Lajtowy rajd po Żuławach

IMG_1513.medPoranek o tej porze podobny jeden do drugiego, przede wszystkim dość chłodny i prawdę mówiąc nie bardzo wiadomo jak się ubrać.

No więc godz 7:00 pobudka, za oknem zimno 10 stopni, ale mam nadzieję, że za trzy godziny będzie bardziej miło, jeżeli chodzi o temperaturę, bo słoneczko już wstało i to jest nadzieja, że zapowiada się fajna pogoda. Woda do camel baka dwie kanapki i w drogę. Dojechałem na miejsce spotkania i ujrzałem kilkanaście osób już czekających ale co chwilę dojeżdżały następne. W sumie uzbierało się nas 13 osób. Jako trzynasty dołączył mój stary znajomy Marek „ubot”. Oprócz kolegów przybyły trzy koleżanki: Ilona, Daria i Kasia(mors):) Ruszyliśmy w kierunku dobrze nam znanym a mianowicie Olszynki. Po drodze otrzymałem telefon od spóźnialskiego jak zwykle Bona, który goni nas z jedną koleżanką i kolegą. My mieliśmy tempo dość wolne, więc bez problemu nas dogonił jeszcze przed Macro i było już nas 15. Przejeżdżamy Sobieszewo kierując się na szlak przez las, a tu nas z kolei przywitał Zbyszek „Zibek”, czyli jest nas już 16.IMG_1531.med

Grupa miała wybrać którędy jedziemy przez Przegalinę czy lasem, odpowiedź była zdecydowanie ta druga. Skoro tak, to wjeżdżamy na szlak zielony, będzie trochę piachu W połowie drogi Olo zaproponował, aby skorzystać z kąpieli morskiej, nie byłem chętny zmieniać planów, ale zostałem przegłosowany, więc zwrot 90stopni w kierunku morza. Właściwie to był dobry pomysł, była świetna pogoda a i chętnych do kąpieli nie brakowało. Kasia, Olo i Intel poszli jak ryby do morza. Ja zdjąłem buty i poszedłem za nimi, aby utrwalić to na fotkach. Gdy wszedłem do wody po kostki to myślałem, że mi nogi się odmrożą:) a ci się kopią…..niesamowite! Po pół godziny ruszyliśmy w dalszą drogę, ale tym razem nie szlakiem a kolektorem i tak dojechaliśmy do Świbna do promu. Tu nas pożegnał Marek „ubot”

W Mikoszewie „lecimy” na Drewnicę, jazda spokojna, ja cały czas kontrolowałem, czy kogoś nie brakuje. Przejechaliśmy przez most w Drewnicy i wówczas brakowały mi trzy osoby, więc zawróciłem i spotkałem trójkę zagubionych, okazało się, że przed nimi podnieśli most i musieli czekać stąd to opóźnienie. I już dalej jechaliśmy w komplecie. W końcu jest nasza Śluza!!!, a więc krótki odpoczynek tylko słychać trzask migawek. Po krótkiej przerwie ruszamy wałem do Kiezmarka. Przejechaliśmy most widziałem drogowskaz na Błotnik, pomyślałem to właśnie nasza trasa. Tu część grupy decyduje się jechać główną drogą(8 osób) a inni z kolei boczną drogą na Błotnik. Ja oczywiście podjąłem decyzję, że jadę boczną drogą po płytach i do mnie dołączyło 6 osób. Pożegnaliśmy ich i ruszyliśmy na Wiślinkę, po drodze zjechałem nad brzeg Wisły na kilka fotek, gdzie w pewnym momencie dołączył do nas jeden z kolegów, który chciał z nami jechać, ale zaspał. Pojechał więc sam do Sobieszewa i w drodze powrotnej spotkał nas nad Wisłą.(nie znam jego imienia).

I to by było właściwie wszystko do Gdańska dojechaliśmy w składzie 8 osobowym. Przy LOT’cie podziękowałem wszystkim za mile spędzony dzień na łonie natury. Trochę tym razem było za dużo szosy, ale takie były założenia, które zostały zrealizowane. Obiecuję, że następne rajdy będą typowo szutrowe i leśne, będzie bardzo mało szosy.IMG_1559.med

Należą się słowa uznania dla naszych bikerek, doskonale jechały pokonywały te piaski bez problemu…..także gratulujemy!!!

Uważam, że rajd był bardzo udany, tempo raczej wolne i tak będzie zawsze.

Wszystkim uczestnikom dziękuję za wzięcie udziału w naszej imprezie.

na liczniku miałem 84km

Mieczysław Butkiewicz

 

 

Posted in Relacje | Tagged | Leave a comment

Przez krainę tysiąca jezior

P1090636Niedzielny poranek (20.09.2009) był chłodny, ale pogodny, a na miejscu spotkania żywej duszy. To chyba nie przez 10 minutowe spóźnienie? Innocent

