Jastrzębia Góra 2005r

IMG_2268Ja z Andrzejem wsiadłem do pociągu o godz. 11.37. Przed wyjazdem dowiedziałem się, że jeden z kolegów zrezygnował ze względu na złą pogodę. Także pozostał nam tylko Tadeusz, który czekał już na nas w Wejherowie. Jak się później okazało przyjechał on rowerem z Oksywia. Jeszcze Wiesiek miał do nas dołączyć, ale dopiero później, ponieważ pracował do godz. 12.30IMG_4084 Założył on, że nas dogoni gdzieś w okolicy Jastrzębiej Góry …i też tak się stało. Na ten wyjazd zdecydował się jechać rowerem wyścigowym, dlatego też tak szybko nas dogonił. Miał stratę do nas ok. pół godziny i to musiał nadrobić na przestrzeni 35km, bo tyle jest z Wejherowa do Jastrzębiej Góry. Można się domyśleć, iż jechał bardzo szybkim tempem. W Jastrzębiej Górze byliśmy już w komplecie. Pogoda nie była najlepsza, ponieważ zamglenie było tak duże, że okulary ciągle należało przecierać….ale najważniejsze, że nie padało i nie było wiatru a temperatura była znośna.

 Grupa podzieliła się na dwie grupki po dwie osoby. W pierwszej grupce jechał Andrzej z Wieśkiem a w drugiej ja z Tadeuszem. Tak dobrze nam się jechało, że urządziliśmy na trasie Gadu Gadu i w związku z tym trochę średnia spadła. Z tego też względu nasi koledzy nie byli zbyt szczęśliwi, ponieważ musieli czasami trochę poczekać.IMG_4088

Trasa: Wejherowo, Krokowa, Karwia, Jastrzębia Góra, Rozewie, Władysławowo, Puck i Chylonia. Nie podaję dokładnej trasy przejazdu, ponieważ jest ona bardzo znana. Naszym celem nie było zwiedzanie IMG_4086zabytków a jedynie ciągła jazda bez odpoczynków….tak tak przez 90km nie stawaliśmy ani razu na żadne odpoczynki jedynie parę razy stawaliśmy na zrobienie fotek, ale to trwało nie dłużej jak pół minuty. Gdyby nie fotki to nie musielibyśmy zsiadać z rowerów….trzeba przyznać, że grupa pod względem wytrzymałościowym była dobrze dobrana. Jedliśmy i piliśmy w czasie jazdy na rowerze….takie były nasze założenia i zostały wykonane w 100%. To był właściwie mój pierwszy w tym roku dłuższy rajd po zimowej przerwie, chciałem sprawdzić siebie jak wygląda moja kondycja….wprawdzie jeździłem przez całą zimę, ale na krótszych odcinkach. Wobec tego należy dokonać parę korekt treningowych, ale generalnie rzecz biorąc nie jest tak źle, myślałem, że będzie gorzej…wytrzymałość jest dobra jak na początek sezonu.

Przejechaliśmy w sumie ok. 90km ze średnią 21km/godz.

Mieczysław Butkiewicz

asfalt=normalnie

dystans=100

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Wejherowo

m=Jastrzębia Góra

m=Krokowa

m=Karwia

m=Rozewie

m=Władysławowo

m=Puck

m=Chylonia

szlak=czerwony

atrakcja=morze

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , , , | Leave a comment

Rajd do Żarnowca

 

Planowana długość trasy to ok. 100 km. Na dworzec w Gdańsku-Wrzeszczu przyjechało 7 osób, a w Oliwie dołączyły następne 3 osoby. Do Wejherowa dojechaliśmy kolejką SKM ok. godz. 10.00 gdzie Tomek z Rumi przyprowadził grupę 11 osób. W ten sposób stworzyła się dość liczna grupa składająca się z 21 osób. Pogoda była wspaniała w związku z tym zapowiadał się bardzo ciekawy rajd. Na długo przed dotarciem do Wejherowa niektórzy mieli wielką ochotę poszaleć, bo uważali, że tempo 25km/godz. jest za wolne w związku z tym zaproponowałem, że jeżeli ktoś ma ochotę na szybszą jazdę to może grupę główną wyprzedzić, ale warunek był jeden: poczekać na większych skrzyżowaniach. Więc ruszyli a ja prowadząc grupę główną utrzymywałem równe tempo 20-25km,/godz. wiedząc o tym, że przy dłuższych trasach nie należy szarpać sił. Na efekty szybszej jazdy niektórych kolegów nie trzeba było czekać długo. Po prostu nadwerężyli swe siły i byli zmuszeni na dołączenia do głównej grupy. Od tego momentu wszyscy jechali razem. Ja natomiast jednakowym rytmem prowadziłem ludzi, którzy dojechali bez żadnych problemów.

