Kap, kap coś takiego mnie obudziło dziś o godz 6:00. Popatrzyłem przez okno i natychmiast humor mi się popsuł. Tak sobie pomyślałem, że z rajdu raczej nic nie będzie. No trudno odczekałem z godzinę i jakoś ucichło za oknem, czyli przestało padać, ale mokro i gdybyśmy nawet pojechali to ogniska nie rozpalimy. To najwyżej przejedziemy się a ognisko zrobi się innym razem. Wsiadłem na bika i ciągnę do Sopotu, no i radość była krótka, bo ponownie się rozpadało.
Jadąc po drodze pomyślałem, że tam na umówionym miejscu pewnie nikogo nie będzie, bo ciągle pada taka mżawka…..pomyliłem się, tam już czekało tylko na mnie 7 osób. Radość była ogromna, więc ruszyliśmy na trasę czyli na początek na szlak niebieski.
Utrudniało nam jazdę duża ilość korzeni i to w dodatku mokrych, także o upadek nie było trudno, ale nikt z tego upadku nie skorzystał…..chłopaki potrafili dobrze jeździć technicznie.
Już po pierwszym kilometrze zjazd po korzeniach, jedni zjeżdżali inni sprowadzali rowery. Dalej to już była prosta dróżka aż do przekroczenia drogi asfaltowej i tu rozpoczął się długi 1km podjazd drogą szutrowa, całe szczęście, że padało, bo piasek był mocno ubity. Po zdobyciu tego wzniesienia, krótki odpoczynek i ruszamy dalej, aby po nie długim czasie trafiamy na mocny zjazd, bardzo niebezpieczny (korzenie) aż do Reja a w międzyczasie zwalone ogromne drzewo, które należało obejść dookoła.
Przekroczyliśmy Reja a następnie Spacerową i dalej w kierunku dworku oliwskiego i tu rozpoczęła się wspinaczka po wąskiej zabłoconej dróżce. Podjazd ten wynosił również 1km choć nie był może tak stromy to jednak długi no i ciągłe błoto, miejscami dość głębokie. Po zdobyciu tego wzniesienia płaski teren aż w końcu dojeżdżamy do długiego zjazdu, który owocował jak zwykle w mokre korzenie, doły co zmusiło mnie do użycia klamek. A na dole ponowna niespodzianka w postaci długiego podjazdu.
Jakoś przebrnęliśmy te wszystkie przeszkody i powoli zbliżaliśmy się do Owczarni a następnie do Osowy. Minęliśmy jezioro, zdobyliśmy następny podjazd i dalej już droga prosta.
Zatrzymałem grupę, aby wszyscy dołączyli do nas i aż tu nagle usłyszałem jakieś krzyki na przywitanie jakiegoś idącego pieszo z rowerem w naszym kierunku a był to nie kto inny tylko Flash. Jak się za moment okazało pokonywał drogę z buta z Chwaszczyna, bo nie zabrał ze sobą spinacza do łańcucha(dobra nauczka). Miał wielkie szczęście, że nas spotkał. W przeciwnym bowiem wypadku kontynuowałby dalszą swą wycieczkę do domu z buta. Intel pomógł mu spiąć łańcuch. W dalszą drogę z nami nie pojechał, bo śpieszyło mu się do pracy na 14:00 a była już godz 13:00, więc musiał włączyć piąty bieg i ruszył:) I tu nasze drogi się rozeszły. Ruszyliśmy dalej a w międzyczasie telefonicznie odezwał się śpioch Adam, oznajmiając, że nas już nie dogoni, więc spotkamy się na ognisku. Aha jeszcze zapomniałem wcześnie napisać o następnym śpiochu, który dołączył do nas na szlaku niebieskim tuż przed Spacerową a był to Darek
Minęliśmy Chwaszczyno dalej źródło Marii i szlakiem żółtym do Gołębiewa.
Na miejscu przeznaczenia spotkaliśmy właśnie Adama, Wojtka, Janusza a za chwilę dojechał Silver z Olą, no i jeszcze dołączyła Agniecha. Już się pogubiłem ilu nas w końcu było, zaraz, ja przyprowadziłem ze mną 9 osób a na miejscu zastaliśmy 6 osób, czyli rachunek prosty, było nas w sumie 15 osób.
Ognicho udało się rozpalić bez problemu. Nastąpił punkt kulminacyjny, pieczenie kiełbasek. Po takiej momentami utrudnionej trasie kiełbaski smakowały jak nigdy. A pogoda jak na zamówienie poprawila się a nawet momentami zaświeciło nam sloneczko.
Dobiegał koniec wyżerki. Ognisko dogasło i pora wracać do domów, bo i już się robiło coraz chłodniej. Wycieczka jak na mój gust udana a na liczniku miałem 60km
Dziękuję wszystkim uczestnikom za wzięcie udziału w tej wycieczce.
Mieczysław Butkiewicz
1 Trackback
topper king koil
» Rajd jesienny przy ognisku