Północne rubieże 2

2Pogoda w długi weekend nie była w tym roku zbyt łaskawa. Jeśli dodamy do tego problemy innej natury, to wynikiem takiego działania jest posypanie się planów wyjazdowych. Nie ma co rozpaczać i trzeba odpalić jakiś rajd „na pych”, bo czas nieubłaganie mija. Taka oto była geneza sobotniego rajdu do Żarnowca.

Start ustalono ze stacji Gdynia Stocznia na sobotę o 9:40. Prognozy jeszcze poprzedniego dnia zapowiadały całkiem ładny dzień, więc sobotni poranek był twardym zderzeniem prognoz z rzeczywistością. Jednolicie szare niebo nie zapowiadało słońca, ale raczej opady deszczu. Jak się później okazało, nie deszcz był naszym największym wrogiem ale wiatr. Z początku wcale tego nie odczułem. Wszak moja dojazdówka na miejsce startu wiodła lasami, ale już niedługo miało się okazać, że 2 koszulki rowerowe i nieprzewiewna bluza to za mało jak na taki poranek.3

Wystartowaliśmy w sześć osób: Kasia, Grzesiek, Mietek, Saba z Obcym, no i skromna osoba organizatora Smile. Już od początku miałem kłopoty z nawigacją. Tereny Obłuża nie są moją specjalnością, ale z pomocą Obcego dotarliśmy do Pierwoszyna, skąd droga do Pucka była mi dobrze znana. Pierwotny plan zakładał zahaczenie o Rewę, ale Obcy stwierdził, że na przewidywanej trasie „jest teraz bagno”, więc trasa uległa modyfikacjom. Nie pierwszy zresztą raz tego dnia. Jeszcze przed Kosakowem odłączył się od nas Mietek, który z powodu bóli musiał wracać do domu. Przez całą drogę do Rzucewa musieliśmy walczyć z wiatrem i przeszywającym chłodem, więc przed pałacykiem pożegnaliśmy Sabę i Obcego, którzy także postanowili odłączyć się od rajdu. Dodatkowo zaczęło trochę padać i tak oto nasza dzielna trójka, przyodziana w przeciwdeszczowe kapoty mozolnie jechała dalej. Z powodu aury postanowiliśmy pojechać do Pucka, gdzie za radą Kasi spróbowaliśmy jabłek w cieście i zastanawialiśmy się co dalej. Sam Żarnowiec został odrzucony już na starcie, bo wiatr wcale nie słabł. Postanowiliśmy dojechać do jeziora Dobrego a potem skręcić na południe do Wejherowa.  Co do pogody, to było na tyle dobrze, że przynajmniej przestało siąpić.4

Zgodnie ze zmienionym planem, dobrnęliśmy do Darżlubia, skąd czarnym szlakiem przecięliśmy północny kraniec puszczy Darżlubskiej i dojechaliśmy do Jeziora dobrego. Po drodze nasz humor zaczął się poprawiać. Osłonięci lasem od wiatru wolno sunęliśmy przez wspaniałe tereny, które zwiedzałem dwa tygodnie wcześniej. Pomimo braku słońca las wciąż wydawał się wspaniały, a widoki zapierały dech w piersiach. Na naszej drodze co chwila wyrastały pełne błota kałuże, więc tempo nie było imponujące. Wręcz przeciwnie, poruszaliśmy się dość wolno, bo tylko w ten sposób mogliśmy nacieszyć się wspaniałą okolicą. Po chwili takiej jazdy dotarliśmy pod diabelski kamień i tu z powodu własnej głupoty i pecha uderzyłem się kolanem w kierownicę. Po chwili ból przeszedł, więc pomyślałem, że to nic takiego, ale niestety myliłem się. Z nad jeziora Dobrego ruszyliśmy zielonym szlakiem do Wejherowa. Zmiana planu zakładała jazdę lasami, które w doskonały sposób chroniły nasz przed mocnym i zimnym wiatrem. Przez cały ten czas kolano pulsowało tępym bólem, który na podjazdach tylko się wzmagał. Próbowałem nie zamulać grupy, ale kosztowało mnie to sporo wysiłku i silnej woli, zwłaszcza na trudniejszych odcinkach, gdzie ból stawał się intensywniejszy. Z tego także powodu koncentrowałem się raczej na pedałowaniu, niż na nawigacji, co kilkakrotnie przypłaciłem zboczeniem z trasy. Szczęśliwie jednak czujna kompania zawszy sprowadzała mnie na poprawną ścieżkę. W miedzy czasie słonce na chwilę wyjrzało zza chmur co wszystkim poprawiło humor, a ja stwierdziłem, że zielony szlak jest także bardzo urokliwy. Mimo wszystko wolę jednak szlak czarny, bo jest on bardziej „pierwotny”, ale jest to raczej kwestia gustu.

Po dotarciu do Wejherowa planowałem powrót SKM (mając na uwadze nieszczęsne kolano), ale za namową grupy ruszyliśmy przez Redę i Rumię go Gdyni. Dobrze jest jechać w zgranej grupie. Wszyscy trzymali równe tempo, więc asfaltowe odcinki naprawdę pokonaliśmy bardzo szybko. Tak dotarliśmy do Chyloni, gdzie pożegnałem się z grupą i zwyczajowo już pojechałem na południe do domu, gdzie dotarłem ok 20.00.

