Wzgórzami kaszub

0108_2Rajd nad jezioro Otalżyno,rozpoczął się punktualnie o godzinie 11. z pod dworca w Oliwie. Na miejscu czekało już dwoje uczestników pedałowania. Czasu bylo tyle ze kto miał chęć to stawił się punktualnie. Droga była łatwa i przyjemna, prowadząca przez lasy Oliwskie do Owczarni.

Po przejechaniu obwodnicy szlakiem niebieskim dojechaliśmy do Chwaszczyna. Dalej prowadziła droga asfaltowa przez takie miejscowosci jak Kielno,Kowalewo, Jelenska Huta. Odbijając w lewo drogą polną dotarliśmy do zamierzonego celu. 0109_2
Nagłe zawirowania powietrza zmusiły nas do zmiany jeziora na spokojniejsze, padło na jezioro Kamień,  gdzie woda jest spokojniejsza bardziej osłonięta lasami. Jednak czas gonił nas w dalszą drogę do Kielna przez Warzno  na malownicze jezioroTuchomskie. Przebyty odcinek drogi wyniósł w sumie 70 km, ukazując pieć malowniczych jezior. Rower daje nam w sumie niesamowitą możliwość zwiedzania zakątków Kaszub i nie tylko.
Pozdrawiam uczestników a w szczególności koleżanke Iwonę. 0118_2
tekst i foto: Darek „rowerix”
asfalt=niewieledystans=100

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski0120_2

m=Oliwa

m=Owczarnia

m=Chwaszczyno

m=Kielno

Kowalewoatrakcja=jezioro

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , , , | Leave a comment

I Jesienny Maraton MTB – Kościerzyna 2008 – 28.IX.2008

006Kilka dni temu przeglądając dawno nie odwiedzaną stronę GERu natknąłem się na informację o organizowanym maratonie MTB w Kościerzynie. Szybka decyzja o starcie kilka telefonów do kilku zapaleńców z naszej ekipy i wiadomo już że jedziemy na maraton. Z opisu organizatora wynikało że nie będzie to szczególnie trudna trasa. Spodziewałem się że większość startujących to będą okoliczni mieszkańcy.IMGP6418

W ostatniej chwili ze startu wycofał się scoot, obiecując jednak że stawi się na starcie w roli fotoreportera. Jego pracę możecie podziwiać w naszej galerii. Tak więc na starcie stanęli: wza, Zibi, Wiesiek, Kello, Pablo, Sławek i ja. Podczas rejestracji usłyszałem też jakąś kłótnię z obsługą w języku hiszpańskim. W pierwszej chwili nie poznałem a to Robin. Który również stawił się ze swoim nowiuteńkim SantaCruzem. Największym jednak zdziwieniem było zobaczenie na starcie Kaisera, zawodników grupy Vitesse, Treka oraz Sopot Killersów. Nadali tym samym temu maratonowi znacznie wyższy prestiż.

Start! Bardzo szybko stawka uległa rozciągnięciu. Po przejechaniu pierwszych kilometrów chciałem zawracać. Ból w kolanie jaki złapał mnie przy rozgrzewce minął jednak i tym samym pozwoliło mi to kontynuować wyścig. Trasa bardzo łatwa, prawie cały czas płasko. Nieliczne krótkie podjazdy i zjazdy pozwalały na osiąganie bardzo dużych prędkości przełajowych. Oznaczenie dobre, jednak kilku naszych stwierdziło zupełnie inaczej, gubiąc się na trasie.

Miłą niespodzianką było spotkanie Andrzeja z piękną kibicką. Zaczaili się na brukowym zjeździe i cyknęli kilka fajnych fotek.IMGP6450

Robin, Pablo i Kello pojechali dystans Giga, reszta Mega. Trafił mi się kapeć ale mleczko w oponie załatwiło sprawę i wystarczyło tylko dopompować koło. Brak kondycji oraz kilka zmian w ustawieniach bika sprawiły iż fizycznie było mi go trudno ukończyć. Jedynie na zjazdach udawało mi się wyprzedzać innych zawodników.

Oczywiście adrenalina i strach przed wstydem że nie ukończę maratonu doprowadziły mnie do mety. Tam już czekali od kilku minut wza i Sławek. Jak się też okazało Robin dojechał na 4 miejscu w open i 2 w swojej kategorii.

Byłem pod wielkim wrażeniem Zbyszka. Kolarskie treningi sprawiły że nie mogłem go dopędzić. Kto wie, jeśli by się nie zgubił… . To kolejny argument za kupnem szosówki. Co zresztą wraz z wza planujemy uczynić na początku przyszłego sezonu.

Zabawa była przednia, pogoda dopisała, trasa szybka ni nie wymagająca technicznie.

Była to fajnie spędzona niedziela!

tekst: Michał „Qazimodo”

zdjęcia: Andrzej „scoot”

asfalt=niewiele
dystans=50
kondycja=wysoka
profil=wysoki
trud=max
m=Kościerzyna
typ=rowerowy
Posted in Maratony | Tagged , , | Leave a comment

