Rajd lajtowy z ogniskiem

0405

Nie planowałem rajdu w święta, a to z tego powodu iż byłem przekonany, że nie będzie chętnych. Wiadomo święta dzień odpoczynku z rodziną. Tym razem pomyliłem się, frekwencja była jak to widać na fotce 24 osoby w tym 5 bikerek.

Na umówione spotkanie przybyło 19 osób, a w Osowie czekało następnych  pięciu chętnych.

Mnie osobiście cieszy fakt, iż coraz częściej przybywa do nas nowych osób. Oznacza to, że ludzie zaczynają doceniać odpoczynek na łonie natury, a nie siedzenie w domu. I to jest moim głównym zadaniem, aby jak najwięcej osób zwerbować do uprawiania tego typu turystyki.IMG_0864

Start nastąpił dokładnie o 10:05 z pod dworca w kierunku ul Abrahama. Lasem dojechaliśmy do skrzyżowania szlaku niebieskiego z drogą asfaltową. Tu zaproponowałem, że część może zjechać niebieskim. Jest to szlak dość trudny z korzeniami i dość wysokimi zjazdami. 10 osób pojechało tym szlakiem a reszta asfaltem i mieliśmy się spotkać na dole. I tak też się stało, wszyscy dojechali w całości. Ruszyliśmy w kierunku dworku oliwskiego a dalej czarnym szlakiem. Droga szutrowa nie najgorsza, ale najgorsze to właściwie  nas czekało…..Długi podjazd.

Grupa bardzo mocno się rozciągnęła, tylko słychać było „wypuszczanie powietrza z płuc”IMG_0866

Podjazd rzeczywiście dość długi. Ja wjeżdżałem spokojnym jednostajnym tempem, a od czasu do czasu miałem obok siebie towarzystwo Intela, który ciągle coś tam pod nosem mamrotał i w końcu spuszczał powietrze. Postanowiłem pozbyć się gawędziarza, bo nie miałem ochoty do gawędzenia na takim podjeździe, więc wykrzesałem resztę sił i nacisnąłem mocniej na pedały dojeżdżając na górę i robiąc mu fotkę. Muszę przyznać, że Intelowi wyraźnie poprawiła się kondycja, jechał cały czas z nami nie pozostając w tyle……Gratuluję. Byli i tacy, którzy wchodzili na pieszo, nic w tym dziwnego to jest początek sezonu. U góry poczekaliśmy parę minut na resztę kolegów. Po tak wyczerpującym podjeździe krótki odpoczynek i ruszyliśmy dalej, bo czekający na nas Frans już się niecierpliwił dzwoniąc do mnie. W końcu dojechaliśmy, przywitała nas piątka kolarzy w tym nasza Agniecha. Bardzo nam było miło  przywitać bikera z GRT Fransa wraz z małżonką Emilką. Od tego momentu jedziemy w 24 osobowym składzie.IMG_0877

Po drodze odłączył się Frans z żoną z powodów osobistych, więc go pożegnaliśmy życząc im wesołych świąt. W Warznie z kolei spotkaliśmy naszego kolegę również na kolarzówce „Batik’a”, który jechał akurat w odwrotnym kierunku niż my. Krótka rozmowa, po chwili  go pożegnaliśmy. W dalszej drodze już nie zatrzymywaliśmy się, aż dotarliśmy do naszego celu. Wszyscy byli tacy głodni, że ognisko rozpaliliśmy w tempie nieomal wyścigowym. No i upragniona wyżerka. W międzyczasie otrzymałem telefon od Flash’a, że on ze Zbyszkiem jadą na swych kolarzówkach do nas na ognisko i poprosił o podanie mu naszego azymutu…..dojechali.

Zaproponowałem  dwu godzinną przerwę, w której to jedni opalali się zaś inni urządzali  obfitą wyżerkę, w każdym bądź razie świetny odpoczynek. Absolutny rekord w pieczeniu kiełbasek pobił nie, kto inny jak nasz „rowerowy płetwonurek” Intel. Cztery razy podchodził do ogniska, za każdym razem z następną kiełbaską, no cóż chłopak miał po takiej jeździe wzmożony  apetyt. Dla mnie wystarczyła jedna. Miło się odpoczywało, ale dochodzi godzina 15:45, więc czas wracać. Ruszyliśmy na razie tą samą drogą, ale do pewnego momentu gdzie skręciliśmy na nową drogę, którą dziś nie jechaliśmy, czyli kierunek Tuchomek.  Po drodze dołączył do nas zbłąkany Bono, również na kolarzówce. Nie wspomniałem jeszcze o naszym koledze z Budapesztu Adamie, którego pozdrawiamy.

W końcu dojechaliśmy do mostku, pod którym płynął strumyk. Intel tak się zarzekał, że do wody z rowerem nie wejdzie, a jednak odezwała się żyłka „płetwonurka rowerowego” i nie mógł sobie odmówić tej przyjemności (film) Więcej chętnych nie było, ale za to głośno kibicowali Intelowi. Koniec zabawy…..ruszamy.

I tak, co raz to nas ubywało. Jedni jechali na Gdynię inni znowu inną najkrótszą drogą podążali do domu. Nasza mała garstka chyba tylko 5 osób dojechała do Oliwy. I tak się zakończyła przygoda świąteczna na świeżym powietrzu prze 8 godzin.

Pragnę wszystkim podziękować za wzięcie w naszej imprezie świątecznej. Mam nadzieję, że chętnych, co raz więcej będzie przybywało na podobne rajdy.