Pomimo kiepskiej aury rajd mogę uznać za udany. Wszystkim dopisywał humor i nikt specjalnie nie narzekał na trudne warunki. Jak zawsze podczas rajdów spędziliśmy sporo czasu na rozmowach. Rozmawialiśmy tak jak jak zawsze o tematach około rowerowych jak „żelowe siodełka” Wink, brak gustu i dobrego smaku wśród drogowców Wink i zeszło nawet na porównanie siodełek co poniektórych osób Wink . Dodatkowo nastrzelaliśmy trochę zdjęć, a co najważniejsze dobrze się bawiliśmy! Jedynie czego żałuję, to kolano, które boli mnie na tyle, że przez kilka dni o rowerze to mogę zapomnieć Frown

Dziękuję wszystkim za miło spędzony czas.

Howgh!

DST: 119km

AVG: 17,4km/h

TM: 6:50h

asfalt=niewiele

dystans=100

kondycja=normalna

profil=normalny

trud=niski

m=Gdynia

m=Darżlubie

m=Wejherowo

obszar=Kaszuby

atrakcja=panorama

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , | Leave a comment

Rajd nadmorskim klifem

IMG_8390.jpg.phpPogodynka zapowiadała świetną pogodę, a Mietek równie świetną trasę. Tak wybuchowa mieszanka zawsze podziała na każdego rasowego rowerzystę. Przyjechało ich na start ponad dwudziestu! (konkretnie 22.)IMG_8397.jpg.php

Zbieraliśmy się po całym Trójmieście wsiadając do SKM-ki od Gdańska Głównego przez Wrzeszcz, a na Gdyni  Stoczni kończąc. Mieliśmy następnie ruszyć w kierunku Torpedowni lecz zostałem zmuszony do przeprowadzenia krótkiego instruktażu zaklejania ósmej dziury w dętce i oponie Obcego. Choć mama mówiła, aby z obcymi nie rozmwawiać to mając na uwadze dobro całej grupy poświęciłem się rzucając kilka słów typu „rusz się szybciej z tym klejeniem”. Podziałało. Ale nie na długo. Kilka kilometrów dalej rower Obcego znów zajmował zaszczytną odwróconą pozycję. Obcy uzyskał więc miano Starszego Klejącego, a nas wysłał do diabła w stronę Torpedowni. Chłopak jest wstydliwy i nie lubi jak 21 par oczu śledzi każdy jego ruch gdy na kolanach klei kolejną dętkę (i oponę!)IMG_8402.jpg.phpIMG_8409.jpg.phpPojechaliśmy. Po drodze w euforii szybkiego zjazdu (a może to był podjazd?) zgubiliśmy Mietka. Ten wykazał się jednak znajomością ponadnaturalnej sztuki teleportacji i dojechał do celu przed nami. Nie puszczajcie go na żaden maraton bo nie mamy szans! 🙂 Z Torpedowni ruszyliśmy w stronę Rewy fantastycznym szlakiem biegnącym po klifie wzdłuż plaży. Po drodze wykonaliśmy grupowe zdjęcie pod krzyżem w kształcie mieczy z wystającymi kotwicami i kołami rowerowymi (naprawdę piłem tylko zwykły izotonik)
Na klifie pokonaliśmy dwa fajne zjazdy. Niestety pomiędzy nimi zgubiliśmy Satana i Agnieszkę. Stojąc we mgle przez długie minuty snuliśmy podejrzenia co też mogło się z nimi stać. Nie pozostało nic innego jak wysłać zwiadowcę celem penetracji przebytej już części szlaku. Jednogłośnie wybraliśmy na ochotnika Flasha, który nie bez uśmiechu na twarzy wrzucił blat i wystartował. Nie wracał przez kolejne kilka  minut i nasze hipotezy odnośnie nieobecności tej trójki nabrały dodatkowych kolorów. Zjawił się sam po jakimś czasie oznajmiając, że zagubieni wyprzedzili nas i są już na deptaku w Pucku. Teleportacja po raz drugi!! Przy okazji dopowiem, że praktycznie przy każdym postoju Flash kręcił szybkie kółka dookoła całej grupy. Zwiększał tym swoją średnią i nieuchronnie zmierzał do osiągnięcia 200-tki na tym rajdzie. Czy się udało niech sam się wypowie w komentarzu 🙂IMG_8418.jpg.php

Pozostała część trasy minęła w spokoju i bez większych awarii (chociaż Obcy z Sabą cały czas jechali z nami). Ciekawy był 15 km asfaltowy zjazd od Darżlubia do Wejherowa. Wytworzyły się grupki pościgowe, a nawet rywalizacja z dziewczyną na rolkach! Jechała tak szybko, że druga część grupy na rowerach nie była w stanie  jej dogonić! Tłumaczę to znacznie większą ilością kółek (8 sztuk w rolkach vs. 2 rowerowe)

W Wejherowie podzieliliśmy się na dwie grupy. Przecinaki wracali na kołach do Gdańska, a lamerzy pili izotoniki w SKM 🙂

W sumie przejechałem ok. 90 km. Przywiozłem 0,5 kg błota i drugie tyle opalenizny. Do zobaczenia za tydzień na rajdzie pościgowym (dwie grupy).

Jeśli ktoś zechce napisać własną relację z tego rajdu to zapraszam do udziału w naszym konkursie „Na najlepszą relację rowerową”!!
Andrzej „scoot”
asfalt=niewiele
dystans=100
kondycja=niska
profil=niski
trud=niski
m=Rewa
m=Puck
m=Darżlubie
m=Wejherowo
atrakcja=morze
typ=rowerowy
Posted in Relacje | Tagged , , , , , | Leave a comment