Na starcie wycieczki w Wejherowie o godzinie 9.10 stawiło się, włącznie z prowadzącym, pięć osób. W naszym gronie powitaliśmy nowych uczestników wycieczek organizowanych przez GER. Byli to: Monika i Janusz. Poza nimi przybyli: Arek i Adam. Wycieczkę zapowiedziałem jako typowo trekkingową i po większości taka była, z włączeniem kilku odcinków w stylu trochę hardcorowym – tak dla urozmaicenia : ) Te trudniejsze odcinki, włącznie z częściowym podprowadzaniem rowerów, obniżyły nam średnią prędkość przejazdu. A poza tym, w końcu nie była to grupa wyścigowa, więc jechaliśmy tak, aby wszyscy zdążyli.
Trasa wycieczki przebiegała przez następujące miejscowości: Orle, do którego z Wejherowa pojechaliśmy „gruntem”, Zamostne, Rybno (już nie taki ostry podjazd, jak przed przebudową drogi), Gniewino, Czymanowo, Nadole, Żarnowiec, Krokowa, Gnieżdżewo, Puck, Rzucewo, Osłonino, Mrzezino, Rumia.
Jadąc z Nadola do Żarnowca wykorzystaliśmy skrót gruntowo-płytowy na północy Jeziora Żarnowieckiego. Po drodze spotkaliśmy „Oriego” trzaskającego kilometry na swojej szosówce, którą ostatnio znacznie bardziej preferuje od górala. Z Krokowej do Gnieżdżewa jechaliśmy nową drogą rowerową, zbudowaną na miejscu dawnej linii kolejowej. Po drodze zjechaliśmy do Kłanina na małe zwiedzanko zabytków i sesję zdjęciową z kotkiem i konikiem : ). Oczywiście będąc w Gniewinie odwiedziliśmy tamtejszy przybytek relaksu i rozrywki włącznie z wejściem przez Monikę na wieżę widokową i igraszkami z dinozaurami oraz rzuciliśmy okiem na nieckę zbiornika elektrowni szczytowo-pompowej. W Nadolu Monika i chyba też chłopaki też zwiedzili skansen. Piszę chyba, bo nie zwróciłem na to uwagi : ). Jakoś tak, stojąc przed miejscowym sklepem, za bardzo byłem pochłonięty konsumpcją i rozmową z Januszem o jego wyprawach pływackich, rybach i nie tylko. W Krokowej już tradycyjnie odwiedziliśmy znany pałaco-zamek : ). Koło Pucka pożegnaliśmy się z Januszem, który przez Sławutowo odbił do Wejherowa.
W Pucku trafiliśmy chyba na jakieś zawody wędkarskie. W każdym bądź razie, całe nabrzeże portu rybackiego było obstawione wędkarzami „moczącymi kije” w kanale portowym. Co oni chcieli tam nimi wyciągać, to nie wiem – morze puszki rybne? : ). Po napaści Adama na cukiernię na odnowionym rynku w Pucku, pojechaliśmy zajrzeć do podziemnego pomieszczenia umieszczonego w nadbrzeżnym klifie. Prawdopodobnie służyło ono jako magazyn cegieł miejscowej cegielni, skąd transportowano je przez zatokę na Półwysep Helski. Z dawnej cegielni pozostały już tylko zarośnięte resztki ruin. Zabawiliśmy tam nawet dosyć długo, czekając na Monikę i Adama, którym nieśpieszno było wychodzić z tych podziemi : ).
Dalsza podróż do Rzucewa przebiegła klifem i potem brzegiem zatoki, włącznie z pokonywaniem piachu, błota i strumienia. Towarzyszyły nam piękne widoki na zatokę. Potem był zameczek w Rzucenie, dziurawa aleja do Osłonina, skąd „gruntem” dojechaliśmy do Mrzezina i następnie do Rumi, skąd z kolei Monika wraz z Adamem i Arkiem pomknęli do Gdyni. Ja w domu w Rumi byłem około godziny 17.30.
Na moim liczniku zanotowałem 92,5 km, pokonane ze średnią prędkością 15,8 km/h i 68,6 km/h prędkości maksymalnej (na zjeździe spod górnego zbiornika elektrowni szczytowo-pompowej do jeziora).
Dziękuję wszystkim uczestnikom wycieczki za wspólną przejażdżkę. Przyjemnie mi się z Wami jechało i chętnie spotkałbym się z Wami na jakiejś następnej wycieczce.
Pozdrawiam
Mariusz
Swoje „półprofesjonalne” fotki ze smartfona przesłałem do Mieczysława, z których część zamieści pod relacją. Ponadto prawdziwymi aparatami zdjęcia robili też inni uczestnicy wycieczki i zapewne część z nich udostępnią jakimiś „linkami”.