Można było mieć jedynie nadzieję, że ktoś będzie czekał w Otominie koło 10. Jadę sobie spokojnie nieco zamyślony w stronę poligonu. Mijam jakąś wolniejszą parę rowerzystów i słyszę za sobą: Jedzie pan w te dziki? Eeee, jakie dziki, przecież tam chodzi jakiś pies… Spoglądam uważniej i faktycznie na drodze i w krzakach jest stado dzików. W trójkę przy pomocy jednego dzwonka udało nam się je rozgonić i przejechać – ot uroki porannych spacerów.
Przez poligon trochę błądziłem, podobnie przed Otominem, więc w sumie nadłożyłem ze 3km. Przy jeziorze czekały trzy osoby: Daniel, Janusz i Henryk. Chwilę porozmawialiśmy i ruszyliśmy w trasę.P1090638
Na początek czarnym szlakiem wzdłuż Jeziora Otomińskiego. Od tej strony (zachód) brzeg jest wysoki, więc widoków nie brakuje. Chętnym polecam jazdę przy samym brzegu, miejscami jest ciężko, ale pięknie. My trzymaliśmy się lepszej drogi na szlaku.
Na rozstajach skręciliśmy w lewo kierując się w stronę Bąkowa, a potem żółtym szlakiem nad Jezioro Goszyńskie (Straszyńskie, zależy według jakiej mapy). Tu na jakiś czas oddałem prowadzenie (w zasadzie aż do Kolbud, bo nie znałem szlaku od Bielkowa), żeby dotrzeć do punktu widokowego. Można stąd dostrzec P1090640zaporę elektrowni straszyńskiej. Dzięki tamie na Raduni powstał (1910r.) zbiornik o atrakcyjnych walorach krajobrazowych. Turystycznych już nie (był ośrodek wypoczynkowy do lat 70), bo jest to także ujęcie wody pitnej dla Gdańska (od połowy lat 80). Będzie trzeba kiedyś zrobić hardkor samym brzegiem.,
Napatrzywszy się, wróciliśmy na żółty szlak i dojechaliśmy do kolejnego sztucznego zbiornika – Jeziora Bielkowskiego (zbiornik Kolbudy II, 1925r.). Z tego co się orientuję jest to całkowicie sztuczna konstrukcja. Woda jest dostarczana kanałem z zapory przed Kolbudami, a koryto rzeki omija zbiornik od południa. Od strony Bielkowa nie wygląda zbyt okazale, ładniejsze widoki są na wschód. Widać nasyp ochronny rury do elektrowni, wieżę kompensacyjną i okoliczne równiny. Dalej w stronę Kolbud jezioro jest ładniejsze, można chyba nawet wypożyczyć łódkę lub żaglówkę.
W Kolbudach wskakujemy na asfalt i kierujemy się w stronę Łapina. Po drodze zwiedzamy wcześniej wspomnianą zaporę. Tu powstał zbiornik Kolbudy I oraz początek ma kanał zasilający zbiornik Kolbudy II. Konstrukcja została w zeszłym roku wyremontowana i prezentuje się okazale. Następny przystanek (trzeba zboczyć z pięknego nowego asfaltu), to elektrownia Łapino (1927r.). Tu zaglądamy tylko na chwilę, bo widok jest tylko przez płot.
W Łapinie przy sklepie miał być planowy postój, ale został zastąpiony przez ten na tamie. Mieliśmy zatem nieplanowany – awaria. W jednym z rowerów zablokował się napęd. Trochę obmacania, poszarpania i ruszyło się, ale wstępna diagnoza, to padające łożysko suportu i decyzja o wycofaniu się. Obejrzałem dokładniej, sprawdziłem luzy i nic nie wskazywało na uszkodzenie. Kręcąc korbą zauważyłem jednak obluzowane ogniwo łańcucha. Najpewniej o coś zahaczyło i zablokowało napęd. Po ściśnięciu skuwaczem można było ruszać dalej.
Ruszyliśmy pod górę czarnym szlakiem, żeby po kilku kilometrach dotrzeć nad Jezioro Łapińskie. Najpierw drogą, a potem przy brzegu. Niestety niewiele widać jeziora, bo ścieżka jest mocno zarośnięta i trzeba patrzeć gdzie się jedzie. W Czapelsku opuszczamy szlak na dobre i kierujemy się do Skrzeszewa. Tu grupa się dzieli na połowę. Janusz i Heniek postanowili się odłączyć z powodu przewidywanej ilości kilometrów. Oni na Przyjaźń, a my dalej w trasę przez Babi Dół do Mezowa. Po drodze mamy spacer przez las, bo i tutaj leśnicy się pobawili. Droga „na skróty” do mostku nad Radunią jest zawalona gałęziami i przejść się nie da, a co dopiero jechać.
W Mezowie odpoczynek nad jeziorem, a potem wspinaczka drogą wzdłuż jeziora do Dzierżążna. Tam przekraczamy drogę na Kartuzy i zjeżdżamy nad Jezioro Dzierżalskie. Nie jest ono duże, ale z góry prezentuje się przyzwoicie. Następne jezioro to Sitno i Karlikowo, gdzie robimy krótki postój. Chwila grzania na słońcu i jedziemy dalej. Trochę pod górkę, przez las i zza zakrętu wyłania się wspaniała panorama na Jezioro Głębokie. Za każdym razem gdy tu przyjeżdżam robi na mnie wrażenie. Niestety wiecznie podziwiać nie można, więc zjeżdżamy nad samą wodę i jedziemy ścieżką wzdłuż brzegu. Miejscami jest ciasno i błotnisto, ale nie w takim terenie się jeździło.P1090642
Następny punkt programu, to przejazd przez dolinę Słupiny na trasie Smołdzino-Małkowo. Na początek trochę pod górę, a potem zjazd w stronę rzeki. Niestety drogę trochę wyrównali i dosypali piasku, więc już nie jest tak ładnie kamienista. Przy mostku nie było tradycyjnego postoju – po co, przed nami tylko 50m przewyższenia. Wink
W Małkowie czuję się już trochę zmęczony, więc zamiast na Kczewo i Tokary kieruję na Pępowo, Rębiechowo, Barniewice, Owczarnię do Oliwy. Tu się żegnamy i jedziemy w swoje strony. W domu wybiło mi 95km, jeżeli liczyć początek trasy w Otominie prawie udało się zrobić zapowiedziane 80km.
Podsumowując, pogoda była dobra, choć ciężko było dobrać ubrania. Z rana poniżej 10°C, a na koniec koło 20°C. Sporo było odcinków terenowych, miejscami piach utrudniał jazdę. Zobaczyliśmy i przejechaliśmy obok 12 większych jezior.
Czuję jednak pewien niedosyt. Wydaje mi się, że nie pokazałem wszystkiego, zwłaszcza jeżeli chodzi o okolice Sitna (w te okolice na pewno zrobię dogrywkę).
Informacje o elektrowniach i zbiornikach na Raduni.
Posted in Relacje | Leave a comment

