Sobota rowerowa po lesie
Wzrosła temperatura, więc tym razem nie wędrówka piesza a rowerowa. Wiatr trochę mocniej wiał, ale w lesie idealna cisza tylko te błoto, które nie wysycha. Dziś w nocy padało. Nie ścieżki rowerowe tylko las zapewnia pełny odpoczynek i wyciszenie, w którym to spotkałem sporo rowerzystów. Widocznie wielu dochodzi do wniosku, iż ścieżki należy omijać z daleka, dużo gówniarzy, którzy szaleją nie zwracając uwagi na pieszych i rowerzystów, robi się co raz niebezpieczniej.
Las to jest to !
Spacery piesze
Okres zimowy to okres, gdzie rower zostaje odstawiony do „garażu” a w zamian za to, to wędrówki piesze, na razie odcinki do 7 km. Takie tam łażenie i
szukanie jakichś ciekawych ujęć zdjęciowych. Jak mi wiadomo kolarze również dają odpocząć mięśniom w zamian za to uskuteczniają inne ćwiczenia. Znam osobiście wielu bikerów, którzy wychodzą z założenia, że na zimę dobry jest basen, siatkówka, siłownia, bieganie i długie spacery, aby rozwinąć inne partie mięśni a rowery wieszają na haku.
Bagna otomińskie
Pobudka o 7 rano a za oknem mżawka, temperatura +5 stopni a to przykre a miałem pojeździć po
TPK. W między czasie zgłosił się Bono na GG z zapytaniem czy gdzieś się wybieram. Nie mogłem się zdecydować ze względu na drobny deszczyk , ale po pewnym czasie trochę się rozpogodziło. Szkoda było niedzieli siedząc w domu….ruszyliśmy. Herbatka w termosie i jedna kanapka na wszelki wypadek gdyby nam się trasa wydłużyła.
Potokową dojechaliśmy do szlaku żółtego, ale nim nie jechaliśmy ze względu na błoto. Obraliśmy azymut po płytach do góry a następnie przed poligonem w prawo lasem pod górkę, dojechaliśmy do szlaku zielonego w kierunku Auchan i tu problem nie ma wiaduktu, został rozebrany. To ruszyliśmy wzdłuż trasy PKM, błotko do kostek, jakoś dotarliśmy do Wiszących Ogrodów i dalej koło jeziora Jasień lasami do Otomina. Po drodze mieliśmy sporo błota a jeszcze więcej obślizgłych korzeni po opadach, więc mięśnie cały czas napięte jak struna a tętno ciągle rosło i zbliżało się do niebezpiecznej granicy. Pomimo, że teren dość ciężki to nie mieliśmy żadnych spotkań z matką glebą:).
Przed Otominem po lewej stronie są bagna, gdzie zatrzymaliśmy się na krótko celem utrwalić to na fotkach. Postanowiłem teleportować się nad bagnami i w pewnym momencie nie widzę własnego buta, bo przykryło go błoto ale numer:) Zrobiłem parę fotek i postanowiłem szybko „przefrunąć” do brzegu a na nim Bono robił zdjęcia i śmiał się ze mnie. No cóż fajna przygoda. Buty wodoszczelne, więc nic się nie stało. Dojechaliśmy do Otomina…..kanapka się przydała, podzieliłem się nią z Markiem. Godzina 14:00 to czas szybko się ewakuować, bo kończy się dzień a ja nie mam dobrego światła.
Na szosie przycisnęliśmy trochę mocniej do 28 km/h, aby jak najszybciej dotrzeć jeszcze za dnia do domu na smaczny obiadek:)
Ta włóczęga trwała 3,5 godziny po świeżym powietrzu, oby tak dalej. Długości przejechanych kilometrów nie podaję, bo tu nie chodziło o nabijanie km.
Marek, dzięki, że wyciągnąłeś mnie z domu
tekst izdjęcia: Mieczysław Butkiewicz
Brzeźnieńskie fortyfikacje
W drugi dzień świąt wybrałem się na zwiedzanie fortyfikacji nabrzeżnej z pierwszej i drugiej wojny światowej. Pomiędzy Obrońców a Jagielońską stoją dwa zaśmiecone schrony haubic z przed pierwszej wojny światowej 1912 r W Brzeźnie,
bunkry baterii artylerii nadbrzeżnej, były wykorzystywane podczas drugiej wojny światowej. Te dwa małe bunkierki są pod Jelitkowem i służyły do kierowania ogniem. Posiadały dalocelownik i 4 nisze dla telefonistów. Za betonowym półokręgiem było ustawione zapasowe urządzenie obserwacyjno-pomiarowe. Sam bunkier, od strony tego dużego otworu, wyposażony był oryginalnie w element opancerzony.