Z Wejherowa skierowaliśmy się w kierunku Piaśnicy Wielkiej i prawym brzegiem jeziora dojechaliśmy do Żarnowca a następnie Brzyno, Nadole, Czymanowo. Następnie celem naszej wyprawy było między innymi dojechanie i obejrzenie głównego zbiornika elektrowni szczytowo-pompowej „Żarnowiec”. Aby do niego dojechać musieliśmy się wspinać pod dość ostrą górę. Niektórzy z kolegów już to miejsce odwiedzali, ale znaleźli się też tacy, którzy tam nigdy nie byli. Rzeczywiście widok imponujący, polecam każdemu, kto jeszcze nie odwiedził tych stron. W drodze powrotnej z tej góry niektórzy osiągali szybkość 60km/godz…..zjazd był niesamowity. Zjechaliśmy do głównej drogi kierując się już do dworca w Wejherowie, aby tam skonsumować jakiś ciepły posiłek…Należał nam się. W tym momencie mieliśmy w nogach 90km.Chętnych nie zabrakło

Cnv0280Po wyjeździe z Wejherowa pożegnaliśmy grupę Tomka z Rumii, ponieważ oni postanowili skrócić drogę jadąc wśród pędzących samochodów. My na tą trasę nie zdecydowaliśmy się, woleliśmy jechać dłuższą drogą, ale mniej uczęszczaną. Po krótkim odpoczynku ruszyliśmy w dalszą drogę w kierunku Wierzchucina, Bychowa i do Gdańska, przed nami zostało do przejechania tylko 40 km W sumie przejechaliśmy 130km. Ekipa była dobrze przygotowana kondycyjnie, nikt nie zostawał w tyle. Tyle tylko, że grupa rozciągnęła się na dość sporą odległość, co spowodowało pewne utrudnienie dla wyprzedzających nas samochodów. Do Gdańska wszyscy dojechali w komplecie bez żadnych problemów._6A_0008

Podsumowując wyprawę wniosek nasuwa się jeden: Częste zmiany rytmu doprowadzają do utraty sił, dlatego też pamiętaj: chcesz dojechać daleko to często spoglądaj na swój licznik i nie zmieniaj tempa jazdy gdyż doprowadza to do szybkiego zmęczenia organizmu. Po mojej obserwacji z przebiegu rajdu należy wyciągnąć wnioski:Cnv0281

Ze względu na to, że nie wszyscy mają jednakową kondycję więc proponuję zmniejszyć długość trasy do 90km. To ma być czynny wypoczynek. Przypominam, że na stronie www.rowery.gda.pl będą wystawiane komunikaty o rajdach organizowanych przez Gdańską Ekipę Rowerową. Jeżeli ktokolwiek zna ciekawe trasy rowerowe to prosimy o takie informacje na adres e-mail: mbut@wp.pl, my natomiast będziemy analizować te propozycje i wybierać najciekawsze trasy do realizacji.

Tekst: Mieczysław Butkiewicz.

asfalt=sporo

dystans=100

kondycja=normalna

profil=normalny

trud=niski

m=Wejherowo

m=Piaśnica Wielka

m=Żarnowiec

m=Brzyno

m=Nadole

m=Czymanowo

obszar=kaszuby

atrakcja=jezioro

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , , , , , | Leave a comment

Rajd do Stegny 2005r

IMG_475925 czerwca spotkaliśmy się pod urzędem wojewódzkim, aby wyruszyć na wyznaczoną trasę.

