W niedzielę 31.01. postanowiłem wybrać się na mały trekking wokół Doliny Radości. Mimo że było –7 stopni, to wydawało się że jest znacznie cieplej, więc kurtka wylądowała w plecaku. O godzinie 13- stej, w miejscu gdzie kończą się domy przy ulicy Kwietnej, wszedłem w las. Pomimo pięknej pogody warunki śniegowe okazały się bardzo ciężkie, śnieg sięgał do kolan, a pod wierzchnią zmrożoną warstwą był bardzo miękki, to skutek ostatnich odwilży. Koniecznością było założenie śniegowców, na szczęście miałem je ze sobą. Podążając śladami zwierząt dotarłem do wielkich powalonych drzew u podnóża zbocza, które pokrywały liczne wykroty, krzaki i potężne korzenie sterczące spod śniegu. Nagle z zarośli wyskoczyło kilka dzików i pomknęło w górę stoku, były tak szybkie że gdy robiłem zdjęcia, to ostatnie sztuki znikały mi z oczu. Ruszyłem za nimi ale po kilkunastu metrach utknąłem w zaspie, to niebywałe że zwierzęta o tak krótkich nogach, tak sprawnie poruszają się w głębokim śniegu. Jeszcze przez godzinę uganiałem się za nimi po lesie, a gdy je wytropiłem, to i tym razem okazały się szybsze od mojego auto fokusa. Dając za wygraną, zszedłem do niebieskiego szlaku, którym dotarłem do Doliny Wężów, a dalej szlakiem czarnym do miejsca w którym skręca on w lewo, w kierunku Wzniesienia Marii. Tu postanowiłem wracać, więc ruszyłem prosto Drogą Młyńską w kierunku Oliwy. Ten trzygodzinny wypad okazał się całkiem intensywny ale przyjemny, dobry dla wszystkich którzy mają mało czasu i lubią dbać o kondycję.
Zbyszek Z.( Brat ).
Ps. Na niebieskim szlaku, były świeże ślady które biegły w przeciwnym kierunku,
jedna osoba była na pewno z kijkami, czy to może ktoś z moich znajomych, jeśli
tak, to pozdrawiam.
Z.Z.
1 Comment
Brawo, to naprawdę dobry wypoczynek na łonie natury. Na drugi raz uważaj żeby tym razem dziki Cię nie goniły:)