Z biegiem Raduni

radunia_logo

Mimo późnej zapowiedzi oraz upalnej pogody na starcie czekało kilku chętnych. Mieliśmy tego dnia do pokonania około 80km z motywem rzeki Raduni w tle. Przed dziesiątą wyruszyliśmy razem z szosowcami sprzed molo w Gdańsku. Jednak przy pierwszej okazji uciekli nam na asfalt, jeszcze tylko mignęli nam gdy skręcaliśmy w stronę Oliwy.

Początek trasy przebiegał w szybkim tempie, głównie asfaltami z drobnymi wyjątkami jak podjazd do Owczarni lub płyty w okolicy Osowy i Rębiechowa. Dodatkowo popychał nas wiatr. Dopiero w Żukowie gdy zjechaliśmy na niebieski szlak była drobna odmiana w postaci drogi gruntowej. Tu także po raz pierwszy ujrzeliśmy wody Raduni, które miały nam towarzyszyć do Straszyna. Chcąc się trzymać możliwie najbliżej rzeki opuściliśmy szlak i udaliśmy się znowu asfaltami do Niestępowa. Następnie skręciliśmy na Widlino. Droga dla odmiany była betonowa, co chwila się wznosiła na pagórki, by po chwili chować się w dołkach.

W Widlinie skręciliśmy na starą brukowaną drogę do Łapina, niektórym dobrze znaną, bo łączy się z czarnym szlakiem. W Łapinie, krótki odpoczynek przy sklepie i kilka fotek nad zalewem elektrowni wodnej. Dalej kilka obrotów korbą i jesteśmy w Kolbudach. Tu wskakujemy na zielony szlak i żegnamy się z twardym podłożem. Można było chwilkę odpocząć od upału w cieniu drzew i wilgoci od rzeki.

W końcu pniemy się pod górę, mijamy ostatnie zabudowania Kolbud i skręcamy w dziki teren jadąc mocno zarośniętą drogą. Mimo wysokiej trawy jedzie się nie najgorzej, trzeba jednak uważać, bo nie widać co jest pod spodem. Można trafić na koleinę lub inny dołek. Nie obyło się bez drobnych przypadków. Na zjeździe koło wpadło w jakąś nierówność i wyskakiwałem przez kierownicę. Na szczęście ucierpiała jedynie duma. Inną atrakcją był krzak róży, który sięga pędami po ramiona nieostrożnych podróżnych. Potem żartowaliśmy, że będzie można rozpoznać kto z nami nie jechał.

W końcu wyjechaliśmy w okolicach Bielkowa gdzie lekko zboczyliśmy z głównej trasy, żeby obejrzeć jeden z budynków zespołu elektrowni wodnych na Raduni. Zamek wodny (tak stało na tablicy) nie był zbyt piękny, ale cień budynku oraz wiatr pozwalały się ochłodzić. Z wysokości brzegu sztucznego jeziora widoki na okolicę były wspaniałe.

Z pod budynku wychodził wał z rurą doprowadzającą wodę do elektrowni w Bielkowie. Udaliśmy się do kolejnego obiektu na trasie – wieży kompensacyjnej. Niestety do samej elektrowni nie było dobrego dojazdu (płot, skarpa, krzaki) więc pojechaliśmy dalej w stronę jeziora Straszyńskiego.

Gdy dojechaliśmy do jeziora, zrobiliśmy mały skok w bok, żeby odpocząć nad samą wodą. Następnie droga prowadziła wzdłuż wody, aż do elektrowni, gdzie zrobiliśmy kilka fotek. Tu pożegnaliśmy się z rzeką i udaliśmy przez Prędzieszyn, Jankowo i Otomin do Gdańska z kilkoma błędami w nawigowaniu.

Sądząc po pożegnalnych komentarzach, wycieczka się udała. W tym wariancie trasa nie była zbyt trudna, tylko słońce dawało się we znaki.

tekst: Marek Kwiatkowski „Bono”

asfalt=niewiele

dystans=100

kondycja=normalna

m=Owczarnia

m=Osowa

m=Rębiechowo

m=Zukowo

m=Niestępowo

m=Lapino

m-Kolbudy

typ=rowerowy

atrakcja=rzeka

Posted in Relacje | Tagged , , , , , , , , , , , , | Leave a comment

Lasy Lęborskie po raz drugi

lasy2_logo

Trasa przejazdu

Poprzedni przejazd przez Puszczę Kaszubską tak mnie zafascynował swymi krajobrazami i drogami,  że postanowiłem ponownie odwiedzić ten region. Tym razem trasa przebiegała w inną stronę, czyli w kierunku południowym. Trasę tę przedstawiłem na załączonej mapce.IMG_7766

Spotkaliśmy się w pociągu, nie wszyscy jednak pomieścili się w ostatnim przedziale służbowym. O godz 9:20 dojechaliśmy do Godętowa i na życzenie kolegów pojechaliśmy najpierw do sklepu, aby zrobić jakieś zakupy. Byłem przygotowany do nawigowania tego rajdu, ale przyjechał Michał i stwierdził, iż naniósł moją mapkę na GPS. Wobec tego zrezygnowałem z nawigowania i poprosiłem Michała, aby poprowadził ten rajd za pomocą swego urządzenia… wyraził zgodę.

