Pomimo dużego zainteresowania i zapowiedzenia się wielu osób na starcie stawił się jedynie dzielny Zbyszek. Spotkaliśmy się o 7:30 w SKMce jadącej w kierunku Słupska. Po dość ciekawej podróży, podczas której mieliśmy okazję polemizować sobie z lokalną młodzieżą na temat palenia w naszym przedziale papierosów, dotarliśmy do Bożegopola Wielkiego.
Ku naszemu zaskoczeniu nikt na nas nie czekał. Zrobiliśmy więc pamiątkowe foto odczekaliśmy chwilkę i ruszyliśmy. Jak się szybko okazało nie w tym kierunku co trzeba bo po chwili zobaczyliśmy tablicę Bożepole Małe. Po powrocie w miejsce startu i ustaleniu właściwego (jak nam się zdawało) kierunku ruszyliśmy po raz drugi. Od początku zupełnie nie pasował nam kierunek jaki obraliśmy ale po telefonicznej konsultacji z naszym operatorem w bazie (Mietkiem w domu przed komputerem) nasze wątpliwości się rozwiały.
Po około półtorej godzinie jazdy dotarliśmy do Godętowa. W tym momencie obiecałem sobie że ostatni raz prowadzę rajd. Zamiast być już daleko w kierunku Gdańska my cofnęliśmy się w przeciwnym kierunku. Na ale cóż radowaliśmy się że jesteśmy na niebieskim szlaku i na pewno się nie zgubimy. Po chwili nasz zapał ostudził deszczyk. Niemniej trasa z Godętowa była już w dobrą stronę i mieliśmy pewność że jedziemy jak trzeba.
Niestety oznaczenia tego szlaku wcale nie były takie super jak twierdzili niektórzy i doszukaliśmy się w nich wielu błędów. Nie mieliśmy mapy a jak się okazało po samych znaczkach na drzewach jechać się nie dało. Co gorsza w pewnym momencie szlak zaczął zataczać koło i zaczęliśmy się zbliżać powrotem do Bożegopola.
Tu nastąpiła kolejna konsultacja z operatorem.
Cofnęliśmy się kilka kilometrów i asfaltową drogą dotarliśmy do okolic dworku w Paraszynie. Po drodze złapało nas prawdziwe deszczysko, mocząc nas jak w czasie kapieli. Po małej przerwie na herbatce w dworku i pamiątkowym foto ruszyliśmy dalej docierając do leśniczówki „łowców przygód”. Tam nastąpiła mała techniczna przerwa bo moja przerzutka przednia całkowicie odmówiła posłuszeństwa. Zresztą podczas całej wyprawy silny deszcz i mocno zabłocone drogi skutecznie zapychały nasze napędy. W silnym deszczu momentami całkowicie uniemożliwiającemu jazdę dotarliśmy niebieskim szlakiem do Malwina.
Na licznikach mieliśmy po 80 km. Całkowicie przemoknięci o godzinie 17:00 zdecydowaliśmy się nie jechać dalej szlakiem i odbić w stronę Wejherowa. Tak też zrobiliśmy. Na nasze szczęście cali dojechaliśmy do dworca PKP, a było blisko zderzenia z TIR-em. Tu po chwili wsiedliśmy w pociąg i dojechaliśmy do Gdańska gdzie rozeszły się nasze drogi.
Całą wycieczkę uważam za udaną choć powoli przechodzi mi radość jazdy w każdych warunkach. Silny i nieustanny deszcz jest z pewnością jednym z nich. O formę trzeba jednak dbać więc czasami nie ma wyboru. Dobrze że mieliśmy odpowiednie ciuchy które jak myślę w ogóle pozwoliły nam na jazdę w deszczu. Techniczna odzież jest jednak warta swojej ceny.
Wiele zdjęć niestety nie wyszło więc pięknej relacji brak, na domiar złego uszkodziłem swoją cyfrówkę. Przygoda i dobre towarzystwo wynagrodziły mi jednak te niedogodności. Brak mapy i zły sposób oznaczania szlaku wprowadziły nas kilka razy w błąd. Czasem zmuszając nas do dość długich powrotów.
Szlak jest jednak bardzo piękny i gorąco go polecam.
Z pewnością tak jak i Mietek taki i my na długo go zapamiętamy bo wraz z pogodą dały nam w kość!
Pozdrawiam Qazimodo.
asfalt=niewiele
dystans=100
kondycja=normalna
profil=normalny
trud=niski
m=Bożepole Wielkie
m=Wejherowo
szlak=niebieski
obszar=Kaszuby
atrakcja=jezioro
typ=rowerowy
Dodaj komentarz