Długość trasy  70km

Tekst i zdjęcia: Mieczysław Butkiewicz

asfalt=brak

dystans=50

kondycja=niska

profil=niski

trud=niski

m=Osowa

m=Warzno

m=Kamień

atrakca=jezioro

tym=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , , | Leave a comment

Rajd lajtowy lasami i dróżkami polnymi

IMG_0818Nareszcie nadszedł długo oczekiwany dzień naszego wyjazdu po długotrwałej przerwie. Zima nas już na dobre pożegnała, więc czas, aby przygotować rowery po zimowej przerwie i ruszyć na trasę. Tym razem jak na początek przygotowałem rajd lajtowy, bardzo krótki, który nie powinien przekroczyć 50km. Trochę tak naprawdę obawiałem się braków kondycyjnych. Zresztą inni pewno również mieli takie obawy, więc miałem nadzieję, że nie zostałem sam na placu bojuJ Mało takich jest, którzy w zimie trenują na trenażerach.IMG_0829

Doszło w końcu do spotkania, byliśmy umówieni przed dworcem we Wrzeszczu. Gdy dojechałem na miejsce to ujrzałem „Zibka” na swej kolarzówce a za chwilę dojechał również Wiesiek, przez moment zastanawiałem się czy to jest rajd szosowy. Okazało się, że dwaj koledzy podjechali do nas, aby się z nami tylko przywitać i wkrótce odbić w kierunku Wejherowa. 11 osób przyjechało, aby miło spędzić czas na świeżym powietrzu i w dobrym towarzystwieJ. „Zibek” i Wiesiek na swych kolarzówkach odjechali a my natomiast pognaliśmy przez Abrahama  przez Dworek Oliwski do Osowy, gdzie już czekał na nas kolega z tego rejonu Krzysztof, więc było nas już 12 osób.

Mieliśmy również naszego rodzynka Anię, którą serdecznie pozdrawiamy. Słyszałem jak za moimi plecami odbywały się radosne dyskusje, jednym słowem dziewczyna nie mogła czuć się samotna na trasie, no wiadomo tylu przystojnych kolegów

Wprawdzie nie mieliśmy wiele odkrytych przestrzeni, także wiatr nam mocno nie przeszkadzał, natomiast nasi szosowcy (rozmawiałem z nimi telefonicznie) do Chylonii dojechali na „oparach”, to my mieliśmy szczęście jadąc lasami. Ruszyliśmy w kierunku Chwaszczyna, gdzie postanowiliśmy w sklepie zatankować nasze bidony……..paliwo jest, więc w drogę.IMG_0831

Teraz już w zasadzie droga powrotna drogą szutrową dość dobrze ubitą, choć dziur nie brakowało, należało mocno trzymać kierownicę, aby nie wylądować na „boczny tor”, następnie skręciliśmy w prawo  i jechaliśmy podkładami ok. 1km i w końcu skręciliśmy w lewo na żółty szlak, który doprowadził nas do „Żródła Marii”. Krótki odpoczynek i ruszyliśmy nadal tym szlakiem i po przekroczeniu pod mostem obwodnicy „Pioter 1981 łapie gumę, więc krótki przymusowy postój. Po usunięciu awarii ponownie wystartowaliśmy, Przed ul Reja pięć osób odłącza się  w lewo i kierują się w kierunku Gdyni a my dojeżdżamy do skrzyżowania, gdzie powinniśmy zjechać ul Reja w dół, ale Bono proponuje nie skręcać w lewo tylko jechać prosto (chyba to jest szlak czarny), przepiękny zjazd wąskimi ścieżkami leśnymi raz w lewo raz w prawo i tak ciągle na przemian, zakręty pod ostrym kątem należało umiejętnie wyhamowywać, aby nie wypaść z trasy w dół.. Tą trasę starałem się zapamiętać, bo mam zamiar tam powrócić.

Przypominam o naszej rozmowie, jeżeli ktokolwiek ma ochotę poprowadzić taki rajd i zna jakąś fajną traskę to serdecznie do tego namawiam, zawsze będę wspierał osobiście prowadzącego.

Wszystkim biorącym udział w rajdzie bardzo dziękujemy .

Refleksje:

Pogoda nie rozpieszczała, było dość chłodnawo.

Trasa nie była zbytnio wymagająca

Tempo mieliśmy lajtowe tak jak zapowiadałem

Na liczniku miałem 50km

Tekst i zdjęcia: Mieczysław Butkiewicz

asfalt=niewiele

dystans=50

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Chwaszczyno

m=Gdańsk

szlak=żółty

szlak=czarny

obszar= TPK

atrakcja=morze

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , | Leave a comment

Objazd trasy MOSiR’u

005W słoneczne przedpołudnie postanowiliśmy  przejechać trasą wyznaczoną przez Mosir Gdańsk  dla zawodów które odbędą się 04.04.2009. Wieczorem deszcz nie zapowiadał niczego dobrego, ale poranek chyba większość z nas zaskoczył – pozytywnie . Jadąc do umówionego miejsca ulicą Jaśkową, zastanawiałam się czy obciążać chłopaków moją osobą, ale skoro byłam tak blisko…
Mimo ładnej pogody i pięknego słoneczka sytuacja w lesie nie wyglądała najlepiej. Czemu? Wyznaczona trasa nie należy do najłatwiejszych a dodanie do tego kilka stromych podjazdów z błotkiem tworzy „ciekawą” mieszankę. Momentami zastanawialiśmy się czy organizator zawodów widział na własne oczy to, co nam oferuje. A może tak właśnie wyglądają typowe zawody XC? Jedno jest pewne, szacunek dla osób, które będą robić siedem kółek.
Reasumując, wspólnie zrobiliśmy aż dwa okrążenia ;), nikt średniej nie badał, a jedno kółko ma na oko 4 km.009
Dzięki za miłe towarzystwo i trzymam kciuki za starty.
tekst: Ela „Takatnka”

Aby sprawdzić stan ścieżek przybyla Ela, Olo, Sławek, Pioter1981 i ja. Ela pza jazdą na rowerze uprawia trochę zmodyfikowaną dyscyplinę rowerową a mianowicie bikejoring nawet nie wiedziałem, że istnieje taka dyscyplina. 010Powracając do trasy to mam podejrzenie, że organizator trasę wyznaczył z mapy, albowiem dużo gałęzi pozostawionych po wycince drzew, skutecznie uniemożliwia jazdę. Ponadto trasa wyznaczona dla piechuró, gdyż w dwóch miejscach trzeba górę zdobyć z „kapcia”. Pozostałe częsci trasy nie złe.

