Mój rekord na szosie

25 lat temu (mając 42lata) przejechałem samotnie trasę o długości 215km z pełnym obciążeniem roweru (namiot, śpiwór i materac) w czasie 15 godzin. Wówczas byłem przekonany iż pokonanie takiego odcinka trasy górzystej jest dla mnie niemożliwe….jednak organizm ludzki jak się okazuje może przezwyciężyć wszelkie trudności i niewygody, należy tylko mieć silną wolę i chęć dokonania jakiegoś wyczynu.
d
25 lat temu (mając 42lata) przejechałem samotnie trasę o długości 215km z pełnym obciążeniem roweru (namiot, śpiwór i materac) w czasie 15 godzin. Wówczas byłem przekonany iż pokonanie takiego odcinka trasy górzystej jest dla mnie niemożliwe….jednak organizm ludzki jak się okazuje może przezwyciężyć wszelkie trudności i niewygody, należy tylko mieć silną wolę i chęć dokonania jakiegoś wyczynu.
Może w dzisiejszej dobie nie jest to wielki wyczyn, ale w owym czasie tak myślałem. Taka jazda nie należy do wielkiej przyjemności. Duży bagaż i historyczny rower (Wagant) nie ułatwiał jazdy. A jednak udało się, przejechałem tę trasę wprawdzie w czasie nie rewelacyjnym lecz liczył się cel.
Po 25 latach postanowiłem udowodnić sobie, że jestem w stanie pobić własny rekord życiowy, ale tym razem na nowoczesnym rowerze górskim i bez obciążenia. Chciałem sprawdzić swój organizm. Zdawałem sobie sprawę z tego, że mogą wystąpić problemy związane z wytrzymałością, ale z optymizmem wskoczyłem na siodełko. Nie będę tu opisywał dokładnej trasy bo nie jest to celem mojej relacji. Są to po prostu moje refleksje i porównania z obu przebytych wypraw na przełomie 25 lat spędzonych na rowerze.

220km

25 lat temu (mając 42lata) przejechałem samotnie trasę o długości 215km z pełnym obciążeniem roweru (namiot, śpiwór i materac) w czasie 15 godzin. Wówczas byłem przekonany iż pokonanie takiego odcinka trasy górzystej jest dla mnie niemożliwe….jednak organizm ludzki jak się okazuje może przezwyciężyć wszelkie trudności i niewygody, należy tylko mieć silną wolę i chęć dokonania jakiegoś wyczynu.

25 lat temu (mając 42lata) przejechałem samotnie trasę o długości 215km z pełnym obciążeniem roweru (namiot, śpiwór i materac) w czasie 15 godzin. Wówczas byłem przekonany iż pokonanie takiego odcinka trasy górzystej jest dla mnie niemożliwe….jednak organizm ludzki jak się okazuje może przezwyciężyć wszelkie trudności i niewygody, należy tylko mieć silną wolę i chęć dokonania jakiegoś wyczynu. Może w dzisiejszej dobie nie jest to wielki wyczyn, ale w owym czasie tak myślałem. Taka jazda nie należy do wielkiej przyjemności. Duży bagaż i historyczny rower (Wagant) nie ułatwiał jazdy. A jednak udało się, przejechałem tę trasę wprawdzie w czasie nie rewelacyjnym lecz liczył się cel.malbork2

Po 25 latach postanowiłem udowodnić sobie, że jestem w stanie pobić własny rekord życiowy, ale tym razem na nowoczesnym rowerze górskim i bez obciążenia. Chciałem sprawdzić swój organizm. Zdawałem sobie sprawę z tego, że mogą wystąpić problemy związane z wytrzymałością, ale z optymizmem wskoczyłem na siodełko. Nie będę tu opisywał dokładnej trasy bo nie jest to celem mojej relacji. Są to po prostu moje refleksje i porównania z obu przebytych wypraw na przełomie 25 lat spędzonych na rowerze.

Start nastąpił o godz. 8.00 i do Tczewa jechaliśmy główną drogą z szybkością 30km/godz., także o 9.30 byliśmy już w Tczewie. Wiedzieliśmy, że ruch samochodowy będzie mały, w związku z tym zdecydowaliśmy się na tą trasę, dopiero następny etap podróży przebiegał bocznymi drogami. Do Kwidzyna dojechaliśmy bez żadnych niespodzianek, rowery były przygotowane w miarę należycie. Po 98 km jazdy nikt z ekipy nie odczuwał żadnego zmęczenia Moje przewidywania częściowo się sprawdziły, ponieważ po przejechaniu 140 km rozpoczęły się problemy z mięśniami w okolicy kolan, ale nie trwało to długo (masaż, odpoczynek) i do Gdańska dojechałem już bez żadnych problemów. W sumie przejechaliśmy 220 km ze średnią prędkością 20.5 km/godz

Korzystając z okazji chciałbym podziękować moim towarzyszom podróży Tomkowi i Markowi. Szykujcie się chłopaki na 300 km! 🙂 Wszystkich zainteresowanych takimi rajdami zapraszam do korespondencji:

Mieczysław Butkiewicz (mbut@wp.pl)

Gdańsk dn. 11V2003r

asfalt=max

dystans=200

kondycja=normalna

profil=normalny

trud=niski

m=Orunia

m=Tczew

m=Kwidzyn

obszar=kaszuby

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , | Leave a comment

Rajd do Rutek 2005r

rutki_logo

 

W niedzielę dnia 7 sierpnia spotkaliśmy się, aby odbyć rajd w dwóch grupach A i B.

Relacja grupy A

Pierwsza grupa miała za zadanie dojechania do Jaru Radu a dokładniej to na most w Rutkach, gdzie mieliśmy się spotkać z grupą B (przecinaki). Natomiast grupa B ze względu na swoją agresywną jazdę miała wydłużoną trasę i jechała do zamku Łapalicach i nawrót na most w Rutkach. Chciałbym wspomnić że będą opisane osobno dwie relacje obu grup. Wjechaliśmy ul Abrahama do lasu do niebieskiego szlaku, gdzie nastąpiło rozdzielenie grup. Wspólna fotka i w drogę grupa B wystartowała tak ostro, że aż się za nimi kurzyło, ale nie od kurzu tylko od unoszących się w powietrzu liści. My natomiast poczekaliśmy 5 minut i również ruszyliśmy, ale za nami liście jakoś nie chciały się unosić w powietrzu hehe. Po przejechaniu paru kilometrów jeden z naszych kolegów znalazł koło mostku komórkę, więc zatrzymaliśmy się….każdy jej się przyglądał….była włączona. Asia odczytała w menu jej numer i stwierdziła, że to komórka Tomka Flasha. To ci Tomek będzie miał niespodziankę jak ujrzy ją.