MTB Gdynia Maraton

mosir_logoZaczeło się dość niewinnie .
Na forum GERu Bono zaproponował trening przed głównym maratonem MTB Skandia który odbędzie się w Gdańsku 05.10.2008. Tym treningiem miał być MTB Gdynia .
Więc wczesnym rankiem ruszyłem do Witomina. Po rejestracji/M5/ i opłacie zgłoszeniowej ruszłem wypatrywać znajome twarze i po chwili  dojrzałem Batika co mnie niezmiernie ucieszyło. O godz.10.20 ustawiono  peleton ,wybierając na czoło bikerów którzy wygrywali inne maratony a było ich ok.20-tu.
Pozostali uczestnicy ustawili się zgodnie z zasadą pewnego „warszawiaka”  im bliżej startu tym lepiej.  Więc ja byłem mniej więcej w środku. Ruszliśmy,czolo peletonu wyrwało do przodu a reszta za nimi, ale tam  niespodzianka, ostre wzniesienie które ustawiło pozostałych bikerów /mnie też/.W połowie w/w wzniesienia mignął mi Batik i tyle go widziałem.
Jechałem w końcówce peletonu – ale nie ostatni. Jeżeli chodzi o trasę to powiem krótko”mordercza”, wjazd i zjazd,mało  płaszczyzn na których można wypocząć. Podłoże mokre , miejscami błoto a  najgorsze gdy klei się opona do podłoża, nawet z góry nie można nabrać  prędkości.
Ogónie trasa przebiegała po szlaku czerwonym, czarnym i chyba żółtym. Uważam że wyznaczona trasa była trudniejsza niż w MTB Skandia w Chodzieży  gdzie GER’owcy brali udział.
Tam średnia wyszła ok 18km/h a w Gdyni ok 13km/h /podaję szacunkowo gdyż  licznik mi się popsuł/ a dodam że dałem z siebie wszystko.
Na mecie spotkałem Batika który spokojnie posilał się grochówka regeneracyjną a wylądał jakby dopiero co przyjechał na maraton/ot, młodość/
Reasumując było miło i przyjemnie.

Pozdrowienia.

Zbigniew Szymczycha „Zibek”

asfalt=niewiele

dystans=50

kondycja=wysoka

profil=wysoki

trud=max

m=Gdynia

typ=rowerowy

Posted in Maratony | Tagged , | 1 Comment

Rajd do jez. Otalżyno

0081Wstęp

Obudziły mnie dzwony bijące w kościele, otworzyłem jedno oko a była dopiero 6 rano, przecież to jeszcze noc, spojrzałem przez okno a za nim dość szaro i pochmurno. Wiadomo, że nie pojadę na ten rajd, ale chciałem odwiedzić chłopaków i zrobić parę im fotek (na razie mam zakaz jeżdżenia po terenie leśnym). Podniosłem się w końcu z wyrka, łazienka, śniadanko i wyruszam o 8:30.

Tempo miałem godne podziwu, średnia 15godz/h:), ledwo przez pół godziny doczłapałem się do Oliwy. A tu niespodzianka, ani żywej duszy, pomyliłem godziny czy miejsce spotkania. Dopiero przed samą dziewiątą zjawił się organizator Darek a za chwile jeszcze dołączyły trzy osoby.0089

Nie ma więcej chętnych?, to trudno cztery osoby to też grupa.

Mieczysław0097

Relacja Darka

Niedziela 14 września 2008roku, poranek przywitał nas pochmurny,rześki,ale stabilny-nie wiało .Na miejscu spotkania stawiło się troje śmiałków chętnych do jazdy….ruszyliśmy, wspólna fotka przy czołgu i w drogę.

Droga prowadziła od dworca w Oliwie. Szlakiem niebieskim Doliną Ewy do Owczarni, przez Nowy Świat do Chwaszczyna, drogą asfaltową do Kielna

Dalej prowadzi droga asfaltowa,  mało samochodów jadących w kierunku Kowalewa. Dojeżdżamy do Jeleńskiej Huty, odbijamy w lewo po utwardzonej drodze do samego jeziorka.

Rozgrzani zapałem ruszyliśmy z kopyta w przeciągu 3 godzin dotarliśmy nad jezioro Otalżyno. Tam zjedliśmy kanapki i ruszyliśmy w drogę powrotną .Przejeżdżając przez Jeleńską Hutę, podziwialiśmy z lewej jezioro Kamień z prawej jezioro Łekno. Trasa była tak wyjątkowa że rowery same jechały do przodu. Ani się obejrzeliśmy z rozpędu przejechaliśmy Czeczewo, Tokary, Miszewo. I tak zatrzymaliśmy się na ostatnim mostku,który podzielił naszą grupę na dwie o różnych trasach dojazdu do domu. Jedna na Owczarnię,druga przez Rębiechowo.

Podsumowanie, przebytych kilometrów 72,

czas przebytej drogi 4.5 godziny.

Straty wymiana dętki sztuk 1.

Pogoda na 5.

tekst:Darek „rowerix”

asfalt=niewiele

dystans=100

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Oliwa

m=Owczarnia

m=Chwaszczyno

m=Kielno

m=Kowalewo

m=Otalżyno

szlak=zielony

atrakcja=jezioro

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , , , , , | Leave a comment

Rajd szosowy do Lubiatowa

003W sobotę odbyły się dwa rajdy a mianowicie: pierwszy rajd MTB, który wystartował na zawody balonowe do Bielkówka a drugi to w trzy osobowym składzie dwudniowy rajd szosowy. Zapowiedz ta nie była ogłaszana na naszym forum, ponieważ wyjazd ten miał charakter typowo prywatny i w małym koleżeńskim gronie. Start nastąpił w sobotę o godz 14:45 z Oliwy, tak jak juz wspomniałem w trzy osobowym składzie: Wiesiek, Zbyszek „zibek” i Rychu, który postanowił odprowadzić nas do do Wejherowa i wrócić do domu, jednocześnie umawiając się na spotkanie następnego dnia w Krokowej.030

Trasa tego wyjazdu wiodła: Oliwa, Chwaszczyno, Bolszewo, Kniewo, Łętowo, Choczewo, , Lubiatowo to wieś w woj. Pomorskim, w pow. Wejherowskim, w gminie Choczewo. I tu postanowiliśmy pozostać i wynająć w hoteliku pokoik. Bardzo sympatyczny pokój w którym to mam nadzieję dobrze na świeżym miejscu wypoczniemy jak to widać na fotkach.

