Maraton Bażantarnia XC

Dzisiaj odbywały się zawody pt. „Bażanternia XC 2010”, już od dłuższego czasu zastanawiałem się czy nie wziąć w nich udziału. Wiedziałem że są to najtrudniejsze zawody na Pomorzu więc nie będzie łatwo. Ostatecznie zdecydowałem się że pojadę.

Na starcie w kat. Elita stanęło 17 osób. Ja ustawiłem się w ostatnim rzędzie żeby nie blokować drogi lepszym zawodnikom.

Nagle rozległ się głośny huk z pistoletu, wiadomo było że nastąpił start.

Na początek czekał na nas dość stromy podjazd, zacząłem ostro jechać do przodu wyprzedzając przy tym dość dobrych zawodników. Niestety moje zawody nie zaczęły się dość dobrze już od samego początku gdyż zostałem przyblokowany przez jednego z zawodników już na połowie podjazdu, zjechał mi prosto na koło szorując przy tym tak że musiałem się zatrzymać blokując przy tym innych. Byliśmy zmuszeni zejść z roweru oraz pokonanie podjazdu z buta. W tej chwili z dość dobrej przewagi jaką uzyskałem spadłem na przedostatnie miejsce. Gdy byliśmy już prawie na końcu wsiadłem na rower i próbowałem gonić peleton, ale bez skutecznie. Następnie czekał na nas dość ostry, bardzo techniczny zjazd, coś w stylu single-track, szybki z bardzo wąską ścieżką, puściłem klamki i zacząłem ostro zjeżdżać w dół, nagle ku mojemu zaskoczeniu pojawiła się wyrwa w ziemi, nie mogłem nic zrobić, trzymałem kiere z całych sił, sam nie wiem jak uniknąłem upadku jadąc na tzw. sztywniaku. Zarzuciło mną w prawo i w lewo ale udało się opanować rumaka, przez chwile zacząłem jechać na przednim kole, ale gdy kierownice skręciłem w prawo pozycja ustabilizowała się, jedno szczęście. Nagle ostry zakręt o 180 stopni w prawo, nie wyrobiłem zakrętu, poleciałem w krzaki, wiedziałem że nie jadę ostatni, spojrzałem do tyłu czy przeciwnik jest daleko za mną czy nie, ale nie było widać. Wziąłem rower, wpiąłem się w pedały i pojechałem dalej. Po jakimś czasie ostry podjazd, podjechałem do połowy, dalej nawet nie zamierzałem próbować, gdyż wiedziałem że nie miało to sensu. Zsiadłem z rumaka i zacząłem biec z rowerem. Na szczycie wsiadłem i odjechałem. Po chwili następny zjazd oraz ostry zakręt, ponownie ląduje w krzaczorach. Od tej chwili rozmyślam o rezygnacji z zawodów, ale szybko się zbieram i jadę ile mam tylko sił by dogonić peleton. Ciężkie to zadanie w zawodach XC prawie niewykonalne. Gdyby to był maraton to jeszcze jest to możliwe. Nagle następny zjazd, taśma oznakowana punkt krytyczny, a była nią skarpa, ten kto by w nią wjechał, leciał by solidnie na dół, śmierć w oczach, szkoda roweru.

Na pierwszym oznakowanym skręcie w prawo o 180 stopni, rozpędziłem się i pojechałem na dół, przez jakieś pole jechałem , nagle płyty betonowe i asfalt. Po jakieś chwili jadąc z prędkością ok. 40 km/h na asfalcie znalazłem się na drodze podporządkowanej, stwierdziłem ze coś jest nie tak. Zawracam, problem był tylko znaleźć miejsce gdzie się zgubiłem, straciłem ok. 7 minut, już było jasne że nie zajmę dobrego miejsca, musiałem pokonać szutrowy podjazd, podjechać pod górkę. Zobaczyłem harcerzyków pokazujących drogę, zapytałem którędy i pojechałem, teraz już wiedziałem że nie mam szans nikogo już dogonić, ale nie o to chodziło, strasznie się bałem że na którymś ze zjazdów się wywinę, a jadąc takimi prędkościami nie było by zbyt miłe doznać kontuzji lub uszkodzić rower. Postanowiłem dojechać do końca pierwszego okrążenia i zrezygnować z dalszej rywalizacji.