Chciałem zadzwonić do nich i powiadomić, żeby Tomek się nie martwił, bo telefon się znalazł, ale Asia chciała Tomkowi zrobić osobiście frajdę…. szkoda, że nie widzieliśmy radosnej miny Tomka….. no cóż myślę, że jakiś browarek………żartuję (prawdziwy biker nie…..). Ruszyliśmy w drogę, żadnych niespodzianek nie było oprócz jeszcze jednej a mianowicie…..gadu gadu a ja przy tej okazji skręciłem odruchowo nie w tę stronę co należało. Dojechaliśmy do Łapina, wówczas stwierdziłem, że nie w tym kierunku jedziemy ale numer….zatrzymaliśmy się i krótka analiza sytuacji. Decyzja została podjęta….zawracamy i jedziemy w kierunku wioski Przyjaźń a stamtąd do Rutek. Jak się okazało odjechaliśmy nie tak daleko bo tylko 5 km. Przez to w sumie straciliśmy 10km, ale trudno pogoda dopisywała, więc jechaliśmy dość szybko i tu nagle……oooo jaka radośc wszystkich jest wioska Przyjaźń, więc teraz prosto na Żukowo (ok.6 km), a jeszcze dalej jakieś 2 km Rutki. Nareszcie dojechaliśmy…. teraz rondo zakręt w lewo kawałek prosto i jest tablica z napisem Rutki 1 km, no to jesteśmy na miejscu. Przez ten stracony czas myśleliśmy, że „przecinaki” będą pierwsi od nas, ale niestety byliśmy osamotnieni……jest most ale na moście przywitał nas deszcz. Nie wyglądało to na niebie najciekawiej. Zeszliśmy pod most, aby nieco ukryć się od deszczu.

Wykonałem telefon do kolegów, ale oni jeszcze nie dojechali do Kartuz. Jeszcze na wstępie nie wspomniałem, że w Otominie miał do nas dołączyć Michał (nasz bombowiec). Czekał i widocznie mu się znudziło i ruszył w trasę sam. Nie dogoniliśmy go, bo pomyliśmy drogi. Spotkaliśmy go dopiero na moście w Rutkach. Czekaliśmy na naszych kolegów około godziny, dzwoniłem do nich, ale mieliśmy problemy z łącznością…nie mogliśmy się porozumieć. W końcu otrzymałem SMS’a i stwierdziłem, że chyba ich się nie doczekamy….są daleko. Jak się później okazało mieli bardzo ciężką trasę i to wszystko się opóźniło. Znam ten niebieski szlak i wcale im się nie dziwię, że do spotkania nie dojdzie. Tomek właśnie opisuje jak im rowery wpadały do wody. Po krótkiej naradzie z grupą doszliśmy do wniosku, że nie ma sensu czekać dłużej, poza tym stojąc pod drzewami jest dość chłodno i deszczowo więc ruszamy w drogę powrotną oczywiście szlakiem niebieskim, ale zanim ruszyliśmy trzeba by było jakoś się wdrapać na górę po błotnistym zboczu nie było to łatwe zadanie, ale jakoś osiągneliśmy szczyt.

Ruszyliśmy… przestało padać, więc powrót był w miarę suchy. Było nas w sumie sześć osób i co jakiś czas ktoś się odłaczał, bo miał bliżej do domu, aż na końcu w Otominie zostałem ja z Asią, ponieważ mieszkamy blisko siebie, więc jechaliśmy razem do Zaspy i tu się rozstaliśmy. Szkoda, że to już koniec naszych przygód i nie ukrywam, że niedosyt z powodu niezrealizowania w pełni tego rajdu. Na liczniku skromnie 82 km.

Tekst: Mieczysław Butkiewicz

Relacja grupy B

Zgodnie z planem spotkaliśmy się pod dworcem PKP we Wrzeszczu. W sumie 8 osób – wszyscy pojechaliśmy w kierunku niebieskiego szlaku, a gdy już dojechaliśmy, podzieliliśmy się na dwie grupki po 4 osoby – w miedzyczasie Mietek zrobił fotkę… jak się później okazało, było to pierwsze i ostatnie wspólne zdjęcie (tego dnia).

Przodem ruszyła grupa B (przecinaki), która musiała mocno naciskać na pedały, gdyż do pokonania miała kilka kilometrów więcej. Ci śmiałkowie to: Tomek (z Pruszcza), Marcin, Krzysiek i Tomek (Flash). Agresywny i krety zjazd niebieskim szlakiem wzdłuż ul. Słowackiego i znaleźliśmy się przy ulicy i dalej asfaltowym odcinkiem szlaku, a do Matemblewa. Stąd naszym podstawowym szlakiem, niebieskim przez lasy z wyjazdem w pobliżu Auchan… w międzyczasie pokonaliśmy mostek, przy którym Flash (jak się okazało) zostawił telefon, bo robił zdjęcia nadjeżdzającym kolegom.

Od przejazdu pod obwodnica jadąc a to niebieskim, a to czarnym szlakiem, grupa B dojechała do Otomina, gdzie nad jeziorem przyszedł czas na złapanie oddechu, fotki… no i w drogę, głównym szlakiem, przez Sulmin. Kawałek za wioską Flash zorientował się, ze zgubił telefon. Co chwila traciliśmy szlak ze wzroku, jednak nie zawsze wynikało to ze słabego oznakowania, najczęściej wynikało to chyba z chęci utrzymania dobrego tempa. Ostatecznie, po niewielkich modyfikacjach trasy (małe zboczenie z szlaku) dotarliśmy do wyczekującego Michała (Mxer)… nie wiemy jak długo czekał jeszcze na grupę A – chwile pogadaliśmy i pojechaliśmy dalej. No cóż, tym sposobem wjechaliśmy na jar raduni, który faktycznie czasami był nieprzejezdny… ba, czasem i bez roweru byłoby ciężko iść (fotki) – Tomek wyraźnie najlepiej radził sobie z tym terenem. W międzyczasie zaczęło padać, ale na szczęście korony drzew nas osłaniały. Przemierzając Jar Raduni trzeba być przygotowanym na wszystko… na super śliskie błoto przy podejściach, wąskie i zakrzaczone ścieżki, którymi nawet dałoby się jechać, gdyby nie śliskie, (bo mokre) korzenie i kto wie, czy to właśnie nie był powód, ze rower Tomka (z Pruszcza) odskoczył mu z rąk i przekoziołkował po skarpie około 5 metrów (może więcej) na bardzo miękki teren, prawie do samej Raduni. Po szybkiej akcji ratowniczej ruszyliśmy dalej.

