Maraton Skandia w Sopocie

Dziś odbywały się zawody pt. Skandia Maraton Lang Team, była to już V Edycja z VIII zaplanowanych. Tym razem odbyły się w Sopocie padł również rekord frekwencji wszystkich dotychczas odbytych edycji. Na start stawiło się ponad 1300 zawodników oraz zawodniczek.

Trasa została wyznaczona przez miejscowych zawodników startujących regularnie w zawodach MTB. Wymagała dobrego przygotowania fizycznego pod względem kondycyjnym ale również nie brakowało technicznych zjazdów.

Dzień nie zaczął się dobrze dla mnie, mimo bólu głowy postanowiłem wziąć tabletki przeciwbólowe i pojechać.

Część trasy maratonu znaliśmy z zwodów takich jak Family Cup oraz Bike Tour, były dość ostre podjazdy. Na początek czekał na nas podjazd pod Łysą Górę który dobrze pamiętaliśmy z ubiegłorocznej Edycji Family Cup. Stawka zaczęła się rozciągać, ale nie było to dość mocne tępo ponieważ tłumy zawodników blokujących uniemożliwiało wyprzedzanie. Próbowałem trzymać się na kole jednego z zawodników KSR, po odbiciu w lewo udało się wyprzedzić. Następnie bardziej stroma mała góreczka gdzie zdecydowałem wrzucić młynek, kilka razy podrzuciło mi przednie koło w górę, ale udało się podjechać. Widziałem kilku zawodników z Piast Słupsk koło siebie. Następnie dość mocno techniczny zjazd w tłumie ograniczał widoczność jadąc po różnych nierównościach oraz korzeniach.

Jechałem dość ostrożnie tym bardziej ze nie czułem się zbytnio na siłach, można powiedzieć że już od samego początku wiedziałem że nie zdobędę dobrego miejsca chociażby takiego jak w Olsztynie. W okolicach Oliwy był również piękny podjazd pod Pachołek, dobrze znałem ten podjazd ale nic dobrego nie mogłem zrobić, ciągle byłem blokowany. Jeśli się już rozpędziłem zajeżdżali mi drogę, na zjazdach nie ryzykowałem wyprzedzaniem, znałem te zjazdy z treningów i są zdradliwe, dość suchy piasek mógł spowodować niebezpieczny poślizg. Po jakimś czasie dogoniłem następnego kolegę z klubu ale z niebieskim numerkiem czyli z dystansu Medio. Próbowałem trzymać się na kole, gdy podjeżdżaliśmy pod jeden z ostrzejszych podjazdów znanych z Bike Tour. Dużo osób poschodziło z rowerów i zaczęło prowadzić. Wrzuciłem na młynek, jechaliśmy ok. 5 km/h byle by do przodu i nie schodzić z roweru, krzyczałem tylko ile siły miałem LEWA, lub UWAGA, usłyszałem tylko cyct. „sam uważaj my spokojnie prowadzimy” zostawiłem to bez komentarza, co niektórzy powinni poczytać sobie przed startem regulamin jak należy się zachowywać.

Mi udało się podjechać do samego końca bez schodzenia z rumaka, kolega poślizgnął się już na samej końcówce podjazdu na jednym z korzeni po czym oponka zawirowała uniemożliwiając dalszą jazdę, usłyszałem tylko cholera.

Trasa była dość górzysta i ciężka, bardzo wąskie ścieżki które uniemożliwiały wyprzedzanie. Goniło się zyskując cenne sekundy po to by później stracić w lecząc się w korku z prędkością 15 km/h, ani z prawej ani z lewej nie można było wyprzedzić. Jadąc w takich korkach najwięcej sił traciłem. Uważam że 5 min przerwa między dystansem Medio a Mini jest to zbyt mały odstęp czasowy. Peleton nie zdążył się rozciągnąć gdy zaczęliśmy już doganiać. Zdarzały się dość niebezpieczne upadki, sam miałem na pewnym odcinku problem z opanowaniem rumaka. Gdy zjeżdżałem asfaltem ok. 50 km/h po pewnym czasie wjeżdżało się na szuter, znalazł się dość grząski piasek którego nie zauważyłem oraz kilka dość niebezpiecznych dziur. Zarzuciło mnie kilka razy w prawo i lewo lecz obyło się bez upadku na szczęście. Następnie podjazd pod który to co nadgoniłem na zjeździe straciłem na podjeździe gdyż dogoniłem dość liczny peleton jadący w korku z prędkością 10 km/h.

Nie można było wyprzedzić ponieważ dość wąska ścieżka to uniemożliwiała. Po prawej stronie dość głębokie błotko w stylu bagna uniemożliwiało ten sprytny manewr.

Udało się wyprzedzić dopiero gdy podjazd stopniowo się nachylała i rozszerzał. Niektórzy z zawodników ostro hamowali na zjazdach. Sam wjechałem prawie w jednego z zawodników gdy na zjeździe znanego z Bike Toura przy ul. Abrahama nagle dał po hamulcach z niewiadomego powodu, ostro odbiłem w lewo ocierając jedynie o oponę. To był odcinek jeden z nielicznych gdzie można było dość sporą grupkę zawodników wyprzedzić.

Przy okolicach 10 Km do mety dostałem kryzys, opuściły mnie siły, czekałem tylko kiedy się ten maraton zakończy, na podjeździe wyprzedziłem jeszcze 3 zawodników jadących na dystans Medio. Po jakieś chwili gdy do mety były już tylko 5 KM dogonił mnie Sławek z Piast Słupsk oraz zawodnik który przyjechał do Trójmiasta z Olsztyna by wziąć udział w Maratonie, teraz jechaliśmy tak w trójkę. Sławek powiedział do mnie żebym cisnął bo już prawie meta, ale ja nie miałem siły.

Tak zmienialiśmy się co jakiś czas raz ja pierwszy raz Sławek. Gdy dojeżdżaliśmy już do mety chciałem ostro przycisnąć, zmieniłem bieg na twardszy, ale czułem że w tym dniu odpadnę. Nie byłem w dyspozycji. Na ostatnich metrach odpuściłem i jechałem jako trzeci z naszego peletonu. Pod koniec udało mi się trochę przycisnąć i dojechałem jako drugi z przewagą 2 sek. nad Sławkiem z klubu Piast Słupsk ale ze stratą 3 sek nad kolegą z Olsztyna.

Gdy przejechaliśmy linię mety podziękowaliśmy sobie za rywalizację podając rękę.

W końcowej klasyfikacji Open zająłem 56 miejsce na 408 startujących, w kat M2 – 19 miejsce.

Podsumowanie:

Plusy:

Trasa bardzo fajna, Interwałowa, dość sporo ostrych podjazdów słynących z zawodów XC jak i technicznych niebezpiecznych zjazdów, takich Maratonów oby jak najwięcej bo ich brakuję, byłem mile zaskoczony urozmaiceniem trasy.

Minusy:

Jeśli się do czegoś można przyczepić to jedynie czas pomiędzy dystansem mini a medio jest zbyt krótki, powinien wynosić co najmniej 15 min przestoju, bo 5 min to zbyt mało, za szybko zaczęliśmy doganiać peleton który jeszcze nie zdążył się rozciągnąć.

tekst: Piotr1981

This entry was posted in Maratony. Bookmark the permalink. Follow any comments here with the RSS feed for this post. Post a comment or leave a trackback.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Your email address will never be published.


sześć × = 24