Oby taka pogoda nam dopisała jak najdłużej jak nie ma śniegu to możemy tą pogodą się cieszyć.
Jesienny przejazd
Na razie pogoda sprzyja, więc korzystam z niej a na końcu cos na powstrzymaniu głodu z kurczaka i całą gamę przypraw warzywnych własnego pomysłu.
Dziki na Zaspie
Cześć, dziś obok mojej dróżki urządziły sobie obiad przed południem. Wiem, gdy maja młode to sa niebezpieczne ale mimo to zatrzymałem się 10 m od nich i je obserwowałem, skoro nie zwracały na nie uwagi to wyciągnąłem aparat, a one nadal zajęte były wyżerką. Nie chciałem ryzykować więc je opuściłem szybko.
Weekendowy relaks
Po nocnych i porannych opadach, myślałem ze nigdzie nie wyjadę ale w południe ukazało się słoneczko, więc wyruszyłem. Dróżki szutrowe bardzo grząskie po tych opadach. Miałem za zadanie dziś wykonać jakieś ciekawe ujęcia, więc zabrałem statyw, który się jednak przydał. Dobry wypoczynek wraz z ciekawymi zdjęciami.
Sobotni wyjazd
O godz 7:30 wyruszyłem w krótką drogę bo póżniej będzie 30 stopni, a więc wykonałem parę fotek i po 2 godzinach wróciłem do domu i już było 27 stopni. Wolałem nie jeździć w upale, bo jest to niebezpieczne ze względu na udar.
Wschód słońca
Dziś razem wstałem ze wschodem słońca o godz 5:13, moim celem było wykonanie zdjęcia wschodu słońca. Szybko wskoczyłem na rower i pognałem do wykonania swych założeń. Nie w pełni się udało, ponieważ o 10 minut za długo spałem, ale coś jeszcze zdążyłem zrobić parę fotek
Po wykonaniu zdjęć postanowiłem wykorzystać fajną pogodę. Do domu nie miałem ochoty wracać i tak sobie błądziłem po nadmorskim terenie.
4 godziny wędrówek, czyli wróciłem do domu dopiero o godz 9:00. A teraz będzie siedzenie bo temperatura „leci” w górę. W każdym bądź razie fajnie wypocząłem na łonie natury.
Niedzielny trening
Dziś niedziela a pogoda wymarzona na treningi różnego rodzaju, ja oczywiście miałem na myśli stary wysłużony wyścigowiec ale jeszcze bardzo dobrze się spisuje zwłaszcza po szutrach. Już się nie ścigam, ale trzeba wiedzieć kiedy powiedzieć dość tej zabawy w kolarza amatora. Ale do rzeczy wskoczyłem na siodełko o godz 8:00 aby poćwiczyć moją sprawność, czyli w szybszym tempie. Drogę oczywiście wybrałem jak najtrudniejszą po sutrach, trawie i częściowo po korzeniach aż mój staruszek podskakiwał chyba z radości, bo przypomniały mu się młode lata.
90 minut szybkiej jazdy. IO tak się zakończył mój dzisiejszy dzień treningowy, teraz śniadanko i uzupełnienie witamin w warzywach. Nie używam nigdy witamin w tabletkach, bo to trucizna. Fajna niedziela i świetny wypoczynek na łonie natury.
Rekordy życiowe w kolarstwie
Mając 42 lata przejechałem samotnie trasę o długości 215 km z pełnym obciążeniem roweru (namiot, śpiwór i materac) w czasie 15 godzin. Wówczas byłem przekonany iż pokonanie takiego odcinka trasy górzystej jest dla mnie niemożliwe….jednak organizm ludzki jak się okazuje może przezwyciężyć wszelkie trudności i niewygody, należy tylko mieć silną wolę i chęć dokonania jakiegoś wyczynu. Może w dzisiejszej dobie nie jest to wielki wyczyn, ale w owym czasie tak myślałem. Następny mój wyczyn to będąc juz na emeryturze.
Start nastąpił o godz. 8.00 i do Tczewa jechaliśmy główną drogą z szybkością 30 km/godz., także o 9.30 byliśmy już w Tczewie. Wiedzieliśmy, że ruch samochodowy będzie mały, w związku z tym zdecydowaliśmy się na tą trasę, dopiero następny etap podróży przebiegał bocznymi drogami. Do Kwidzyna dojechaliśmy bez żadnych niespodzianek, rowery były przygotowane w miarę należycie. Po 98 km jazdy nikt z ekipy nie odczuwał żadnego zmęczenia Moje przewidywania częściowo się sprawdziły, ponieważ po przejechaniu 140 km rozpoczęły się problemy z mięśniami w okolicy kolan, ale nie trwało to długo (masaż, odpoczynek) i do Gdańska dojechałem już bez żadnych problemów. W sumie przejechaliśmy 220 km ze średnią prędkością 20.5 km/godz. Przejechałem bez większych problemów i wówczas myślałem, że dokonałem w tym wieku (emerytura) wielkiego wyczynu jak się okazuje, że moi koledzy przejechali o wiele więcej.
Pierwszy to Piotrek Habaj, nie pamiętam żeby ktokolwiek przejechał taki dystans (fotka).
Następny rekordzista to Tomek Kuciński, który rower zamienił nas biegi i ostatni jego wyczyn to ok 200 km. Z Tomkiem (na zdjęciu) właśnie pokonaliśmy w 2003 roku 220 km. 200 km na nogach to wielki wyczyn maratoński. Gratuluję kolegom za te osiągnięcia.