dla Bielawy.

  5. Posted 18 maja 2010 at 20:21 | Permalink

    Gratulacje dla naszych maratończyków !!! Czeka na was następne wyzwanie…..Białowieża!
    Proponowałbym jednak więcej brać dętek zapasowych. Obecnie można kupić dętki, które ważą 100g.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Your email address will never be published.


× 5 = trzydzieści