Mając 42 lata przejechałem samotnie trasę o długości 215 km z pełnym obciążeniem roweru (namiot, śpiwór i materac) w czasie 15 godzin. Wówczas byłem przekonany iż pokonanie takiego odcinka trasy górzystej jest dla mnie niemożliwe….jednak organizm ludzki jak się okazuje może przezwyciężyć wszelkie trudności i niewygody, należy tylko mieć silną wolę i chęć dokonania jakiegoś wyczynu. Może w dzisiejszej dobie nie jest to wielki wyczyn, ale w owym czasie tak myślałem. Następny mój wyczyn to będąc juz na emeryturze.
Start nastąpił o godz. 8.00 i do Tczewa jechaliśmy główną drogą z szybkością 30 km/godz., także o 9.30 byliśmy już w Tczewie. Wiedzieliśmy, że ruch samochodowy będzie mały, w związku z tym zdecydowaliśmy się na tą trasę, dopiero następny etap podróży przebiegał bocznymi drogami. Do Kwidzyna dojechaliśmy bez żadnych niespodzianek, rowery były przygotowane w miarę należycie. Po 98 km jazdy nikt z ekipy nie odczuwał żadnego zmęczenia Moje przewidywania częściowo się sprawdziły, ponieważ po przejechaniu 140 km rozpoczęły się problemy z mięśniami w okolicy kolan, ale nie trwało to długo (masaż, odpoczynek) i do Gdańska dojechałem już bez żadnych problemów. W sumie przejechaliśmy 220 km ze średnią prędkością 20.5 km/godz. Przejechałem bez większych problemów i wówczas myślałem, że dokonałem w tym wieku (emerytura) wielkiego wyczynu jak się okazuje, że moi koledzy przejechali o wiele więcej.
Pierwszy to Piotrek Habaj, nie pamiętam żeby ktokolwiek przejechał taki dystans (fotka).
Następny rekordzista to Tomek Kuciński, który rower zamienił nas biegi i ostatni jego wyczyn to ok 200 km. Z Tomkiem (na zdjęciu) właśnie pokonaliśmy w 2003 roku 220 km. 200 km na nogach to wielki wyczyn maratoński. Gratuluję kolegom za te osiągnięcia.