Szukamy wiosny

Tym razem nasz pieszy rajd rozpoczął się w Matemblewie . Na spotkanie już tradycyjnie przybyli Ania z Adamem, Maryla, Wiesiek i ja później, dołączył Olo na swym rowerze. Piękna słoneczna pogoda przyjemnie nastroiła nas do przejścia lasami do Oliwy a następnie do Jelitkowa. Z Matemblewa ruszyliśmy w kierunku Złotej Karczmy aby wejść na żółty szlak nieco go modyfikując gdyż wszechobecne roztopy nie pozwalają na dokładne trzymanie się szlaku. pomału zima zostaje przełamywana przez słońce , ptaki zaczynają świergolić a spod śniegu przebija się leśny grunt.Po 10km docieramy do Parku Oliwskiego w którym spaceruje mnóstwo ludzi , robimy kilka zdjęć i po małym odpoczynku ruszamy do Jelitkowa. Nad morzem tłumy spacerowiczów korzystających z pięknej pogody podziwiających gdańskich morsów i jednego surfera .

Dla nas Jelitowo to stacja końcowa gdzie zakończyła się wędrówka. Co prawda przebyty dystans nie był zniewalający ale towarzystwo i pogoda, wyśmienite .

Dystans 14km

Pozdr.

Zbigniew Szymczycha

Posted in Relacje | 2 Comments

c.d „czyli chodzimy dalej".

Mróz trzyma ,śniegi nie topnieją wiosna nie bardzo się spieszy wiec” c.d „czyli chodzimy dalej.

Nie będę się rozpisywał , będzie krótko i treściwie. Rozpoczęliśmy w Oliwie w parku gdzie tradycyjnie na mostku zostaliśmy zapytani przez sympatyczną panią czy nie mamy zapalić papierosa .Sympatyczna Pani usłyszała że nie palimy, więc chcąc nie chcąc przepuściła nas przez kładkę i tak pomaszerowaliśmy w kierunku Pachołka. Kręcąc zielonym i niebieskim znaleźliśmy się w Sopocie.

Przy molo dołączyła do nas kolejna grupa piechurów, Ania , Maryla i Adam .

Oczywiście panie natychmiast nadały szybkie tempo ,co nie obyło się od komentarzy na temat kondycji panów.

Po drodze dojechał do nas Olo / po wcześniejszym morsowaniu /

I w tak miłej atmosferze dotarliśmy do Brzeżna.

Dystans 19.8 km

Czas 6h

Średnia prędkość 5km/h

Pozdr.Zbigniew Szymczycha

Posted in Relacje | 2 Comments

Szlakiem niebieskim do wieży widokowej "Pachołek"

28200005

W sobotę Piotra1981 zaproponował krótka wycieczkę po lasach TPK, ja jako pierwszy wyraziłem zgodę i rozpocząłem poszukiwania chętnych. Długo nie musiałem czekać, ponieważ pierwszy „Zibek” wyraził zgodę wraz z Wieśkiem. Następny, który wyraził zgodę to był Darek. Ja natomiast wyciągnąłem z domu mego sąsiada Adama. W efekcie było gotowych na taką wędrówkę 7 osób. Wprawdzie miała jeszcze z nami iść koleżanka Iza, ale coś jej widocznie wypadło.