Liczne dokuczliwe owady oraz błoto, z którym najwięcej radochy miał, Flash, czego efektem była kąpiel roweru w Raduni… i znowu w drogę, i znowu niebieskim, i znowu przez las. Kolejny postój był nieplanowany.. na skrzyżowaniu dróg w lesie nie było żadnych oznaczeń… ale za to było peeeełno jagód (fotki) i w czasie, gdy kolejni bajkerzy sprawdzali kolejne drogi w poszukiwaniu szlaku, reszta grypy koncentrowała się na konsumpcji tajemniczych kuleczek. Ostatecznie pojechaliśmy prosto i… pomijając przełajowy przejazd przez jakieś pola ze zbożem, gładko dojechaliśmy do Kartuz, gdzie Krzysztof postanowił odłączyć się od nas.. no cóż, trasa dawała chwilami nieźle w kość 🙂

Pozostało nas trzech i w takim wlanie składzie ruszyliśmy przez Kartuzy i jakieś 2 km po wyjeździe z tej miejscowości skręciliśmy w lewo, w kierunku zamku w Łapalicach, droga oznaczona numerkiem „6”, zresztą jest strzałeczka „punkt czerpania wody”. W pewnym momencie niepotrzebnie odbiliśmy w lewo, Flash znowu potaplał się w błocie, no, ale jechaliśmy dalej, aż natrafiliśmy na parę turystów na rowerach. Jak się okazało była to para z Niemiec (z dzieckiem), a jedynym sposobem na dogadanie się, był angielski.. po kilku w dłuższych i powtarzanych wyjaśnieniach, ustaliliśmy gdzie jesteśmy i w jakim kierunku się udajemy. Był to czerwony szlak prowadzący do zamku, ale wymagał zawrócenia się… Po serdecznych słowach pozdrowienia, wszyscy ruszyliśmy swoim tempem, aby już po 5-10 minutach dojechać do celu (fotki).

Powrót rozpoczęliśmy zjazdem asfaltem, za zamkiem w stronę wioski Łapalice… piękne widoki… a następnie w prawo na asfalt prowadzący do Kartuz. Na miejscu zatankowaliśmy na stacji benzynowej, (bo sklepy były już pozamykane) a Flash, nie bez problemu, dopompował sobie powietrza w, kołach, aby mięć mniej oporów w prowadzeniu grupy do Żukowa, gdzie dojechaliśmy w iście kolarskim tempie. W Żukowie po raz kolejny (i ostatni) tego dnia, wjechaliśmy na niebieski szlak, którym już raczej spokojnie dojechaliśmy do Otomina, gdzie Tomek odbił w prawo, a Flash (ja) i Marcin pojechaliśmy przez Szadółki do domu.

Trasa 110 km

Srednia: 22-25 km/godz

Średnia na Jarze Raduni 1-12 km/godz

Średnia Kartuzy-Żukowo 35 km/godz

Tekst: Tomek Flash

typ=rowerowy
m=rutki
m=łapalice
szlak=niebieski
m=łapino
m=przyjaźń
m=żukowo
m=otomino
m=kartuzy
atrakcja=most
m=zaspa
dystans=100
m=wrzeszcz
asfalt=normalnie
m=matemblewo
m=sulmin
trud=niski

kondycja=normalna
atrakcja=zamek
m=łapalice

Posted in Relacje | Tagged , , , , | Leave a comment

Rajd nad iez. Wysockie 2004

IMG_417813 listopada 2004r postanowiłem objechać jezioro Wysockie.

Wyjechałem z domu o godz. 10.00 w kierunku Osowy przez ogródki działkowe. Następnie drogą główną w Osowie dojechałem do pierwszego skrzyżowania na światłach i tu skręciłem w lewo na boczną uliczkę. Przez cały czas jechałem ulicą i z prawej strony minąłem dworzec Gdańsk-Osowa.IMG_4182

Nieco dalej był przejazd kolejowy, przez który przejechałem i z prawej strony ujrzałem jezioro. Teraz należało znaleźć drogę, która poprowadziłaby mnie dookoła niego. Taka droga istotnie była, więc pełen zapału ruszyłem naprzód… parę fotek i w drogę Nawierzchnia była utwardzona, ale momentami błotnista. Co chwilę zatrzymywałem się, aby wykonać parę fotek, wiem, że nie będą one najlepszej jakości, jako że było pochmurno i tylko momentami wyglądało słoneczko. Przez cały czas jechałem jakimiś wertepami aż dojechałem do drogi głównej prowadzącej do Oliwy. Chciałem wracać przez Sopot – Wyścigi więc za obwodnicą skręciłem w lewo do lasu i ul. Reja dojechałem do bulwaru nadmorskiego.IMG_4193

W sumie przejechałem ok. 62 km

Tekst i zdjęcia: Mieczysław Butkiewicz

asfalt=niewiele

dystans=50

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Osowa

m=Oliwa

szlak=niebieski

obszar=TPK

atrakcja=jezioro

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , | 2 Comments

Rajd do Chmielna 2004r

cimg0685W niedzielę 25 lipca zorganizowałem rajd do Chmielna szlakiem niebieskim i czerwonym. Na umówionym miejscu i godzinie spotkała się nie mała grupka uczestników rowerowego szaleństwa. Ruszyliśmy w kierunku zwiniętych torów, i już na samym początku trasycimg0691 jak zwykle Mariusz (nie poraz pierwszy robi zamęt) wyprzedził prowadzącego a za nim poszło kilku innych no i skończyło się moje prowadzenie rajdu. Organizatora już nie było. Tym bardziej, że na starcie przypomniałem wszystkim, iż jedziemy spokojnie i nie ma być to wyścig. Ale niektórych to nie przekonało. Wydaje mi się, że jeżeli ktokolwiek chce się pościgać to może przecież pojechać na maraton i tam niech pokaże, co potrafi. Na ten temat z Mariuszem wielokrotnie rozmawiałem na temat wyprzedzania organizatora i rozbijania grupy…..nie dotarło. Na przyszłość chyba powinienem wybierać ludzi, którzy chcą na łonie natury odpocząć a reszta niech jedzie sobie na maraton.