Rajd jesienny przy ognisku

IMG_1484Kap, kap coś takiego mnie obudziło dziś o godz 6:00. Popatrzyłem przez okno i natychmiast humor mi się popsuł. Tak sobie pomyślałem, że z rajdu raczej nic nie będzie. No trudno odczekałem z godzinę i jakoś ucichło za oknem, czyli przestało padać, ale mokro i gdybyśmy nawet pojechali to ogniska nie rozpalimy. To najwyżej przejedziemy się a ognisko zrobi się innym razem. Wsiadłem na bika i ciągnę do Sopotu, no i radość była krótka, bo ponownie się rozpadało.

Jadąc po drodze pomyślałem, że tam na umówionym miejscu pewnie nikogo nie będzie, bo ciągle pada taka mżawka…..pomyliłem się, tam już czekało tylko na mnie 7 osób. Radość była ogromna, więc ruszyliśmy na trasę czyli na początek na szlak niebieski.IMG_1485

Utrudniało nam jazdę duża ilość korzeni i to w dodatku mokrych, także o upadek nie było trudno, ale nikt z tego upadku nie skorzystał…..chłopaki potrafili dobrze jeździć technicznie.

Już po pierwszym kilometrze zjazd po korzeniach, jedni zjeżdżali inni sprowadzali rowery. Dalej to już była prosta dróżka aż do przekroczenia drogi asfaltowej i tu rozpoczął się długi 1km podjazd drogą szutrowa, całe szczęście, że padało, bo piasek był mocno ubity. Po zdobyciu tego wzniesienia, krótki odpoczynek i ruszamy dalej, aby po nie długim czasie trafiamy na mocny zjazd, bardzo niebezpieczny (korzenie) aż do Reja a w międzyczasie zwalone ogromne drzewo, które należało obejść dookoła.IMG_1487

Przekroczyliśmy Reja a następnie Spacerową i dalej w kierunku dworku oliwskiego i tu rozpoczęła się wspinaczka po wąskiej zabłoconej dróżce. Podjazd ten wynosił również 1km choć nie był może tak stromy to jednak długi no i ciągłe błoto, miejscami dość głębokie. Po zdobyciu tego wzniesienia płaski teren aż w końcu dojeżdżamy do długiego zjazdu, który owocował jak zwykle w mokre korzenie, doły co zmusiło mnie do użycia klamek. A na dole ponowna niespodzianka w postaci długiego podjazdu.

Jakoś przebrnęliśmy te wszystkie przeszkody i powoli zbliżaliśmy się do Owczarni a następnie do Osowy. Minęliśmy jezioro, zdobyliśmy następny podjazd i dalej już droga prosta.

Zatrzymałem grupę, aby wszyscy dołączyli do nas i aż tu nagle usłyszałem jakieś krzyki na przywitanie jakiegoś idącego pieszo z rowerem w naszym kierunku a był to nie kto inny tylko Flash. Jak się za moment okazało pokonywał drogę z buta z Chwaszczyna, bo nie zabrał ze sobą spinacza do łańcucha(dobra nauczka). Miał wielkie szczęście, że nas spotkał. W przeciwnym bowiem wypadku kontynuowałby dalszą swą wycieczkę do domu z buta. Intel pomógł mu spiąć łańcuch. W dalszą drogę z nami nie pojechał, bo śpieszyło mu się do pracy na 14:00 a była już godz 13:00, więc musiał włączyć piąty bieg i ruszył:) I tu nasze drogi się rozeszły. Ruszyliśmy dalej a w międzyczasie telefonicznie odezwał się śpioch Adam, oznajmiając, że nas już nie dogoni, więc spotkamy się na ognisku. Aha jeszcze zapomniałem wcześnie napisać o następnym śpiochu, który dołączył do nas na szlaku niebieskim tuż przed Spacerową a był to Darek

Minęliśmy Chwaszczyno dalej źródło Marii i szlakiem żółtym do Gołębiewa.IMG_1503

Na miejscu przeznaczenia spotkaliśmy właśnie Adama, Wojtka, Janusza a za chwilę dojechał Silver z Olą, no i jeszcze dołączyła Agniecha. Już się pogubiłem ilu nas w końcu było, zaraz, ja przyprowadziłem ze mną 9 osób a na miejscu zastaliśmy 6 osób, czyli rachunek prosty, było nas w sumie 15 osób.

Ognicho udało się rozpalić bez problemu. Nastąpił punkt kulminacyjny, pieczenie kiełbasek. Po takiej momentami utrudnionej trasie kiełbaski smakowały jak nigdy. A pogoda jak na zamówienie poprawila się a nawet momentami zaświeciło nam sloneczko.

Dobiegał koniec wyżerki. Ognisko dogasło i pora wracać do domów, bo i już się robiło coraz chłodniej. Wycieczka jak na mój gust udana a na liczniku miałem 60km

Dziękuję wszystkim uczestnikom za wzięcie udziału w tej wycieczce.

Mieczysław Butkiewicz

Posted in Relacje | 1 Comment

Azymut południe

IMG_1434Azymut południe to był nasz cel wycieczki.