Zebrała się grupka „wyżeraczy” i połykaczy leśnych połaci, więc miałem pewne obawy czy będę w stanie im dotrzymać kroku zwłaszcza po ostatnich moich przejściach zdrowotnych. Ruszyliśmy, ja wyszedłem na czoło, aby grupie robić zdjęcia i w ten chytry sposób jak lisek chytrusek:) spowalniałem tempo, aby nie wypaść z „gry”. W końcu chyba  przejrzeli moją grę i Wiesiek ze Zbyszkiem wyszli na czoło i narzucili swoje tempo. Bardzo ciężko mi się szło i nie tylko mnie ze względu na dość dużą ilość luźnego śniegu, w niektórych miejscach sięgało go do kolan. Dobrze, że pogoda nam dopisała, było dość ciepło i nie padało, więc powoli rozpinałem bluzę i zdjąłem rękawiczki. Po 5-ciu kilometrach, bo tyle odczytał nasz „mierniczy odległości” ze swym GPS’em Wiesiek, czyli na ul Reja postanowiliśmy zrobić przystanek na ciepłą wzmocnioną „herbatkę”. Rozpoczęła się cześć „posiłkowa” a przy okazji posypały się kawały, było momentami bardzo wesoło, ale czas ruszać w dalszą drogę po bardzo miękkim nie ubitym śniegu. Co pewien czas wyskakiwałem na czoło, aby zrobić fotki, niektóre drzewa, które były pokryte warstwą śniegu wyglądały jak malowane, coś kapitalnego, zresztą na niektórych zdjęciach to uwidoczniłem. Trasa urozmaicona, raz z górki a dwa razy pod górkę. Jedno z wzniesień o długości 1 km, miękki śnieg bardzo utrudniał podejście. 28200006Ostatnim tchem dowlokłem się na sam szczyt….uff nareszcie.

W grupie było wesoło,  mieliśmy jednego kolegę Adama „baloniarza”, którego interesowało latanie w podniebnych przestworzach, więc zainteresowanie tym tematem wzrosło, zwłaszcza „Zibek” zadawał mu wiele pytań. Posuwaliśmy się powoli kilometr po kilometrze, aż w końcu doszliśmy do wieży widokowej, na którą ja jako pierwszy wszedłem a po chwili jeszcze dwóch dołączyło, by popatrzeć na panoramę miasta, ale nie wiele było widać z powodu dość gęstej mgły.

I o to w ten sposób zakończyliśmy naszą wspólną wycieczkę, na liczniku było 11,5km ze średnią 5km/h. W Oliwie rozstaliśmy się i każdy oddalił się w kierunku swojego domu.28200008

Przyznam się szczerze, że wolę jednak przejechać rowerem 80 km aniżeli 11km marszem i mniej byłbym zmęczony.

Tekst i zdjęcia: Mieczysław Butkiewicz

fotki Piotra 1981

Posted in Relacje | Leave a comment

Czarnego szlaku ciąg dalszy

Jak przed tygodniem wybrałem się w godzinach południowych w rejon Doliny Radości. O godzinie 12.45 ruszyłem z Drogi Młyńskiej miejsca, w którym zakończyłem przejście tydzień temu na czarnym szlaku. Nie najlepsza pogoda i spora wilgotność powietrza nie wpływała dobrze na moje samopoczucie.

Chociaż jest to mało popularny w mojej ocenie odcinek, ścieżka trochę wydeptana, mimo to szło mi się dość ciężko. Z czasem jednak wszechogarniająca mnie cisza sprawiła, że znów poczułem się lepiej. Prócz dwóch saren które przecięły mi drogę, nie spotkałem na trasie żywej istoty.

Fajnie jest czasem pomyśleć w samotności nad sensem tego wszystkiego co robimy i dokąd zmierzamy w tej otaczającej nas rzeczywistości.

Zbyszek.Z (Brat)

PS. Zakończyłem przejście o godzinie 16.10 w Dolinie Świemirowskiej po przejściu 9-ciu kilometrów. Całość trasy z dojściami 14-cie kilometrów.

Posted in Relacje | Leave a comment

Zatoka skuta lodem

IMGP6217

 

Bałtyk co raz bardziej zamarza, chodziłem po tym lodowcu i robiąc zdjęcia.IMGP6232

W Sopocie jest bardziej zamarznięte.

