Pobudka o 7 rano a za oknem mżawka, temperatura +5 stopni a to przykre a miałem pojeździć po TPK. W między czasie zgłosił się Bono na GG z zapytaniem czy gdzieś się wybieram. Nie mogłem się zdecydować ze względu na drobny deszczyk , ale po pewnym czasie trochę się rozpogodziło. Szkoda było niedzieli siedząc w domu….ruszyliśmy. Herbatka w termosie i jedna kanapka na wszelki wypadek gdyby nam się trasa wydłużyła.
Potokową dojechaliśmy do szlaku żółtego, ale nim nie jechaliśmy ze względu na błoto. Obraliśmy azymut po płytach do góry a następnie przed poligonem w prawo lasem pod górkę, dojechaliśmy do szlaku zielonego w kierunku Auchan i tu problem nie ma wiaduktu, został rozebrany. To ruszyliśmy wzdłuż trasy PKM, błotko do kostek, jakoś dotarliśmy do Wiszących Ogrodów i dalej koło jeziora Jasień lasami do Otomina. Po drodze mieliśmy sporo błota a jeszcze więcej obślizgłych korzeni po opadach, więc mięśnie cały czas napięte jak struna a tętno ciągle rosło i zbliżało się do niebezpiecznej granicy. Pomimo, że teren dość ciężki to nie mieliśmy żadnych spotkań z matką glebą:).
Przed Otominem po lewej stronie są bagna, gdzie zatrzymaliśmy się na krótko celem utrwalić to na fotkach. Postanowiłem teleportować się nad bagnami i w pewnym momencie nie widzę własnego buta, bo przykryło go błoto ale numer:) Zrobiłem parę fotek i postanowiłem szybko „przefrunąć” do brzegu a na nim Bono robił zdjęcia i śmiał się ze mnie. No cóż fajna przygoda. Buty wodoszczelne, więc nic się nie stało. Dojechaliśmy do Otomina…..kanapka się przydała, podzieliłem się nią z Markiem. Godzina 14:00 to czas szybko się ewakuować, bo kończy się dzień a ja nie mam dobrego światła. Na szosie przycisnęliśmy trochę mocniej do 28 km/h, aby jak najszybciej dotrzeć jeszcze za dnia do domu na smaczny obiadek:)
Ta włóczęga trwała 3,5 godziny po świeżym powietrzu, oby tak dalej. Długości przejechanych kilometrów nie podaję, bo tu nie chodziło o nabijanie km.
Marek, dzięki, że wyciągnąłeś mnie z domu
tekst izdjęcia: Mieczysław Butkiewicz
3 Comments
popieram:)
Nie trzeba zazdrościć, trzeba jeździć 😉
świetny wypad! zazdroszczę