Do godziny 10.15 zgłosili się wszyscy, którzy chcieli wziąć udział w tym rajdzie, było ich 13. Feralna czy nie?, mam na myśli numer 13….zobaczymy jak przejedziemy….odpowiem na to pytanie na końcu tej relacji. Ciągle wahaliśmy czy nie zmienić trasy na leśną z powodu dość uciążliwego upału. Po uzgodnieniu z grupą postanowiślmy jednak jechać do Złotej Wyspy. Tak, więc ruszyliśmy. W trakcie jazdy rozmyślałem sobie czy my przetrzymamy tę „patelnię” na Żuławach, teren nie osłonięty drzewami chyba będzie ciężko.

Dojechaliśmy do Sobieszewa tam zaopatrzyliśmy się w napoje, ponieważ bidony dość szybko są opróżniane, nic dziwnego temperatura dochodziła do 30 stopni w cieniu (miałem ze sobą termometr cyfrowy). W Sobieszewie postanowiłem wjechać na zielony szlak, co też zrobiłem i dalej już wszyscy szczęśliwi, że są tu drzewa, które nas osłaniają od słońca….i tak dojechaliśmy w pełnym szczęściu do ŚwibnaIMG_4763.

Naszym półmetkiem była Stegna. Przepłyneliśmy promem Wisłę i po wjeździe, do Mikoszewa skręciliśmy w lewo w ulicę Brzegową, która nas miała doprowadzić znowu do szlaku zielonego. Nareszcie jest upragniony szlak, nawet nie był tak mocno zapiaszczony, także całkiem znośnie się jechało, zresztą nikt nie narzekał. Po 12 km dojechaliśmy do Stegny

a tam postanowiliśmy zawitać do upragnionego morza, celem obmycia ściekającego z nas potu. Po krótkiej kąpieli, chociaż nie wszyscy się kąpali postanowiłem zebrać naradę wojenną, co dalej robić, bo zauważyłem, że ludzie nie za bardzo mieli ochotę zrezygnować z fantastycznych kąpieli.

Rzuciłem hasło: proponuję zrezygnować z dalszej jazdy po pustyni do złotej wyspy co Wy na to?

. Entuzjazm był tak wielki, że nie było sensu jechać dalej dyskutować na ten temat (temperatura w słońcu 35 stopni), w związku z tym zaproponowałem odjechać od tego tłumu ludzi w kierunku Krynicy o parę kilometrów i tam będzie długie wylegiwanie się i kąpanie w morzu. I tak zrobiliśmy….po zaopatrzeniu się w sklepie odjechaliśmy szosą parę kilometrów i skręciliśmy w kierunku morza. I to właśnie było to, czego szukaliśmy….plaża prawie pusta, cisza, spokój…tego nam brakowało.IMG_4767

Teraz powstał nowy problem, ponieważ niektórzy nie posiadali kąpielówek, ale jeden z kolegów wpadł na dość oryginalny sposób wejścia do wody, otóż założył zamiast kąpielówek koszulkę….wyglądał bardzo pociesznie (widać na fotce). Gdy wszedł do wody zdjął koszulę no i na golasa hyc do wody. Każdy sposób jest dobry.

Odpoczynek był bardzo długi, bo ok. 2 godzin. To był bardzo nietypowy rajd z tak długim wylegiwaniem się nad wodą. Uważam, że to był bardzo dobry pomysł z tą plażą, bo, po co mamy siebie katować w takim upale. Jak przyjdą chłodniejsze dnie to tę wyprawę na złotą wyspę ponowimy. Chyba nie będę opisywał trasy powrotnej.

Jeszcze zapomniałbym wspomnieć, iż w Stegnie odłączyły się od nas dwie osoby, ponieważ zaplanowały powrót przez Przegalinę, tak też zostało nas, 11 ale nie na długo. Wyjeżdżając z lasu otrzymałem telefon, że Wiesiek nas gonił z Gdańska na rowerze wyścigowym. I udało nam się spotkać właśnie w Stegnie…krótkie przywitanie. Towarzyszył on nam do chwili aż wjedziemy ponownie do lasu na zielony szlak.

Krótkie pożegnanie i znaleźliśmy się w lesie. Nie mógł on z nami jechać, bo oponkach jak palec daleko by nie dojechał. Umówiliśmy się, że on na nas poczeka w Mikoszewie. I tak się stało.

