Pogoda nie była zbyt przyjazna, chłodno i przykry wiatr, więc chętnych nie było wiele. Po małych przetasowaniach właściwy start wypadł w Oliwie w czteroosobowym składzie: Darek, Wiesiek, Zbyszek i jako prowadzący Bono.
Chciałem, żeby nie było nudno i wybierałem drogi, gdzie bardzo rzadko bywamy. Na skraj lasu wjechaliśmy ulicą Leśną, a na przeciwko Słonecznej na dobre zagłębiliśmy się krętych dróżkach. Na początek ostro pod górę, potem trochę łatwiej, by w końcu trafić na odcinek przełajowy – ktoś poukładał gałęzie w poprzek drogi. Troszkę pokręciłem nawigację i po stromym zejściu trafiliśmy do Zielonej Doliny.
Krótka wizyta w słonecznej Dolinie Samborowo i znowu pod górę w stronę Szwedzkiej Grobli po mało znanej ale dobrej drodze. Jedziemy w stronę Oliwy po czym skok w bok i zakreślamy pętelkę znowu mijając Głowicę, a potem przecinając Szwedzką Groblę. Jedziemy równolegle do niej, ale w przeciwnym kierunku niż przed chwilą. Następnie skręcamy w wąską i krętą ścieżkę. Z zimowego klimatu na górze zjechaliśmy w wiosenną Dolinę Wężową – niestety dosyć mokrą i błotnistą. Powoli wspinamy się tą malowniczą dolinę, a im wyżej, tym więcej śniegu. Na szczycie chwila odpoczynku w zimowych klimatach.
Do doliny Radości zjechaliśmy czarnym szlakiem i udaliśmy się słoneczną zachodnią stroną. Potem Doliną Zgniłych Mostów, a następnie żółtym szlakiem przez Wzniesienie Marii powoli pniemy się w stronę Owczarni. Tam wzdłuż obwodnicy kierujemy się w stronę Spacerowej, którą przecinamy i robimy mały odpoczynek na stacji Benzynowej. Następnie ruszamy na Gołębiewo, Wielką i Małą Gwiazdę i docieramy na Łysą Górę. Tutaj żegnamy się z Wieśkiem i w trójkę mijamy Operę Leśną, żeby dotrzeć na sopocki punkt widokowy. To miejsce poznałem dopiero w tym roku, a widok na Sopot i gdańską część zatoki jest wspaniały. Przy dobrej widoczności podobno widać nawet okolice Kaliningradu.
Cofnęliśmy się kawałek i skręciliśmy na zielony szlak, którym trafiliśmy na kolejny punkt widokowy. Tu z kolei jest dobry widok w stronę Gdyni i Helu. Pożegnaliśmy Zbyszka i z Darkiem powoli ruszyliśmy w stronę Pachołka. Po drodze minęliśmy Dąb Esperantystów i pamiątkowy kamień.
Pierwsza część była dość intensywna i typowo górska, ciężkie podjazdy i techniczne zjazdy, co trochę nas wymęczyło. Rekompensatą były ciekawe widoki, w dolinach cieplej i wiosennie, a na górkach śnieg. W sumie zrobiliśmy około 30 km po lesie, a wydawało się jakby było z dwa razy więcej.
Wiosenno zimowe pętleki po TPK
This entry was posted in Relacje. Bookmark the permalink. Follow any comments here with the RSS feed for this post.
Post a comment or leave a trackback.
4 Comments
Bez przesady, grupa była doświadczona, to można było pozwolić sobie na więcej 😉
Niech ja tylko wyruszę na trasę po kontuzji to żadnego wycisku nie będzie…..zapewniam:) Jeżeli ktoś chce poprowadzić rajd z wyciskiem to musi koniecznie zaznaczyć, że tempo będzie szybkie, wówczas przyjadą ci, którzy lubią tego typu rajdy.
Odcinek przejechanej drogi niewielki,ale jazda po błotnistej drodze i to jeszcze pod górę dała się we znaki skurczą nóg.Pozdrawiam i zapraszam wycisk murowany.
kilometry po TPK liczą się podwójnie 🙂