Następna droga którą pogubiłem się była niedaleko mety, okolice płyt betonowych.

Na rozwidleniu pojechałem w lewo zamiast w prawo, harcerzyk stał jak kamień, powiedział dopiero gdy skręciłem nie pod ten adres co trzeba. Skąd oni ich wytrzasnęli, totalna porażka. Tuż przy mecie czekał jeszcze podjazd składający się z tzw. kocich łbów, dawał ostro w kość. Na spokojnie wrzuciłem młynek nie spiesząc się gdyż to były moje ostatnie metry.

Następnie zjazd. Na początku zawodów był dość groźny wypadek. Karetka musiała interweniować gdyż jedna z dziewczyn się wywróciła dość pechowo, obawiałem się tego również po sobie jadąc na sztywnym amortyzatorze, ale okazało się ze to był jeden z bardziej lajtowych zjazdów.

Stwierdziłem że to nie są zawody na moje możliwości, tym bardziej że zależy mi na skandii która jest za tydzień i nie chciał bym do tego czasu złapać jakieś kontuzji.

Najcięższy zjazd był tuż na początku z dość sporą wyrwą. Tego się obawiałem, ile razy mogę dać radę opanować a raz nie opanuje i kontuzja gotowa jak na zawołanie, tak jak by ktoś włączył odliczenie. Może jak nabiorę trochę więcej doświadczenia to zdecyduję się pojechać, ale teraz już wiem dlaczego są to najtrudniejsze zawody na Pomorzu.

Mimo rezygnacji z zawodów nie żałuję że pojechałem.

Nauczyłem się czegoś i teraz muszę wyciągnąć odpowiednie wnioski a to przed skandią bardzo się przyda.

Sześć osób w kat. Elita zrezygnowało z dalszej rywalizacji co świadczy o trudności oraz poziomie trasy.

Plusy:

Bardzo urozmaicona Trasa, bardzo techniczna.

Minusy:

Organizacja, oznakowanie bardzo kiepskie, harcerze późno reagowali o ile byli na miejscu.

Sporo osób pomyliło Trasę.

Brak jakiej kolwiek sygnalizacji co do ostatniego okrążenia.

tekst: „Pioter 1981”

Czas jazdy 23 min

3,8 km

This entry was posted in Maratony. Bookmark the permalink. Follow any comments here with the RSS feed for this post. Post a comment or leave a trackback.

4 Comments

  1. Posted 21 czerwca 2010 at 12:19 | Permalink

    nic dziwnego że frekwencja taka marna, oznakowanie trasy to wielka porażka a organizacja gorsza niż na family cup, za dużo czasu straciłem na szukaniu trasy którą pomyliłem i jeszcze dodatkowo kłopoty z przerzutkami, szkoda roweru, są inne zawody w których warto brać udział, szkoda ryzykować kontuzją, jeden błąd może skończyć się poważną kontuzją lub uszkodzeniem roweru, świadczy o tym wypadek na początku zawodów.

  2. AdamL
    Posted 21 czerwca 2010 at 11:58 | Permalink

    Ludzie chyba się przestraszyli ciężkiej trasy, bo nie widzę innego powodu.
    A co do autora tekstu: chłopie trzeba było potrenować na tej trasie do końca zawodów, jak już poznałeś rundę 😉
    Niekoniecznie musisz każdy zjazd jechać na maksa i zaliczać gleby.
    Pozdrawiam
    Zawodnik w koszulce Lampre

  3. MARIO666
    Posted 21 czerwca 2010 at 11:48 | Permalink

    Wszyscy w koło narzekają że nie ma blisko zawodów, ale jak już są to frekwencja jest kiepska

  4. Posted 21 czerwca 2010 at 05:56 | Permalink

    Trening czyni mistrza:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Your email address will never be published.


9 + jeden =