Łeba

SNC01924W sobotę 19.08.2012r. pojechaliśmy do Łeby. W tym celu wstaliśmy wcześnie z wyrek i bezpośrednim pociągiem PKP Regio wyjeżdżającym z Gdyni o godzinie 7.20 udaliśmy na miejsce. Można by powiedzieć – łatwizna, ale nie w naszym kraju. Domyślam się, że w Gdyni wszystko poszło bez zakłóceń, ale w Rumi obsługa pociągu nie chciała wpuścić mnie do środka z rowerem, pomimo, że dzień wcześniej zawarłem z przewoźnikiem umowę przewozu kupując na dzień wyjazdu bilet na siebie i na rower. Zastawili sobą drzwi, powołując się na jakieś swoje wewnętrzne przepisy, rzekomo ograniczające ilość przewożonych rowerów do sześciu. Po dosyć ostrej wymianie zdań i zdecydowanym wsparciu uczestników naszej wycieczki z drugiej strony, obsługa pociągu uległa przeważającym siłom wroga, uwalniając mnie od konieczności taranowania zablokowanego wejścia. Jak widać, kolejarzom jeszcze się wydaje, że są państwem w państwie, nie obowiązują ich żadne umowy i ważniejsze jest ich prawo „powielaczowe”.SNC01928
Po dojechaniu na miejsce, na dworcu dołączył do nas Tomek („flash”), który przyjechał na szosówce i było nas łącznie siedmioro: Kasia, Michalina, Heniek, Maciek, Tomek, Rysiek i ja, jako organizator wycieczki.
Od razu udaliśmy się w stronę Rabki, gdzie zaliczyliśmy przystań i wieżę widokową, skąd dokonaliśmy pierwszej inspekcji Jeziora Łebsko. Następnie zawitaliśmy do dawnego poniemieckiego ośrodka wyrzutni rakiet (wejście mocno płatne), gdzie spędziliśmy trochę czasu na oglądaniu „wojskowego złomu” oraz ekspozycji zdjęć w bunkrze i po raz drugi dokonaliśmy lustracji okolicy z kolejnej wieży widokowej. Potem oczywiście pojechaliśmy do Łąckiej Góry, gdzie zaczęło się nasze piaskowe szaleństwo, ale, rzecz jasna, już nie na rowerach. Nie muszę dodawać, że był to najbardziej obciążający budżet czasowy etap naszej wycieczki. Streszczając, ten etap wycieczki można opisać następująco: komary, piach, wspinaczka, piach, widoki, piach, woda, piach, jeszcze raz piach, piach z butów, komary, ewakuacja. Jeżeli coś pominąłem, to proszę wycieczkowiczów o dopisanie w komentarzach. Krótko mówiąc – było dobrze 🙂 .
Po powrocie do Łeby zwiedziliśmy sklep spożywczy i ruiny kościoła dawnej, pochłoniętej przez piasek, Łeby, które odkopano i ogrodzono siatką, jak w zoo. W Łebie zaliczyliśmy jeszcze krótką sesję zdjęciową na moście i, rezygnując z odwiedzenia parku jurajskiego, udaliśmy się do Nowęcina, gdzie podziwialiśmy kompleks pałacowy rodu Wejherów, pierwotnie w stylu gotyckim, później przebudowywany.SNC01937
Zjechaliśmy też do Jeziora Sarbsko, jednakże zielona woda nie nadawała się do ewentualnej kąpieli, zapewne z powodu zachodzącego w niej procesu kwitnienia. Za to Tomek z Michaliną skusili się na ofertę kajakową i w ten sposób odłączyli się od naszej wycieczki. Zresztą, Tomek nie mógłby jechać razem z nami na szosówce, ponieważ już pierwsza droga gruntowa do Sarbska była mocno zapiaszczona, a niektóre inne drogi, którymi później jechaliśmy nie nadawały się do jechania po nich rowerem Tomka.
W Sarbsku obejrzeliśmy „kamienny” kościół wybudowany na początku lat dwudziestych XX wieku. W Sasinie, jak poprzednio, wjazd do pałacu był zamknięty. W Ciekocinie nasze zainteresowanie wzbudził niewielki kościółek poewangelicki z 1891 roku. W Ciekocinku dawny okazały zespół pofolwarczny z pałacem z 1910 roku był niedostępny do zwiedzania. Z kolei zespół folwarczny wraz z parterowym dworkiem z 1870 roku w Kurowie, ze względu na swój stan techniczny, przedstawiał sobą nieciekawy widok. Nie imponował tym również dwór z połowy XIX wieku w Przebendowie. Ponurego widoku niektórych zaniedbanych starych dworów dopełnił ten w Łętowie z początku XX wieku, który prezentował się wręcz tragicznie. To już lepiej wyglądała pobliska gorzelnia. Trochę lepiej wyglądał zespół rezydencjalny z początku XX wieku w Gardkowicach.
Ogólnie rzecz biorąc, można powiedzieć, że zabytkowe posiadłości albo niszczeją, czasem przejęte w prywatne ręce odzyskują nowe życie, ale niekoniecznie są dostępne dla zwiedzających. Rzecz ma się lepiej ze starymi kościołami, co, z uwagi na stałą ich użyteczność, wydaje się oczywiste.
Z Gardkowic do Salinka przejechaliśmy takim zarośniętym czymś, co kiedyś było drogą gruntową. Następnie podjechaliśmy do Mierzynka, skąd skręciliśmy nad Jezioro Salino, w którym Rysiek wreszcie zażył kąpieli. Potem była Dąbrówka, gdzie wylegliśmy w urokliwym miejscu na pomoście nad Jeziorem Dąbrze z jeszcze bardziej „herbacianą” wodą, niż w Jeziorze Salino. Zauważyliśmy też, że zrobiło się już dosyć późno, w związku z czym zrezygnowaliśmy w pierwotnego zamiaru odwiedzenia jeszcze miejscowości Chynowie i pognaliśmy ekspresowym tempem asfaltami, kierując się na Kostkowo, Kniewo i Zamostne, gdzie z kolei grupa stwierdziła, że jednak za szybko to idzie i nie chcą tak szybko kończyć wycieczki w Wejherowie, ale w Gdyni. Zatem wzięliśmy kierunek na Orle, skąd lasem, łąkami bocznymi drogami gruntowymi, płytowymi i asfaltowymi, omijającymi bokiem Wejherowo, Redę i Rumię dojechaliśmy do Gdyni i tam oficjalnie zakończyliśmy naszą imprezę, ale oczywiście każdego czekał jeszcze dojazd do domu i zapewne każdy miał różny kilometraż końcowy.
Do Gdyni zajechaliśmy około godziny 20.40. Wyszło łącznie 110 km i grupa stwierdziła, że teraz jest akurat. Cóż, wyrobiło nam się to rowerowe towarzystwo i byle czym już się ich nie opędzi 😉 .SNC01987
Przy okazji Kasia straciła swoje dziewictwo rowerowe (pierwsze 100 km na raz) i stała się w pełni dojrzałą rowerzystką.
Podsumowując, uważam, że tych parę atrakcji, które mieliśmy po drodze nie byłoby w połowie tak wartościowych gdyby nie wspaniałe i zgrane towarzystwo ludzi, z którymi przyszło mi jechać. Dziękuję wszystkim za wspólne pedałowanie i do następnego!