Azymut południe to był nasz cel wycieczki.
Pobudka godz 7:00 a za oknem piękne słoneczko zaglądające jak złodziej  przez okno, ani jednej chmurki, czyli weekend będzie udany……jedziemy, ale ponownie w gronie wspólnych znajomych. Przynajmniej nareszcie nie będzie gonitwy i to dodaje mi dobrego humoru, iż nareszcie będę miał czas na robienie fajnych fotek i nie będę musiał nikogo gonić.
Skromne śniadanko czyli węglowodany i czas przygotować się do wyjazdu na spotkanie z kolegami w Gdańsku.  Wsiadłem na bika i w drogę, pogoda idealna na wycieczkę.IMG_1436
Na miejscu przeznaczenia  dość szybko przybyłem, gdzie już na mnie czekali koledzy.
Ruszyliśmy wałem w kierunku Pruszcza, gdzie na skrzyżowaniu koło kościoła ustaliliśmy wspólnie trasę, której nie będę podawał. W każdym bądź razie najpierw szosą parę kilometrów a później wjechaliśmy na szutry. Już na początku trasy „Intel” straszył, że w Lublewie jeżeli dobrze pamiętam odłączy się od nas, od razu zrozumiałem o co mu chodzi, więc powiedziałem żeby sobie wybił to sobie z głowy, więc jedziemy wszyscy razem do końca rajdu i też tak się stało.
Większość czasu spędziliśmy na gadulstwie, wiadomo „Intel” to gaduła (bez urazy), ciągle miał coś do opowiadania jak to on był piękny i młody. Nawet poznaliśmy jego środowisko dziecięce w Pruszczu, gdzie spędził młode lata.
Następnie zatrzymaliśmy się przy jeziorze, gdzie z kolei „Bono” zrobił nam wykład na temat korbowodu i napędu. Rozgorzała dyskusja. Z trekinga zrobił górala, zmienił cały napęd i teraz niczym się nie rożni od naszych maszyn z wyjątkiem kół 28”.
Także nie nudziliśmy się, tematów było dużo do poruszenia.
Teren był bardzo zróznicowany, trochę podjazdów, ale i zjazdów nie brakowało
Dzięki Wam koledzy, wycieczka była super. Następnym razem pojedziemy gdzieś dalej. Będziemy zwiedzać i to wszystko upamiętniać na naszych fotkach i to jest cel naszych wycieczek.IMG_1457Mieczyslaw Butkiewicz

asfalt=niewiele
dystans=50
kondycja=niska
profil=niski
trud=niski
m=Pruszcz
m=Straszyn
m=Prędzieszyn
m=Bielkowo
m=Lublewo
m=Sulmin
m=Otomin
szlak=niebieski
atrakcja=jezioro
typ=rowerowy
Posted in Relacje | Tagged | Leave a comment

Rower + pływanie

Już od dawna zbieram się żeby napisać na forum GER’u moje wrażenia z wyczynów, jakie osiągnąłem w ostatnich dniach.

No i zebrało się!

Tak w ogóle zdopingował mnie do napisania relacji Mietek wraz z Intelem, których spotkałem na ścieżce rowerowej biegnącej wzdłuż morza. Jechałem na krótką, ale szybką rozgrzewkę przed nadchodzącym weekendem.

Zaczęło się wszystko w sobotę całkiem wcześnie, bo już ok. godz. 6 rano. Biegiem do plaży, aby sprawdzić, jakie są warunki pogodowe i stan wody w zatoce. Po treściwym śniadaniu i zgodnie z dietą zalecaną sportowcom – makaron + miód + inne węglowodany, płyny izotoniczne. Udałem się na plażę, aby zarejestrować się w pływackim maratonie wkoło mola. Po kontroli lekarskiej uzyskałem zgodę na uczestnictwo wraz z numerem startowym (nr. 12E). Punktualnie o godzinie 12 wraz z odegraniem hejnału, wystartowało ok. 150 pływaków. Nasz dystans do pokonania to ok. 1200-1500 m (różne źródła określają to dwojako. Oczywiście klasyfikacja jest podobna jak w maratonach rowerowych MTB. Podział na płeć i wiek. Mój nr 12E odpowiada mężczyzna 55+. W tym roku to jest już 2 mój start. Było ciężko, trudno, daleko, zimno, ale plan był jasny i konkretny: Muszę dotrwać do mety i przypłynąć przynajmniej nie na ostatnim miejscu. Dotarłem do brzegu po 33 minutach i zająłem 97 miejsce. O dziwo! Mimo, że jestem zahartowany w przebywaniu w zimnej wodzie – mors (http://www.sopockiemorsy.yoyo.pl/) to w znacznym stopniu mój organizm się wyziębił. Temperatura wody ok. 17 stopni a powietrza 19 stopni. Na środek lata to zimno.

Po wręczeniu pamiątkowego medalu i nie czekając na losowanie nagród, ani ceremonii wręczania pucharów i dyplomów (przecież to nie dotyczyło mojej osoby), szybko zabrałem się w drogę powrotną do domu.

Myślicie, że to koniec na dzień dzisiejszy. O nie!

O godz. 15 siadłem na rower i udałem się na II etap tego dnia. Jazda rowerem na czas na dystansie 84km. Dlaczego akurat tyle? – Bo to jest odległość, którą niejednokrotnie pokonuję w piątki jadąc do mojego letniego domu za Kościerzyną. Próbowałem pokonać ten dystans w jak najkrótszym czasie, aby uzyskać rekord trasy. Nie udało się. Wynik z zeszłego roku utrzymał się i jest tym czasem nie do przebicia (3h 28m). Niestety zabrakło siły a 3 min to chyba niewiele. Trasę znam na pamięć, bo przejechałem ją wielokrotnie. Prowadzi częściowo asfaltem, ale w większości to dukty leśne.

Trasa: Sopot – Chwaszczyno – Warzenko – Czeczewo – Rąb – Trzy Rzeki – Pomieczyno – Łapalice – Garcz – Chmielno – Lampa – Przewóz – Zgorzałe – Stężyca – Częstkowo – Gostomie – Gostomko.

