Sobota-Zielonym szlakiem do oporu

xc_logoBył to chyba jeden z najkrótszych rajdów, na którym przyszło mi uczestniczyć. Warunki pogodowe takie jak wczorajsza burza i ulewa w nocy chyba ostraszyły większość uczestników.  A może to jednak konkurencyjny rajd na Grunwald? 🙂

Relacja XC

Zabawna sytuacja

Wydarzyło mi sie dziś jak zwykle małe fo pa:) Wza zgolił wąsiska! A zupełnie go nie poznałam, gdy tak stał koło mnie na PKP to myslałam że to jakiś nowy uczestnik . I jak chciałam do WZA zadzwonić zapytać czy się spóźni, bo miał być a go nie ma to by byla beka gdyby odebrał telefon. Niestety zamiast zadzwonić wyraziłam opinie głośno i sprawa wśród gromkich śmiechów sie wyjasniła 🙂

Start

Moja grupa XC liczyła ze mną 6 osób, Grupa MTB  Mietka jeżeli się nie mylę z Mietkiem 4. Chwilę po 10:15 grupa MTB ruszyła ” z kopyta” niebieskim szlakiem spod PKP w Sopocie Kamiennym Potoku. My ruszyliśmy powoli,  rozgrzewkowo zielonym. Celem było dotrzeć przed Mietkiem nad jezioro „Wróbla Staw”.

mtb_logo

Warunki na trasie

Niestety pierwszy podjazd od razu zweryfikował nadwyrężone czwartkowym objazdem trasy przyczepy w kolanie, więc jechałam powoli, tym bardziej że dzień był duszny i pot obficie zalewał nam oczy. Jakimś cudem szlak nie zamienił się w bagno a droga była całkowicie przejezdna. Jedyny minus to trochę ślisko na podjazdach plus co kilka metrów kałuża do omijania. Wza wyprzedził mnie z prędkością 30km na jednej z nich, i miałam maseczkę z błota az do samego końca rajdu. Na nasze szczęście deszcz nas nie zmoczył a burza wisiała w powietrzu!!

Gdy nogi nam się  rozkręciły, ale równym, spokojnym tempem kontynuowaliśmy trening.  Nasza grupa podzieliła się co prawda na dwie grupy, ale na szczęscie odległość między nami nie była duża i na postojach fotograficznych udawało nam się znowu spotykać. Niestety kilka podjazdów nie udało się tym razem wjechać = błoto + za dużo powietrza w oponie. Tu miejsce na wnioski do wyciągnięcia 🙂

Atrakcje rajdu

Specjalnie dla mojej grupy dokonalam pewnych modyfikacji trasy, aby zaliczyć kilka ciekawych technicznie zjazdów. Jeden zjazd puściłam na kreskę z Pachołka (zaraz za wieżą  na godzinie 12stej). Wjeżdza się na niego schowanym w krzakach cieniutkim singlem, potem pod kątem 90 stopni pokonuje się zdewastowane schody i dalej ile fabryka dała w dół na kreske aż do Spacerowej + znowu schody na końcówce. Kolejny wniosek – brak rękawiczek z długimi palcami…W upale gołe palce ślizgają sie na klamkach hamulcowych, co wpływa na komfot  jazdy np. w dość ostrym, pionowym skręcie. Na szczęście zahamowałam nogą tuż przed powalonym drzewem. Paweł coś zamarudził i zrobił niegroźne OTB w tym miejscu. Reszta zrobiła mi lekką przykrość i chyba wybrała inną opcję zjazdową …Gdy czekaliśmy z Pawłem na dole trzech uczestników wyjechało z innych krzaków…

A człowiek tu nie śpi po nocach i trasy układa.. eh….

Co do zjazdów to zaliczyliśmy jeszcze dwie małe hopki! ( tylko jedna już w drodze powrotnej).  Kolejna modyfikacja to zjazd „Korzonki” i objazd pionowej wspinaczki na tzn. „Przecinkę” . Po wyjechaniu na poligon przecieliśmy motocross i już nie po szlaku, lecz po zielonym wale zajechaliśmy nad jeziorko. Mietka grupa znajdowała się tam już w stanie „rozkładu” , sielonkowo brodząc w jeziorze czym wkurzając łabędzie z młodymi.

Spotkanie nad jeziorem

Myślę.,że gybyśmy nie kręcili filmów na „Korzonach” istniałaby szansa na dojechanie w tym samym czasie!    Nie wiem kiedy Mietek wysłał mi sms-a , czy od razu po przybyciu czy nie.

Było tak gorąco, że nikomu nie śpieszyło się do rozpalenia ogniska, zatem zjedliśmy surową kiełbasę zagryzając ją suszoną śliwką. Ponieważ ja byłam kontuzjowana ( gleba na podjeździe i stłuczone kolano) a  godzina była drastycznie młoda, (aż po godz.  12)  Mietek przejął dwu-osobową część mojej grupy. Ja z Pawłem wróciłam zielonym, niebieskiem do Matemblewa a potem już tylko mi znanymi ścieżkami XC-DH przez Pachołek do Sopotu, Paweł opuścił mnie na czarnym szlaku, a ja zapiełam blat i ruszyłam by nakarmić kota, który został sam w domu.

Wszystkim dziękuje za udział, co złego to nie ja:)

Aga Szor „Agabikerka”

Relacja MTB

W tym roku po raz pierwszy postanowiliśmy zorganizować krótki rajd dwu grupowy. Zabawa miała polegać na tym, że każda grupa jedzie innym szlakiem a spotkanie zostało wyznaczone na małym jeziorku na poligonie na Morenie.(miało być ognicho, ale nie było)

Grupa XC jechała szlakiem zielonym a grupa MTB niebieskim. Oba szlaki rozpoczynają swój bieg w Sopocie Kamiennym Potoku. I stąd wystartowaliśmy razem.