Mieczysław

 

 

IMGP6233IMGP6238

 

 

 

 

 

 

IMGP6243

Posted in Relacje | Leave a comment

Czarnym szlakiem do Złotej Karczmy

Niedziela, pogoda nie najlepsza, ponuro, pochmurno i brak słońca nie zachęcało do pójścia na jakąś wędrówkę pieszą do lasu, pomimo to we troje postanowiliśmy gdzieś wyruszyć. W pewnym momencie zadzwonił do mnie Adam z zapytaniem czy idziemy. Wyruszyliśmy we troje, bo doszła jego małżonka. Samochodem dojechaliśmy do obrzeża lasu, samochód zaparkowaliśmy i ruszyliśmy drogą przez las. Pogoda niby dobra, ciepło i bez wiatru to nas mobilizowało do dalszej eskapady. Las wydawał się wymarły, cisza, żadnego ptactwa tylko od czasu do czasu słyszeliśmy dzięcioła, który wystukiwał jakąś melodię w swym języku. Poza tym cisza, nawet wiatr „wymeldował się” z tych zaciszy leśnych. Po drodze spotykaliśmy mało spacerowiczów, kilku narciarzy no i kilku chodziarzy zkijkami narciarskimi, bo narty chyba zgubili:). Po drodze napotkaliśmy wieżyczkę obserwacyjną na którą weszliśmy we troje. Najpierw ja musiałem udeptać jakąś ścieżkę, bo śniegu było po kolana, ale ja byłem zabezpieczony ochraniaczami tzw. stup tutami, więc utorowałem przejście. Kilka fotek i poszliśmy w dalszą drogę w kierunku Złotej Karczmy i tu postanowiliśmy zawrócić, aby dojść do samochodu.

Wycieczka była wspaniała na świeżym powietrzu, nie wiem ile km zrobiliśmy, ale nie chodziło tu o nabijanie kilometrów, celem tej wycieczki było wyciszenie organizmu , ucieczka od zgiełku ulicznego, poprawienie stanu kondycyjnego. I ten warunek został spełniony. Byliśmy 3 godziny w lesie.

tekst: Mieczysław Butkiewicz

Posted in Relacje | Leave a comment

W pogoni za dzikiem

W niedzielę 31.01. postanowiłem wybrać się na mały trekking wokół Doliny Radości. Mimo że było –7 stopni, to wydawało się że jest znacznie cieplej, więc kurtka wylądowała w plecaku. O godzinie 13- stej, w miejscu gdzie kończą się domy przy ulicy Kwietnej, wszedłem w las. Pomimo pięknej pogody warunki śniegowe okazały się bardzo ciężkie, śnieg sięgał do kolan, a pod wierzchnią zmrożoną warstwą był bardzo miękki, to skutek ostatnich odwilży. Koniecznością było założenie śniegowców, na szczęście miałem je ze sobą. Podążając śladami zwierząt dotarłem do wielkich powalonych drzew u podnóża zbocza, które pokrywały liczne wykroty, krzaki i potężne korzenie sterczące spod śniegu. Nagle z zarośli wyskoczyło kilka dzików i pomknęło w górę stoku, były tak szybkie że gdy robiłem zdjęcia, to ostatnie sztuki znikały mi z oczu. Ruszyłem za nimi ale po kilkunastu metrach utknąłem w zaspie, to niebywałe że zwierzęta o tak krótkich nogach, tak sprawnie poruszają się w głębokim śniegu. Jeszcze przez godzinę uganiałem się za nimi po lesie, a gdy je wytropiłem, to i tym razem okazały się szybsze od mojego auto fokusa. Dając za wygraną, zszedłem do niebieskiego szlaku, którym dotarłem do Doliny Wężów, a dalej szlakiem czarnym do miejsca w którym skręca on w lewo, w kierunku Wzniesienia Marii. Tu postanowiłem wracać, więc ruszyłem prosto Drogą Młyńską w kierunku Oliwy. Ten trzygodzinny wypad okazał się całkiem intensywny ale przyjemny, dobry dla wszystkich którzy mają mało czasu i lubią dbać o kondycję.

Zbyszek Z.( Brat ).