Ale jadąc od Stegny 5 km przed Mikoszewem dopadło nas następnych dwóch kolegów, którzy gonili nas z Gdańska był to Adam i jego kolega. Gdy dojechaliśmy do Mikoszewa nasz kolarz już czekał na nas i znowu przyjacielska rozmowa ale nie trwała ona długo, bo po przepłynięciu Wisły Wiesek pojechał swoją drogą.

Oprócz niego 4 osoby zdecydowały się również na jazdę powrotną po szosie, trochę byłem zdziwiony tą decyzją….jechać w pełnym słońcu, gdy już się ma w nogach 70km, ale skoro tak zdecydowali to już ich sprawa.

My natomiast jednak wybraliśmy może trochę cięższy teren, ale w cieniu drzew i tu była nasza przewaga.

Do Sobieszewa dojechaliśmy w dość szybkim tempie, przekroczyliśmy most pontonowy i gdzieś kilometr za Sobieszewem dopadliśmy naszych szosowców i od tego momentu jechaliśmy już razem. I jeszcze o jednym zapomniałbym wspomnieć a mianowicie: mieliśmy zaszczyt gościć dwóch maratończyków (Silwer i….o sklerozo wyhamuj się!….. zapomniałem imienia dziewczyny). Miało ich być w sumie czterech, ale dwie nie dojechały z nieznanych mi powodów.

Aga żałuj, że nie wzięłaś udziału z nami, ale ja jestem ciągle dobrej myśli. Złota Wyspa jest nadal aktualna….przygotuj kondycję!!! (chłop żywemu nie przepuści). hehehe Tempo było nie najgorsze (25-27km) biorąc pod uwagę ten upał. Nie było ani jednej osoby, która by zostawała w tyle. Z takim zespołem ludzi aż się chce jeździć.

Uważam, że ponownie ekipa stanęła na wysokości zadania….wspaniała kondycja, fantastyczne humory pomimo tych upałów jednym słowem dziękuję wszystkim uczestnikom za wzięcie udziału w tym nietypowym rajdzie. I osobne podziękowania dla naszych czterech dziewczyn, które dzielnie jechały i wcale nie ustępowały nam pod względem kondycyjnym.

Na początku zadałem sobie pytanie czy liczba 13 jest feralną liczbą i jak się okazało była dla nas jak najbardziej szczęśliwą liczbą. Dawno przestałem wierzyć w te bzdury naszych babć. Teraz poczekamy na odpowiednią pogodę, aby zrealizować rajd do złotej wyspy.

Długość trasy: 106km

Tekst i fotki: Mieczysław Butkiewicz

Zdjęcia wykonano aparatem CANON A60

asfalt=niewiele

dystans=100

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Olszynka

m=Sobieszewo

m=Świbno

m=Stegna

szlak=zielony

atrakcja=morze

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , , , | Leave a comment

Rajd do Karwi 2005r

karwia_logo

Wszyscy spotkaliśmy się przed dworcem PKP o godz. 9.00

Na spotkanie przybyło siedem osób w tym jeden dołączył w Wejherowie, a więc było nas ośmiu. W pociągu spotkaliśmy starych znajomych, którzy z całą rodziną dość często spędzają weekendy na świeżym powietrzu oczywiście na rowerach. <br>Pozdrawiam Was serdecznie!!!. Szkoda, że takich rodzin rzadko się spotyka na naszych drogach. Pozdrawiam Pana z Sopotu, którego miałem również przyjemność poznać w pociągu. Przy wspólnych wspomnieniach z naszymi znajomymi czas szybko minął i już stacja Wejherowo…..pora ruszać w drogę. <br> Wystartowaliśmy jak wspomniałem w osiem osób a po kilometrze jazdy było nas już siedmiu, ponieważ naszemu koledze tak niefortunnie zgiął się hak od przerzutki, że nie sposób było jechać dalej, oprócz tego sama prowadnica łańcucha również wygięła się. Przykro nam było z nim się rozstawać, ale trudno siła wyższa…..na szczęście odjechaliśmy niedaleko od dworca.