Razem 84 km w 208 min ze średnią prędkością 24,5km/h

Na wsi czekała już smakowita kolacja i dowolna ilość napoi…

Wieczorem wspólna gra w biliarda i tenisa stołowego. Późnym wieczorem ponowna kąpiel tym razem w jeziorze i zasłużony masaż relaksujący przed snem. Drugiego dnia (niedziela) zaplanowany powrót na rowerze do domu, ale zanim ruszyłem w drogę do Kartuz, lekka 6km przebieżka wraz z żoną i naszym psem po okolicznych lasach. Bieganie to jednak nie jest moja silna strona – Mirce wychodzi to znacznie lepiej i chwała Jej za to. O godz. 12 byłem umówiony na zapowiedziany rajd przez Zibiego. Do Kartuz pojechałem najkrótszą trasą ½ asfaltu a ½ lasu dobrą szutrową drogą. Czas przejazdu 1h 25m dystans 38km średnia 26,8km/h. Jeden odpoczynek przy wodopoju. (zdjęcie przy wodopoju – strumyk). Tu przyjechałem znacznie przed czasem a grupa, która wyjechała z gdańska Wrzeszcza nieco się opóźniła. Zbyszek, Staszek i Sławek źle obliczyli czas lub dystans i byli dopiero przed 13. Miałem okazję objechać Kartuzy z lewa na prawo; w dół i w górę. Są bardzo ładne. Warto tu przyjechać docelowo i dokładniej zwiedzić.,Po krótkim wspólnym odpoczynku ruszyliśmy w stronę Gdańska przez Grzybno – Hopy – Trzy Rzeki – Kłosowo – Czeczewo – Tokary – Owczarnia – Dolina Radości – no i Brzeźno.

Trasa: dobrze znana, szybka i łatwa do przejechania. Pogoda prawie dopisała, chociaż słońce dało się we znaki. Temperatura wahała się od 28 do 33 stopni celsjusza. Sami wiecie ile litrów płynów trzeba wypić w trakcie jazdy jak i potem w Brzeźnie. Po przejechaniu ok. 100km dotarliśmy do Brzeźna gdzie spotkaliśmy Intela i Wieśka. Kąpiel w morzu i miła rozmowa trwała jak zwykle w miłej atmosferze.

Dziękuję za wspólną wycieczkę

Wyniki: 2 dni jazdy rowerem to 185km pływanie 1500m bieg 6km.

Jestem wykończony, ale zadowolony stąd relacja dopiero dziś.

P.S. Proszę o nazwanie tej kombinacji dyscyplin sportowych. Pewnie dziwnie zmodernizowany triatlon.

tekst i zdjęcia: Aleksander Tokmina „Olo”

asfalt=normalnie

dystans=100

kondycja= niska

profil=niski

trud=niski

m=Chwaszczyno

m=Warzenko

m=Czeczewo

m=Rąb

m=Pomieczyno

obszar=kaszuby

atrakcja=jezioro

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , , , , , , , , , | Leave a comment

Lasy Osowskie

IMG_1428Darek zaproponował mi o wcześniejsze przybycie,ponieważ jest bardzo ciepło, więc warto wcześniej wjechać do lasu jeszcze przed upałem. Zgoda…..zadzwoniłem do Bona, ale on o tej porze to jeszcze spał, więc nagralem się na sekretarkę a sami ruszyliśmy na Reja. Wjechaliśmy na Reja i tam też spotkaliśmy Silvera, z którym pogadaliśmy a w międzyczasie zadzwonił Bono, że nas będzie gonił……on jak pamiętam to zawsze na rajdach nas gonił (bez urazy).STA_1415

Na górze poczekaliśmy na niego, w końcu ukazala się sylwetka Bona, był cały mokry od potu, bo pod tę górkę miał średnią 20km/h, nie źle ciągnął. Trochę daliśmy mu odpocząć i ruszyliśmy w nieznane. Nie mogliśmy mu dawać zbyt dużo czasu na odpoczynek, żeby za bardzo nie szalał:)

Naszym celem było jechanie na oślep gdzie oczy poniosą i tak też było. Krążyliśmy po tych duktach leśnych do znudzenia, jakieś krzaki, dziury, gałęzie przez które nie dało się przejechać. Szkoda, że nie było blotka a tak je lubię.:) Po 25km w końcu trafiliśmy na szlak żółty i tym szlakiem postanowiliśmy jechać dalej, do ŻRÓDŁA MARII. Dalej ruszyliśmy tymże szlakiem i w końcu dojechaliśmy do Chwaszczyna, następnie boczną drogą kolo cementowni do Osowy i Owczarni, gdzie zjechaliśmy do Oliwy.STB_1416

Nie była to trasa zbyt wymagająca, przejechaliśmy ok 50km. I w dobrych nastojach do domku na obiadek:)

Mieczysław Butkiewicz

asfalt=brak

dystans=50

kondycja=niska

profil=niski

trud=niski

m=Osowa

m=Chwaszczyno

obszar=TPK

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , | Leave a comment

Rajd do Sianowa

100_8784Tym razem bardzo skrótowo dla tych co nie jechali.

Trasa: Wrzeszcz PKP, ul. Abrahama, Szwedzka Grobla, ul. Kościerska, Osowa, mostek, Warzenko. Tu wjechaliśmy na niebieski rowerowy i pojechaliśmy przez Tokary (Innocent wiecie o co chodzi Wink), Trzy Rzeki, Otalżyno Pomieczyńskie, Pomieczyno do Sianowa. Na miejscu czekali umówieni  znajomi. Flash na swoim ostrym kole przyjechał się przywitać oraz Olo, który z nami wracał. Posiedzieliśmy i pojedliśmy około godziny i wyrószyiśmy w drogę powrotną. Będargowo, Łebieńska Huta, Jeleńska Huta, Kielno, Warzno, Chwaszczyno, Osowa, Oliwa.100_8791

Tempo było dość szybkie co zaowocowało kilkoma skurczami  w drodze powrotnej. Słońce też robiło swoje i za Chwaszczynem miałem kryzys (chyba z przegrzania, bo po zjeździe do Oliwy było już ok).

