Uwaga. Aby obejrzeć film w jakości HD kliknij TUTAJ
Zaczynam odkrywać nowe możliwości jakie daje rower. Wiele lat jeździłem po okolicznych szlakach, startowałem w zawodach czy też podróżowałem z sakwami. Każdy z tych rodzajów kolarstwa jest naznaczony cechą, od której chcę się oderwać, a mianowicie: z góry zaplanowaną trasą.
Nie ma nic bardziej ekscytującego niż możliwość jazdy przed siebie, cały dzień, bez pośpiechu, w całkowicie nowym terenie, pokonując najróżniejsze przeszkody terenowe.
Tydzień temu właśnie w ten sposób postanowiłem spędzić sobotę. Pociąg do Kościerzyny odjeżdża kilka minut po 8, dzięki czemu godzinę później byłem już na miejscu. Udałem się na południe wjeżdżając do lasu w przypadkowym miejscu. Włóczyłem się cały dzień wokół niezwykle pięknych i spokojnych jezior Wdzydzkiego Parku Krajobrazowego. Każde napotkane jezioro starałem się objechać dookoła jak najbliżej brzegu rezygnując ze szlaków czy większych przecinek. Dzięki temu udało mi się znaleźć kilka wspaniałych singli, momentami dość technicznych, ale jednocześnie płaskich i niezbyt wymagających kondycyjnie. Kilka razy musiałem zawrócić gdyż teren był zbyt mokry lub zawalony drzewami, każdy taki punkt oznaczałem na GPS. W wyniku tej tułaczki powstała trasa długości 60 km, na którą tydzień później zaprosiłem kilku znajomych.
Na przystanku Gdańsk-Rębiechowo dołączyli do mnie Renata oraz Paweł. Pociąg przyjechał punktualnie i przez okna widzieliśmy machających do nas Mietka, Bono oraz Darka. Na szczęście nie było zbyt dużego ścisku i prawie wszystkie rowery znalazły się na hakach dla nich przeznaczonych. Podróż minęła szybko. W Kościerzynie Renata i Paweł ruszyli przodem, zakładając (jak się okazało – błędnie) wolniejsze tempo niż druga część grupy. Paweł miał wgranego do GPS mojego tracka co dawało pewność że będą się poruszać dokładnie przed nami i mamy szansę ich dogonić. My czekaliśmy na resztę ekipy, która 15 minut później dojechała samochodami (Świru, Jarek, Adam). W takim też składzie ruszyliśmy na trasę.
Jak to ostatnio na naszych rajdach bywa mieliśmy niezwykle urozmaicony wybór rowerów. Był trekking Renaty, z bagażnikiem i małą sakwą, oraz kosmiczny pivot Pawła, bez jednej goleni amortyzatora. Były dwa górale (Mietek, Darek) oraz góral na kołach 29 cali u Bono. Reszta załogi, czyli 4 pozostałe osoby dysponowały fullami w różnych kombinacjach.
Trasa prowadziła po śladach mojej wcześniejszej włóczęgi, z drobnymi korektami w miejscach których nie dałem rady pokonać. Nie licząc kilku powalonych drzew całość dało się przejechać bez zsiadania z roweru, chociaż miejscami wymagało to pewnych umiejętności.
Trasa była mocno „pokręcona” i prowadziła przez wiele okolicznych jezior. Najbardziej malownicze to jez. Małe Oczko oraz jez. Głęboczek, jednak na wszystkich można było znaleźć przepiękne i spokojne miejsca. Czasami podczas drogi towarzyszyły nam żurawie.
Będąc w ośrodku nad jez. Długim zdecydowaliśmy się na dłuższy popas i jedzonko. Okazało się, że w tym samym momencie taką decyzję podjęli Renata z Pawłem, lecz 7 km dalej. Pomimo 30 km przebytej trasy nadal nie mogliśmy ich dogonić! Spotkaliśmy się dopiero w Kościerzynie przed sklepem! Jak widać rower Renaty oceniany na początku za najmniej przygotowany na taką trasę (przypomnę: bagażnik, sakwa) pokonał ją szybciej niż duże fulle i górale razem wzięte!
Droga powrotna pociągiem odbyła się w bardzo dużym tłoku, w towarzystwie 18 rowerów grupy http://www.bodyinmotion.pl – Pozdrawiamy!
Mam nadzieję, że wszystkim uczestnikom rajdu trasa przypadła do gustu. Nie był to zwykły rajd z punktu A do B w linii prostej, lecz prowadził wieloma „zawijasami” umożliwiając dokładniejsze poznanie tej wspaniałej okolicy. Dla chętnych wrzucam tracka z GPS. Będzie również film oraz zdjęcia. Okolica jest tak wspaniała, że wrócę tam nie jeden raz. A na pewno powtórzę ten rajd jesienią – lecz jak wspomniałem na początku – jadąc przed siebie, bez planu.
Chciałbym na koniec pogratulować dzielnej postawy dla Mietka, Bono oraz Darka, którzy na sztywnych rowerach (Bono: koła 29, opony 1.75) świetnie radzili sobie w trudnym dla nich terenie. Fulle bardzo oszczędzają energię i gdy my przelatywaliśmy nad korzeniami, Wy musieliście sporo się namęczyć. Było ciężko, ale daliście radę Panowie!
Andrzej /scoot/
5 Comments
Ja rowniez w niedziele jezdzilem w tych okolicach.Szkoda ze sie nie spotkalismy
Bono – super zdjęcia i podpisy! następnym razem Ty piszesz relację 🙂
Kavior – everytrail jest fajnie połączony z gpsvisualizer.com z którego korzystam, ale zbyt długi czas wyświetlania mapy na stronie chyba skłoni mnie do przejścia na gpsies.com
Właśnie linkuję film… niestety nie mam zbyt wielu ujęć, ani też nie zdążyłem spotkać się z Adamem aby ściągnąć film z drugiej kamerki, jednak jakaś pamiątka pozostanie.
Witam!
Widzę, że zdecydowaliście się na Everytrail :/
Dlaczego EveryTrail, a nie gpsies.com?
Czysta ciekawość :).
Pozdrawiam,
K.
Moje zdjęcia: https://picasaweb.google.com/bonozekker/JezioraTucholskie20110522
Rajd rzeczywiście rajd był wymagający. Przez te korzenie raczej trudno było „przeleciec” bez amortyzacji z tyłu jak to robili koledzy na fullach. Często „wylatywałem” w powietrze i jakimś cudem nie lądowałem w krzakach:)