Tym razem zostałem odciążony od obowiązku prowadzenia rajdu, ale na trasie cały czas starałem się kontrolować naszą trasę. Muszę stwierdzić już po raz drugi, że  to urządzenie rzeczywiście prowadzi bezbłędnie.

Przed nami droga asfaltowa, ale bardzo mało uczęszczana przez samochody. Nie trwało to długo i wjechaliśmy na szutr i dukty leśne. Dojechaliśmy do miejscowości Kamiennica-Młyn i tu wjechaliśmy na czerwony szlak. Chciałem go koniecznie przejechać, bo podobno jak stwierdził jeden z kolegów, miał być ciężki.IMG_7789

Na szlaku tym istotnie przechodziliśmy „chrzest bojowy”, był bardzo błotnisty, czasami było trudno utrzymać równowagę. Mi dwa razy koło zjechało w bok w kierunku kałuży…  mało brakowało do błotnistej kąpieli Smile Szlak prowadził między dwoma jeziorami: Białym i Junno. Właśnie w tym miejscu zrobiliśmy jeden z pierwszych dłuższych odpoczynków.

Była jeszcze piękna pogoda, więc zaproponowałem 1-no godzinną przerwę. Potworzyły się małe grupki, gdzie prowadzono ożywioną dyskusję, a ja jak zwykle zdjąłem buty i wszedłem do wody, aby obmyć pot spływający z czoła. Na brzegu natomiast zauważyłem, że nasz kolega biker-płetwonurek przygotowuje się jak zwykle do występów podwodnych. Natychmiast zebrali się obserwatorzy na pomoście. Ja wszedłem do jeziora, aby mając słońce z tyłu wykonywać lepsze zdjęcia.

Po godzinnej przerwie odświeżeni ruszyliśmy w dalszą drogę w kierunku Szemudu. Przed dojazdem do Szemudu pogoda zaczęła się załamywać, zrobiło się ciemno, a nawet grzmiało i dość mocno błyskało. Jednym słowem rozpętała się nad naszymi głowami burza.

Przyśpieszyłem, aby znaleźć jakieś schronienie. Dojechaliśmy do sklepu, gdzie ukryliśmy się przed deszczem. Odczekaliśmy kilkanaście minut, ale padać nie przestawało, więc zaproponowałem, aby jechać w deszczu. Nie wszyscy jednak z tej mojej decyzji byli zadowoleni, ale nie mogliśmy czekać w nieskończoność. Ruszyliśmy, nie padało zbyt mocno… po przejechaniu ok. 1 km okazało się, że tam w ogóle nie padało! Jezdnia była sucha.

Do Kamienia jechaliśmy szosą ok. 3 km, a później poprowadziłem grupę na boczne drogi szutrowe, gdzie dojechaliśmy do Chwaszczyna. Dalsza droga również prowadziła drogami szutrowymi do Osowy. Po drodze niektórzy odłączali się, bo mieli bliżej do domu.IMG_7796

Ola i Silver odłączyli się przed Osową, ponieważ pojechali na Rębiechowo. W Osowie pozostało nas czworo, a w Oliwie ja zostałem tylko z „Intel’em”, z którym dopadł mnie obfity deszcz. „Intel” przy Obrońców Wybrzeża odłączył, a ja ostatnie 3 km jechałem właściwie w ulewie, już mi było wszystko jedno, mocno przyśpieszyłem nawet nie omijałem kałuż. Gdy dojechałem do domu to woda ściekała ze mnie jak z rynny  Smile

Dawno już tak nie zmokłem, całe szczęście, że było ciepło. Michała z synem również nie ominął deszczyk… w domu wylewali wodę z butów.

Na liczniku miałem 105 km

Dziękuję wszystkim za przybycie i myślę, że nie był to stracony czas pomimo tej burzy, która nas przywitała po raz pierwszy w tym roku.

tekst i zdjęcia: Mieczysław Butkiewicz

asfalt=niewiele

dystans=100

kondycja=wysoka

profil=niski

trud=niski

m=Godętowo

m=Szemud

m=Kamień

m=Rębiechowo

m=Osowa

szlak=niebieski

obszar=Kaszuby

atrakcja=jezioro

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , , , | Leave a comment