No, więc przejechaliśmy były poligon i dalej do Otomina. W Otominie wjechaliśmy na niebieski szlak, który miał nas doprowadzić do Kartuz. Ale zanim nas tam doprowadził to jest tam odcinek chyba ok. 1km trasy a raczej męki….to był koszmar! Było wysokie pobocze, po którym trzeba było się wdrapywać na czterech i w dodatku po błocie jeszcze z rowerem. Nie było by tak źle gdyby nie było żadnych przeszkód w postaci wysokich pni, drzew leżących w poprzek ścieżki, krzaków no i błota, po którym buty w raz z rowerem zjeżdżały w kierunku Raduni, więc należało łapać się czegokolwiek po drodze, aby nie wpaść do wody. Często trzymając rower na ramieniu zjeżdżało się wraz z nim po błocie w dół. Ja nie zrobiłem ani jednego zdjęcia na tym zboczu, bo nie było, komu robić, wszyscy poszli do przodu nie czekając na nikogo. Nazwałem to „droga przez mękę”. Ostrzegam niech nikt nie próbuje tam jechać, to jest szlak absolutnie nie do przejechania a nawet bardzo trudny do przejścia pieszo.IMG_2677IMG_2673

Uff…..nareszcie jesteśmy wszyscy na szczycie tej góry, więc ruszamy dalej jakimiś wertepami, drogą polną pełną kamieni itp. Rowery spisywały się doskonale…trzeszczały, piszczały a przerzutki u mnie wydawały dziwne dźwięki, aż w końcu jedna z przerzutek przednich szwankowała, że nie mogłem w ogóle wrzucić najmniejszej zębatki, także pod górkę miałem utrudnioną jazdę i tak już było aż do Gdańska.

Zapomniałem wspomnieć, iż koło Kartuz wjechaliśmy na szlak czerwony, który to doprowadził nas do Chmielna.

Jest Chmielno!!! Więc pierwsze kroki skierowaliśmy do sklepu a po zrobieniu zakupów wybraliśmy miejsce nad wodą, gdzie zrobiliśmy dłuższy zasłużony odpoczynek. Była godz., 15.50 więc postanowiliśmy pobyczyć się do godz. 16.30. Nie ukrywam, że ten szlak niebieski odebrał mnie i nie tylko mnie sporo sił. Po 40 min odpoczynku wracamy do domu. Ale którą drogą wracać…..usłyszałem odgłosy tylko nie niebieskim szlakiem, więc została szosa. Jak większość zadecydowała to jedziemy drogą główną.IMG_2682

Jak zwykle od razu stworzyły się dwie grupy, ta pierwsza to dostała takiego sprintu, że trudno było ich dogonić….no, więc tak już zostało do końca. Ja byłem w tej drugiej grupie gdzie czterech było z Gdyni, więc oni mieli się odłączyć w Kartuzach i zmienić azymut na Gdynię. Jechaliśmy przez dłuższy czas razem, ale na moment musiałem się zatrzymać, aby zdjąć kurtkę i zamocować ją na bagażniku. Myślałem, że moja grupka gdzieś poczeka na mnie, ale myliłem się…..odjechali dość daleko. Wsiadam i jadę dalej już samotnie….trochę dokuczał mi stary uraz pękniętej ręki, który się teraz pogłębił. Droga była dobra, więc przycisnąłem mocniej na liczniku 31km/godz., sądziłem, że kogoś dogonię i rzeczywiście patrzę i oczom nie wierzę, odłączył się kolega z tej grupy Gdyńskiej. Wstąpił nowy duch….jedziemy, we dwóch będzie raźniej. Na liczniku dość szybko wskoczyła liczba 34, a raz nawet była 40km,/godz. no to nie źle tak trzymać. Kolega (nie pamiętam jego Imienia) doskonale się trzymał. I tak dobrnęliśmy do Gdańska cali i szczęśliwi. Przed Gdańskiem szybkość trochę zmalała do 25km/godz

We Wrzeszczu pożegnaliśmy się a ja pojechałem na Zaspę na spotkanie z Andrzejem, który zjechał właśnie z lasu i wspólnie dojechaliśmy do domu. Dziś piszę tę relację zmęczenia już nie odczuwam, ale mam mały problem ze starą kontuzją, która się odnowiła. Jednego jestem pewien, że to był mój błąd organizując ten rajd po szlaku niebieskim, tym bardziej, że już tam jechałem…..ale pamięć jest czasami zawodna. W sumie przed czasem wycofały się trzy osoby.

Chcę poinformować na przyszłość, że tak ciężkich rajdów na pewno nie będzie. Niech się nikt nie zniechęca. Będę wybierał trasy o wiele łatwiejsze!!! Nie może się taka sytuacja więcej powtórzyć, że ludzie odłączają się na wskutek wyczerpania. Jeden z uczestników powiedział mi, że po to organizuje się rajdy, aby coś pooglądać, pozwiedzać a nie przeć do przodu jak szalony i oglądać migające drzewa. I tu on miał rację. Co myśmy widzieli? Nic…..tylko rzeczywiście migające drzewa. Fakt, że w tym rejonie nie wiele było do oglądania. Ale było do obejrzenia w Chmielnie grodzisko i góra zamkowa pod Kartuzami. Sam już nie miałem ze zmęczenia chęci oglądać jakiekolwiek zabytki gdyby nawet były. Nic nie widzieliśmy. Powstaje pytanie to, po co my jeździmy rowerami, chyba tylko po to, aby nabijać kilometry i nic więcej. To nie widzę sensu organizowania tego typu rajdów.

Odczyt z licznika:

Przejazd całkowity 103km

Czas przejazdu 6godz.

Średnia 17.39km/godz

Maksymalna 44.7km

Myślę, że średnia całkiem niezła jak taki teren.

Tekst i zdjęcia: Mieczysław Butkiewicz

asfalt=niewiele

dystans100

profil=niski

trud=normalny

m=Otomino

m=Żukowo

m=Rutki

m=Kartuzy

m=Chmielno

m=Gdańsk

szlak=czerwony

szlak=niebieski

obszar=Kaszuby

atrakcja=rzeka

typ=rowerowy


Posted in Relacje | Tagged , , , , , , | Leave a comment

Krynica Morska-Piaski 2004r

IMG_2003Wyprawa nad granicę polsko-rosyjską Start nastąpił w niedzielę 16V2004r o godz 9.10 spod budynku LOTu w Gdańsku.Mieliśmy przejechać przez Olszynkę w kierunku Sobieszewa, Świbna, Stegny, Krynicy Morskiej i Piasków, a dalej jeszcze 3.5km nieoznaczoną drogą na mapie aż do samej granicy polsko-IMG_2015rosyjskiej. Wystartowaliśmy dość ostro, bo już na samym początku trasy licznik wskazywał ok. 28-32 km/godz. i z tą szybkością przez cały czas jechaliśmy do Krynicy Morskiej. Przed nami 170 km trasy więc należało się spieszyć aby zdażyć przed zmierzchem do domu. Po drodze jedyny odpoczynek na promie w Świbnie. Ale do rzeczy… do Krynicy dojechaliśmy bez problemu i to w dość krótkim czasie, ale później zaczęły się podjazdy i wówczas średnia nieco spadła.Po 13 km dojechaliśmy do miejscowości Piaski i od tego momentu mieliśmy mały problem ze znalezieniem granicy.