Następnego dnia wracamy do Choczewa i kierujemy się do Gniewina w którym to można obejrzeć Neogotycki kościół z 1870roku. Wieża widokowa „Kaszubskie Oko” o wysokości 41 metrów (ogólnodostępna) z której to roztacza się widok na jezioro Żarnowieckie i na Wysoczyznę Żarnowiecką Następnie kierujemy się do Nadola, Wierzchucina i Żarnowca.036

Dojeżdżając do Krokowej spotkaliśmy Rycha, który dotrzymał słowa. Mieliśmy okazję tu podziwiać zlot pojazdów militarnych (fot). Wizyta była krótka, bo czekała nas jeszcze dalsza droga. Zmieniamy azymut na Karwie i tu jedziemy szosą do Jastrzębiej góry, trasa nie jest trudna, nie ma podjazdów ani żadnych zjazdów także tu można było nacisnąć mocniej na pedały, aby jak najszybciej znaleźć się we Władysławowie. Niestety ta droga nie pozwalała na rozwinięcie pełnej szybkości, ponieważ jest kostka i na dodatek mokra, także cały czas musiała być zachowana ostrożność, aby nie wpaść w niekontrolowany poślizg.

Nareszcie jesteśmy we Władysławowie”ciągniemy” ścieżką do Pucka, ale niestety trafiliśmy na pielgrzymkę, która szła całą szerokością ścieżki a wycofać się nie dało (Swarzewo). Gdy jakoś „doczłapaliśmy” do okolic Pucka złapała nas ulewa i tu nieoceniony Mietek nasz ojciec Dyrektor telefonicznie wyratował nas z opresji podając nam godzinę odjazdu pociągu jadącego do Gdyni, co też uczyniliśmy.
W sobotę pogoda fantastyczna 27 st.  humory dopisywały/szczególnie wieczorem w hotelu.
 Reszta informacji na zdjęciach.
w sobotę 86km  w niedzielę 85km Pozdr,

Zbigniew Szymczycha „Zibek”

asfalt=sporo

dystans=100

kondycja=niska

profil=niski

trud=niski

m=Chwaszczyno

m=Bolszewo

m=Kniewo

m=ętowo

m=Choczewo

obszar=kaszuby

atrakcja=rzeka

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , , , , , , | Leave a comment

Uroki kaszub

0040Sobotni rajd rozpoczął się tym razem w sobotę ze względu na zmianę prowadzącego. Azymut miał być obrany na jezioro Otalżyno, ale nie został zrealizowany, ponieważ okazało się, że są organizowane ciekawe zawody balonowe w Bielkówku i warto je zobaczyć. A więc wystartowaliśmy punktualnie o godz 9:10 spod dworca PKP w Oliwie w ośmio osobowym składzie w tym jedna koleżanka Ewa. Trasa wiodła Doliną Radości przez Złotą Karczmę aż w końcu wjechaliśmy na szlak czarny, który doprowadził nas do celu.

Przyjechaliśmy na miejsce zawodów w południe i jak się okazuje, że w tym czasie była przerwa od godz 9:00- 17:00 i stąd to nasze rozczarowanie na wskutek braku pokazów, ale za to były wystawione stoiska z jakimiś smakołykami, częstowali nawet winem za friko. Wiadomo, że z tego specjału nie mogliśmy spróbować, choć niektórzy mieli wielką ochotę:) Udział zapowiedziało 25 drużyn.0051

To zawodnicy światowej czołówki z polską kadrą narodową na czele. Bo to ostatnia próba przed rozpoczynającymi się za tydzień mistrzostwami świata w Austrii.

Z pewnością największą atrakcją była jednak Nocna Gala Świecących Balonów, która rozpoczynała się codziennie o godz. 20.

Dla odważnych przewidziano także loty widokowe. Z wysokości ok. tysiąca metrów było można podziwiać fantastyczną panoramę Szwajcarii Kaszubskiej…….jaka szkoda, że nie mogliśmy przyjechać tu w piątek, bo od piątku rozpoczęły się zawody i pokazy.

Grupa zniecierpliwiona i smutna zdecydowała się nie czekać do godz 17:00, więc postanowiliśmy „odlecieć” swoimi rumakami, ale po ziemi to bardziej bezpieczne.

Po naładowaniu „akumulatorów” ruszyliśmy w kierunku Babiego Dołu aż wjechaliśmy na czarny szlak. No i jak zwykle grupa podzieliła się na dwie mniejsze. Nie czekając na resztę grupy po prostu „ odlecieli” w siną dal nie zwracając uwagi na resztę grupy. Ta grupa narzuciła dość ostre tempo, którego nie wszyscy mogli dotrzymać kroku.

Wydaje mi się, że istnieje stara zasada, iż należy poczekać na resztę grupy.0054

Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, fajna przejażdżka, pogoda i miłe towarzystwo.

Dziękuję wszystkim za wzięcie udziału w naszym rajdzie.

Tekst: Darek „rowerix”

=======================================================================

Relacja niedzielna

W związku z tym, że nie mogę brać udziału w rajdach rowerowych Darek zaproponował mi wyjazd w niedzielę samochodem do Bielkówka, gdzie miał się odbyć przelot balonów.

Naturalnie wyraziłem zgodę, przynajmniej zapomnę o nudnym siedzeniu w domu.