Fort w Brzeźnie i stanowiska artylerii dalekosiężnej
Budowę fortu zapoczątkowano około 1850 r jego zadaniem była ochrona od strony zachodniej Nowego Portu, który w połowie XIX w pomału zaczął przejmować rolę głównego portu Gdańska.
więcej na stronie: Brzeźnieńskie fortyfikacje
Piesza wędrówka
8 XII 2013r. Darek zaproponował mi spacer po nabrzeżu zatoki Gdańskiej. Rowery odpoczywają:). Bardzo przyjemna pogoda z małym śniegiem i przymrozkiem ok -5 stopni, więc wolnym spacerkiem szliśmy po plaży, która po burzy była płaska jak autostrada, także rowerzyści tam gnali z szybkością 30 km/h a my 5 km/h:). Doszliśmy do przystani rybackiej i zawróciliśmy. W drodze powrotnej spotkaliśmy naszego bikera Wieśka, który szedł z Brzeźna do Sopotu na spotkanie morsów, tam miał brać udział w kąpieli „OLO”, pozdrawiamy Was.
Szkoda, bo gdy piszę tę krótką relację, to chyba na razie koniec zimy, ale ona nie odpuści, więc wówczas mamy w planie wędrówki po TPK zwiedzając zabytki przyrody przy pomocy GPSa.
Jak na pierwszy raz w tym roku to pokonaliśmy ok 14 km.
Pierwszy atak zimy zakończył się fiaskiem.
Mieczysław Butkiewicz
Ostatnie podrywy jesieni
Zaplanowałem, że w niedzielę gdzieś pojadę na małą rozgrzewkę oczywiście po lesie, nie było chętnych, miałem na myśli Darka i Heńka, oni mieli inne plany.
Zdawałem sobie sprawę, że w chwili obecnej porywanie się na jazdę po lesie jest zbyt niebezpiecznie z powodu dużej ilości liści przykrywających gałęzie, mokre korzenie na których można zapoznać się z glebą, zresztą to się właśnie stało.
W niedzielę przed wyjazdem „Bono” zaproponował swój udział. To już nie będę sam, fajnie to jedziemy. Ruszyliśmy szlakiem niebieskim z Kamiennego Potoku i już na samym początku trasy przywitaliśmy spore korzenie, na które należało wjeżdżać pod odpowiednim kątem a najgorsze to było to, że nie widać gdzie one się znajdują. No cóż musimy bardzo uważnie obserwować tor jazdy a o szybszej jeździe nie było mowy.
W związku z tym trasa była momentami dość uciążliwa, efektem tego moje zaliczenie gleby, nie ustawiłem odpowiedniego kąta koła do korzenia i bach:).
Przekroczyliśmy Reja kierując nadal szlakiem niebieskim. Przed pachołkiem znowu potworne korzenie, powtórka z rozrywki:). Jest Spacerowa och jaka ulga tętno spadło do normalnego i ruszyliśmy Doliną Radości, gdzie za chwilę skręciliśmy na szlak czarny, który był zbawieniem, las iglasty i nie było liści. Jest Matarnia i zjazd do Matemblewa a stąd już prosto do Wrzeszcza na upragniony obiadek.
Trzy godziny w lesie to jest to:)
Nie starzeje się ten, kto jest aktywny i nie ma na to czasu;)
Tekst i zdjęcia: Mieczysław Butkiewicz
Wycieczka do Gdyni
Wybrałem się w dwu osobowym składzie na uroczystości w Gdyni.
Dojechaliśmy do Sopotu gawędząc sobie o rożnych problemach. Tuż za Sopotem dogoniła nas para naszych znajomych z rajdów Kasia i Igor. Oni również jechali do Gdyni, więc już było nas czworo. W Kamiennym Potoku pojechaliśmy tą nowo udostępnioną ścieżką rowerową do Orłowa a w Orłowie niespodzianka. Henio łapie gumę. Szybka pomoc Igora i ruszamy w dalszą drogę. Ta nowa dróżka prawdę mówiąc podobała mi się. Typowy szuter leśny. Do Gdyni dojechaliśmy i tu pożegnaliśmy naszych przyjaciół a my szukaliśmy dobrego miejsca gdzie można by było porobić fotki, niestety tłumy nie pozwoliły nam na to. I tak rozczarowani wracamy do domu bulwarem do Redłowa a dalej długim podjazdem w kierunku naszej ścieżki rowerowej.
Mieczysław