24e675d1e45cad75med

Rozważaliśmy jaki mógł by być powód tej awarii, i doszliśmy do wniosku, że w momencie przerzucania biegów ( to było pod górę) kolega zbyt mocno depnął na pedały, łancuch spadł z prowadnic i się zaklinował. Ale to jest moje zdanie. Pożegnaliśmy kolegę i ruszyliśmy w drogę…..droga była wolna od samochodów także całkiem fajnie się jechało aż do Mechowa. Groty postanowiły odwiedzić trzy osoby. W tym czasie zaczęło padać i jak ubywało kilometrów to padał coraz mocniej aż w końcu zaczeliśmy ubierać ubrania przeciwdeszczowe. No i tak padało i padało i końca nie było widać. A my jedziemy….niektórzy to tak ubłoceni, że wszystko z nich ściekało. W każdym bądź razie wszyscy będą mieli do czynienia w domu z pralką…..ubrania zabłocone, ale my odważni jechaliśmy dalej. Do odważnych świat należy. Dojechaliśmy do Jastrzębiej Góry i tak jakby przestało padać tylko lekko mżyło. W związku z tym humory nam się poprawiły i już o wiele przyjemniej się jechało. Mineliśmy Karwia, Dąbki i Białogórę. Tu zrobiliśmy dłuższy odpoczynek…..półmetek.

cf25cd19dc809d92medCzas wracać….pojechaliśmy przez Wierzchucino, Brzyno, Nadole i Czymanowo. No i ten słynny zbiornik elektrowni szczytowo pompowej „Żarnowiec”. Ja osobiście już tam byłem trzy razy a czwarty raz nie miałem ochoty tam się wspinać, także zostałem na dole z dwiema koleżankami i kolegą. A reszta pojechała na górę. Po ok. pół godziny wrócili i znowu wystartowaliśmy na trasę. Do Wejherowa dzieliło nas ok.. 30km, więc nacisnąłem nieco mocniej na pedały i na liczniku prawie przez cały czas wyświetlana była liczba 28-30km/godz. Zespół ludzi był mocny to można było na tę szybkość pozwolić….nikt nie zostawał w tyle.

No właśnie i tu zaprzeczam własnym słowom, bo na 5km przed Wejherowem zgubiłem dwoje ludzi Magdę i Tomka. Otóż okazało się, że na ostatnim postoju Magda zapomniała wziąć ze sobą plecaka, po który musiała wraz z Tomkiem wrócić…..gdy piszę tę relację rozmawiałem telefonicznie z Tomkiem, który powiedział, że plecaka już nie znaleźli. W plecaku były dokumenty, klucze od mieszkania i chyba jakieś pieniądze. Czyli jak z tego wynika to nie zgubiłem nikogo.

Magda bardzo Ci współczuję….jak mogłaś zapomnieć o plecaku? Dojechaliśmy do Wejherowa i wykupiliśmy bilety na pociąg i tu spotkała nas miła niespodzianka, otóż na dworcu spotkaliśmy naszych znajomych z pociągu z którymi rano jechaliśmy razem. Jak się okazało oni również zakończyli rajd po ziemi puckiej i rewskiej. Ponownie wracaliśmy wszyscy razem do Gdańska…..oj było wesoło!!! jak to miło czasami spotkać na trasie znajomych. I tak zakończyła się nasza przygoda…..trochę z przygodami! Długość trasy 102km, średnia 21km/godz. a w domu byłem o godz. 18.30 Przy okazji chciałbym się zwrócić do tych rowerzystów, którym wystarczy parę chmurek na niebie, aby spędzić dzień przed telewizorkiem….no, bo na dworze może padać:)

Jeżeli będziemy zwracali uwagę na pogodę to przesiedzimy całe lato w domu, ale to już nie mój problem….niech sobie siedzą. Jedno mnie cieszy, że zawsze bez względu na pogodę znajdą się partnerzy do rowerowania, ludzie, którym żaden deszcz ani zimno nie przeszkadza, i to są prawdziwi bikerzy!!! <br><br>

Refleksje po rajdzie:

1. Z całą pewnością mogę stwierdzić, iż mimo nie najlepszej pogody nikt się nie załamał ani nie narzekał.

2. Z mojego punktu widzenia uważam, że rajdzik był udany. Jechaliśmy przepiękną trasą leśną z Jastrzębiej Góry aż do Białogóry.