Nastawiłem budzik na godz 6:05, a wyjazd miał nastąpić o 7:00. Wstałem i pomyślałem: przecież to jeszcze noc. Gdzie mnie tam niesie? Ale skoro już wstałem to automatycznie udałem się do łazienki. Niestety za pierwszym razem nie trafiłem tylko łbem przywaliłem o futrynę.

Ruszyliśmy białą Skodą, która już ma swoje lata, ale działa:) i to jest najważniejsze.

Azymut Bielkówko… Traktem św Wojciecha, a przed samym Pruszczem skręcamy w prawo przez mostek do Straszyna. Dzieliło nas w tym momencie od Straszyna 4 km, więc Darek nacisnął mocniej na gaz i szybko znaleźliśmy się w Straszynie. Tu też odbywały się zawody, ale niestety chyba już się zakończyły. Ruszamy dalej. W końcu mapa nam się kończy i jedziemy w ślepo i w dodatku źle. Zawracamy, nie ma żywej duszy, aby kogokolwiek się spytać. W końcu Darek zauważył dwóch podejrzanych typów koło sklepu, chyba ich „suszy” po imprezie.

Podszedłem do nich, a browarem tak zalatywało, że prawie mnie z nóg zwaliło. Coś tam mamrotali, aż w końcu wykrztusili z siebie:  „musicie zawrócić i jechać tą drogą na Kleszczewo i tam skręcicie na Lublewo”. Podziękowałem, ale za bardzo im nie wierzyłem , więc postanowiliśmy zapytać jakiegoś faceta siedzącego w samochodzie. Dziwne, ale potwierdził te informacje

Na miejsce dojechaliśmy o godz 8:30, a tam pustki, tylko duże ilości puszek po piwie. Pomyślałem sobie, że tu się ludzie bawili oglądając zawody „szklanymi oczami” 🙂

No i kicha! Nic tu nie ma tylko puste stragany. Dla mnie stawało się to dziwne, bo wyczytałem w internecie, że impreza miała trwać do godz 9:00.

Trudno – stwierdził Darek i zaproponował dojechać do najbliższego jeziora aby się pobyczyć.

Tak się też stało. Mieliśmy koc, jakąś wyżerkę, a nawet Darek nawet przywiózł ciasto. Złość nam szybko przeszła, wiadomo, że Polak jak głodny to wku…..ny. Piękne jeziorko, na którym można się wyciszyć, a wokół nas żywej duszy nie ma. Na środku jeziora pływa a raczej stoi zakotwiczona łódka na której siedzi nieruchomo amator świeżej rybki. Że on ma zdrowie tak siedzieć godzinami (fot)

Z Darkiem poruszaliśmy wiele przeróżnych tematów, gęby nam się nie zamykały, to świetny partner do prowadzenia konwersacji. I tak przesiedzieliśmy a raczej przegadaliśmy ok 3 godz.

Fajnie się siedzi, ale czas ruszać w drogę. Po drodze za Łapinem zwróciliśmy szczególną uwagę na dużą ilość przeróżnych latarń a w głębi stał jakiś mały samolot, więc zatrzymaliśmy się, aby udokumentować to na fotkach. Te zdjęcia robiłem wysuwając aparat wysoko nad płot, dlatego są obcięte. Tu przydałby się obiektyw szerokątny.

Dojechaliśmy do Gdańska, wycieczka zakończona, ale było bardzo miło, pomimo, że nie zostały zrealizowane nasze założenia balonowe.

Na drugi rok tam ponownie się udamy, ale już zdecydowanie wcześniej. A tak chciałem unieść się balonem na wysokość 1000 m, bo były takie możliwości.

Dzięki Darkowi za miłe spędzenie czasu, nie musi to być koniecznie gonitwa na rowerze.

Tekst: Mieczysław Butkiewicz

asfalt=max

dystans=100

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Otalżyno

m=Bielkówko

m=Lapino

m=Gdańsk

atrakcja=jeziora

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , | Leave a comment

Petla Kaszubska2

IMG_0008Kap, kap… Budzi mnie w środku nocy stukający o szyby deszcz. Nie, tylko nie to, przecież ma być pogodnie! I rzeczywiście rano jest rześko i bezdeszczowo, choć stojące wielkie kałuże wróżą sporo błota. W drodze do Otomina w okolicach elektrowni wodnej w Straszynie przez drogę przebiega mi piękny, młody jelonek – wystraszony niemal pośliznął się na mokrej nawierzchni asfaltu.

W Otominie nad jeziorem byłem dużo przed czasem, ale ku mojemu zaskoczeniu już po kilku minutach przyjechało dwóch rowerzystów: Sławek na swoim XC Unibiku i Michał na GT o przewymiarowanych rurach i ogromnych pedałach platformowych. Michała nie znałem wcześniej i szczerze powiedziawszy na pierwszy rzut oka miałem mieszane uczucia czy jest to rajd odpowiedni dla niego. W każdym razie miałem kompanów, z którymi trochę pożartowaliśmy i ruszyliśmy o 7.32 niebieskim szlakiem z małymi skrótami do Kartuz.IMG_0023

W okolicach Jaru Raduni jechaliśmy jednym ze skrótów. Niestety nowopowstałe leśne ogrodzenie zmusiło nas do zatoczenia szerokiego kręgu po nieznanych dróżkach, żeby w końcu wrócić na niebieski szlak i zjechać do śliskiej kładki nad Radunią (nie było odważnych żeby nią przejechać!). Przed Kartuzami niebieski szlak nieco został zmieniony na korzyść, bo schodzi aż nad Jezioro Ciche. Jeszcze trochę błocka i pierwsza przerwa. Obaj towarzysze byli dobrze zaopatrzeni i nie trzeba było się zatrzymywać w sklepie. Średnia na poziomie 17km/h.

