Do trzech razy sztuka. Pierwszy raz przeszkodziła ulewa, drugi raz fala kulminacyjna no i dziś postanowiłem po raz trzeci wyruszyć na tę trasę i udało się. Tym razem dojechałem z wielkim trudem, bo od Mikoszewa jechałem rowerem ok 1km a resztę tzn 2km na pieszo. Tam nie ma szans dojechać na kołach (wysokie kocie łby), po za tym bagna, dziury między kamieniami, że koła wpadają między nie. Na samym ujściu tak jak powiedział jeden z mieszkających tam kiedyś stacjonowały wojska ochrony pogranicza i rzeczywiście pozostała po nich wieża obserwacyjna i jakiś budynek(fotka). Na samym końcu tego cypla stała chyba jakaś zdewastowana latarnia i nic po za tym tam nie ma. Gdy wyjechałem na ostatnią prostą to ujrzałem jak królowa polskich rzek biegnie na spotkanie z morzem, to ci spotkanie:)
Nie miałem ochoty wracać tą samą drogą po tych kocich łbach, więc postanowiłem spróbować szczęścia powrotu plażą, ale daleko nie uszedłem, bo z rowerem bardzo ciężko się szło, więc zawróciłem i wróciłem tą samą drogą. Trochę na bosaka, ale kamienie są tak ostre, że szybko zrezygnowałem z tego planu. W końcu dotarłem do Mikoszewa na prom. I tak spełniło się w końcu moje marzenie, aby ujrzeć to co ujrzałem.
przejechałem 70km
tekst i zdjęcia: Mieczysław Butkiewicz
Dodaj komentarz