My przejechaliśmy wyznaczony dystans dwa razy ale elita bedzie miała co robić.

pozdrawiam

tekst i zdjęcia: Zbigniew Szymczycha „Zibek”

asfalt=niewiele

dystans=50

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Gdańsk

obszar=TPK

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , | Leave a comment

Przedwiosenny rajd Czerwonym przez Piekiełko do Rumi

003A tak ładnie zapowiadała się pogoda na niedzielę. Słońce i temp. 6-8 C

Ranek niedziela godz. 7.00 za oknem mżawka oraz niebo z ołowiem, ciężko się pozbierać i przygotować do zaplanowanego rajdu. No cóż w czwartek powiedziałem słynne „A” teraz muszę powiedzieć także „Z” Jedziemy pod warunkiem, że będą chętni. W Marcowy weekend nie czekając na kalendarzową Wiosnę, pomimo nietrafionej prognozy pogody znalazł  się garstka TWARDZIELI, chętnych do pokonania trasy do Piekiełka.

Zibi, Maciek, Piotr 1981, oraz Olo.MINOLTA DIGITAL CAMERA

A gdzie Łukasz ???…..  Pozostali jak np. Intel, Bono, Scoot, Zbyszek, Wiesiek to tylko wirtualni Bikerzy.

Ale też są tacy, którzy jeżdżą tylko w lecie przy słonecznej pogodzie 20 C w dystansie 20km, jest z górki i z bierką…..

A więc decyzja zapadła jedziemy w czwórkę Czerwonym szlakiem do Rumi przez Piekiełko i Piekło.

Pierwszy dobrze mi znajomy podjazd przy osiedlu Bernardowo do ul. Sopockiej. Na tym 5 km odcinku mijamy jedną biegaczkę w czarno czerwonej kurtce i kto to jest?… Mirka, moja żona wraz z nie odłącznymi psami.MINOLTA DIGITAL CAMERA

Na szczycie złapaliśmy mocny oddech, łyk napoju i w oparach wilgoci pojechaliśmy w kierunku Krykulca. Błoto, błoto mokre liście miejscami duże połacie śniegu i zlodowaciałego lodu. Rzeczywistość tak naprawdę ukazała nam całą prawdę Piekła tego rajdu, tylko chart ducha, twardość i zawziętość dała nam możliwość dojechania do Leśniczówki Piekiełko.

Dotychczasowa średnia to 11,8 km/h. Tu kilka pamiątkowych fotek lekki posiłek, mycie rowerów przepływającym strumyku ( Zagórska Struga) i jazda na czarny szlak.

Nie odbyło się bez awarii, miałem lekką wywrotkę przy ostatnim zjeździe i złamałem nowo kupiony błotnik służył mi tylko 2 dni. Do tej pory jechałem tylko na najmniejszej tarczy przedniej i dwóch do wyboru na kasecie. Napęd wysłużył się całkowicie, czas po 3 tys. go wymienić, będą spore koszta.

Gdybym miał licznik do pomiaru ilości obrotów korby, to uzyskałbym pewnie najlepszy wynik życia.

Czarnym szlakiem wzdłuż Zagórskiej Strugi po niemiłosiernym bruku, który miejscami był oblodzony dojechaliśmy do skm w Rumi. Decyzja, co robimy dalej:

na kołach przez Pustki Cisowskie, Most Kwiatkowskiego do Sopotu, czy skmką jak Lordy J

Wynik 2 do 2, zwyciężył rozsądek i późna już pora ok. 14.00.

W skm mogliśmy chwilkę porozmawiać i zdać sobie relacje o Piekle dzisiejszego rajdu

Dystans 40 km

Średnia 13km/h

Czas przejazdu 4h

Trudność w skali 1-6 = 6,5

I tak było fajnie.

Pozdrawiam i zachęcam

OLO

asfalt=niewiele

dystans=50

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Zagórska Struga

m=Piekielko

m=Sopot

m=Stegna

szlak=czarny

atrakcja=jezioro

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , | Leave a comment

Relacja z ćwiczeń w Dniu Kobiet

IMG_0642Dzień Kobiet w tym roku postanowiliśmy uczcić w dość niekonwencjonalny sposób.

W ośrodku szkolenia psów ratowniczych w Gdyni Kolibkach członkowie Grupy Ratownictwa Specjalnego PCK spotkali się z przedstawicielami Gdańskiej Ekipy Rowerowej: Darkiem „Rowerixem” Dzioba, Markiem „Bono” Kwiatkowskim oraz Mieczysławem Butkiewiczem, którzy przybyli do nas za namową Andrzeja Butkiewicza vel Scoota, który bardzo sprytnie jest członkiem obu grup;) . Nie było tradycyjnych kwiatów i rajstop ale za to łącząc wspólnie siły postanowiliśmy przećwiczyć  działania ratownicze w przypadku zdarzeń z udziałem rowerzystów.IMG_0657

Panowie z Gdańskiej Ekipy Rowerowej bardzo dzielnie nam asystowali i pozorowali wypadki., przy czym uczyli się też w jaki sposób udzielić pierwszej pomocy ewentualnemu poszkodowanemu w takim właśnie zdarzeniu. Przy wykorzystaniu specjalistycznego sprzętu uczyliśmy się jak poprawnie transportować poszkodowanego na desce ratowniczej, oczywiście po uprzednim ”zapakowaniu” poszkodowanego na takąż deskę. W ćwiczeniu resuscytacji krążeniowo oddechowej pomagał nam jak zwykle niezastąpiony fantom. Przypominaliśmy sobie również pracę z torbą R1, tlenoterapię i zakładanie kołnierza ortopedycznego. W międzyczasie aby psy ratownicze się nie nudziły zorganizowaliśmy  też poszukiwanie w lesie, które szło nam bardzo dobrze, do momentu napotkania watahy dzików- niestety musieliśmy ustąpić miejsca i powrócić do pierwszej pomocy;)IMG_0721

Serdecznie dziękujemy, za zaangażowanie w ćwiczenia. Mając nadzieję, że Wam też się podobało zapraszamy ponownie w najbliższą sobotę 14.03.09 o godzinie 13:00 kiedy to zamierzamy zorganizować ćwiczenia z udziałem większej liczby osób i sprzętu.IMG_0727

Aleksandra Szczęsna

GRS PCK

www.grspck.pl

asfalt=niewiele

dystans=50

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Gdynia Kolibki

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , | Leave a comment

Niedzielne Gdańska zwiedzanie c.d.