Jechaliśmy wąską ścieżką zresztą trudno nazwać to ścieżką, pokrzywy, krzaki, a na końcu jakieś bagna, które nas zatrzymały… zostawiłem rower i poszedłem na zwiad lecz trasa była niestety nie przejezdna. Nawrót o 180 stopni. Cofneliśmy się o parędziesiąt metrów i wówczas kolega wypatrzył jakąś dróżkę kierującą się do góry w kierunku lasu. Nie namyślając się długo rowery na plecy i do góry po piaskach.IMG_2023

Uff nareszcie… jest jakiś ślad scieżki. Wsiedliśmy więc na rowery nie wiedząc jeszcze w krórym kierunku jechać. Błądziliśmy przez chwilę, ale ja – stary turysta – z kompasem się nigdy nie rozstaję i właśnie dzięki niemu (już nie pierwszy raz) udało się obrać właściwy azymut. Jak się okazuje nie tak łatwo znaleźć tę naszą polską granicę. Tuż przed godziną 13 osiągnęliśmy cel naszej wyprawy, a mianowicie biało-czerwony szlaban z naszym polskim godłem (na zdjęciu). Zasłużony odpoczynek… każdy powyciągał swoje kanapki i wyżerka w przepięknym śpiewającym lesie. Nic nie było słychać za wyjątkiem ptasiego śpiewu. Byłem przekonany, że taka granica jest chroniona przez wojska ochrony pogranicza jak widać myliłem się… nikogo tu nie było. Ale sytuacja wyjaśniła się po pół godzinie. Z głębokiego lasu zauważyłem jakąś sylwetkę zbliżającą sięw naszym kierunku więc mówię do chłopaków, że chyba mamy jakiś problem. I rzeczywiście z krzaków wyłonił się żołnierz wojsk ochrony pogranicza, który zakomunikował nam, że jest to pas nadgraniczny i nie wolno tam dalej wchodzić. Jak się okazuje ten pas ma szerokość ok. 500 m i jest chroniony przez polską straż graniczną. Dalej już stacjonują wojska rosyjskie. Spokojnie spożywaliśmy śniadanio-obiad, lecz żołnież przez cały czas stał i wyraźnie czekał aż opuścimy ten teren. Dobrze, że zanim on przyszedł zrobiłem trochę zdjęć gdyż w jego obecności na pewno by mi tego zabronił. Po półgodzinnym biwaku postanowiliśmy wracać do domu. Wystartowaliśmy z Piasków do Świbna jadąc bez żadnych przystanków. Jedyny jaki był to ponownie na promie w Świbnie. Trasy powrotnej nie będę opisywał, bo właściwie nic się nie wydarzyło. Chciałbym korzystając z okazji podziękować moim towarzyszom podróży za przyjacielską atmosferę, a zwłaszcza za ich pomoc na ostatnim odcinku drogi (5 km przed Świbnem) gdy z powodu moich problemów z żołądkiem musieliśmy znacznie zwolnić. Z takimi bikerami miło się jeździ, nikt nie zostaje w tyle przy mocno podręconym tempie. Na pewno znajdą się za chwilę tacy, dla których średnia 24 km/godz. na dystansie 170 km nie jest wielkim wyczynem, lecz w moim wieku uważam to za pewien sukces. Poza tym był to rajd turystyczny a nie maraton 🙂 Do gdańska dojechaliśmy szczęśliwie bez żadnej awarii. Sprzęt był doskonale przygotowany za co po raz drugi chciałbym podziękować.Zmęczeni, ale bardzo szczęśliwi zostawiliśmy za sobą miłe wspomnienia z przebytej wyprawy. Będą nam o niej przypominać zdjęcia oraz niniejsza relacja. Już niebawem zaproszę na kolejną długodystansową wyprawę. Informacje będą zamieszczone na stronach http://rowery.trojmiasto.pl oraz http://rowery.gda.pl/

dane z licznika:

długość trasy 170 km

prędkość średnia 24 km/godz

max szybkość 40,6 km

czas jazdy ok. 7 godzin

odległość z Zaspy do Krynicy Morskiej: 65 km

odległość z Krynicy do Piasków: 12 km

organizator: Mieczysław Butkiewicz

tekst i foto: Mieczysław Butkiewicz

zdjęcia wykonano aparatem cyfrowym: CANON A60

asfalt=sporo

dystans=150

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Olszynka

m=Sobieszewo

m=Świbno

m=Stegna

m=Krynica Morska

m=Piaski

atrakcja=morze

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , , , | Leave a comment

Rajd do Elbląga 2004r

fot20622 sierpnia 2004r nareszcie udało mi się zorganizować rajd do Elbląga bez korzystania z PKP. Pogoda zapowiadała się nieciekawie, ale jak sprawdziłem pogodę w Internecie na Meteo ICM i to mi podbudowało, ponieważ nie zapowiadali żadnych opadów, więc raczej pojedziemy. Chociaż kolega Radek wysłał mi SMS’a, że u nich lekko pada i fot212niebo jest czarne….pytał, jaka decyzja, odpowiedziałem mu JEDZIEMY. I to było jak się później okazało trafną decyzją. Deszczu nie było a nawet nieco później zaświeciło słońce. A więc spotkaliśmy się o godz. 8.30 w Gdańsku, było nas sześciu a miało być więcej, widocznie wystraszyli się czarnych chmur nad głową….trudno ich strata. Jeżeli zwracałbym u nas na wybrzeżu na zachmurzone niebo to pewno siedziałbym cały czas w domu. Naszym celem było przede wszystkim dojechanie do Elbląga, następnie na pochylnię i nad jezioro Druzno. Więc ruszyliśmy brzegiem Motławy w kierunku Sobieszewa, pogoda dopisywała, tempo utrzymywaliśmy w miarę równe w granicach 25-28km/godz.

Przejechaliśmy most pontonowy, gdzie skierowaliśmy się do Świbna. Przepłynęliśmy Wisłę i w Mikoszewie ruszyliśmy do miejscowości Jantar, gdzie mieliśmy skręcić w prawo na Rybina, Tujsk, Marzęcino i na prom, w Kępinach Wielkich.IMG_2853

Już dużo wcześniej uzgodniłem z Dareckim z Elbląskiej Strony Rowerowej, że bardzo chętnie wyjedzie na spotkanie z nami w Kępach Wielkich i on poprowadzi wszystkich do Elbląga. I też tak się stało, gdy dojeżdżaliśmy do promu to po drugiej stronie Nogatu widzieliśmy ich.

