Do Wejherowa dojechaliśmy w pięciu osobowym składzie a po wyjściu z pociągu czekało na nas pięć osób, czyli ekipa 10-cio osobowa w tym dwie koleżanki. Wystartowaliśmy……wjechaliśmy w las i od tego momentu cały czas drogami leśnymi. Było sporo podjazdów i trochę piachu, a najgorsze to były korzenie wystające z pod trawy lub ziemi na które należało umiejętnie czyli pod odpowiednim kątem na nie najeżdżać. Po 24km zrobiliśmy pierwszy odpoczynek w Piaśnicy Wielkiej, gdzie odwiedziliśmy groby pomordowanych polaków przez hitlerowców.
Po krótkiej przerwie ruszyliśmy w dalszą drogę i tu odłączył się kolega, który na bagażniku wiózł córeczkę. Dalej nie mógł jechać, bo dla dziecka to by było zbyt długa i męcząca droga, a więc zostało nas 9 osób. I w tym składzie ruszyliśmy do upragnionego jeziora Dobre. Momentami szlaki urywały się i nie wiadomo było gdzie się skierować zwłaszcza na skrzyżowaniach a efektem tego były nasze błądzenia i czasami jechania na „czuja”. W końcu z naprzeciwka jechał samochód, którego zatrzymałem pytając o szlak zielony, dobrze trafiłem, bo pan nam dokładnie określił w jakim kierunku jechać…..podziękowałem i ruszyliśmy dalej i rzeczywiście trafiliśmy na zagubiony szlak. Ucieszeni pognaliśmy do naszego jeziora, gdzie mieliśmy dłuższy postój. Ja osobiście skorzystałem z bufetu gdzie zaserwowałem sobie kiełbaskę na gorąco. Po tej wyżerce bardzo ciężko się jechało, żołądek obciążony także „zdychałem” na podjazdach, dopiero po gdzieś 20 min doszedłem do siebie. Nie warto zbytnio się obżerać:) Było bardzo wesoło, a więc kilka fotek i ruszamy w dalszą drogę
Następne 12km dzieliło nas do Sobieńczyc. Trasa była trochę męcząca przez te podjazdy i zwalone drzewa, które należało obchodzić na pieszo, po za tym trochę piachu choć nie było zbyt dużo. Był jeden podjazd, na który pieszo trudno było wejść a co dopiero z rowerem, tu buty powinny mieć kolce a miał je tylko Mario
Sobieńczyce zdobyte. Zaplanowane było, że od tego miejsca wracamy szosą, ale Andrzej zaproponował nam trasę szutrową, którą zna na pamięć a więc on objął prowadzenie. I tak po małych trudach wjechaliśmy do Wejherowa i to był koniec dzisiejszej wycieczki.
Był to chyba najlepszy rajd tego roku, wspaniałe drogi szutrowe i dukty leśne, wspaniała pogoda i wspaniałe humory wszystkich uczestników.
Składam podziękowanie koleżankom i kolegom za uczestnictwo w tym rajdzie.
Muszę przyznać, że puszcza Darżlubska to są piękne tereny do rekreacji rowerowej. Niedługo tam wrócimy, aby kontynuować następne wędrówki.
Rowery były doskonale przygotowane, bo nie było ani jednej awarii i o dziwo ani jednego upadku, bo na takich szlakach czasami zdarzają się wywrotki zwłaszcza na korzeniach.
Długość trasy 57 km.
tekst i zdjęcia: Mieczysław Butkiewicz
6 Comments
Wiem, że rowerix to nie rowerix : )))
Wydawało mi się, że posługiwanie się widocznym na stronie loginem jest czytelniejsze, zwłaszcza dla niewtajemniczonego we wszystko czytelnika.
Ale, jak Darek-rowerix woli Darek, to mogę pisać Darek. : )
Jeszcze raz pozdrawiam wszystkich : )
Mariuszu, „rowerix” to ksywka Darka:), on dosłał mi swoje fotki, więc je wrzuciłem do mego katalogu zdjęć
Widzę, że teleportacja już nie jest przedostatnia. A zgadywać, która to teraz! : )
Widzę też, że jakiś poetycki nastrój rowerix-owi się udzielił. Wynika z tego, że tę naturę trzeba ostrożnie dawkować. : )
Pozdro
Rower,ścieżki przetarte przez innych znakowane kolorami tęczy.To nasz cel,relaksu na łonie natury
A na przedostatnim zdjęciu Mietkowi udało się zarejestrować rzadkie zjawisko teleportacji.
Zgadza się rajd był na prawdę super i było bardzo wesoło 🙂