3. Szkoda, że nie wiele było słońca, z tego też powodu zdjęcia wyszły nie najlepsze….było zbyt ciemno.

4. Jak zwykle dziewczyny miały żelazną kondycją.

Na zakończenie chciałem podziękować wszystkim za wspaniałą jazdę i doskonałe humory.

Na tym chyba należałoby zakończyć moje Gadu Gadu:))

Do zobaczenia na trasie!!!!!

tekst: Mieczysław Butkiewicz

foto: Mieczysław&flash

asfalt=normalnie

dystans=100

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Wejherowo

m=Mechowo

m=Jstrzębia Góra

m=Karwia

m=Dąbki

m=Białogóra

m=Żarnowiec

m=Wierzchucino

m=Brzyno

m=Nadole

m=Czymano

obszar=morze bałtyckie

atrakcja=morze

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , , , , , | Leave a comment

Rajd do Rutek 2005r

rutki_logo

 

W niedzielę dnia 7 sierpnia spotkaliśmy się, aby odbyć rajd w dwóch grupach A i B.

Relacja grupy A

Pierwsza grupa miała za zadanie dojechania do Jaru Radu a dokładniej to na most w Rutkach, gdzie mieliśmy się spotkać z grupą B (przecinaki). Natomiast grupa B ze względu na swoją agresywną jazdę miała wydłużoną trasę i jechała do zamku Łapalicach i nawrót na most w Rutkach. Chciałbym wspomnić że będą opisane osobno dwie relacje obu grup. Wjechaliśmy ul Abrahama do lasu do niebieskiego szlaku, gdzie nastąpiło rozdzielenie grup. Wspólna fotka i w drogę grupa B wystartowała tak ostro, że aż się za nimi kurzyło, ale nie od kurzu tylko od unoszących się w powietrzu liści. My natomiast poczekaliśmy 5 minut i również ruszyliśmy, ale za nami liście jakoś nie chciały się unosić w powietrzu hehe. Po przejechaniu paru kilometrów jeden z naszych kolegów znalazł koło mostku komórkę, więc zatrzymaliśmy się….każdy jej się przyglądał….była włączona. Asia odczytała w menu jej numer i stwierdziła, że to komórka Tomka Flasha. To ci Tomek będzie miał niespodziankę jak ujrzy ją.

Chciałem zadzwonić do nich i powiadomić, żeby Tomek się nie martwił, bo telefon się znalazł, ale Asia chciała Tomkowi zrobić osobiście frajdę…. szkoda, że nie widzieliśmy radosnej miny Tomka….. no cóż myślę, że jakiś browarek………żartuję (prawdziwy biker nie…..). Ruszyliśmy w drogę, żadnych niespodzianek nie było oprócz jeszcze jednej a mianowicie…..gadu gadu a ja przy tej okazji skręciłem odruchowo nie w tę stronę co należało. Dojechaliśmy do Łapina, wówczas stwierdziłem, że nie w tym kierunku jedziemy ale numer….zatrzymaliśmy się i krótka analiza sytuacji. Decyzja została podjęta….zawracamy i jedziemy w kierunku wioski Przyjaźń a stamtąd do Rutek. Jak się okazało odjechaliśmy nie tak daleko bo tylko 5 km. Przez to w sumie straciliśmy 10km, ale trudno pogoda dopisywała, więc jechaliśmy dość szybko i tu nagle……oooo jaka radośc wszystkich jest wioska Przyjaźń, więc teraz prosto na Żukowo (ok.6 km), a jeszcze dalej jakieś 2 km Rutki. Nareszcie dojechaliśmy…. teraz rondo zakręt w lewo kawałek prosto i jest tablica z napisem Rutki 1 km, no to jesteśmy na miejscu. Przez ten stracony czas myśleliśmy, że „przecinaki” będą pierwsi od nas, ale niestety byliśmy osamotnieni……jest most ale na moście przywitał nas deszcz. Nie wyglądało to na niebie najciekawiej. Zeszliśmy pod most, aby nieco ukryć się od deszczu.