0049Obudziłem się dość wcześnie i próbowałem coś zaplanować na weekend. Krążyły mi po głowie różne trasy, ale były to typowo leśne…..odpada. To gdzie jechać? W sobotę wieczorem otrzymałem na GG od Darka i Intela info, że mogą  jechać tylko muszą załatwić sprawę na Oruni. Mam już dwóch chętnych tylko brakuje mi koncepcji, dokąd jechać. Bono również zapytał czy coś organizujemy. Dobra, OK. to zrobimy małą gonitwę, czyli ja wyjeżdżam trochę wcześniej i uciekam solo a gonić mnie będą Intel, rowerix a Bono goni sam. Wszyscy wyrazili zgodę.Na zdjęciu po lewej: komplet bikerów0051

Ciekawe, kto pierwszy mnie dojdzie takie zadawałem sobie pytanie. Pewno dopadną mnie dość szybko, bo po zimie nie mam odpowiedniej kondycji, ale podtrzymała mnie myśl, że oni też nie mają jej po zimie. Ruszamy  w trzy osobowym składzie, ja, rowerix i Intel kolarz…..zobaczymy czy mnie dopadniesz. Wspólnie dojechaliśmy do Gdańska i tu nasze drogi się rozchodzą, oni jadą na Orunię a ja wyznaczyłem azymut Przeróbka.0054

Ruszyłem ul Aksamitną koło ubezpieczalni, następnie dojechałem do Motławy i ul Elbląską  w kierunku Przeróbki. Pogoda super, jest trochę chłodnawo, albowiem byłem zbyt cienko ubrany, więc przyśpieszyłem do 25km/h i tak trzymałem prawie cały czas. W ogóle się nie zatrzymywałem. Za Przeróbką fatalny asfalt, pełno dziur także amorek skakał jak oszalały po tych wybojach. Mimo złej nawierzchni utrzymywałem solidne tempo, ale ciągle się oglądałem czy któryś z nich nie siedzi mi już na kole, ale niestety jechałem całkowicie osamotniony. Liczyłem na to, że Bono mnie „dopadnie” przed Westerplatte. Minąłem Fosfory, jakiś mały zakładzik. I tu już byłem pewny, że dojadę sam……..nie doszli. No cóż na trasie 20km trudno odrobić straty czasowe. Widzę już z daleka drogowskaz……”Westerplate Baza Promowa” Na zdjęciu jeden z bunkrów usytuowanych na Przeróbce.

Dojechałem niestety sam………..w oddali zobaczyłem ławeczkę, więc postanowiłem coś zjeść i poczekać na kolegów. Słoneczko tak grzało niczym latem, fajnie się siedziało.

Po 15 minutach pierwszy dojechał Bono, jak się okazało z domu wyjechał o godz. 10:20 a na Westerplatte dojechał o godz. 11:15, czyli nadrobił na tej trasie 5min w stosunku do mnie. Ja uzyskałem czas 60min, czyli średnią miałem 20km/h. A Bono musiał mieć trochę wyższą. A po następnych 15 minutach ujrzałem Darka a później Intela. Mieli pół godziny straty, macie punkty karne Cel osiągnięty, wspólna fotka, krótki odpoczynek i wracamy, ale nie do domu.

Jeden km przed Przeróbką po lewej stronie odbywał się trening, crosowców, więc postanowiliśmy do nich dojechać i pokibicować. Ja miałem się ścigać z „kładem”, ale chłopak zdryfował. Parę fotek i ruszamy dalej. Zaproponowałem kolegom, aby udać się na Stogi, bo tam są bunkry, więc warto je obejrzeć. Intel znał drogę, więc nas poprowadził po bezdrożach i błocie a przy okazji narzekał, że swoją maszynę ubłociJ. Droga rzeczywiście nie była usłana różami, doły takie, że pół koła wpadało do dołu. I tak przez  ok. 1km musieliśmy się przedzierać po tych dołach pełne piachów. W końcu dotarliśmy (fot). Bunkry jak wiadomo kompletnie zniszczone. Do jednego weszliśmy do środka i zrobiłem fotkę dla Darka i Intela. W sumie były trzy bunkry. Droga dość mocno zapiaszczona, także czasami szliśmy piechotą. Właśnie w drodze powrotnej mieliśmy jedną awarię a mianowicie: Markowi gruby kij wygiął hak i w ten sposób pozbył się dwóch biegów. Prostowanie haka wymaga użycie odpowiednich narzędzi. Dotarliśmy w końcu do szosy i ruszyliśmy w kierunku Gdańska.

Długość trasy 46km.

