Po wzgórzach TPK


Aby obejrzeć film w jakości HD kliknij: TUTAJ

W dniu dzisiejszym (10 IV) postanowiliśmy po raz drugi w tym miesiącu objechać Trójmiejski Park Krajobrazowy.

Naszym celem było podszlifowanie formy na bieżący sezon rowerowy, dlatego też wybrałem nieco trudniejszą trasę. Na spotkanie przyjechały cztery osoby:  scoot, rowerix, bono no i ja. Wystartowaliśmy  na razie powolnym tempem do pierwszego podjazdu. Długość jego wyniosła ok. 1 km przy niezbyt mocnym nachyleniu, ale przerzutka poszła w ruch i powoli wczołgaliśmy się na szczyt. Następnie skręt w prawo i krótki zjazd, aby nabrać świeżego powietrza w płuca przed kolejnym podjazdem, tym razem bardzo krótkim. Po nim wjechaliśmy na szlak niebieski, tu są fajne serpentynki, tędy wiodła trasa na gdańskim maratonie. I znowu podjazd, zjazd i tak w kółko.W końcu dotarliśmy do asfaltu i tymże asfaltem zjechaliśmy do dworku oliwskiego.  Trochę prostej drogi szutrowej, czyli krótki odpoczynek, aby złapać drugi oddech. Radość jednak trwała krótko, bo zaczynamy wdrapywać się ponownie na następny podjazd długości 1 km. Darek domagał się więcej podjazdów. Pocieszyłem go, że mamy jeszcze kilka w zapasie:) I właśnie jest już następny o dlugośći również 1 km. Nie był mocno stromy, ale mimo to włączyłem przerzutki na dużą kadencję. Na pulsometrze często zmieniało się tętno i dochodziło czasami do max. Po drodze parę ujęć filmowych z udziałem Darka aż w końcu dobrnęliśmy do Owczarni i tam już studzienkami każdy jechał ile miał pary w nogach, rowerem rzucało na boki, czasami myślałem, że kierownicę mi wyrwie z rąk. Szybkość 38km/h.

Na końcu zjazdu czyli koło ZOO krótka narada gdzie jedziemy dalej, bo taki plan nie był przewidziany. Andrzej miał jechać asfaltem do góry w kierunku domu, więc Bono namówił nas, aby go odprowadzić do jego osiedla co też uczyniliśmy, Bono poprowadził jakimiś swoimi zakręconymi ścieżkami leśnymi, że mi mało serducho z klaty nie wyskoczyło:) cały czas pod górę a Darek był zadowolony, bo spełniły się jego marzenia, ale w końcu zamilkł, bo chyba dostał zadyszki:)  Dojechaliśmy do Matemblewa i  Andrzej poprowadził nas szlakiem zielonym, który doprowadził nas do wału , po paruset metrów pożegnał nas i pognał do domu a my   kontynuowaliśmy nasz powrót również do domu.

Gdy dojechaliśmy do asfaltu, to złapałem gumę. A więc krótka przerwa. Kolec od akacji został zauważony przez Bona – że takie drewniane cholerstwo potrafi przebić oponę i dętkę. Po wymianie dętki kierunek Wrzeszcz. Rajd był fantastyczny, pogoda również nie najgorsza. Było dość sporo podjazdów w związku z tym miałem pewne obawy czy po zimowej przerwie poradzę sobie z kondycją….poradziłem!. Trening zimowy się opłacał:)

Po drodze Andrzej kręcił ciągle jakieś ujęcia filmowe, ciekawy jestem co z tego wyjdzie:) Trochę miałem dziś szczęścia, bo w lesie pod liśćmi znalazłem rower, całkiem fajny i to w dodatku Trek full 🙂 przyda się:) (na filmie go zobaczycie).

Pokonaliśmy 42 km, może to była dość krótka trasa, ale bardzo wymagająca. Błota nie było.

tekst: Mieczysław Butkiewicz/sot/

film: Andrzej Butkiewicz /scoot/

zdjęcia: Marek Kwiatkowski /Bono/

This entry was posted in Relacje. Bookmark the permalink. Follow any comments here with the RSS feed for this post. Post a comment or leave a trackback.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Your email address will never be published.


sześć × = 24