Ps. Na niebieskim szlaku, były świeże ślady które biegły w przeciwnym kierunku,

jedna osoba była na pewno z kijkami, czy to może ktoś z moich znajomych, jeśli

tak, to pozdrawiam.

Z.Z.

Posted in Relacje | 1 Comment

Szlakiem wzgórz TPK

Dziś pobiłem, swój życiowy rekord w rajdzie pieszym, to cyfra 22km.

Wiadomo jakie mam nastawienie do głupiego łażenia po lesie jak zbłąkana owca, ale skoro rower poszedł w odstawkę, więc trzeba coś zrobić z tym czasem.

Ruszyliśmy do autobusu a następnie do tramwaju i już byliśmy w lesie. Śniegu dość dużo, ale są wydeptane ścieżki przez spacerujących. Oboje zabraliśmy nasze foto, aby zapolować  na jakąś zwierzynę. Brnęliśmy po tym śniegu idąc miarowym równym tempem bez zwalniania i przyśpieszania, dopiero po 8km zrobiliśmy krotki przystanek, aby napić się z termosu herbatę z aronii….jest wspaniała. Szliśmy, szliśmy i końca nie widać. Przyznaję, że marsz był utrudniony przez nawiane przez wiatr zaspy śniegu, ale pogoda nam dopisała, świeciło słoneczko i było dość ciepło. Na 2 km przed wyjściem z lasu napotkaliśmy zwierzynę (sarna), zanim zdążyłem wyjąć aparat to ona pokazała nam ciemny zadek:) Kolega miał teleobiektyw, więc podobno coś zdążył ją uchwycić, ale tego zdjęcia ja jeszcze nie mam.

Takiej ilości kilometrów jeszcze nigdy nie przeszedłem, byłem przekonany, że będę miał problem. Nie ukrywam mięśnie ud bolały, ale wielkiego zmęczenia nie było. Będę częściej organizował takie wypady i wrzucał na stronkę.

Do domu dotarliśmy wieczorem  już było ciemno, była godz 17. Fajnie spędzony piątek, praktycznie przez większość dnia na świeżym powietrzu i o to chodzi.

Mieczysław Butkiewicz

Posted in Relacje | 1 Comment

Bliżej cywilizacji – Zielonym szlakiem z Matemblewa

Jest godzina 10.15, bardzo zimno odczyt w zegarku wskazuje -16·C, jednak odczuwalna temperatura jest w granicach -22·C, to za sprawą lodowatego wiatru, który nawet w lesie był wyraźnie odczuwalny. Przed nami 19,5 km do przejścia, niby niewiele ale warunki znacznie utrudnią marsz. Nie spiesząc się ruszamy o godzinie 10.35, udzielając wcześniej pomocy narciarzowi, który niespodziewanie wyjechał na nas ze stromej ścieżki. W ostatniej chwili zrobił gwałtowny skręt, ale ci którzy jeździli na biegówkach wiedzą jak to się kończy.

Na szczęście jakoś go pozbieraliśmy i każdy ruszył w swoją stronę. Początkowo zmrożony śnieg i przetarty trakt pozwalał na swobodne poruszanie. Jednak już po przecięciu ulicy Słowackiego zrobiło się ciekawiej ale też trudniej. Z pod czapki i maski widziałem jak moi kompani zapadają się po łydki w śniegu. Dzień był piękny, mróz, świecące słońce i żadnych śladów człowieka choć to tak blisko osiedli. Pierwszy postój zrobiliśmy za doliną Samborowo o godzinie 12.45, nie musieliśmy się spieszyć gdyż dystans był niewielki, a czas mieliśmy nieograniczony. Wiatr zelżał a słońce świeciło coraz mocniej.

Pierwsze 5 kilometrów to bardzo fajny odcinek szlaku z kilkoma stromymi podejściami, w zimie jest jeszcze ciekawszy niż w lecie. Dotarliśmy do Oliwy po drodze robiąc trochę zdjęć i żartując z zamrożonych wąsów Maria.