Wykonałem telefon do kolegów, ale oni jeszcze nie dojechali do Kartuz. Jeszcze na wstępie nie wspomniałem, że w Otominie miał do nas dołączyć Michał (nasz bombowiec). Czekał i widocznie mu się znudziło i ruszył w trasę sam. Nie dogoniliśmy go, bo pomyliśmy drogi. Spotkaliśmy go dopiero na moście w Rutkach. Czekaliśmy na naszych kolegów około godziny, dzwoniłem do nich, ale mieliśmy problemy z łącznością…nie mogliśmy się porozumieć. W końcu otrzymałem SMS’a i stwierdziłem, że chyba ich się nie doczekamy….są daleko. Jak się później okazało mieli bardzo ciężką trasę i to wszystko się opóźniło. Znam ten niebieski szlak i wcale im się nie dziwię, że do spotkania nie dojdzie. Tomek właśnie opisuje jak im rowery wpadały do wody. Po krótkiej naradzie z grupą doszliśmy do wniosku, że nie ma sensu czekać dłużej, poza tym stojąc pod drzewami jest dość chłodno i deszczowo więc ruszamy w drogę powrotną oczywiście szlakiem niebieskim, ale zanim ruszyliśmy trzeba by było jakoś się wdrapać na górę po błotnistym zboczu nie było to łatwe zadanie, ale jakoś osiągneliśmy szczyt.

Ruszyliśmy… przestało padać, więc powrót był w miarę suchy. Było nas w sumie sześć osób i co jakiś czas ktoś się odłaczał, bo miał bliżej do domu, aż na końcu w Otominie zostałem ja z Asią, ponieważ mieszkamy blisko siebie, więc jechaliśmy razem do Zaspy i tu się rozstaliśmy. Szkoda, że to już koniec naszych przygód i nie ukrywam, że niedosyt z powodu niezrealizowania w pełni tego rajdu. Na liczniku skromnie 82 km.

Tekst: Mieczysław Butkiewicz

Relacja grupy B

Zgodnie z planem spotkaliśmy się pod dworcem PKP we Wrzeszczu. W sumie 8 osób – wszyscy pojechaliśmy w kierunku niebieskiego szlaku, a gdy już dojechaliśmy, podzieliliśmy się na dwie grupki po 4 osoby – w miedzyczasie Mietek zrobił fotkę… jak się później okazało, było to pierwsze i ostatnie wspólne zdjęcie (tego dnia).

Przodem ruszyła grupa B (przecinaki), która musiała mocno naciskać na pedały, gdyż do pokonania miała kilka kilometrów więcej. Ci śmiałkowie to: Tomek (z Pruszcza), Marcin, Krzysiek i Tomek (Flash). Agresywny i krety zjazd niebieskim szlakiem wzdłuż ul. Słowackiego i znaleźliśmy się przy ulicy i dalej asfaltowym odcinkiem szlaku, a do Matemblewa. Stąd naszym podstawowym szlakiem, niebieskim przez lasy z wyjazdem w pobliżu Auchan… w międzyczasie pokonaliśmy mostek, przy którym Flash (jak się okazało) zostawił telefon, bo robił zdjęcia nadjeżdzającym kolegom.

Od przejazdu pod obwodnica jadąc a to niebieskim, a to czarnym szlakiem, grupa B dojechała do Otomina, gdzie nad jeziorem przyszedł czas na złapanie oddechu, fotki… no i w drogę, głównym szlakiem, przez Sulmin. Kawałek za wioską Flash zorientował się, ze zgubił telefon. Co chwila traciliśmy szlak ze wzroku, jednak nie zawsze wynikało to ze słabego oznakowania, najczęściej wynikało to chyba z chęci utrzymania dobrego tempa. Ostatecznie, po niewielkich modyfikacjach trasy (małe zboczenie z szlaku) dotarliśmy do wyczekującego Michała (Mxer)… nie wiemy jak długo czekał jeszcze na grupę A – chwile pogadaliśmy i pojechaliśmy dalej. No cóż, tym sposobem wjechaliśmy na jar raduni, który faktycznie czasami był nieprzejezdny… ba, czasem i bez roweru byłoby ciężko iść (fotki) – Tomek wyraźnie najlepiej radził sobie z tym terenem. W międzyczasie zaczęło padać, ale na szczęście korony drzew nas osłaniały. Przemierzając Jar Raduni trzeba być przygotowanym na wszystko… na super śliskie błoto przy podejściach, wąskie i zakrzaczone ścieżki, którymi nawet dałoby się jechać, gdyby nie śliskie, (bo mokre) korzenie i kto wie, czy to właśnie nie był powód, ze rower Tomka (z Pruszcza) odskoczył mu z rąk i przekoziołkował po skarpie około 5 metrów (może więcej) na bardzo miękki teren, prawie do samej Raduni. Po szybkiej akcji ratowniczej ruszyliśmy dalej.