Pomimo, że przecież nie znaliśmy się z nimi to jednak to wyglądało jakby spotkali koledzy znający się od lat. Niesamowita atmosfera. Potwierdza się to, że wszyscy rowerzyści jakby tworzyli jedną wielką rodzinę. Zrobiliśmy wspólnie z kolegą Dareckim kilka pamiątkowych fotek, które przedstawiam pod reportażem. Po krótkim postoju ruszyliśmy w kierunku Elbląga, prowadzili oczywiście gospodarze, chociażby, dlatego, że znali doskonale swój teren. Dojechaliśmy do Elbląga i teraz należy zrealizować nasz plan, w pierwszym rzędzie to pochylnia.

Jak się okazało do niej dzieli 25km, tą odległością byłem zaskoczony. Szybko obliczyłem ile w sumie będziemy musieli tego dnia przejechać, jak się okazało to wyniosło ok. 190km….trochę dużo, a w dodatku będziemy wracać cały czas pod wiatr. Szybka konsultacja z zespołem i jednogłośnie stwierdziliśmy, że odpuścimy tę pochylnię. Druga alternatywa to jezioro….jedziemy, to tylko 7km. Dojechaliśmy, ale nie całkiem do jeziora, zatrzymaliśmy się przy najniższym punkcie w Polsce 1,8m p.p.m(fotka) Tropy Elbląskie. Ze względu na uciążliwy przejazd do jeziora…zrezygnowaliśmy z dalszej jazdy. Wracamy do Elbląga. Kolega Darecki naprowadził nas na właściwą drogę powrotną w kierunku Gdańska. Pożegnaliśmy się i ruszyliśmy na trasę powrotną. Mieliśmy już w nogach ok. 100km a tu wiatr mamy z przodu….tak sobie pomyślałem, że będzie bardzo ciężko. Mieliśmy jeszcze przed sobą 70km, żeby nie wiatr to nie było żadnego problemu. Jechaliśmy z obniżoną szybkością ok. 22km. Nareszcie dotarliśmy do Sobieszewa, ale ja już miałem tym razem dość.IMG_2878

Byłem tak głodny, że postanowiłem zjeść coś konkretnego. Poinformowałem kolegów jak komuś się spieszy to niech jedzie sam do Gdańska. Robert nie chciał czekać, postanowił sam dojechać do domu. Więc zostało nas czterech, którzy zasygnalizowali, że również coś wrzuciliby na ruszt. Zjedliśmy porządny obiad a raczej obiadokolacja i również ruszyliśmy w dalszą drogę. No po taki posiłku to ja mogę jechać. Bez problemów dojechaliśmy do Gdańska była to godzina 20.00. W Gdańsku głównym pożegnaliśmy się i każdy odjechał swoją drogą. I tak się skończyła nasza dzisiejsza przygoda pełna wrażeń.

Na drugi dzień, kiedy piszę tę relację to myślę, że to była bardzo fajna wyprawa wprawdzie nie jechaliśmy lasami, ale szosami trzeciej kategorii , gdzie de facto ruch był znikomy.

Jedyny minus tej wyprawy to był wiatr czołowy.

Przede wszystkim chciałem złożyć podziękowanie dla P. Dareckiego i całej jego ekipy.

Również dziękuję za wspólny rajd kolegom z Gdańska.

W sumie przejechaliśmy 173km

Czas jazdy 8godz 25min

Średnia 21km/ godz.

Maksymalna 34km

asfalt=max

dystans=150

kondycja=normalna

profil=normalny

trud=niski

m=Sobieszewo

m=Świbno

m=Mikoszewo

m=Jantar

m=Rybino

m=Marzęcino

m=Tujsk

m=Kępiny Wielkie

atrakcja=morze

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , | Leave a comment

Rajd do Sobieszewa 2004r

 IMG_2622Wyjezdzając z miasta skierowałem się na Olszynkę jadąc wałem wzdłuż Motławy. W ten sposób dojechaliśmy do Rafinerii, natomiast przed Rafinerią drogowcy poszerzają pas jezdni wiodący z Gdańska, także jest pewne utrudnienie przejazdu przez dany odcinek drogi. Ale myśmy przejechali go bez większych problemów.IMG_2624

Za Rafinerią skręciliśmy w lewo w kierunku Sobieszewa. Tam prowadzi bardzo przyjemna droga asfaltowa praktycznie bez ruchu samochodowego, która doprowadziła nas do mostu pontonowego w Sobieszewie. Za mostem pontonowym zrobiliśmy drobne zakupy i ruszyliśmy w kierunku Górek Wschodnich. Również i na tej drodze ruch samochodowy praktycznie nie istniał, także dość szybko dojechaliśmy do pierwszego celu….celem tym była kamienna grobla (patrz zdjęcie). Ścieżka ta nie była zbyt łaskawa dla rowerzystów, zresztą trudno nazwać ją ścieżką. Momentami nieśliśmy rowery pod pachą.

Tam zrobiliśmy fotkę i zawróciliśmy dojeżdżając do ścieżki prowadzącej do ptasiego rezerwatu i to był nasz drugi cel. Trasa ścieżki przebiega przede wzystkim przez teren rezerwatu przyrody “Ptasi Raj”, zajmującego zachodnią część Wyspy Sobieszewskiej. Rezerwat ten o powierzchni 198ha został utworzony w 1959r. Obejmuje dwa jeziora-Ptasi Raj i Karaś oraz otaczające je mokradła. Pełni ważną rolę jako miejsce odpoczynku ptaków w czasie wędrówki wzdłuż Bałtyku m.in. Siewkowych, kaczek, gęsi, łabędzi.IMG_2628

Gniazduje tu ok. 30 gatunków ptaków, w tym takie jak: kaczka krzyżówka, sieweczka obrożna, rybitwa rzeczna, ostrygojad, wodnik, wąsatka, trzcinniczek.

Korzystając ze ścieżki, nie należy, więc zrywać roślin, łamać gałęzi, płoszyć zwierząt, zaśmiecać terenu, rozniecać ognia, biwakować poza miejscami do tego wyznaczonymi.