Na Pachołek wdrapaliśmy się stromizną po prawej stronie schodów, niestety widok z wieży trochę nas rozczarował, bo nad miastem i zatoką niebo było zamglone. Dalsza droga to lekka nuda jak wszyscy wiedzą, dlatego trochę przyspieszyliśmy, chcieliśmy jak najszybciej znaleźć się na ostatnich 5-ciu kilometrach, by znów poruszać się w bardziej urozmaiconym terenie.

Już po ciemku, ale bez czołówek przebrnęliśmy ostatni odcinek i o godzinie 17.30 ukończyliśmy szlak w Sopocie Kamiennym Potoku.

Zbyszek. Z (Brat)

Ps. Całe przejście w niewielkim tempie ze sporą ilością postojów.

Z.Z

Skład ekipy:

Tomasz Jeżak (Jeżu)

Mariusz Zimiński ( Mario)

Zbyszek Zimiński ( Brat)

Posted in Relacje | Leave a comment

Rajd rowerowy-na spotkanie piechurom

Dnia 24 stycznia 2010 roku postanowiłem zrobić wycieczkę rowerową po naszym TPK. Miejsce spotkania ustaliłem dworzec PKP we Wrzeszczu z godziną startu 11:00.Na miejsce oprócz mnie przyjechał jeden kolega mieszkający na Gdańskich Łostowicach. Po obmyśleniu trasy ruszyliśmy dość szybko w kierunku ulicy Abrahama i meczetu znajdującego się nieopodal. Po wjeździe na Dolinę Samborowo jechaliśmy lasami w kierunku obwodnicy potem na Owczarnię. O godzinie 9:15 z Oliwy wyruszyli nasi piechurzy dlatego jechaliśmy dość szybko z kolegą z myślą, że ich gdzieś na szlaku spotkamy. Ale niestety okazało się, że piechurzy chyba duże tempo narzucili i dlatego ich nie spotkaliśmy. Po dotarciu na Owczarnię i pobliską ulicę Spacerową udaliśmy się do Gołębiewa i ulicy Reja w Sopocie. Kolega po zjeździe z Reja udał się w kierunku Wrzeszcza i swojego osiedla nie jechał dalej z powodów ograniczonego tego dnia czasu. No a ja postanowiłem nie marnować czasu i pojechałem na plażę a dokładnie do Teatru Atelier gdzie spotykają się sopockie morsy i nasz dobry kolega”Olo”. Po zrobieniu kilku fotek postanowiłem zadzwonić do kolegi Wiesława naszego nowego piechura gdzie są teraz a on mnie poinformował, że w Realu na Osowej i już się wyjaśniła sprawa dlaczego z kolegą na nich nie natrafiliśmy na szlaku. Po telefonie dowiedziałem się którędy będą szli i jaki kierunek trasy obierają usłyszałem idziemy na Reja. Postanowiłem im wyjechać na przeciw no po dojeździe do szlabanu na samej górze ulicy Reja ujrzałem w oddali trzy dość znajome osoby a byli nimi Mario666, Zibek i Wiesiu.Kilka fotek wspólnych i udaliśmy się w dół. Po dotarciu w okolice Banku PEKAO Mario666 ma telefon od brata Zbyszka gdzie jesteście a Mario666 mówi koło banku to poczekajcie bo idę w waszym kierunku jestem kawałek za wami z tyłu was. Po przywitaniu poszliśmy w kierunku deptaku nadmorskiego gdzie zrobiliśmy postój w żółtej budce koło SKŻ HESTIA. Po jakimś nie długim czasie ruszyliśmy w kierunku Brzeżna i mola gdzie były kolejne zdjęcia i potem ostatni postój tego dnia budka kolejna na pogaduchę i zagrzanie się w niej. Rajd zakończyliśmy wspólnie w Brzeżnie.Wycieczkę zakończyłem pod domem o godzinie 21:10.

tekst i zdjęcia: „Intel”

Posted in Relacje | Leave a comment
« Older
Newer »