Czerwonym szlakiem jechaliśmy już wolniej. Michał cały czas dzielnie pedałował, choć zostawał w tyle. Za to Sławka swędziały kopyta i non stop wyrywał się do przodu. Jezioro Białe, łąki, zboża, piękne krajobrazy, a my pędziliśmy do Diabelskiego Kamienia nad Jeziorem Kamiennym. Niestety w okolicach Nowej Huty zabrakło oznaczeń szlaku i mieliśmy sporą zagwozdkę, bo miejscowi pokazali nam przeciwny kierunek do tego, który wydawał się nam słuszny. Trochę się pokręciliśmy, a w końcu pojechaliśmy na azymut i bez problemu wjechaliśmy na czerwony szlak. Parę fotek przy Diabelskim Kamieniu, baton i jazda!

W rezerwacie Lubygość zahaczyliśmy o bunkier Gryfa Pomorskiego zaliczając przy okazji fajny zjazd przy jeździe przez las na krechę. Nie wiem dlaczego, ale naturalna dzikość znajdująca się w rezerwacie Szczelina Lechicka urzeka mnie swym pięknem ilekroć tamtędy przejeżdżam.

Michała złapał kryzys i jechaliśmy spacerowym tempem byle do Kamienicy Królewskiej, gdzie Michał zaopatrzył się obficie i powziął ambitny plan dojechania do Gołubia (imponujące!) skąd zapewnił sobie transport – czytaj żona.

Z czerwonego szlaku za Kamienicą Królewską wbiliśmy się na czarny szlak z pominięciem Sierakowic, potem nieco skrótów, dalej pomiędzy urokliwe Jeziora Raduńskie, aż wreszcie Michał skonstatował, że jest to piękny znak: Gołubie 4km

W Gołubiu pożegnaliśmy Michała, który wykazał się ogromną wolą walki i przejechał najdłuższy dystans w swoim życiu i to po typowej trasie XC. Ile to Michał wyszło? 130km z dojazdem do Otomina?

Była już prawie 18 i zastanawialiśmy się ze Sławkiem, co by tu wykombinować, żeby zdążyć przed zapadnięciem zmroku? Pociąg z Gołubia odjeżdżał dopiero o 19.40. Zapięliśmy blaty i daliśmy ognia możliwie krótką trasą, z pominięciem wjazdu na Wieżycę i byle nie po szosie. Miejscowości Krzeszna i Wieżyca mignęły szybko, potem już cały czas czarnym szlakiem aż do Borcza, przed którym Sławkowi skończyły się baterie. Krótka przerwa i uzupełnienie węglowodanów pomogły, gdyż po krótkim czasie wróciliśmy do poprzedniego tempa i mknęliśmy w kierunku Skrzeszewa Żukowskiego przyjemną dróżką przez las. Na asfalcie do Przyjaźni, a potem do Sulmina nie schodziliśmy poniżej 30km/h.

Zupełnie przypadkiem nad Jezioro Otomińskie przyjechaliśmy o 19.58, czyli zgodnie z planem! Niecałe dwie godziny z Gołubia! Z trasy wyszło 170km, a licznik Sławka wskazał średnią z jazdy 18.2km/h! Tak, pojeździliśmy ostro, to lubię! Było momentami wesoło, momentami dziwnie (gubienie szlaku), a momentami groźnie – bydlasty pies z pianą na pysku wyrywający się właścicielowi i rzucający się na Sławka.

Dziękuję Michałowi za wytrwałość i Sławkowi, za trzymanie tempa z Gołubia, co nam pozwoliło dotrzeć przed zmrokiem. Do zobaczenia na szlaku lub na  następnym rajdzie!

Z dojazdem do Pruszcza przejechałem około 200km. Niektórzy z Was może są ciekawi jak się czułem następnego dnia? Owszem, rano byłem zmęczony, ale po południu nie mogłem sobie odmówić kilku podjazdów w TPK, m.in. na czarnym i niebieskim szlaku. Jak ja lubię tę piekielną maszynę – rower!

pablogoral

pawelkudela@interia.plTen adres email jest ukrywany przed spamerami, włącz obsługę JavaScript w przeglądarce, by go zobaczyć

Zdjęcia: http://picasaweb.google.com/pablogoral/PetlaKaszubska

asfalt=niewiele

dystans=200

kondycja=niska

profil=niski

trud=niski

m=Otomino

m=Luby gość

m=Gołubie

m=Wieżyca

m=Sulmin

obszar=kaszuby

atrakcja=jezioro

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , , , , , | Leave a comment

Pozdrowienia z Turcji

Wyprawa do Turcji2008/08/02 09:40 Mam zaszczyt poinformować GERowską Ekipę, iż dzisiaj ruszamy w podróż do Turcji. Wyjeżdżamy pociągiem z Gdyni Głównej o 23:25 do Krakowa, dalej autobusem do Budapesztu, tam 1 dzień regeneracyjny po 22h jazdy i pociągiem do Szeged, na południu Węgier. Stamtąd już na rowerach do Rumunii, później Bułgarii, Grecji i Turcji.

Mimo późnej pory startu gdyby nam chciał ktoś pomachać albo pomóc w zapakowaniu się do pociągu to w Gdyni pociąg jest już o 22:58, we Wrzeszczu na peronie będzie też ekipa pożegnalna (23:47), ale wychylić możemy się z okna wszędzie. Będziemy jechać wagonem rowerowym (1 przedział bez siedzeń, wagon się specjalnie nie wyróżnia poza narysowanym rowerem, w końcowej części składu. To chyba tyle, wyjazd planujemy na miesiąc, ale po wyjeździe jadę od razu bez wizyty w Gdańsku studiować za granicą, także do zobaczenia za pół roku. W miarę możliwości podeślę z trasy jakieś zdjęcia albo mini relacje. Po powrocie kolejny film….