Tekst: Mieczysław Butkiewicz

asfalt=niewiele

dystans=50

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Gdańsk

m=Westerplate

atrakcja=morze

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , , | Leave a comment

Sobotnie Gdańska zwiedzanie

067Gdy w czwartek umawiałem się z Mietkiem na odbiór taśmy odblaskowej, od słowa, do słowa zaproponowałem małą przejażdżkę. Wycieczka na Westerplatte miała być uzależniona od sobotniej pogody, wiec gdy poranek powitał mnie gradem, pomyślałem, że aura jest idealna Wink

Wycieczka nie była ani długa, ani emocjonująca. Ot, dwaj rowerzyści spotykają się, w samo południe, w Kolibie i niedługo potem ruszają przez miasto w kierunku pomnika. Jednak, jak praktyka pokazuje, nie trzeba jakiś niesamowitych terenów lub ekstremalnych zjazdów, aby rajd był udany. Najważniejsza jest chęć i dobre towarzystwo, a gdy doprawimy to szczyptą dobrej pogody, to otrzymujemy wspaniałe danie. W czasie jazdy towarzyszyła nam naprawdę fajna, słoneczna069 pogoda oraz długie rozmowy, więc już po osiągnięciu celu wiedziałem, że będę z tego dnia bardzo zadowolony. Cały czas Mietek martwił się kondycję, ale jazda zupełnie nie potwierdziła jego obaw, natomiast mi samemu doskwierała 2 miesięczna bezczynność. Pomimo lightowej przejażdżki czuję się jak po ciężkim, całodniowym rajdzie. Dodam jeszcze, że Mietek zaskoczył mnie na schodkach przy pomniku, po których zjeżdżał jakby ostre DH nie było mu obce 🙂 No dobrze, trochę koloryzuję, ale i tak byłem pod wrażeniem.071

Tu właściwie relacja mogła by się skończyć typowym happy endem, ale życie nie jest takie różowe. Jako, że do domu droga była daleka, a ja miałem być z powrotem na 17, to w Sopocie skorzystałem z SKM. Niektórzy nazywają duże przedziały „bydlęcymi”  z powodu ich wystroju, ja natomiast z powodu ich zwyczajowych pasażerów. Co tu wiele mówić, połowę drogi wolałem przestać z rowerem na korytarzu, naprzeciw drzwi. Szkoda, ze patrole SOKu nie są tak częste, jak kontrole Renomy. Na tym polu SKM ma jeszcze wiele do zrobienia.091

Podsumowując, jestem zmęczony i zadowolony, choć widzę, że wiele wody w Wiśle upłynie, zanim z powrotem odzyskam formę. Ten krótki, bo zaledwie 85 km, wyjazd był dobrym pomysłem. Mam nadzieję powtórzyć jeszcze coś podobnego, zanim lato zagości na dobre, bo wtedy przyjdzie czas na pola i lasy.

Galeria Mudia (Picasa)

Tekst i zdjęcia: Łukasz Łoza

asfalt=niewiele

dystans=50

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Gdańsk

m=Westerplate

atrakcja=morze

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , | Leave a comment

RED – Lodziarnia

red-relacja

Właściwie tytuł tłumaczy wszystko.

Na starcie we Wrzeszczu stawił się jedynie Sla. W SKMce dosiadł się Mudia. Myślałem że więcej wariatów nie ma. Myliłem się jeszcze dwóch czekało na nas w Wejherowie. Nim wjechaliśmy na właściwy odcinek czerwonego szlaku każdy prócz Mudii zaliczył konkretną glebę.

Natychmiast spuściliśmy powietrze w oponach prawie do zera. Niestety lód prawie uniemozliwiał kierowanie rowerem. Co chwila ktoś łapał glebę. Jedna z moich sprawiła iż nabiłem się na róg od kierownicy – niefajne. Sla chyba złapał to ujęcie na aparacie. Zamarznięta ziemia lód i nadzwyczaj śliskie korzenie sprawiały iż koncentracja była non stop jak na ostrych zjazdach.Picture+083

W zasadzi myślałem że największym problemem będzie zimno. Ale choć w Wejherowie było około -10C to jechało się jak w lecie 🙂 Stresik powodował iż o zimnie zupełnie nie pamiętaliśmy.

Po około 15km tej zaprawy postanowiłem iż wracam asfaltem do domu. Przyjemność z jazdy jak dla mnie żadna. Choć przyznam że było wesoło 🙂 Chłopaki pojechali dalej.

Jadąc asfaltem (uprzednio utwardziłem opony) słyszalem nieprzyjemne ocieranie tarczy o klocki – no tak! Ostatnia gleba sprawiła iż tarcza wygięta a na trzeszczącym lodzie i śniegu niesłyszałem nawet własnych myśli, więc i to przeoczyłem.

Musiałem zdjąć tarczę i tak pędzić do domu. Po drodze pobocze asfaltu mocno zachodziło lodem. Na jednym z takich pułapek zaliczyłem kolejną glebę. Nie to jednak było najgorsze.

Na otwartych przestrzeniach lodowaty wiatr tak mnie wychłodził że zaczynałem czuć ostry ból łokci, kolan i ramion. Głowa pomimo że w kominiarce prawie mi odpadła. Na dodatek non stop gile 🙂

Co za masakra! Nigdy tak nie zmarzłem w życiu!

Mam nadzieję że resztę opiszą chłopaki jak dotrą do domu. Ogólnie – to trezba mieć nieźle w bani aby w taką pogodę jeździć 🙂

tekst i zdjęcia Michał „Qazimodo” Druga relacja

Call me Iceman (Mów mi Iceman)

Wyobraź sobie, że 15km/h to naprawdę wysoka prędkość, a 20km/h jest jak telefon od Św Piotra, że zaraz do niego wpadniesz. Wyobraź sobie drogę gładką jak stół a jednocześnie tak niebezpieczną jak ekstremalny górski zjazd. Wyobraź sobie, że podjazd, który normalnie pokonujesz baz żadnego wysiłku staje się nagle nie do zdobycia. Wyobraź sobie, że… nie, nie musisz sobie tego wyobrażać. Wystarczy, że wybierzesz się zimą na całkowicie oblodzony czerwony szlak wejherowski.

Wszystko zaczęło się, gdy Quazi zaproponował pierwszy wypad GERu w tym roku. Co prawda pojawiły się głosy, że w lesie jest „niefajnie”, ale w ferworze przygotowań ta uwaga została zagłuszona. Sam spacerowałem po lesie tydzień temu, więc doskonale wiedziałem w co się pakuję.

