Przed dworcem zebrała się ośmioosobowa grupa a reszta dosiadywała po drodze, także w sumie z pociągu w Bożym Polu „wysypało się” 13 osób.
Dołączył do nas również jeden z kolegów z zaprzyjaźnionej grupy rowerowej, który w zasadzie po kilku kilometrach zrezygnował z dalszej jazdy….Zostało nas 12. Wiadomo, że czasami są ciężkie podjazdy i należy je pokonywać. Nie należy się załamywać. Na jego prośbę doprowadziliśmy go do skrzyżowania, gdzie mógł odbić na szosę, więc za nim go pożegnaliśmy, to w tym samym momencie zauważyliśmy jak jakiś rowerzysta nas goni jak oszalały jakby brał udział w wyścigu. Jakie wystąpiło zdziwienie jak goniącym okazał się „Mudia”, który dołączył do nas a więc znowu jest nas 13. Ruszyliśmy w dalszą drogę. Droga jak to droga, raz była trudniejsza a innym razem jak „autostrada”. Jechaliśmy spokojnym tempem, ja natomiast przyjąłem funkcję „pilnowacza”, raz byłem z przodu a nie raz czekałem na innych, aby nikt się nie zgubił. Egzamin zdałem, bo nikogo nie zgubiliśmy, wprawdzie peleton był czasami bardzo mocno rozciągnięty, więc wówczas dochodziłem do czoła i hamując tempo czołówki. Takie zrywy odbierały mi trochę tchu, a efektem tego były skurcze mięśni, ale dopiero pod koniec trasy. Jeżeli chodzi o prowadzącego to spisał się na piątkę poprowadził nas bezbłędnie
film z elektrowni Tłuczewo, gdzie zwiedziliśmy prywatną małą elektrownię wodną nad rzeką Łeba. Michał poprosił właściciela na parę minut wywiadu (dla radia GER) 🙂 na jej temat (jest nagrany wywiad z właścicielem elektrowni). Film nagrany w dość niskiej rozdzielczość, także jakość jest raczej słaba. Następnie Potęgowo to trasa, jaką mieliśmy do przebycia do Nowej Huty przecinkami leśnymi, czyli przedzieranie się krzaczorami i dość sporym wzniesieniem na które musieliśmy się wdrapać na szczyt góry, gdzie znajdował się nasz bunkier.
Powoli wciągaliśmy rowery do góry, największe problemy miał nasz kolega Piotr „vktgz” , jego rower ważył chyba ponad 20kg, zresztą on służył do zjazdów hardkor’owych (jego zdjęcie jest przy elektrowni nad Łebą). Rower miał imponujący, ale absolutnie nie nadawał się na nasze rajdy, był zdecydowanie za ciężki. Nie zostawiliśmy go na pastwę losu, bo Darek wciągnął swój rower i zawrócił pomóc koledze…..ładny gest prawda? Po większych trudach w końcu „wdrapaliśmy się” do naszego bunkra. No tak, mamy nasz cel, parę fotek, krótki odpoczynek i jedziemy zwiedzić grotę. Spodziewaliśmy się, że zobaczymy coś ciekawszego. Ziemianka 2x2m jakaś piętrowa prycza i to wszystko. W grocie również wspólna fotka i już pora ruszać w podróż powrotną, bo już jest godzina 15:00 W tym momencie pożegnaliśmy następnego naszego kolegi, który obiecywał, że w domu ma drugi rower lżejszy i będzie brał udział w naszych rajdach…..Zapraszamy. Została dwunastka, z którą dojechaliśmy do mety.
To miał być lajt i w zasadzie był oprócz długości trasy. Tempo było wolne, na dowód tego podam spisane dane z licznika a więc:
Długość trasy 97km
Czas jazdy: 6:35
średnia 14,81
To dowód, że tempo było typowo turystyczne, może trochę nam się ta trasa wydłużyła, ale nigdy nie da się przeliczyć dokładnie długości trasy. Czasami odległości trasy na mapie nie zawsze pokrywają się z rzeczywistością. 6 godzin na siodełku a w sumie wycieczka trwała 11godzin.
Wszystkim uczestnikom serdecznie dziękujemy za wzięcie udziału w naszej imprezie rowerowej
Tekst: Mieczysław Butkiewicz
dystans=100
kondycja=normalna
profil=niski
trud=niski
m=Boże Pole
m=Tłuczewo
m=Gdańsk
obszar= kaszuby
atrakcja=jezioro
typ=rowerowy