O:Wyprawa do Turcji2008/08/05 23:48 Skończyliśmy zwiedzanie Budapesztu, które w sumie zajęlo nam 2 dni (w tym 1 dzien odpoczywania, sprawdzania rowerów po podroży pociągiem i autobusem itp) i 1 dzień objazd miasta na rowerach w 6o osobowej ekipie. W Budapeszcie spotkaliśmy sie z 2 moimi kolegami, którzy akurat w tym terminie dojechali do Węgier z Polski. Dziś pożegnaliśmy ich nad Dunajem, a my mamy pobudkę o 6.30 i dalej pociągiem do Szeged i na rowery..
Nie wiem kiedy kolejny raz uda sie dorwać do internetu, oby szybciej niż za miesiąc. Smsy dopingujace na: 505931883.

O:Wyprawa do Turcji2008/08/20 17:53 Udało sie dostać do netu. Jesteśmy w Grecji, za nami Rumunia i Bulgaria, aktualnie na budziku około 1300km. Powoli zbliżamy sie do Turcji. Jak na razie bez większych problemów
W Rumunii fatalna jakość dróg, gorsze nawet niż w powiecie Wejherowskim, druzo szutru na glównych drogach krajowych! Ale ludzie nawet przyjaźni, tylko ta bieda wszędzie i cygani…
W Bugarii drogi juz lepsze, ale coraz cieplej, odwiedziliśmy 2 klasztory w górach, najwyżej na nie calych 1200m npm. Strasznie tanio.
Teraz jesteśmy w Grecji i zażywamy morskich kąpieli. Temperatura rośnie wraz z każdym kilometrem
Pozdrowienia z Kavali

O:Wyprawa do Turcji2008/08/23 14:12 Jedziemy w 4 osoby, materiał filmowy cały czas zbieramy. Wrzesień/październik może uda sie cos z tego zmontować. Jesteśmy juz tylko około 40-50km od granicy z Turcja. Juz przyzwyczailiśmy sie do temperatur 40 stopni w ciągu dnia, w cieniu. Dlatego od 12 do 16 robimy przerwy od jazdy, wieczorkiem jest tylko 33-34 stopni i jedzie sie druzo lepiej. Kto to widział żeby wstawać w wakacje o 7:30, ale jeśli pomyśle ze mam jechać w upale to wole wstać wcześniej.
Dziś spaliśmy na bardzo fajnej plaży, rano kąpiel w morzu, poźniej przejazd szutrowa droga po skalistym wybrzeżu, w południe przerwa na mrożona kawę i godzinę internetu. echhh… dobra, po powrocie opublikuje może moja relacje. Zobaczę czy uda sie jakieś zdjęcia wrzucić…

No to jesteśmy w Turcjı. Jutro w moje urodziny zdobywamy azjatycka część… będą kolejne punkty w teścıe na stan zaawansowana cyklozy za jazdę rowerem po innym kontynencie

Adam Piotrowski

To niech Ci złożę już dziś najlepsze życzenia urodzinowe, dużo wytrwałości, dobrego samopoczucia i uśmiechu na buzi. Chyba nie tak dużo skończyłeś tych „roków”, skoro odjechałeś tak daleko od rodzinnego kraju
Do tych życzeń dołącza się całyyyyyyyy GER

No to azja mniejsza za nami. Pojechalismy najdalej na poludnie Turcji na ile nam czas pozwolil, zalıczylısmy polwysep Galıpolı, Troje, Aleksandrıe, Assos i pewnie jeszcze troche. Dojechalismy do İzmiru, to taki dwu-mılıonowy Sopot. Mieszka tam nasz kolega, wiec mielismy swıetnego przewodnıka. Dwa dni zwıedzalismy miasto i okolice – Efes oraz mıejsce ostatnıego pobytu Marii, Kulesıdaskıe plaze i ınne. Na koniec milego pobytu w İzmırze wpakowalismy sie w nocy z 4 rowerami w wypelnıony po brzegi ludzmi autobus i po 9h bylısmy w Istambule, skad teraz pisze. Jestesmy po 2 dniach i 1 nocy zwiedzania miasta. Jeszcze 1 dzien i poltorej nocy i o 4;40 nad ranem w czwartek wracamy. Podroz nie bedzie krotka a i nıe wıadomo czy z 4 rowerami w samolocıe nie bedzıe problemu. No to chyba tyle, dziekuje Mietku za zamieszczenıe zdjec i mini relacji. Po powrocıe wysle cos wiecej.
Pozdrowe

Posted in Wyprawy | Tagged , , , , | 2 Comments

Rajd przez Żuławy z TVP3

IMG_2588Dzień 24 sierpnia 2008 r. był dniem wyjątkowym z wielu powodów. Został podczas rajdu zrealizowany reportaż na temat funkcjonowania Naszej Grupy.