Z Wejherowa wyruszyliśmy jako pięcioosobowa grupa. Wyposażeni byliśmy w taką ilość specjalistycznej zimowej odzieży, że Marek Kamiński mógłby nam tylko pozazdrościć. Od razu pomyliliśmy drogę ale dość szybko dotarliśmy do szlaku i tu zaczęły się prawdziwe  problemy. Okazało się, że cała droga jest pokryta lodem i to nie byle jakim. Nie było to kilka zamarzniętych kałuż, ale jedna niekończąca się, lodowa rynna. Nikt z nas nie miał kolców, więc nie trzeba było długo czekać, aby zobaczyć jak trzech kolejnych bikerów przewraca się jak kostki domina. Z boku wyglądało to komicznie, ale jak sam niedługo miałem się przekonać, wcale nie było to dla nich przyjemne. Od tego momentu zaczęła się prawdziwa walka o każdą chwilę przyczepności. Mocniej naciśniesz pedały i wpadasz w poślizg. Zbyt gwałtownie skręcisz kierownicą i leżysz. Właściwie jedyne co pozostało, to delikatna jazda na wprost i poszukiwanie  jakiegokolwiek miejsca pozwalającego, choćby na chwilę, odzyskać przyczepność. Za radą Quaziego znacznie obniżyliśmy ciśnienie w oponach ale poprawa, choć zauważalna, to nie była zbyt wielka. Nasz peleton znacznie się rozciągał na trasie, a ja zazwyczaj jechałem na samym końcu. Szczęśliwie najszybsi nie mieli nic przeciwko temu, aby raz na jakiś czas poczekać na resztę grupy. Poruszaliśmy się w żółwim tempie ze średnią prędkością w terenie oscylującą w okolicach 10km/h. Najtrudniejsze dla mnie były… zjazdy. Przyzwyczajony do szybkiego pokonywania takich odcinków trasy miałem duże problemy, aby bezpiecznie zjechać w dół. Grawitacja ściągała bezlitośnie w dół, a mocniejsze naciśnięcie hamulca, było jak proszenie się o kilka nowych siniaków. Jedyne co można było zrobić, to delikatna praca obiema klamkami. Jak to dobrze, że założyłem niedawno hydrauliki. Ich doskonała modulacja była iście zbawienna. Ciekawe jest to, że na zjazdach moja prędkość była zdecydowanie niższa niż na płaskim. Nie zawsze droga pokryta była lodem. W wielu fragmentach, tam gdzie nie jeździły samochody, zamiast lodu była kilkucentymetrowa warstwa  zmrożonego śniegu. Jechało się po niej z takim trudem, że w pewnej chwili z radością powitałem… lód!

Walcząc z terenem zaczęły nachodzić nas wątpliwości i w okolicach Nowego Dworu Wejherowskiego Quazi oznajmił, że ma tego dość. Została nas czwórka i postanowiliśmy dojechać szlakiem do Bieszkowic. Wszystkie mijane do tej pory jeziora były całkowicie zamarznięte, ale amatorów przechadzek po tafli lodu było niewielu. Zapewne stało się tak na wskutek powtarzanych w mediach ostrzeżeń. W Bieszkowicach, gdzie powitała nas piękna słoneczna pogoda, uzgodniliśmy, że dojedziemy jeszcze tylko do Łężyc. Czas mijał nieubłaganie, a my poruszaliśmy się bardzo powoli, więc przez zmrokiem nie było szans na dostanie się do Sopotu. Nikt z nas nie chciał w takich warunkach jeździć  w ciemnościach, czy można się temu dziwić? Gdy dotarliśmy na miejsce większość dopompowała opony i po pożegnaniu każdy udał się w swoją stronę. Okazało się, że w tych ekstremalnych warunkach przebyliśmy 29km, co zajęło nam ok 3 godzin.

Co jeszcze można dodać? Byliśmy oczywiście jedynymi bikerami, którzy wybrali się na te trasę. Tak po prawdzie to dopiero w Łężycach widzieliśmy jakiegoś miejscowego rowerzystę, ale ten poruszał się po asfalcie.  Po drodze minęliśmy kilku piechurów, którzy patrzyli na nas jak na wariatów. Mieli trochę racji, bo bez odrobiny szaleństwa nikt nie wybiera się na taką trasę.

No to stało się. Witaj sezonie 2009!

Tekst: Łukasz Łoza „Mudia”

Więcej zdjęć:

Mudia

Qazimodo

asfalt=niewiele

dystans=100

kondycja=normalna

profil=wysoki

trud=wysoki

m=Wejherowo

m=Bieszkowice

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , | Leave a comment

Spotkanie noworoczne w Kolibie

IMG_0512Rozpoczął się Nowy Rok a z nim nowe plany, jakie mamy do zaprezentowania. W związku z tym zapowiedziałem spotkanie noworoczne w Kolibie.

Na molo na Zaspie przyjechałem na wyznaczone miejsce spotkania trochę za wcześnie, więc żeby nie marznąć, zrobiłem rundkę przez las i wróciłem na molo a tam już czekał „Bono” na swojej szosówce i za chwile dojechał „rowerix”. Miał jeszcze dojechać „Intel”, niestety nie mogliśmy na niego dłużej czekać ze względu na zimno.IMG_0519

Ruszyliśmy…..Należało zwracać szczególną uwagę na nawierzchnie pokrytą śniegiem, więc tempa zbyt szybkiego nie mogliśmy rozwinąć. Koła wpadały momentami w boczny poślizg, dlatego też szybkość utrzymywałem przeważnie równą ok 20km/h.  Dojeżdżając do Koliby, po drodze czekał na nas, „Olo” a parę minut za nim ukazał się jak zza mgły sylwetka Intel’a.  W pewnym momencie ujrzałem również na horyzoncie scoot’a. On tym razem przyjechał swoją bryką.

