15 grudnia (sobota) mieliśmy pojechać na Wieżycę, jednak na miejscu spotkania w Gdańsku Oliwie nikt się nie pojawił… więc pojechałem sam (ja no i moja Merida).
Film z dojazdu do Wieżycy
W TPK na czarnym szlaku panuje miejscami wycinka, nie byłoby w tym nic takiego, gdyby nie leśnicy patrzący się na swój bałagan i gapiący się „czy uda mu się przejechać” … chyba ich rozczarowałem 😛
Tuż przed Otominem aparat przeżył upadek z 10 cm (wysokość statywu) i nie wytrzymał, trochę się rozleciał, a przecież wcześniej zaliczał upadki znacznie, znacznie większe… cóż… Nad jeziorem zrobiłem co sie dało, aby dalej móc cokolwiek nim zrobić… a nie tylko nabijać kilometry 😉
Z upływającymi kilometrami robiło się coraz chłodniej i bielej… startowałem w gołej głowie, letnich rękawiczkach i rozpiętej kurtce, a kończyłem w zimowych rękawicach i kominiarce. Kładka na Raduni pokryta lodem, miałem problemy na nią wejść a co dopiero przez nią przejść. Całość pochylona i bez poręczy. Konstrukcja mocno naruszona, więc przechodziłem bardzo powoli i ostrożnie… prawie czołgając się 😉
Początkowo biel wyglądała, jak zmutowany szron, przymrozek XXXL, jednak z czasem warstwa bieli przybrała grubości rozwiewając wszelkie wątpliwości 😛
Z Marszewskiej Góry do Majdan udałem się asfaltem, a przynajmniej czymś, co na asfalt pozornie wyglądało… ale w dotyku bardziej przypominało ślizgawkę, w sam raz na łyżwy… sprawdziłem empirycznie na zjeździe 11 procentowym… bolało.
Na Wieżycy też śnieg,co zresztą widać na mojej superprodukcji niskobudżetowej 😉 …jednak na górę nie wszedłem, bo płacić za wstęp nie mam zwyczaju….to co da się zobaczyć z Wieżycy… już widziałem 😛
Wróciłem szybko, po drodze tylko wstępując na ciepłą herbatkę u brata… byłbym szybciej, ale jacyś kretyni zastawili ścieżkę rowerową jakimś niebieskim samochodem z białym paskiem… było to kilka minut po 16.
dystans=100
kondycja=normalna
profil=normalny
trud=niski
m=Wieżyca
m=Gdańsk
zlak=czarny
obszar=Kaszuby
atrakcja=panorama
typ=rowerowy
Dodaj komentarz