Ten dzień był wyjątkowy także dla mnie (o szczegółach w dalszej części tekstu). Spotkaliśmy się punktualnie o godzinie 9:00 pod Dworcem PKP we Wrzeszczu w liczbie 20. Kolega Michał poinformował wszystkich, że udajemy się pod blok Naszego Grupowego Szeryfa – dla niewtajemniczonych – Mietka.:) Pod blokiem doszło to interesującej rozmowy ze starszym Panem na tematy różne. Sympatyczny Pan pożegnał Nas słowami – „Wy Chamy”, na co My również zareagowaliśmy błyskawicznie życząc Panu szerokiej drogi (zapewne do Kościoła).:)IMG_2591

Z powodu problemów zdrowotnych trzech naszych Kolegów – Mietka, Andrzeja oraz Michała (Panowie życzę szybkiego powrotu do zdrowia) doszło do wyboru nowego prowadzącego rajdu. Nie chciałem się zgodzić, gdyż potrafię się zgubić w Supermarkecie, a co dopiero na trasie. Ale co tam – raz się żyje. Po przekazaniu drobnej odpłatności – zgodziłem się bez namysłu.:) Następnie przyjechała ekipa telewizyjna z Panem Markiem Wałuszko na czele. Udaliśmy się do pobliskiego Parku celem przeprowadzenia poważnej rozmowy z założycielem GER-u – Mietkiem. Chciałem nadmienić, że Nasz szeryf był bez roweru (dobrze Mietku, że przed rajdem umyłem mojego bike’a). Nawet udało Nam się zdobyć maskotkę Grupy – czarnego kota (Sławek pokazał, jak nie należy postępować z kotkiem demonstrując na nim rożne chwyty karate oraz inne wschodnie sztuki walki). Po 15 minutowej pogawędce wystartowaliśmy w końcu – Naszym celem były Żuławy.IMG_2743

Jechaliśmy do Opery al. Hallera, dalej al. Zwycięstwa do Gdańska Głównego i na Olszynkę. Tempo było umiarkowane (później uległo zmianie);). Wyjechaliśmy naprzeciwko gdańskiej Rafinerii, a następnie 7-ką do Makro i dalej ul. Benzynową. Po dojechaniu do Wyspy Sobieszewskiej zatrzymaliśmy się na pierwszy postój przy sklepie. Były także pierwsze wywiady dla potrzeb telewizji. Wóz techniczny przez większą część naszej trasy filmował nasze poczynania. Po przerwie ruszyliśmy w stronę Przegaliny. Na Śluzie kolejne wywiady i pamiątkowe zdjęcia do rodzinnych albumów. Po krótkiej przerwie pojechaliśmy do Świbna na prom, aby przepłynąć na drugą stronę Wisły do Mikoszewa. Na promie także byliśmy „kręceni”.

Z Mikoszewa ruszyliśmy ostro w kierunku Kiezmarka po drodze odwiedzając stary zabytkowy wiatrak w Drewnicy. Kilka fotek, naprawa dętki w rowerze Naszej Koleżanki i śmigamy do Gdańskiej Głowy – kolejnej śluzy. Ostatnia porcja wywiadów, ostatnie migawki, grupowe zdjęcie i jedziemy do Kiezmarka. Przejeżdżamy mostem nad Wisłą i żegnamy ekipę telewizyjną oraz Pana Marka. Krótka narada nad dalszym przebiegiem trasy i decydujemy się na zmianę zaplanowanej drogi powrotnej. Decydujemy się na mało ruchliwą trasę wiodącą przez Błotnik, Trzcinowo aż do Wiślinki. Jako prowadzący miałem na tej trasie najwięcej problemów – starałem się utrzymywać kontakt wzrokowy z peletonem, a także grupą zamykającą (powiem, że nie było łatwo);). Z Wiślinki pojechaliśmy do Przejazdowa, znowu na 7-kę aż do Rafinerii (po drodze mijali Nas nasi nowi przyjaciele z telewizji) i dalej taką samą trasą przez Olszynkę.IMG_2747

W Gdańsku każdy rozjechał się w swoją stronę. Razem z kilkoma kolegami wpadliśmy na stację benzynową odwiedzić Flash’a (Tomek dla Twojej informacji – średnia z trasy równe 20 km/h).

Na koniec pojechaliśmy ze Sławkiem zdać relację Mietkowi.

Tak to skrótowo wygląda. Była to moja pierwsza relacja (krytyczne uwagi proszę kierować do Mietka, natomiast pozytywne opinie możecie wysyłać do mnie). 🙂 Był to mój pierwszy rajd, który prowadziłem (powiem szczerze, że takiego awansu się nie spodziewałem nawet w snach). Z roli grupowego głupka awansowałem na prowadzącego – aż się łezka w oku zakręciła. Nie spodziewałem się, że prowadzenie rajdu może być czasami dosyć trudne – mam nadzieje, że nie zawiodłem i się podobało. 🙂

Chciałem wszystkim bardzo serdecznie podziękować: dzielnym Koleżankom oraz Kolegom za doskonała kondycję na trasie, także ekipie telewizyjnej za realizację reportażu (może chociaż w telewizji będę podobny do ludzi), Rodzicom, Mojej Dziewczynie, wszystkim znajomym i nieznajomym też, Prezydentowi i Premierowi oraz Mietkowi za stworzenie GER-u. 🙂IMG_2754

Średnia z trasy: 20 km/h. Na budziku wybiło u mnie po dojechaniu do domu 110 km.

Za wszelkie błędy w relacji przepraszam – ostatnie 450 zdań pisałem nosem. 🙂

Pozdrawiam

Adam Krzemiński

TW „Krzem” vel „Krzemyk”

asfalt=niewiele

dystans=100

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Olszynka

m=Sobieszewo
m=Przegalina

m=Świbno

m=Mikoszewo

m=Drewnica

m=Błotnik

szlak=zielony

atrakcja=morze

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , , , , , , , | Leave a comment

Maraton szosowy 700km w 24h

Prognozy nie były zachwycające, albo upały, albo burze i na dodatek silne porywy wiatru. Przygotowywania jednak kosztowały wszystkich zbyt dużo, aby nie podjąć próby bez względu na wszystko. Kilka minut po 11 spotkaliśmy się pod Urzędem Miasta w Puławach. Razem było ze 20 kolarzy, w tym kilku pomocników, którzy mieli pomagać utrzymywać wysokie tempo na niektórych rundach. Nie zabrakło też wozu technicznego, który poza 200 litrami wody mineralnej, wiózł 3 skrzynkami bananów, batonów i różnego rodzaju żelków i tabletek energetycznych dla maratończyków, zabrał także nasze prywatne rzeczy.