Przy okazji pragnę przekazać słowa podziękowania dla znalazcy mojego telefonu komórkowego, który zgubiłem w sobotę na ścieżce rowerowej. Nie wiem czy znalazca przeczyta te słowa, jeżeli tak, to składam mu moje podziękowanie za dostarczenie mi poprzez mojego syna zgubionej komórki. Jednak są uczciwi ludzie. Scoot’owi również dziękuję za odebranie od znalazcy mego telefonu.. Telefon jest stary taki jak ja, więc mała strata, ale cenną dla mnie jest w nim karta, na której jest zapisanych dużo  numerów i nie tylko. Muszę zrobić kopię karty..IMG_0528

Chyba za dużo się rozpisałem a więc wracam do tematu.

Otóż stojąc przed Kolibą i czekając na resztę zaproponowałem jednak wejść do środka by poczekać na resztę uczestników. Wprowadziliśmy nasze rumaki ustawiliśmy je pod scianą. W środku trochę było tłoczno, ale znaleźliśmy wolny stół. Zaczęli schodzić się nasi goście, to ci, którzy przybyli własną lokomocją napędzaną paliwem.

Dobrze się złożyło, bo zwolnił się drugi stół i samochodziarze go zajęli.

Należy wspomnieć o naszym morsie, który przed spotkaniem postanowił wykąpać się brbrbrbr……….(na fotce powrót z kąpieli).

Trudno było omówić nasze tego roczne plany, ponieważ było dość gwarno a po za tym zajęliśmy dwa stoły i nastąpił podział ludzi na dwie grupy.

O planach jeszcze zdążymy pogadać, bo to nie ostatnie nasze spotkanie. Pierwsze ma odbyć się 25 stycznia u mnie w domu, a w lutym zrobimy drugie, lecz bez oglądania zdjęć.  W obu przypadkach niewykluczony jest „izotonik”, kupimy jakieś ciastka, kawę i herbatę (zrobimy zrzutkę). Myślę, że będzie bardzo miła atmosfera. Uważam, że ze względu na zimę powinniśmy to wykorzystać i spotykać się częściej, żeby szybciej nam zleciał  czas do wiosny na któryą zapewne wszyscy czekają, aby wsiąść na rumaki i ruszyć w  świat.!!!

Na razie nie będę publikował gdzie odbędzie się drugie spotkanie, bo to nie jest jeszcze do końca ustalone. Lokalizację prawdopodobnie na spotkanie w lutym uda się zmienić.

W sumie było bardzo miło, zebrało się nas ok. 20 a może więcej osób. Nikt tego nie liczył.

Spotkanie trwało ok. 2,5godziny. Po godz. 17 Koliba opróżniła  się z gości, tylko właściwie my siedzieliśmy najdłużej. Szkoda, że tak szybko się skończyło a teraz czas już wracać do domów.

A w drodze powrotnej jechaliśmy w 6-cio osobowym składzie z tym, że Olo szybko od nas odłączył, bo mieszka w Sopocie. Narzuciliśmy trochę szybsze tempo z powodu mrozu a każdemu tylko para buchała jak z rury wydechowej. Gdy dojechałem do domu temperatura wynosiła -8 stopni.

Po drodze skręciliśmy na molo na Zaspie celem zrobienia pamiątkowych zdjęć.

W domu zameldowałem się o godz 18:00

Tekst i zdjęcia: Mieczysław Butkiewicz

!!! PO SYLWESTROWY NOWOROCZNY RAJD !!!

Redaktor Aleksander Tokmina

Czekałem z niecierpliwością, ale pełen obaw na niedzielną po sylwestrową jazdę po lasach. Pogoda nie dopisała – padający od dwóch dni śnieg, lekki mróz całkowicie zniechęcała bikerów do przyjechania na miejsce zbiórki.

Ja „ OLO” jako zapowiadający rajd stawiłem się w Sopocie Kamienny Potok punktualnie. Po odczekaniu studenckiego kwadransa, niestety nikt się nie zjawił. Pojechałem na rekonesans  i testowanie głębokiego śniegu sam. Może to nie najłatwiejsza trasa pora i czas by testować rower i własne ” siły „

Przejechałem ok. 25 km, ale nie żałuję.

Piękne wręcz na nowo spostrzegane ścieżki leśne pokryte puszystym, czystym i dziewiczym śniegiem z rekompensowały mój trud. A muszę jeszcze dodać , że przed jazdą na rowerze wykonałem pierwszy element zapowiedzianego zimowego mini triatlonu.  Przebiegłem wraz z małżonką i naszym psem ok. 8 km również po lesie.

Miałem jeszcze sporo czasu do spotkania w Kolibie, więc pojechałem do Brzeźna bulwarową ścieżka rowerową a wróciłem brzegiem po piasku.

Niestety rowerzystów niewielu a wręcz wcale. Mróz świeży śnieg lekki, lecz ostry wiaterek zdecydowanie wstrzymał zapędy nawet tych najtwardszych. Tuż przed 15.00 jadą powoli GEROWCY Mietek, Bono i Darek. W Kolibie jest już kilka osób, które wcześniej zarezerwowały miejsca, jak przystało na dobrze zorganizowaną grupę nie trzeba było długo czekać i byliśmy prawie w komplecie:  Intel, Rowerix, Scoot’s, Qazi i Mudia oraz trochę osób towarzyszących.

Początek Nowego Roku to idealny czas aby zacząć cykl ćwiczeń, które pozwolą utrzymać kondycję w 2009r stosując kilka prostych sposobów poprawimy sprawność fizyczną i zdrowotną swojego organizmu.

1)     Każdy dzień zacznij od kilku ćwiczeń rozciągających.

2)     Co najmniej raz w tygodniu ruszaj się na Świerzym powietrzu- ROWER.

3)     Zwracaj uwagę na prawidłową pozycję swojego kręgosłupa, chodź i siedź prosto.