Po tych 89 ostatnich komentarzach zrozumiałem, że zainteresowanie tym rajdem jest duże……..nic bardziej mylnego. A pogoda była wymarzona trudno o lepszą.

Mimo, że było nas w grupie MTB tylko czworo w tym nasza koleżanka Ela…..pozdrawiamy !, to jednak to już jest w pewnym sensie grupa, więc wystartowaliśmy.

Pierwszy długi 1 km podjazd był nieco utrudniony, ponieważ nawozili nową ziemię i grunt był bardzo miękki, czyli odbywał się remont drogi. Dalej niestety było dużo korzeni, na które należało umiejętnie czyli pod odpowiednim kątem najeżdżać. Generalnie rzecz biorąc po tych opadach to błota właściwie nie było prawie wcale, ale korzenie były mokre i stąd to wynikało niebezpieczeństwo ze spotkaniem z matką glebą.

Przejechaliśmy ul. Reja i dalej niebieskim szlakiem w kierunku Matemblewa.

Przed większym podjazdem zatrzymaliśmy się, aby złapać oddech i to był jedyny krótki odpoczynek. Muszę przyznać, że grupa była dość mocna, nikt nie zostawał w tyle, wszyscy zwarci jechaliśmy razem. Prawie wszstkie podjazdy atakowaliśmy razem. (no oprócz tych trzech pod które każdy osobno wchodził.

Za dworkiem Oliwskim(jak pomyliłem nazwę to proszę mnie poprawić) skręciliśmy w lewo i wjechaliśmy na szlak niebieski. Przed nami wyrósł podjazd nie do podjechania, jeden z kolegów próbował, ale dojechał tylko do połowy. I tak trzy podjazdy jeden po drugim a raczej podejścia z buta.

W końcu te podejścia się skończyły i rozpoczęły się serpentynki na których trochę poszalałem.Tu dość mocno naciskałem na pedały, te wszystkie zakręty „wybierałem” praktycznie bez hamowania.

W Matemblewie, wsiedliśmy na szlak żółty, który doprowadził do asfaltu i nastąpił ostry zakręt w prawo na płyty betonowe, którymi dojechaliśmy do jeziora. Tu jednak nie było nikogo z naszych konkurentów, czyli przybyliśmy jako pierwsi przed naszymi „orłami” i to nam dodało otuchy.

Wysłałem (tak umawialiśmy się) SMS’a do Agi jak już byłem nad jeziorem, że dotarliśmy do mety.

Długo nie czekaliśmy na nich ok. 20min jak rozdarta grupa dotarła do mety. Następnie przybył jeden a później następny. Jak słyszałem tempo mieli mocne i dlatego grupa się porwała.

Poobijani, ale szczęśliwi, całe szczęście, że dotarli w jednym kawałku:) Chyba kilka osób przywitało się z matką glebą, ale o tym to niech sami opowiedzą

Oba szlaki miały po ok 30km, tak wynikało z liczników, które porównaliśmy z ich licznikami, także szanse co do kilometrów były równe, no ale ich trasa była zdecydowanie cięższa.

Zasłużony odpoczynek. Siedzieliśmy….aha a po tych przeżyciach już nikomu nie chciało się rozpalać ogniska. Obie grupy miały podjazdy jedni mniej drudzy więcej, w każdym bądź razie ja również nie miałem ochoty na szukanie gałęzi na ognicho.

Kiełbaskę miały tylko dwie osoby, Ela i Marcin, więc wciągnęliśmy po małym kawałku na zimno……też smakowało.

Po jednogodzinnym odpoczynku postanowiliśmy wracać, ale nie z grupą XC, bo oni mieli inne plany.

My natomiast postanowiliśmy objechać jezioro Jasień, nie wiedząc o tym, że dookoła go sie nie da przejechać, więc ruszyliśmy, ale jak się okazało całego jeziora nie można objechać, bo nie ma żadnej ścieżki, także dojechaliśmy tylko do połowy.

Tu zresztą okazało się, że Ela zgubiła swój licznik od roweru, więc wracamy.

Niestety dojechaliśmy do Auchan a licznika nie znaleźliśmy………szkoda.

Wracaliśmy od Auchan szlakiem zielonym a gdy wjechaliśmy do lasu to coś mi odbiło naciskając mocno na tych zjazdach (35km/h) i w końcu wpadłem na zakręcie w jakiś dół z błotem, koło wpadło w poślizg i……leciałem prosto w błotko(trochę było śmiechu), szybko wygramoliłem się i pojechałem dalej a za mną dwóch pozostałych tj Marcin a tego drugiego kolegi nie zapamiętałem imienia..

Małe posumowanie:

35km po lesie

Wyjechaliśmy z Sopotu ok godz 10:10 a na mecie byliśmy o 12:15

Moja max wyniosła 39,3km/h

Chciałem tu wszystkim uczestnikom podziękować za wzięcie udziału w naszej zabawie. I tu chciałem szczególnie podziękować naszej Eli, której oddech cały czas czułem za mną, zwłaszcza na tych szybkich serpentynach.

Mieczysław Butkiewicz „sot”

asfalt=brak

dystans=50

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Sopot

m=Matemblewo

atrakcja=jezioro

typ=rowerowy

This entry was posted in Relacje. Bookmark the permalink. Follow any comments here with the RSS feed for this post. Post a comment or leave a trackback.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Your email address will never be published.


7 × dziewięć =