I tak jadąc po bardzo przyjemnym terenie, na wskutek mojej nieuwagi zboczyliśmy nieco z drogi, którą sobie obrałem za cel na początku wyprawy. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, otóż trafiliśmy na zielony szlak, który prowadzi do Świbna. Po krótkiej naradzie wszyscy wyrazili zgodę, iż są wstanie ten dodatkowy odcinek drogi pokonać

W międzyczasie jedna z koleżanek musiała się wycofać z dalszej jazdy, na wskutek drobnej niedyspozycji. I powstał mały problem, ponieważ nie możemy zostawić dziewczyny w środku lasu. Decyzja szybka….poprosiłem, aby ktoś z kolegów odprowadził ją do autobusu. Dwóch chętnych się zgłosiło a my mieliśmy czekać na ich powrót (na zdjęciu). Po ok. pół godziny czekania dołączyli do nas. Ruszyliśmy i raptem padła propozycja ze strony jednej z koleżanek, a może tak skręcić w kierunku morza, aby się ochłodzić. Wszyscy nawet się ucieszyli na taką propozycję, ale radość była krótka, ponieważ pchanie rowerów po głębokim piachu niektórym się odechciało już kąpieli. Wprawdzie dotarliśmy nad morze, ale nie wszyscy….część została pilnując rowerów. Gdy już byliśmy w komplecie, ruszyliśmy ponownie tym piachem w kierunku utwardzonej ścieżki leśnej.

Droga prowadziła przez cały czas szlakiem zielonym, który doprowadził nas do Świbna. Wszyscy zadowoleni i szczęśliwi z dobrej atmosfery jak i również super pogody. Szlak jest całkiem przejezdny, także w dość szybkim czasie dojechaliśmy do Świbna.

Tam w sklepie zaopatrzyliśmy się w wodę oraz jakieś  batoniki. Krótki odpoczynek i powrót miał prowadzić już szosą. Ruszyliśmy…..w tym momencie na liczniku mieliśmy przejechanych ok. 42km, a do Gdańska jeszcze 35km….. ruch był zupełnie mały, ale co raz spoglądałem na niebo, które dawało znaki, że nadchodzi burza. Ciekawe czy zdążymy dojechać do Gdańska w stanie suchym. Przejechaliśmy most pontonowy i nic na razie nie zapowiadało nadejście szybkiej burzy, w związku z tym postanowiłem skręcić w kierunku brzegu Wisły, aby odświeżyć nogi w wodzie. Po krótkiej przerwie ruszyliśmy dalej. Ciągle spoglądałem na niebo i w pewnym momencie trochę przyśpieszyłem, aby zdążyć przed ulewą. Do Gdańska dojechaliśmy na sucho.

Nastąpił czas pożegnania, a więc podziękowałem wszystkim i w szybkim tempie ruszyłem w kierunku Zaspy, Zauważyłem, że za mną jadą koledzy z Gdyni. Gdy zaczęło padać zgubiłem ich z oczu, ale sam również daleko nie dojechałem (tylko za most). Schowałem się pod drzewo, ale za moment z drzewa zaczęły się lać strugi wody mi na głowę. Więc postanowiłem jechać, bo już mi było obojętne i tak byłem cały mokry.

Uff dojechałem!!!

Chciałem tą drogą wszystkim podziękować pomimo tego deszczu za bardzo udaną wycieczkę. Jestem mile zaskoczony postawą i kondycją naszych dziewczyn, przecież one przejechały z nami 70km i to momentami po ciężkim terenie. Gratuluję!!!

Dziękuję wszystkim uczestnikom, za ich kondycję i humor, który ich nie opuszczał.

Tekst i zdjęcia: Mieczysław Butkiewicz

Zdjęcia wykonano aparatem Canon A60

asfalt=sporo

dystans=50

kondycja=niska

profil=niski

trud=niski

m=Gdańsk

m=Olszynka

m=Sobieszewo

atrakcja=rzeka

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , | Leave a comment

Wdzydze Kiszewskie 2003r

wdzydze3_logo

 

21 IX 2003r odbył się rajd na Wdzydze Kiszewskie.

Głównym celem było zwiedzanie parku Etnograficznego, które powstało w 1906r założone przez Teodory i Izydora Gulgowskich.
Ukazano dawną wieś kaszubską i Kociewską od XVIII do połowy XXw.
Na miejsce spotkania przybyłem punktualnie o godz. 9.30 i cóż zobaczyłem….nikt nie przyjechał, dopiero po paru minutach przyjechało dwóch kolegów i to była cała ekipa.

Przez moment błysnęła mi myśl, aby zrezygnować z tego wyjazdu. Po krótkiej jednak rozmowie z kolegami postanowiliśmy jechać we troje.
Wiedziałem, że na Wdzydzach dołączy do nas jeden z kolegów, który w piątek wyjechał, aby pozwiedzać rejony Wdzydz Kiszewskich .
Wyjechaliśmy z Gdańska przez Orunię w kierunku Kościerzyny. Droga była całkiem przyzwoita tylko przez całą drogę jechaliśmy pod wiatr, także od razu narzuciłem zwiększone tempo, aby szybciej dojechać do celu. Po trzech godzinach byliśmy już w Kościerzynie, ale jeszcze pozostało do przebycia 15km. O godz. 14.00 dojechaliśmy do miejsca przeznaczenia gdzie już czekał na nas Tomek. Pozostawiliśmy rowery przy wejściu głównym i ruszyliśmy do parku. Jest to stosunkowo duży obszar terenu, na którym znajdowały się domki pokryte słomą z XIXw. Po częściowym zwiedzaniu postanowiliśmy trochę odpocząć na ławce po przebytej drodze. W pewnym momencie podeszła do nas pani przewodnik i zaproponowała nam, że oprowadzi po parku po zabytkach z ubiegłego stulecia. Bardzo ucieszyliśmy się z tej propozycji, bo jak się później okazało, że wszystkie chatki są zamknięte na kłódkę,  ponieważ nie można wejść do środka bez nadzoru. Wnętrza są oryginalne z ubiegłego stulecia a więc ukazano gospodarstwa szlacheckie i chłopskie.wdzydze4

W chłopskich pomieszczeniach znajdują się bardzo prymitywne meble a posadzka w przedpokoju (w sieni) jest ułożona ze zwykłych kamieni (kocie łby), po za tym w pomieszczeniu zamieszkania znajdują się tam takie narzędzia jak żarna do mielenia mąki, krosno do tkania i trzy klatki miękko wyścielane dla kaczek do wysiadywania jaj. Także w zasadzie w takim pomieszczeniu  znajdowało się wszystko.Natomiast w pomieszczeniach szlacheckich był przepych w porównaniu do chłopskich. Osobna izba dla służby, sypialnia dla gospodarza, kuchnia oraz pokój gościnny. Wystrój takiej izby świadczy o tym jak duże różnice dzieliły między wnętrzami chłopskimi a szlacheckimi. Nie mieliśmy dużo czasu na to, aby obejrzeć wszystko, ponieważ czekał nas powrót do domu (80km) a już była godz. 15.30.Droga powrotna bardziej nam sprzyjała, bo mieliśmy wiatr z tyłu a czasami boczny. W związku z tym tempo było dość szybkie od 25-30km/godz. Do Gdańska dojechaliśmy szczęśliwie a nawet nie byliśmy mocno zmęczeni. Chciałem podziękować moim towarzyszom podróży Tomkowi, Grzegorzowi oraz Adamowi, którzy naprawdę sprawdzili się na dłuższych trasach.