4)     Prawidłowo się odżywiaj i stosuj prawidłową dietę.

5)     Chodź raz w tyg. Staraj się odwiedzić pływalnię lub inny obiekt np. otwarte morze.

I tak ku zdziwieniu wielu osób w tym również BIKERÓW siedzących przy naszej ławie rozpocząłem ostatni element mini triatlonu, przygotowując się do wejścia i przepłynięcia paru dziesięciu metrów w morzu.

Temperatura wody- 3 C

Powietrza- -4 C

Po chwili wróciłem do Koliby z ogromnym soplem który oderwałem z końca pomostu.

I tak w zdrowym ciele został zachowany zdrowy duch !!!

Zebrało się nas ok. 20 osób i tak przy jednym stole było za mało miejsca więc postanowiliśmy dołączyć dodatkową ławę i zajęliśmy 2 rzędy. Mietek omawiał wiele spraw ,ale chyba na raty bo w Kolibie było zbyt wiele ludzi i głos nie docierał do wszystkich, tak więc porobiły się podgrupy które miały własne tematy. Ale i tak było wspaniale i zintegrowanie.

„Ojciec” poruszał wiele tematów ja osobiście usłyszałem i zapamiętałem 2 ważne lub bardzo ważne.

1)   Propozycja podziału grup rajdowych na mocną turystyczną MTB oraz silną MTB.

2)   Organizacja spotkań w mroźne dni przy izotonikach w miłej bibliotece, aby nie zapaść w niedźwiedzi sen.

Pogadali, pogadali no i po 2-3 godzinach trzeba było się rozejść. Każdy na „byle czem” byle na swoim, pierdziawką, żaglem, w pław, pieszo, na hulajnodze, no a BIKERZY oczywiście na rowerach. Dobrze, że mój zimowy mini triatlon zakończył się tylko przy temp. Powietrza – 8C bo inaczej 4 LITERY przymarzły by mi do siodła.

Dzień był długi, wyczerpujący oraz pełen wrażeń ale zgodnie z zasadami „OLA” 😛

DZIĘKUJE WSZYTKIM ZA MIŁO SPĘDZONY CZAS

Pozdrawiam „OLO”


Posted in Relacje | Tagged , | Leave a comment

Moje pożegnanie roku 2008

Picture168Kończy się rok 2008. Jego rowerowe podsumowanie zostało już dokonane, teraz należało go pożegnać, najlepiej rajdem. Pytanie brzmiało: „dokąd?”

Wyspa Sobieszewska zawsze była dla mnie szczególnym miejscem a trasa tam prowadząca jest bardzo łatwa. Dodatkowo pierwszy mój rajd w tym roku odbył się właśnie do Świbna, więc może rok zamknąć tam, gdzie się rozpoczął?Picture170

Na starcie czekali na mnie Janusz i Piotr. Jeszcze na przedmieściach, dzięki uprzejmości drogowców, nie musieliśmy nadrabiać kilku kilometrów aby ominąć ich wykopy. Tuż za Gdańskiem powitał nas mroźny krajobraz Żuław. Każdy kamień i źdźbło trawy, każda najmniejsza gałązka pokryta była szronem. Jadąc przez ten bajkowy krajobraz dotarliśmy do zbiorników wodnych rafinerii, gdzie z wałów mieliśmy doskonały widok na białą okolicę. Uzupełniwszy zapasy w Sobieszewie udaliśmy się na kolektor, ale moje pragnienie zrobienia kilku ujęć plaży całkowicie zmieniło nasze plany. Szybko okazało się, że piasek na plaży został w całości zamrożony. Wszyscy pomyśleliśmy o tym samym i już po kilku minutach gnaliśmy na naszych rumakach w kierunku zamglonego horyzontu. Koła tak wspaniale toczyły się po piaszczystej autostradzie, że wszystkich rozpierała radość a uśmiechy nawet na chwilę nie znikały z twarzy. Najwspanialsze były fragmenty nietknięte ludzką stopą, gdzie prędkość dochodziła do 40km/h. Plaża w Sobieszewie jest inna, niż na Trójmiejskim wybrzeżu. Duże połacie gładkiego jak stół piasku i liczne zatoczki tworzą niezapomniany krajobraz. Tego słonecznego dnia wspaniałe zastępowała najlepszą nawet drogę. Na plaży, tuż nad kanałem Wisły, szaleliśmy przez dobre 20min po czym ruszyliśmy do Świbna. Po drodze odkryliśmy zabytkowe już napisy dokonane w 1967 roku. Po posiłku i herbacie z termosu, z nowymi siłami postanowiliśmy znów zmienić trasę i lasami wróciliśmy do przeprawy pontonowej. Stąd trasa była już standardowa, azymyt na Rafinerię, Makro i w kierunku Błoni. Picture183Jeszcze tylko spacerowym tempem wzdłuż kanału i pożegnanie przy dworcu Centralnym, skąd udałem się SKMką do domu. Po drodze miałem jeszcze szansę zaobserwować zatopione w różowej mgle doliny TPK. To była przysłowiowa wisienka na torcie.Picture228

Jeszcze rano bardzo martwiłem się o powodzenie rajdu, ale kombinacja dobrej pogody, zimowych krajobrazów i wspaniałej grupy po prostu nie mogła sprawić zawodu. Rowerowy rok został pożegnany w godny sposób, a zdjęcia z galerii są tego niezbitym dowodem.

Do zobaczenia w rowerowym Nowym Roku 🙂

  • Dystans     67 km
  • Czas jazdy 3:50 h
  • AVG             17,2 km/h

Tekst i zdjęcia: Łukasz Łoza „Mudia”

Fotki Mudia

asfalt=niewiele

dystans=100

kondycja=normalna

profil=niski

trud=niski

m=Olszynka

m=Sobieszewo

m=Świbno

atrakcja=morze

typ=rowerowy

Posted in Relacje | Tagged , , | Leave a comment
« Older
Newer »