Podziękowania dla rolnika za wskazanie drogi i pozwolenie przejechania przez gospodarstwo. Dla Mudii za poprowadzenie po sznurku.100_8807

Podsumowując:

-liczba uczestników 10 +/- 1

-dystans około 90km

– „błoto”, 2 wywrotki 1 osoby, 1 awaria – czyli rajd udany.

 

dystans=100

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Chwaszczyno

m=Warzno

m=Kielno

m=Będargowo

m=Otalżyno

m=Sianowo

szlak=żółty

szlak=czarny

obszar= TPK

atrakcja=morze

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , , , , , , , | Leave a comment

Bunkier Gryf Pomorski nad jez. Lubogość

IMG_1061Przed dworcem zebrała się ośmioosobowa grupa a reszta dosiadywała po drodze, także w sumie z pociągu w Bożym Polu „wysypało się” 13 osób.

Dołączył do nas również jeden z kolegów z zaprzyjaźnionej grupy rowerowej, który w zasadzie po kilku kilometrach zrezygnował z dalszej jazdy….Zostało nas 12. Wiadomo, że czasami są ciężkie podjazdy i należy je pokonywać. Nie należy się załamywać. Na jego prośbę doprowadziliśmy go do skrzyżowania, gdzie mógł odbić na szosę, więc za nim  go pożegnaliśmy, to w  tym samym momencie zauważyliśmy jak jakiś rowerzysta nas goni jak oszalały jakby brał udział w wyścigu. Jakie wystąpiło zdziwienie jak goniącym okazał się „Mudia”, który dołączył do nas a więc znowu jest nas 13. Ruszyliśmy w dalszą drogę. Droga jak to droga, raz była trudniejsza a innym razem jak „autostrada”. Jechaliśmy spokojnym tempem, ja natomiast przyjąłem funkcję „pilnowacza”, raz byłem z przodu a nie raz czekałem na innych, aby nikt się nie zgubił. Egzamin zdałem, bo nikogo nie zgubiliśmy, wprawdzie peleton był czasami bardzo mocno rozciągnięty, więc wówczas dochodziłem do czoła i hamując tempo czołówki. Takie zrywy odbierały mi trochę tchu, a efektem tego były skurcze mięśni, ale dopiero pod koniec trasy. Jeżeli chodzi o prowadzącego to spisał się na piątkę poprowadził nas bezbłędnieIMG_1083

film z elektrowni Tłuczewo, gdzie zwiedziliśmy prywatną małą elektrownię wodną nad rzeką Łeba. Michał poprosił właściciela na parę minut wywiadu (dla radia GER) 🙂 na jej temat (jest nagrany wywiad z właścicielem elektrowni). Film nagrany w dość niskiej rozdzielczość, także jakość jest raczej słaba. Następnie Potęgowo to  trasa, jaką mieliśmy do przebycia do Nowej Huty przecinkami leśnymi, czyli przedzieranie się krzaczorami i dość sporym wzniesieniem na które musieliśmy się wdrapać na szczyt góry, gdzie znajdował się nasz bunkier.

Powoli wciągaliśmy rowery do góry, największe problemy miał nasz kolega  Piotr „vktgz” , jego rower ważył chyba ponad 20kg, zresztą on służył do zjazdów hardkor’owych (jego zdjęcie jest przy elektrowni nad Łebą). Rower miał imponujący, ale absolutnie nie nadawał się na nasze rajdy, był zdecydowanie za ciężki. Nie zostawiliśmy go na pastwę losu, bo Darek wciągnął swój rower i zawrócił pomóc koledze…..ładny gest prawda?IMG_1084 Po większych trudach w końcu „wdrapaliśmy się” do naszego bunkra. No tak, mamy nasz cel, parę fotek, krótki odpoczynek i jedziemy zwiedzić grotę. Spodziewaliśmy się, że zobaczymy coś ciekawszego. Ziemianka 2x2m jakaś piętrowa prycza i to wszystko. W grocie również wspólna fotka i już pora ruszać w podróż powrotną, bo już jest godzina 15:00 W tym momencie pożegnaliśmy następnego naszego kolegi, który obiecywał, że w domu ma drugi rower lżejszy i będzie brał udział w naszych rajdach…..Zapraszamy. Została dwunastka, z którą dojechaliśmy do mety.

To miał być lajt i w zasadzie był oprócz długości trasy. Tempo było wolne, na dowód tego podam spisane dane z licznika a więc:

Długość trasy 97km

Czas jazdy: 6:35

średnia 14,81

Max szybkość 50,15km/hIMG_1091

To dowód, że tempo było typowo turystyczne, może trochę nam się ta trasa wydłużyła, ale nigdy nie da się przeliczyć dokładnie długości trasy.IMG_1092 Czasami odległości trasy na mapie nie zawsze pokrywają się z rzeczywistością. 6 godzin na siodełku a w sumie wycieczka trwała 11godzin.