Liczne dokuczliwe owady oraz błoto, z którym najwięcej radochy miał, Flash, czego efektem była kąpiel roweru w Raduni… i znowu w drogę, i znowu niebieskim, i znowu przez las. Kolejny postój był nieplanowany.. na skrzyżowaniu dróg w lesie nie było żadnych oznaczeń… ale za to było peeeełno jagód (fotki) i w czasie, gdy kolejni bajkerzy sprawdzali kolejne drogi w poszukiwaniu szlaku, reszta grypy koncentrowała się na konsumpcji tajemniczych kuleczek. Ostatecznie pojechaliśmy prosto i… pomijając przełajowy przejazd przez jakieś pola ze zbożem, gładko dojechaliśmy do Kartuz, gdzie Krzysztof postanowił odłączyć się od nas.. no cóż, trasa dawała chwilami nieźle w kość 🙂

Pozostało nas trzech i w takim wlanie składzie ruszyliśmy przez Kartuzy i jakieś 2 km po wyjeździe z tej miejscowości skręciliśmy w lewo, w kierunku zamku w Łapalicach, droga oznaczona numerkiem „6”, zresztą jest strzałeczka „punkt czerpania wody”. W pewnym momencie niepotrzebnie odbiliśmy w lewo, Flash znowu potaplał się w błocie, no, ale jechaliśmy dalej, aż natrafiliśmy na parę turystów na rowerach. Jak się okazało była to para z Niemiec (z dzieckiem), a jedynym sposobem na dogadanie się, był angielski.. po kilku w dłuższych i powtarzanych wyjaśnieniach, ustaliliśmy gdzie jesteśmy i w jakim kierunku się udajemy. Był to czerwony szlak prowadzący do zamku, ale wymagał zawrócenia się… Po serdecznych słowach pozdrowienia, wszyscy ruszyliśmy swoim tempem, aby już po 5-10 minutach dojechać do celu (fotki).

Powrót rozpoczęliśmy zjazdem asfaltem, za zamkiem w stronę wioski Łapalice… piękne widoki… a następnie w prawo na asfalt prowadzący do Kartuz. Na miejscu zatankowaliśmy na stacji benzynowej, (bo sklepy były już pozamykane) a Flash, nie bez problemu, dopompował sobie powietrza w, kołach, aby mięć mniej oporów w prowadzeniu grupy do Żukowa, gdzie dojechaliśmy w iście kolarskim tempie. W Żukowie po raz kolejny (i ostatni) tego dnia, wjechaliśmy na niebieski szlak, którym już raczej spokojnie dojechaliśmy do Otomina, gdzie Tomek odbił w prawo, a Flash (ja) i Marcin pojechaliśmy przez Szadółki do domu.

Trasa 110 km

Srednia: 22-25 km/godz

Średnia na Jarze Raduni 1-12 km/godz

Średnia Kartuzy-Żukowo 35 km/godz

Tekst: Tomek Flash

typ=rowerowy
m=rutki
m=łapalice
szlak=niebieski
m=łapino
m=przyjaźń
m=żukowo
m=otomino
m=kartuzy
atrakcja=most
m=zaspa
dystans=100
m=wrzeszcz
asfalt=normalnie
m=matemblewo
m=sulmin
trud=niski

kondycja=normalna
atrakcja=zamek
m=łapalice

Posted in Relacje | Tagged , , , , | Leave a comment
Newer »