Moje gratulacje!.
Z nimi można bez żadnych problemów jeździć na długie trasy, pomimo tak młodego wieku.
Przez całe 165km siedzieli mi na kole nawet przy dużych szybkościach. Jestem pełen podziwu dla nich
W sumie przejechaliśmy 165km ze średnią 21km/godz.

Tekst i zdjęcia: Mieczysław Butkiewicz

sfalt=sporo

dystans=200

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Wdzydze

m=Kościerzyna

typ=rowerowy

obszar=kociewie

atrakcja=panorama

Posted in Relacje | Tagged , , , , | Leave a comment

IV Internetowy rajd rowerowy Władysławowo 2003

cnv0021W dniu 1V2003r odbył się IV Internetowy rajd rowerowy Władysławowo 2003

Postanowiliśmy wraz z kolegą Szymonem wystartować w tym rajdzie. Długość trasy wynosiła ok. 45km  drogami polnymi i leśnymi. Wystartowało   około 167 zawodników a ukończyło 132. Start nastąpił o godz 10.00 i rozpoczął się wyścig z czasem bowiem ograniczony był limit czasowy a w międzyczasie należało zaliczyć wszystkie punkty kontrolne i odpowiedzieć na wylosowane pytania związane z regionem Władysławowa. Oprócz punktów kontrolnych należało przejechać 3800m odcinka specjalnego na czas. Rajd zakończył się o godz 15.00 a o godz 17.00 nastąpiło uroczyste zakończenie rajdu wraz z rozdaniem nagród.
Ja otrzymałem puchar, dyplom, certyfikat (zdjęcia poniżej) oraz plecak turystyczny dla najstarszego zawodnika w IV Internetowym Rajdzie Rowerowym

tekst: Mieczysław Butkiewicz

foto:  Andrzej Butkiewicz

asfalt=brak

dystans=50

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Władysławowo

typ=rowerowy

obszar=kaszuby

Posted in Relacje | Tagged , , | Leave a comment

Piknik rowerowy 2002

OLYMPUS DIGITAL CAMERAW niedzielę 25 maja 2002, po dłuższej przerwie zorganizowaliśmy „piknikowy wypad rowerowy”. Ze względu na zapowiadane upały postanowiliśmy wybrać się nad jakieś jeziorko, gdzie z dala od miasta spokojnie można odpocząć. Żeby się nie przemęczać i nie ugotować na słońcu, wybraliśmy w miarę prostą drogę, częściowo przez lasy wśród malowniczych jezior i szumiących potoków. Naszym celem stało się Jezioro Łapińskie, nad którym zorganizowaliśmy mały piknik. Z dala od hałasu, smrodu spalin byczyliśmy się na małej polance nad samą wodą, było też małe ognisko i kiełbaski, a także … ech, nie będę Wam robił smaka, co tu dużo mówić, było po prostu super. Jeżeli nie wierzycie, wybierzcie się następnym razem z nami!

Start:OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Od rana świeciło przepiękne słońce; pogoda bardziej plażowa niż na rower. Pomimo to, na spotkanie przyjechało dość dużo ludzi. Tak więc ruszyliśmy bez większego pośpiechu, całkiem na luzie przed siebie. Żeby wydostać się z tumanów kurzu i smrodu gdańskich ulic, wjechaliśmy na „Szlak zwiniętych torów”. Pomimo upału, w mgnieniu oka przedostaliśmy się na niebieski szlak pieszy, a nim dotarliśmy do dawnego poligonu na Morenie. Następnie odbiliśmy na osiedle Jasień i drugą stronę ul. Kartuskiej, stamtąd drogą asfaltową wśród działek do mostu nad obwodnicą i można powiedzieć, że odtąd towarzyszyła nam już tylko przyroda.

Tuż za obwodnicą, w Kiełpinie, odbiliśmy w las w ścieżkę rowerową, która doprowadziła nas nad Jezioro Otomińskie, gdzie zrobiliśmy krótki postój. Po czym obraliśmy „Szlak Wzgórz Szymborskich” (czarny szlak pieszy). Jadąc wzdłuż brzegu jeziora, należy zwracać uwagę na oznaczenia szlaku, gdyż bardzo łatwo można z niego zboczyć.

Od Jeziora Otomińskiego do drewnianej kładki nad rzeką Radunią prowadzą zarówno czarny szlak pieszy jak i zielony (Szlak Kręgów Kamiennych). Droga miejscami była dość wąska, gdzieniegdzie piaszczysta, lecz nie zniechęcała do dalszej drogi, szczególnie w tak sympatycznym towarzystwie.

Od rzeki Raduni ponownie obraliśmy Szlak Wzgórz Szymborskich, którym dotarliśmy nad samo Jezioro Łapińskie. Tu tak jak zaplanowaliśmy wcześniej zatrzymaliśmy się na dłużej. Na małej polance, nad samym brzegiem jeziora zrobiliśmy małe ognisko, piekąc kiełbaski. Niektórzy się opalali … inni zaczerpnęli kąpieli. Jednym słowem odpoczywaliśmy przez całe popołudnie.OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Zanim jednak wróciliśmy z powrotem do Gdańska, objechaliśmy dookoła jeziorko i zahaczyliśmy od Rezerwat Przyrody Jar Rzeki Reknicy niedaleko Kolbud.

Wycieczka trwała do późnego popołudnia. Pomimo, iż zrobiliśmy zaledwie 70 km, bawiliśmy się dobrze. Mam nadzieję, że moje zdanie poprą również inni uczestnicy tej wycieczki …

Organizator wycieczki:

Krzysztof Kochanowicz

Członek Gdańskiej Ekipy Rowerowej: www.rowery.gda.pl

PS. Chciałbym serdecznie podziękować wszystkim tym, którzy przyczynili się w organizacji naszego wypadu , a także uczestnikom. Mam nadzieję, że nie był to Wasz ostatni wypad z nami !

typ=rowerowy
asfalt=normalnie
szlak=niebieski
szlak=zwinietych_torow
atrakcja=poligon
m=morena
m=jasień
m=kiełpino
atrakcja=jezioro
szlak=wzgórz_szymborskich
szlak=czarny
atrakcja=rzeka
atrakcja=rezerwat
m=kolbudy
dystans=100
kondycja=niska
profil=normalny
trud=niski

Posted in Relacje | Tagged , , , , | 1 Comment
Newer »