Wszystkim uczestnikom serdecznie dziękujemy za wzięcie udziału w naszej imprezie rowerowej

Tekst: Mieczysław Butkiewicz

 

 

dystans=100

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Boże Pole

m=Tłuczewo

m=Gdańsk

obszar= kaszuby

atrakcja=jezioro

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , , | Leave a comment

Czarne jagody i bursztyn

IMG_1363Już we wtorek 4VIII umówiłem się z Darkiem, że pojedziemy w niedzielę na czarne jagody. Miałem zaprosić również Bono, ale doszedłem do wniosku, że on ma remont w mieszkaniu i nie będzie miał na to czasu, więc zrezygnowałem. No cóż więc jedziemy we dwójkę, dobra dwójka to czasami lepsza niż dwudziestka:) Godzinę przed spotkaniem jednak Bono proponuje mi wyjazd z nim jego siostrą i jej koleżanką  do Straszyna, Bielkowa itd. szkoda, że tak późno mnie o tym informuje.IMG_1367
Byłem już umówiony, więc nie moglem zmieniać trasy a poza tym chciałem koniecznie pojechać na te jagody. O godz 9:00 przyjechał Darek, więc ruszyliśmy z kopyta w kierunku Gdańska.IMG_1369
Dobrze z Darkiem się rozumiemy, on gawędziarz a i ja nie gorszy, także gęby nam cały czas nie zamykały. Pogoda super i czekaliśmy z niecierpliwością kiedy wjedziemy wreszcie do lasu. Na razie lecimy szosa, ale szosa już się kończy i nareszcie wilki wjeżdżają w swoje środowisko naturalne. Wjeżdżamy na szlak zielony i nim będziemy się przemieszczać szukając jagód, ale na nic się to zdało to szukanie, bo tej jagody jak się okazało już nie ma, spóźniłem się o blisko dwa tygodnie.

Nie znaleźliśmy ani jednej jagody, trochę zawiedzeni ruszyliśmy dalej. Po drodze natknęliśmy się na  pole piaskowe, w którym to był bursztyn i zamiast jagód nazbieraliśmy trochę bursztynu. Nie wiele go było a jak już znaleźliśmy to taką drobnicę.

Darek to zagorzały zbieracz, ciągle miał nadzieję, że znajdzie bryłę tego kruszcu…..jednak nie znalazł:)
Następnie zjedliśmy kanapki i ruszamy dalej, przepiękny las i dróżka szutrowa. Nie obyło się bez piachu i to w niektórych miejscach było go sporo.
Szkoda, że już koniec lasu a więc zmuszeni jesteśmy wjechać na szosę, która doprowadzi nas do domu, ale za nim do niego dojedziemy to: Darek zaprosił mnie do swej rodziny, która posiada przepiękny ogród jak w bajce i tu za pozwoleniem gospodyni pozwoliłem  ukazać jak ludzie na emeryturach potrafią  spędzać czas wolny w czasie weekendu. Jedni lubią rower natomiast inni uwielbiają pielęgnować ogródek.
Przy okazji zostaliśmy poczęstowani agrestem, wspaniałym słodkim agrestem prosto z krzaka.IMG_1378
Odpoczęliśmy i czas już było wracać do domu no i w końcu dojechaliśmy.

To była wycieczka z prawdziwego zdarzenia, tempo normalne ok. 20km/h, natomiast po lesie trochę mniej. W sumie przejechaliśmy 73km.
Dakowi gawędziarzowi dzięki, że zechcial mi towarzyszyć. Jeszcze brakowałotego tego najwięszego gawędziarza a kogo to nie wymienię, żeby się nie obraził

prowadzący: Mieczysław Butkiewicz

asfalt=niewiele
dystans=100
kondycja=niska
profil=niski
trud=niski
m=Olszynka

m=Sobieszewo

atrakcja=morze

Posted in Relacje | Tagged , | Leave a comment

Mała Pętla

mała pętla1 (1)Czasem są takie momenty o jakich każdy chyba chciałby zapomnieć. Ten rajd jednak pomimo pewnego zdarzenia jakie miało miejsce, do nich nie należy. Ale skutki tej wycieczki już tak. Niemniej uznałem że opis powinien się znaleźć na naszej stronie. A przy okazji może ktoś skorzysta z mojej rady, lub jak woli nauczy się czegoś na moim błędzie.

