RAJD PO HELSKIEJ KOSIE

Wycieczka do Helu i z powrotem odbyła się równolegle z inną wycieczką GER-u o charakterze wybitnie lajtowym. Przy okazji była to taka mała weryfikacja preferencji i możliwości obecnych zasobów GER-u. Na miejsce zbiórki przed dworcem kolejowym w Rumi odważył się stawić, oprócz prowadzącego, tylko jeden rowerzysta – Arek. Prawdę mówiąc, to akurat na niego najbardziej liczyłem, bo wiedziałem, że jest to prawdziwy biker, co zresztą potwierdził w trakcie wycieczki. W trasę wyruszyliśmy kwadrans po dziewiątej. We Władysławowie byliśmy o 10:20 i tam zrobiliśmy sobie dłuższy postój, trochę łudząc się, że może dołączy ktoś, kto wybierze wersję „na skróty”. Po zjedzeniu pierwszego „papu” ruszyliśmy do miasta Hel, robiąc sobie przerwę w porcie w Jastarni. Do Helu dotarliśmy przed godziną trzynastą, czyli trochę później niż planowałem (dosyć długi postój we Władysławowie i dodatkowy w Jastarni). Średnie tempo dojazdu do Helu zmieściło się w zakładanych granicach tj. ponad 25 km/h. SONY DSCZ Rumi do Władysławowa jechaliśmy przez Mrzezino, Smolno, Żelistrzewo, Puck, Swarzewo. Przez Półwysep Helski jechaliśmy prawie cały czas drogami rowerowymi, oprócz kawałków w Chałupach i w Juracie. Droga powrotna przebiegła podobnie, oprócz częściowej jazdy gruntowymi drogami leśnymi w Helu i za Jastarnią. Dodatkowo, ostatni odcinek wycieczki jechaliśmy przez Połchowo i Redę. Łączny dystans wycieczki wyniósł chyba ponad 140 km – raz zapomniałem po dłuższym postoju w porę włączyć licznik, ale przecież szczęśliwi kilometrów nie liczą : ). Do Rumi dotarliśmy już po ciemku – około godziny dwudziestej, czyli o godzinę później, niż planowałem, co było spowodowane również dłuższym niż zakładany czasem poświęconym na zwiedzanie. A było co zwiedzać!DSC08752

Samych bardzo ciekawych obiektów militarnych – polskich przedwojennych i powojennych oraz niemieckich, z których wiele jest zresztą od niedawna udostępnionych, jest około 20 w samym Helu. Do tego doszły imponujące stanowiska poniemieckich wielkokalibrowych dział wraz z wieżą dalmierza w okolicach miasta Hel i polskie przedwojenne bunkry w okolicach Jastarni. Na terenie jednego z niemieckich stanowisk zostało utworzone muzeum wojskowe, w którym corocznie przybywają nowe eksponaty. Niestety wstęp jest też coraz droższy. Na ewentualne inne atrakcje Półwyspu Helskiego nie było szansy. Do tego potrzebny byłby o wiele dłuższy dzień.

Arek robił zdjęcia swoją lustrzanką, to może coś potem „podlinkuje” do relacji. Ja też nie oparłem się pokusie cyknięcia paru fotek moim smartfonem, zdając sobie sprawę z ich „półprofesjonalizmu”  : ) – jeszcze nie wiem, czy nadadzą się do pokazania. Przy okazji trafiliśmy w Helu na przykład na to, że „polska jest trudny język” oraz dowiedzieliśmy się z tablicy intrygującej informacji, że zespół fortyfikacji poniemieckich baterii dział 406 mm został zrealizowany przy wsparciu Unii Europejskiej : ). I kto by pomyślał, że ta Unia już wtedy tak „mieszała” w naszym kraju : ))).

Dziękuję Arkowi za udział w wycieczce, którą uważam za udaną, mimo niskiej frekwencji.SONY DSC

Pozdrawiam

 

Mariusz

This entry was posted in Relacje. Bookmark the permalink. Follow any comments here with the RSS feed for this post. Post a comment or leave a trackback.

12 Comments

  1. Posted 26 września 2011 at 15:16 | Permalink

    Nie jest tak źle z tymi bikerami od mocnej jazdy, nawet na lajcie było kilku, po prostu nie mieli ochoty, bo woleli pieczoną kiełbaskę: :))) i wcale im się nie dziwię.

    • mariusz
      Posted 26 września 2011 at 18:29 | Permalink

      Cha! Cha! Jeżeliby spojrzeć na sprawę od takiej strony, to dla dobrego bikera na trasie już lepsze są ciepłe kluchy, niż pieczona kiełbaska, która obciąża układ trawienny, zabierając niezbędną bieżącą energię potrzebną do jazdy. : ) No, chyba, że ktoś wybiera się przede wszystkim na piknik, a nie „pokręcić”. : )))

      • Posted 26 września 2011 at 18:44 | Permalink

        Wiemy o tym, że wędliny obciążają mocno żołądek i w tym wypadku rzeczywiście ciepłe kluchy byłyby lepsze, ale skąd je wziąć na trasie?. I rzeczywiście myśmy wyruszyli tylko na piknik. A te kilometry były tak małe, że ta kiełbaska nie przeszkodziła w drodze powrotnej zresztą po godzinnej przerwie już jej nie było tam:)))

  2. arek
    Posted 26 września 2011 at 13:34 | Permalink

    zdjecia jeszcze przed wstepna selekcja dostepne pod adresem https://picasaweb.google.com/100573269469774296246/20110925?authkey=Gv1sRgCMz58tuuu-v5tgE
    w wolnej chwili słabsze zdjecia zostana usuniete
    pzdr

    • Posted 26 września 2011 at 15:12 | Permalink

      dzięki za fotki:)
      pozdr

    • mariusz
      Posted 26 września 2011 at 19:41 | Permalink

      Na jednym ze zdjęć z Helu wykonanych przez Arka jest pokazana na jego liczniku trochę mniejsza średnia, niż podana w relacji (którą oszacowałem po czasie samej jazdy na trasie). Sądzę, że w dużej części wynika ona ze ślimaczego tempa (też podprowadzania roweru) w miejscach naszych postojów i przed oficjalnym rozpoczęciem wycieczki.

      • arek
        Posted 26 września 2011 at 20:54 | Permalink

        przejazd gdynia – rumia, rzeczywiscie byl w slimaczym tempie, a zdjecie licznika robiłem po przejsciu paruset materow na koncu Helu

    • arek
      Posted 26 września 2011 at 20:52 | Permalink

      zmienia się link do zdjęć, aktualny https://picasaweb.google.com/100573269469774296246/RajdPoHelskiejKosie

      jakby co prosze podmienic pod relacja

  3. Bono
    Posted 26 września 2011 at 10:54 | Permalink

    Chciałem, ale przygotowania do remontu pokrzyżowały plany 🙁

  4. Posted 26 września 2011 at 09:53 | Permalink

    Ok, poprawiona wersja została wstawiona

  5. mariusz
    Posted 26 września 2011 at 09:36 | Permalink

    Tę relację napisałem wieczorem zaraz po przyjeździe, niejako na gorąco i trochę może zbyt prowokacyjnie i nie do końca obiektywnie w stosunku do GER-u. Właśnie ją poprawiłem i wysyłam Mietkowi, aby ją wstawił zamiast obecnej.
    Pozdrawiam

  6. zibek
    Posted 26 września 2011 at 08:46 | Permalink

    Mariusz nie zniechęcaj się jak miną terminy ostatnich maratonów dołączymy do tych
    „ambitniejszych rajdów”
    pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Your email address will never be published.


+ cztery = 8