26 sierpnia 2004r ukazał się artykuł w Dzienniku Bałtyckim z moim udziałem pod tytułem Bój o jezdnię (rowerzyści kontra kierowcy) Ta wojna na Pomorzu trwa od lat. I nie ma w niej miejsca na żarty. Każdego dnia na pomorskich ulicach kierowcy ścierają się z rowerzystami. Dla niektórych z nich….bój to jest ostatni, bo w tragicznych wypadkach giną zarówno kierowcy, jak i miłośnicy kolarstwa. Artykuł utworzony przez redakcję Dziennika Bałtyckiego został wiernie odtworzony ze źródła, ponieważ tekst po wykonaniu zdjęcia jest nieczytelny. Naturalnie, że jeżdżenie rowerem nie jest w Polsce bezpiecznie. Drogi są zbyt wąskie, a kierowcom brak kultury! – mówi Mieczysław Butkiewicz, entuzjasta jazdy rowerowej, organizator wielu rajdów.
– To śmieszne. Rowerzyści przecież mają swoje ścieżki, więc gdzie się pchają pod koła?!
– ripostują kierowcy.
Wojna rowerzystów i kierowców samochodów trwa od chwili, kiedy jedne i drugie pojazdy ujrzały światło dzienne. Już pierwsze bicykle stały się postrachem szos, gdy niewprawni cykliści wywracali się prosto na spacerujących pieszych. W niektórych miejscach i niektórych czasach jazda na bicyklu była zabroniona. Potem jednak pojawiły się pierwsze samochody, a z nimi dramat świeżo powstałej klasy rowerowej. Po kilku latach istnienia aut rowerzyści zostali uznani przez kierowców za element wrogi, szkodliwy społecznie i jako niepotrzebni zostali zepchnięci na pobocze. Dosłownie! najgorsi z naczepami
-Nie wyliczę, ile razy musiałem prawie zjechać do rowu, bo jakiemuś kierowcy nie chciało się lekko skręcić w prawo i trąbiąc jak potępieniec pędził prosto na mnie-opowiada Maciej Jarzymowski, gdyński entuzjasta jazdy na rowerze
– Najgorsi są ci kierowcy, którzy prowadzą pojazdy z naczepami. Taki pojazd wyprzedza rowerzystę i natychmiast skręca na prawo, spychając go w ten sposób do rowu. To jest nagminne. Jak widzę taki pojazd z tyłu, zjeżdżam w bok-dodaje Mieczysław Butkiewicz. Kierowcy mają na to oczywiście wytłumaczenie.
– Jak jedzie taki środkiem drogi, to co mam zrobić? Przecież nie mogę ryzykować, że przejadę przez środkowy pas i zderzę się z samochodem z naprzeciwka, bo jakiemuś, za przeproszeniem, rowerzyście chciało się poprawiać kondycję- twierdzi jeden z kierowców, który, co znamienne, nie chce podać nazwiska.
Makabra w Trójmieście Mimo to, że w naszych miastach powstaje coraz więcej ścieżek i tras rowerowych, to nawet przejechanie przez Trójmiasto jest dla rowerzysty nie lada kłopotem. I to nie z powodu stanu dróg, ale walki z kierowcami.
– Na odcinku między Sopotem-Kamiennym Potokiem(istnieje krótki odcinek ścieżki) a Gdynią jest prawdziwa makabra. Po ulicy strach jechać. Kierowcy traktują rowerzystów jak piąte koło u wozu – opowiada Mieczysław Butkiewicz. Dlaczego więc rowerzyści nie bacząc na niebezpieczeństwo, o których opowiadają, decydują się toczyć nierówną walkę o miejsce na jezdni z kierowcami opancerzonych w porównaniu z rowerami samochodów?
– Nareszcie ludzie zrozumieli, że należy dbać o własne zdrowie. Jednak generalnie, niestety, staramy się jeździć drogami bocznymi- mówi Maciej Jarzymowski.
– Jakie zdrowie? – ripostują kierowcy. To śmiechu warte! Zdrowie w tych spalinach? Na rowerku to sobie można jeździć po lesie, a nie po drogach publicznych!
Norwegia czeka w przyszłości. A jednak istnieją na świecie kraje, gdzie rowerzyści stanowią normalną grupę społeczną, mającą swoje prawa. Kraje, gdzie po prostu szanuje się rowerzystów!
– Tak szybko u nas, niestety nie będzie- mówi Mieczysław Butkiewicz. – Byłem w Danii, Szwecji i Norwegii i podejrzewam, że takiej kultury jazdy nie osiągniemy jeszcze długo! W Polsce jeszcze nie widziałem, by kierowca podjechał do śmietnika i wyrzucił śmiecie, a nie na jezdnię. U nas to jest nie do pomyślenia! Polski kierowca, wielokrotnie to widziałem, wyrzuca śmieci pod samochód albo na pobocze drogi. Pokoju nie będzie
Czy kiedykolwiek może dojść do pokoju między kierowcami a rowerzystami?
– Kiedy na jezdniach zostaną utworzone dwa pasy, w tym jeden specjalnie dla rowerzystów, a drugi dla samochodów, może być spokojniej. Do tej pory nie. I to z naszej winy – mówi Maciej Jarzymowski.
– Jezdnie są dla samochodów, a nie jakichś innych pojazdów. Ja tam, jako zwykły kierowca, nie poczuwam się do wywołania jakiejkolwiek wojny z rowerzystami i nie zamierzam zawierać z nimi jakiegokolwiek pokoju. Przeszkadzają na jezdni i tyle – tak wygląda zdanie kierowców.
– Wojna trwała, więc będzie chyba do momentu, gdy zamiast rowerów i samochodów, poruszać się będziemy…pojazdami powietrznymi.
Ale wtedy będzie pewnie inna wojna.
Tekst: Jarosław Popek
Zdjęcia: Grzegorz Mehrin