Na starcie przy jeziorze Otomińskim stawiło się „dziesięciu wspaniałych”.mała pętla1 (3)
Po pstryknięciu pamiątkowej fotki ruszyliśmy niebieskim szlakiem w stronę Kartuz, po drodze mijając Żukowo.
Zmieniliśmy tym samym kierunek wycieczki i to co miało być na początku pozostało do przejechania na końcu.
Do Żukowa wycieczka była typową niedzielną przejażdżką. W Rutkach zaczeła się prawdziwie surwiwalowa przeprawa przez „Jar Raduni” – choć troszkę boczkiem, oraz dawno zapomnianą ścieżką leśną.
Po drodze była mała przerwa gdyż zaplanowaliśmy napaść na „stary pociąg”. Niczym Indianie nasłuchiwaliśmy ciuchci i ustawiliśmy się w strategicznych pozycjach do ustrzelenia pędzącej masy stali. Jako że zamiast winchesterów i łuków mieliśmy aparaty natychmiast po pojawieniu się pociągu na horyzoncie rozpoczęliśmy pstrykanie fotek.
Wspomniana ścieżka powinna zostać oznaczona na mapie jako zdrowotna gdyż zapewne wszyscy na długo pozbyliśmy się problemów reumatyzmem. Pokrzywy i ostre gałęzie naprawdę dały się we znaki. Ale szczęśliwie a nawet z uśmiechem wszyscy dojechali do betonowej ścieżki.
Osobiście jako pierwszy który jechał tą dróżką najadłem się pająków i innych robali, ale to oczywiście uroki „rowerowania”.
Niedaleko przed Kartuzami zatrzymaliśmy się na małą przerwę i kąpiel, z której niektórzy skorzystali.
Na miejscu natomiast, zrobiliśmy małe zakupy i pożegnaliśmy trójkę z nas którzy na ten dzień mieli nieco inne plany i pojechali w swoją stronę.
Dalszą część wycieczki przebyć mieliśmy w siedmioosobowym składzie.mała pętla1 (20)
W Kartuzach przesiedliśmy się na czerwony szlak i po małych perypetiach związanych z jego odnalezieniem dotarliśmy do Ostrzyc. Po drodze mieliśmy okazję jechać zjazdami na jakich nie powstydziliby się ścigać zawodnicy downhilu.
Naszym celem miało być dotarcie do skrzyżowania ze szlakiem czarnym i nim mieliśmy wracać do Otomina.
Tuż przed Wieżycą odłączył się od nas Intel, który na swojej nowiutkiej Meridzie, osadzonej w całości na XTR-ach i w nowiutkich butkach, „pomknął do góry zwijając za sobą asfalt”.
Niestety kilka kilometrów przed czarnym szlakiem poczułem że nie jestem dalej w stanie kontynuować wycieczki. Nabawiłem się potwornie ostrych odparzeń na zadku i z każdym kilometrem sytuacja zaczynała wyglądać coraz mniej ciekawie. Krem oraz jazda na stojąco niestety nie pomogła.
Zdecydowałem się odłączyć od grupy i przekazać przewodnictwo Mietkowi. Samotnie dotarłem do Egiertowa gdzie przyjechała po mnie żona. Załadowaliśmy rower do środka i wróciliśmy do domu. Trochę było mi głupio bo taka „niecodzienna kontuzja” zdarzyła mi się po raz pierwszy. Ale mam nadzieję że ostatni. W domu okazało się że sprawa wygląda jeszcze gożej niż myślałem. Mam nadzieję że uda mi się załatać d..ę i już niedługo wsiąde na rower.
Teraz jednak zawsze będę smarował przed rajdem co trzeba aby nigdy nie mieć podobnych problemów. No w końcu wiadomo „ jak nie posmarujesz to nie pojedziesz”. Te słowa nabrały dla mnie od dziś zupełnie nowego znaczenia. Zawsze sądziłem że odnoszą się do łańcucha a nie do d..y . Wink

Opis trasy:

Z Otomina dojechaliśmy przez Sulmin, Niestępowo, Przyjaźń do Żukowa. Następnie do mostu w Rutkach cały czas niebieskim szlakiem. Jar Raduni mineliśmy nieco ścieżką przy torach kolejowych, aby po chwili powrócić na niebieski szlak. Po kąpieli w Mezowie pojechaliśmy dalej w stronę Kartuz mijając niebieską „ścieżkę” po lewej stronie. W samych Kartuzach tuż przed miejscowością Kosy udało nam się zlokalizować czerwony szlak. Nim polecieliśmy do Chmielna. Potem odbiliśmy na Zawory i drógą stroną jeziora dotarliśmy do Ręboszewa. Następnie była Brodnica Dolna i Ostrzyce, już na trasie czerwonego szlaku. Tuż przed Wierzycą w miejscowości Kolano odbiliśmy na czarny szlak docierając do Rąt i Sławek Górnych. Zaraz za nimi rozdzieliłem się z grupą dojeżdżając do Egiertowa skąd „wóz techniczny” pozbierał mnie do domu.mała pętla1 (28)

Reszta Ekipy początkowo trzymała się czarnego szlaku, ale w wyniku straszliwej ulewy postanowiła ściąć go i dotrzeć jak najszybciej do Otomina gdzie zakończono rajd.

Dzięki za wycieczkę!
Qazimodo

ps. Zdjęcia w lepszej rozdzielczości mogę przesłać z email

Druga część rajdu

Po wycofaniu sie z rajdu Michała otrzymałem nominacje na poprowadzenie dalszej jego części. Pożegnaliśmy kolegę choć przyznam, że nie było to łatwe. Ruszyliśmy do przodu… pozostało już nas pięcioro; po kilometrze „złapaliśmy” szlak czarny. Długo jednak nie jechaliśmy tym szlakiem, ponieważ ciężkie burzowe chmury nadciągnęły nad nasze głowy. W związku z tym Łukasz zaproponował skrót, który doprowadziłby nas do miejscowości Sulmin i Otomino poważnie skracając trasę.

Oczywiście na tę propozycję wszyscy się zgodzili, a więc Łukasz prowadź! I prowadził tylko, że coraz częściej zaczęli tam u góry otwierać „kranik”. Nagle grzmoty, błyskawice i zaczęło się! Tony wody spadały na nasze głowy a o schronieniu nie było mowy, gdyż jechaliśmy odkrytym terenem przez ok 10 km. Drogi już właściwie nie było widać a jedynie wielkie jezioro. Nie było gdzie objechać, więc przełączyliśmy przerzutki na większą kadencję i naprzód.

Musiały być na tej drodze duże wgłębienia, bo jak pedał był w dolnym położeniu to wraz butem znajdował się pod wodą. Przemoczeni wyglądaliśmy jak tuż po kąpieli w jeziorze, ale całe szczęście było ciepło.

Przyznam, że w takiej ulewie ostatnio jechałem dwa lata temu.

W końcu dojechaliśmy do Otomina i tu zakończyła nasza przygoda. Każdy rozjechał się w swoją stronę.

Na liczniku miałem 125 km

Na zakończenie pragnę wszystkim uczestnikom podziękować za wspaniałą przygodę i zaprosić na kolejny rajd, który odbędzie się 15 sierpnia prowadzony przez Łukasza „Mudia”

Mieczysław Butkiewicz

asfalt=brak

dystans=100

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Żukowo

m=Kartuzy

m=Ostrzyce

m=Wieżyca

m=Egiertowo

szlak=czarny

obszar=Kaszuby

atrakcja=jezioro

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , , , | Leave a comment
« Older
Newer »