7

Na pokładzie znalazła się dziennikarka lokalnej gazety, fotograf, masażysta, specjalista od spraw żywienia, oraz kierowca. Po błogosławienie od księdza ruszyliśmy spod urzędu o 11:45, aby kilka minut przed 12 znaleźć się w Górze Puławskiej, gdzie wyzerowaliśmy liczniki i ruszyliśmy na przód. Pierwsze okrążenie miało być zapoznawcze, w końcu część z nas nie znała dokładnie trasy.

Od początku starałem się dawać zmiany na prowadzeniu, ale coś mi to nie wychodziło, bo gubiłem peleton, zwłaszcza na podjazdach, więc wyluzowałem. Za Janowcem jakość asfaltu pozostawiała wiele do życzenia… miejscami jechało się jak góralem po bruku. Dużo wibracji prawdopodobnie przyspieszyło pojawienie się bólu w moich stopach, a zwłaszcza w palcach u lewej.

Nie minęła godzina jazdy, a ja już myślałem o wycofaniu się. Walczyłem z bólem często pedałując tylko jedną nogą, raz jedną, raz drugą, ale ból stawał się nie do zniesienia, momentami nawet leciały mi łzy. Reszta stawki chyba to widziała, bo zaczęła dopytywać. Zacisnąłem zęby, byle dojechać do końca pierwszego okrążenia (100 km). Jakiego złapałem kryzysa to się nie da opisać, bo okazało się że pierwszy postój planowany jest dopiero po drugim okrążeniu. Pierwsze okrążenie pokonaliśmy w równiuteńkie, co do minuty, 3 godziny.14

Na drugim okrążeniu jeden z kolegów podrzuca mi pomysł, który chyba uratował mi życie. Rozwiązanie było proste, poluźnić buty. W trakcie jazdy trochę to trwało (tak samo jak przykręcanie lemondki), ale przyniosło skutek, po 4 godzinach katuszy noga powoli dochodziła do siebie, chociaż komfort w lewej stopie odzyskałem dopiero na 3 okrążeniu. Na pewno przyczynił się do tego postój na domowe jedzonko przygotowane dla nas w restauracji na stacji benzynowej.

Większość kolarzy albo zdjęła na te kilkanaście minut buty, albo zmieniła skarpetki na suche. Cały czas krążyły nad nami chmury burzowe z błyskawicami. Szczególnie wspominam jedną z większych ulew wspomaganej gradem i bocznym wiatrem, otóż jeszcze kilka minut wcześniej było tak gorąco, że chciałem podjechać do wozu technicznego, aby polali nie wodą. Modliłem się o mały deszczyk. Jak widać, ktoś tam na górze ma nieziemskie poczucie humoru 😉

Okrążenia 4 i 5 były o kilka kilometrów krótsze od podstawowych, aby 700 km padło w Kazimierzu Dolnym, a nie w Puławach, a przy okazji, aby w nocy mieć do dyspozycji tylko asfalt dobrej jakości, bez niespodzianek i niespodziewanych zakrętów. Gdyby nie burza pewnie czulibyśmy się samotnie jadąc tak po ciemku. Poza pojedynczymi osobami, które wycofały się z przyczyn kondycyjnych, z maratonu odpadła także jedna osoba w skutek urazów, których nabawiła się wpadając w poślizg na jednym z zakrętów (mokra studzienka).

Po 5 okrążeniu mieliśmy kolejny dłuższy postój na ciepły posiłek. Zaczęło się liczenie i kalkulowanie. Wyszło nam, że 6 i 7 okrążenie powinniśmy pokonać z prędkością 31 km/h. Było prawie bezwietrznie, sukces zdawał się już taki realny. Przedostatnie okrążenie udało się przejechać ze średnią 33, więc na ostatniej setce nawzajem się uspakajaliśmy, Rafał ciągle gwizdał (aby zwolnili) na prowadzących.

Na ostatnie 20 km mieliśmy godzinę czasu, więc zrobiliśmy dodatkowy postój, po którym chyba wszyscy jechaliśmy z jednym wielki uśmiechem na twarzy, bez względu jak bardzo bolały kogoś stopy ścięgna, czy plecy. Most się pod naszym ciężarem nie zawalił, nie zdarzył się też żaden inny kataklizm – dojechaliśmy!

Z 16 kolarzy startujących na cały dystans 700 km, do mety dojechało 12 plus jeden, który miał jechać tylko pierwsze 200 km… to się nazywa spontan 🙂

Wielkie słowa uznania i podziękowania dla sponsorów, obsady wozu technicznego oraz osób które wspierało nas dopingiem.

„Z jazdą rowerem jest jak z seksem, im dłużej tym lepiej, no i trzeba pamiętać o zmienianiu pozycji…” 😉

Dane wycieczki: 705.56 km (0.00 km teren)

czas: 22:04 h avg:31.97 km/h

tekst: Tomasz Bagrowski „Flash”

asfalt=max

dystans=400

kondycja=wysoka

profil=normalny

trud=normalny

m=Puławy

m=Kazimierz Dolny

typ=rowerowy

Posted in Maratony | Tagged , , , | Leave a comment
« Older
Newer »