Dziś postanowiłem zacząć zimowe rajdy piesze, będąc kilka dni po chorobie pomysł nie wydawał się najlepszy, ale pomimo osłabionego organizmu postanawiam wyruszyć. Planem jest przejście mojej pętli rowerowej, którą ułożyłem wiele lat temu pod treningi. Start i meta są na Pachołku, dystans wynosi 17 km, więc pakuję plecak i jadę do Oliwy.
Z Pachołka startuję o godzinie 17.15 i podążam początkowo lekko przetartymi ścieżkami, ale w miarę posuwania się dalej w las, ścieżki są równo zasypane bez żadnych śladów przejść. Idzie się ciężko, kopny śnieg i trzeba torować sobie drogę, tak jest przez około osiemdziesiąt procent trasy brnięcie do połowy łydki czasem do kolan. Cisza i spokój, słychać tylko delikatny szum lasu, jest cienka warstwa chmur, która odbija światło od miasta i dzięki temu głównie idę bez czołówki. Jest ciepło, zegarek podaje temperaturę – 5 °C. Samotnie przemierzam kilometry delektując się błogą ciszą. Po upływie czterech godzin docieram na metę, czasem nie jestem zachwycony, cztery dni spędzone w łóżku przez grypę żołądkową zrobiły jak widać swoje jak i warunki śniegowe też nie były najlżejsze. Ale nie czas tu był najważniejszy, grunt, że rozpocząłem zimowy sezon 2010/2011.
tekst i foto : Mario6666
2 Comments
W nocy nie lubię chodzić na rajdy piesze, ale Ci gratuluję.
Jest szansa że w niedzielę się spotkamy na trasie biegowej lub pieszej.
pozdr.