Prowadzący: Mariusz

Trasa wycieczki: Łeba – Nowęcin (z wizytą nad brzegiem Jeziora Sarbsko) – Sarbsk – Ulinia – Dymnica – Sasino – Ciekocino – Ciekocinko – Kurowo – Przebendowo – Żelazno – Słajkowo – Łętowo – Gardkowice – Salinko – Mierzynko – Jezioro Salino – Dąbrówka (Jezioro Dąbrze) – Kostkowo – Zamostne – Orle – Wejherowo – Reda – Rumia – Gdynia.

This entry was posted in Relacje. Bookmark the permalink. Follow any comments here with the RSS feed for this post. Post a comment or leave a trackback.

9 Comments

  1. Posted 22 sierpnia 2012 at 15:38 | Permalink

    Moja wersja to Gdańsk – Łeba w 215 minut i… Łeba – Wejherowo w 690 minut 🙂

    • mariusz
      Posted 22 sierpnia 2012 at 19:19 | Permalink

      🙂 Nie dziwi mnie ani pierwszy, ani drugi wynik 🙂 . Pozdrawiam i życzę powodzenia.

  2. yyapann
    Posted 20 sierpnia 2012 at 23:19 | Permalink

    wersja uczestnika:
    pierwszy przejazd z Łeby zrobiliśmy w pociągu – palcem po mapie (były chyba dwie wersje). Z małą przerwą na element folklorystyczny PKP:
    – „Można tylko 6 rowerów.” (było już 8 ..)
    – „..Proszę pana, ale to jest prowadzący tej wycieczki!”
    😀
    Po zasponsorowaniu elementu militarnego (w i tak ulgowej cenie), część z nas została wciągnięta przez wydmy (chyba narażając się na zółtą kartkę).
    Na liczniku było zdaje się całe 5km!
    Potem stówka rowerowego transu przeplatana dworkami, jeziorkami, i innymi urokami okolic. (Coraz bardziej wyszukane zabiegi, by w końcu nauczyć mój rower jeździć. Btw,
    jakby ktoś nie zauważył, skrzypiący łańcuch przeszedł do urban legends).
    Podziękowania.

    • mariusz
      Posted 20 sierpnia 2012 at 23:29 | Permalink

      Dzięki za swoją wersję 🙂
      Pozdro

  3. Maciej
    Posted 20 sierpnia 2012 at 21:11 | Permalink

    Szczególne podziękowania dla Mariusza za przygotowanie wycieczki i świetne prowadzenie. Mam też kilka fotek z rajdu
    https://picasaweb.google.com/117436880433665565062/WycieczkaDoEby?authkey=Gv1sRgCMfz-J7okbHuJQ

    • mariusz
      Posted 20 sierpnia 2012 at 21:48 | Permalink

      Dzięki, Maćku, za fajne zdjęcia i za uznanie, ale bez udanej paczki uczestników wycieczki wiele by z tego nie wyszło.

  4. Posted 20 sierpnia 2012 at 19:00 | Permalink

    My pojechaliśmy tą samą drogą i co prawda trochę rzucało, ale udało się przejechać szosówką 🙂

    • mariusz
      Posted 20 sierpnia 2012 at 19:47 | Permalink

      A więc udowodniliście tym prawdziwość znanego powiedzenia: „Chcieć to móc” 🙂

  5. mariusz
    Posted 20 sierpnia 2012 at 12:52 | Permalink

    Tak pacze i pacze i widze, że znów mi dużo wyszło – tego tekstu znaczy się 🙂 .

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Your email address will never be published.


+ dwa = 10