Na miejscu zbiórki czekały na mnie dwie osoby: Ania i Alicja. Trochę się spóźniłem, więc po kilku minutach ochłonięcia ruszamy na trasę.
Na początek czerwonym szlakiem na Karwiny, w zasadzie ciągle pod górkę i miejscami po piachu. Krótka wizyta w sklepie i ruszamy wzdłuż torów kolejowych omijając błotnistą część czerwonego i czarnego szlaku, w zamian mamy bruk i górki. Dalej szlak prowadzi nas trochę po piachu, a potem pod górkę do Chwarzna. Tutaj porzucamy czerwony szlak i wybieramy zielony rowerowy.
Droga to w zasadzie leśna autostrada, równa i prawie ciągle w dół aż do Demptowa. Skoro zjechaliśmy, to trzeba podjechać. Wybieramy kolejną leśną drogę rowerową tym razem oznaczoną na niebiesko. Sądząc po jeszcze luźnej nawierzchni była niedawno zbudowana. Dosyć łagodnym podjazdem docieramy do Wiczlina, gdzie wskakujemy na czarny szlak pieszy. To typowo leśna droga i ścieżki, więc było trochę zabawy. Za Koleczkowem szlak został zepchnięty przez wybudowane kilka lat temu domy. Ścieżka jest ciasna i nierówna, ale dajemy radę.
Mając w pamięci mocno zarośnięty i błotnisty odcinek do Piekiełka opuszczamy szlak. Trochę na pamięć, trochę na czuja udało się dojechać do asfaltu, a potem na czerwony szlak, który doprowadzi nas do Wejherowa. Jednak najpierw trzeba jeszcze dojechać do Bieszkowic, co nie było takie łatwe. Kolejne górki i piach męczą, więc z radością docieramy do Bieszkowic, gdzie robimy dłuższy odpoczynek.
Szybki zjazd nad jezioro i zaczyna się kolejny ciężki odcinek. Teren nierówny, do tego piach, korzenie i ciut błota. Przez las i brzegiem jeziora w końcu wjeżdżamy na lepszą drogę, a od Nowego Dworu Wejherowskiego to już praktycznie ciągle w dół.
W sumie zrobiliśmy około 55km, czy znaleźliśmy jesień? Powiedziałbym, że to jesień znalazła nas. Obsypała nas liśćmi, zaatakowała żołędziami, próbowała zwiać z drogi, a na koniec zmyć deszczem, ale nie daliśmy się i bez strat dojechaliśmy. Jak na ostatni dzień lata był bardzo jesiennie.
tekst i zdjęcia: Marek „Bono”
Wędrówki po Żuławach
W tym dniu pogoda nie była zbyt przyjazna dla rowerzystów, było pochmurno, ponuro i czasami kropiło. Mieliśmy jechać z naszym kolegą „Bono”, ale błoto w lasach odebrało nam chęć do uczestniczenia z nim, więc postanowiłem pokręcić się po Żuławach. Dołączył do mnie Darek i Heniek. Wzdłuż Motławy w kierunku Krępiec a tam nazbieraliśmy czarnego bzu dla Darka na soki a przy okazji trochę dzikich jabłek i gruszek. Mieliśmy jechać przez Bogatka, Wiślinka, Trzcińsko, Kiezmark, Mikoszewo pojechaliśmy przez pomyłkę południową stroną stąd też nabiliśmy więcej kilometrów. Planowałem 70 km a wyszło 103 km.
W Mikoszewie promem do Świbna a na nim strasznie dmuchało, było bardzo zimno, także po zjeździe z niego szybko udaliśmy się do lasu. I tak po długo męczącej trasie walcząc z silnym czołowym wiatrem udało się dojechać do domu na godz 18:30. Dobrze, że nie padało, tylko był przelotny krótko trwały deszczyk. Nie mamy więcej zdjęć, bo w ogóle nie zatrzymywaliśmy się tylko na potrzebę fizjologiczną. Jedynym dłuższym odpoczynkiem był prom, który nam uciekł i musieliśmy czekać na tym wietrze.
tekst i zdjęcia: Mieczysław
Dodaj komentarz