19 sierpień 2007r to dzień na który zaplanowałem rajd do Opalenia. Tym szlakiem nigdy nie jechałem, więc wreszcie postanowiłem go przejechać, pomimo podzielonych zdań odnośnie stanu nawierzchni i oznaczeń tego szlaku. Ruszyliśmy z Tczewa w pięcioosobowej grupie. Po bardzo długiej przerwie przywitałem z radością naszego starego znajomego „Robin’a”. Mieliśmy w pociągu dużo tematów do obgadania. W Tczewie ruszyliśmy w kierunku domu naszej koleżanki Kasi, gdyż ona miała nas nakierować na właściwy azymut zielonego szlaku. Wszystkie info przekazała Łukaszowi, który objął prowadzenie rajdu. Przy okazji chciałem poinformować że nasza Kasia już chodzi bez żadnej „podpórki” i straszy, że we wrześniu wsiada na rower. Zapewne wszystkich to bardzo ucieszy.
Jechaliśmy długimi krętymi drogami, aż w końcu trafiliśmy na szlak zielony. Zapomniałem wspomnieć, iż wspomagał nas w wyprowadzeniu z miasta kolega Rafał, który mieszka właśnie w Tczewie, a przyjechał do nas na rajd po raz pierwszy. Droga szutrowa, trochę piasku i trochę duktów leśnych była bardzo fajna, gdyby nie oznaczenia szlaków przy których można było dostać… już nie będę pisał czego. Dojeżdżamy do skrzyżowania dróg leśnych i nie wiadomo gdzie jechać dalej, bo nie ma żadnych strzałek informacyjnych. Postanowiliśmy rozdzielić się i pojechać w przeciwne strony szukać szlaku. W końcu któryś z nas krzyczy, że szlak został odnaleziony ok 30m od skrzyżowania. I tak było na każdym rozwidleniu dróg, także bardzo dużo czasu traciliśmy na szukaniu prawidłowej drogi. Dojeżdżając do wioski Rajkowy i dalej do Pelplina, uzupełniliśmy zapasy wody oraz bananów.
Odwiedziliśmy Górę Jana Pawła II w Pelplinie, zrobiłem parę fotek i ruszyliśmy dalej tym fatalnym szlakiem. W końcu dojechaliśmy do budującej się autostrady A1, przecięliśmy jeszcze ją kilkakrotnie.
Ostatni już raz przecinaliśmy A1 w wiosce Kierwałd kierując się na Lipią Górę i tu postanowiliśmy zjechać ze szlaku na szosę, ponieważ czas nas gonił. Przejechaliśmy Rakowiec, Jazwiska, Tymawa, Nicponia i Gniew. Do Opalenia mieliśmy dokładnie 1.7km, ale go ominęliśmy. W Gniewie(fot) zrobiliśmy krótki postój na zamku. Najlepiej zachowany krzyżacki zamek na Pomorzu stoi na wyniosłej skarpie na lewym brzegu Wisły, tuż przy rynku miejskim. Była to największa warownia zakonna po tej stronie rzeki. Do dzisiaj potężna ceglana bryła zamku widoczna jest z głównej drogi Gdańsk – Toruń.
Szybko ruszyliśmy w kierunku Tczewa, ponieważ chcieliśmy zdążyć na pociąg o 16:48, bo następny był dopiero ok godz 20:34.
Pomimo, że tempo mieliśmy niezłe to jednak nie zdążyliśmy na ten pociąg, więc poważnie zwolniliśmy. Po drodze tak jak było zaplanowane odwiedziliśmy w Rybakach Śluzę z XIXw. Działanie śluzy polega na tym, że jednostka pływająca wpływa do komory przez jedną przegrodę otwartą, przy drugiej przegrodzie zamkniętej. Otwarta przegroda następnie jest zamykana i woda, w zależności od potrzeby, jest napuszczana do komory, lub z niej wypuszczana. Po wyrównaniu się poziomów w komorze i kanale wylotowym otwarte zostają wrota, i jednostka wypływa z komory.
Dojechaliśmy do Tczewa przed godz 18:00 i okazało się, że po 18:00 odjeżdza pociąg z Bydgoszczy do Gdańska. Pożegnaliśmy naszego kolegę Rafała i wsiedliśmy do pociągu.
I tak się zakończyła nasza przygoda na fatalnym szlaku, ale generalnie jeżeli chodzi o drogi szutrowe czy leśne to były one rewelacyjne.
Za sobą zostawiliśmy 140 km
Dziękuję kolegom za wzięcie udziału w naszym rajdzie.
tekst i zdjęcia: Mieczysław Butkiewicz
asfalt=niewiele
dystans=150
kondycja=normalna
profil=niski
trud=niski
m=Tczew
m=Rajkowy
m=Kierwałd
m=Rakowiec
m=Jazwiska
m=Tymawa
m=Nicponia
m=Opalenie
m=Pelplin
m=Gniew
szlak=zielony
atrakcja=rzeka
typ=rowerowy
Dodaj komentarz