kliknij tu aby obejrzeć w rozdzielczości HD
Zakończyliśmy w dniu dzisiejszym sezon rowerowy, być może, że jeszcze gdzieś pojedziemy pod warunkiem, ze będzie temperatura dodatnia.
Z rana gdy się przebudziłem a była to godzina 6:00 spojrzałem przez okno a za oknem na termometrze -2 stopni, no to frekwencja będzie bardzo niska jeżeli w ogóle ktoś przyjedzie. Ja jako organizator ani przez moment nie pomyślałem, że rajd się nie odbędzie w najgorszym wypadku pojechałby sam bez względu na pogodę, ponieważ wiedziałem, że niektórzy dojadą tam na miejsce spotkania.
Wyruszyłem na dworzec a przed dworcem już czekało chyba trzy osoby, ale co chwilę dojeżdżały nowe osoby. W sumie zebrało się nas 9 odważnych, którzy zimna się nie boją;)
Jest dość zimno, więc nie czekaliśmy na spóźnialskich i o godzinie 10:03 ruszyłem tempem takim żeby się nie spocić. Po drodze zdjąłem kurtkę nie oddychającą (nie nadaje się ona na rower). Wjechaliśmy w Abrahama i na samej już górze skręt w prawo i szaleńczy zjazd o długości 1,5 km. Tu grupa się mocno rozciągnęła a ja prawie nie korzystałem z klamek. Tempo nie było zbyt wysokie, bo wiedziałem po czym jadę a więc dziury doły i korzenie pod liśćmi, także należało zjeżdżać bardzo uważnie. I tak zjechaliśmy do Oliwy. Tu dowiedziałem się, że jedna z koleżanek z kolegą wycofali się, podobno z powodu zimna. Przyczyną było raczej nie odpowiednie ubranie, bo mrozu nie było. Dalej ul Kościerską długi podjazd do Owczarni, następnie koło Reala przez Spacerową i już prawie byliśmy na miejscu. Jesteśmy na naszej polanie a teraz szybko ruszyliśmy nazbierać drewna na ognisko. Jak to fajnie i ciepełko przy ogniu. Następny kolega się się wycofał z tego samego powodu co poprzednia para. I tak nas opuściły 3 osoby, ale dojechały na miejscu też 3 osoby. W sumie nas było 11 odważnych.
Kiełbaski bardzo smakowały, ale czas już wracać. Niektórzy pojechali do domu swoją skróconą drogą a nas zostało tylko czterech i w tym składzie dojechaliśmy niebieskim szlakiem do pachołka i Oliwy.
Krótkie pożegnanie i ja z Rysiem ciągnęliśmy do Wrzeszcza. Im bliżej domu tym bardziej odczuwałem zimno na plecach.
Nie było aż tak źle, ciepło było zwłaszcza na podjazdach:)
tekst, zdjęcia: Mieczysław Butkiewicz
8 Comments
Mietek,komunikator uruchom.
Chyba że on też zapada w sen zimowy.
pozdr.
Nie widzę potrzeby go uruchamiać, bo on jest cały czas sprawny. Przed chwilą odpowiedziałem Ci, więc chyba jest ok:) Coś chyba masz kłopot ze swoim komputerem;)
W okresie zimowym jest pora na sprawdzenie stanu technicznego roweru.To ważne jak nastroisz sprzęt tak daleko pojedziesz.Sam przekonałem się o tym jak łańcuch zaczął przeskakiwać mi na podjazdach.Pozdrawiam Darek.
Ja mam inny cykl – na niedźwiedzia. Zimą zapadam w sen zimowy, a rower sprawdzam i nastrajam systematycznie przed każdą jazdą. Pozdro :)))
Mój napęd letni poszedł w ślady niedźwiedzia. Natomiast wrócił do łask stary wysłużony XT. Może dociągnie do wiosny:)
Też w niedzielę nieco zmarzłem ale uznałem, że nie mogę zakończyć sezonu 13-go i dziś znowu pojechałem rowerem do pracy. Jest znacznie cieplej 🙂
To prawda jeszcze organizmy nasze nie zdążyły się przestawić do zimniejszych temperatur
pzdr.
Ja też jakiś niedogrzany czułem się na tym, w sumie udanym, wypadzie. Dopiero jak mocniej depnąłem w drodze powrotnej do Rumi, to zrobiło mi się całkiem dobrze : ) Tylko twarz mi poczerwieniała po wejściu do domu – zupełnie, jakbym się opalał, ale szybko przeszło. : )
Sądzę, że to odczucie zimna dało się nam trochę we znaki też dlatego, że, po dosyć ciepłych dniach, nagle przyszły dni chłodne, zwłaszcza rano, i nie zdążyliśmy się przyzwyczaić. Ale, dopóki się kręciło, nie było z tym jeszcze tak źle.
Pozdrawiam wszystkich zmarzniętych i tego niezmarzniętego też : )))