Spotkanie w Kolibie

IMGP0094

Spotkanie zdarza się raz na 12 miesięcy i przybyło na nie 12 osób w tym płeć piękna również zaszczyciła swoim przybyciem czyli niezawodna Ola i Agabikerka.

Na molo na Zaspie mieliśmy wyznaczone spotkanie, przybyło w sumie czterech a miało być wg moich obliczeń o wiele więcej. Pogoda nie była najlepsza stąd tak mała frekwencja. Ruszyliśmy do Sopotu. Tam jeszcze nikogo nie zastaliśmy dopiero w nieco późniejszym czasie przybywali następni.IMGP0095

Na końcu wjechała limuzyna na kółkach prowadzona przez kierowcę „Silvera” i Olę ze swoją małą bikerką, ale jeszcze bez roweru. A więc w tym momencie było nas już 12.

Większość zajęła miejsce przy bufecie zamawiając co nieco. Izotoniki poszły w ruch wraz z plackami ziemniaczanymi. Atmosfera zrobiła się bardzo przyjemna przy palących świecach, czyli nastrój wyśmienity. Ja natomiast zacząłem się „popisywać” swym nowym nabytkiem foto. Na razie to te zdjęcia może nie są za bardzo udane, bo lustrzanką trudno się fotografuje zanim człowiek nie nabierze rutyny. Część zdjęć robiona jest w tych ciemnościach bez lampy błyskowej i coś tam widać. Takie zdjęcia bez flesza nabierają naturalną atmosferę.IMGP0100

Natomiast przy stole już zaczęło wrzeć od dyskusji na różne tematy a przede wszystkim rowerowe. Głównym prowadzącym był naturalnie „Silver” wraz ze swym asystentem „Świr’em”. Drugą grupę prowadził Mariusz tam też wrzało od dyskusji a tej dyskusji uważnie przysłuchiwali się się: „rowerix”, „Intel”, Sławek, „Zibek” i ten najdłuższy „Bono”:)

A za oknem ciągle padało także nikomu do domu się nie śpieszyło dopóty dopóki stały na stole „izotoniki”. Minęła godzina 18:00, więc postanowiłem opuścić towarzystwo, tym bardziej, że przestało padać. Do mnie dołączyli „rowerix” i „Bono”, a więc w trójkę pożegnaliśmy towarzystwo i ruszyliśmy do domów. W sumie była fajna miła atmosfera no i takie spotkania, które niewątpliwie łączą ludzi. Wielu z nich już z nami jeździ a więc tym bardziej jest o czym pogadać.IMGP0103

Pozdrawiamy tych co nie przyjechali.

Mieczyslaw Butkiewicz

Posted in Relacje | Tagged , | Leave a comment

I Wyścig Rowerowy w Lęborku

DCA0Blisko 40 amatorów ekstremalnej jazdy rowerem wzięło udział w Pierwszym Wyścigu Rowerowym po Parku Chrobrego.
Wyścig rozegrano w trzech kategoriach: najmłodsi, amatorzy i profesjonaliści. Ci pierwsi do pokonania mieli blisko 3-kilometrową trasę, wyznaczoną na terenie Parku Chrobrego. Wygrali zawodnicy, którzy w najkrótszym czasie pokonali ją cztery razy.
– Trasa miała umiarkowany stopień trudności, z dużą ilością zjazdów, podjazdów i tzw. ścieżek technicznych – mówił jeden z dwóch sędziów zawodów Marek Szymelis.
Dwa razy więcej okrążeń, czyli osiem, na trochę trudniejszej trasie mieli do pokonania zawodnicy startujący w kategorii profesjonaliści. Ale i tym nie zabrakło odwagi.
Najlepsi zawodnicy wyścigu otrzymali puchary, a praktycznie każdy z uczestników mógł liczyć na upominek. Organizatorzy zapowiadają kontynuację imprezy.IMG_6458
– Na pewno ten pierwszy wyścig nie będzie ostatnim ! – mówi Roman Kal z LOT Ziemia Lęborska.

Zwycięzcy:
W kategorii najmłodsi najlepsi byli kolejno: Tomasz Banachewicz, Bartosz Wroński, Michał Wenig. W kategorii amatorzy pierwsze miejsce zajął: Mariusz Zimiński, drugie Marek Dzieciniak, trzeci był Jakub Banowski. W kategorii profesjonaliści najlepsi byli kolejno: Krzysztof Krzywy z Gdańska, za nim Arkadiusz Petka z Lęborka i Maciej Siedlecki z Gdyni.

Artur

Posted in Maratony | Tagged , | Leave a comment

MTB BIKE TOUR GDAŃSK 2009

DSC06394

Dziś miały odbyć się zawody z cyklu „MTB BIKE TOUR” ostatnia III edycja „FINAŁ

Ja przyjechałem ok. godz 13:00 mała rozgrzewka z domu ok. 10 km

Na miejscu spotkałem Tomka, Weronikę, Olo, Sławka, Mario, Kamila.

W Elicie startowałem razem z Mario, Kamilem oraz Bonem. Miała rozegrać się pomiędzy nami Finał, po poprzednich edycjach stan naszej rywalizacji wykazywał 1-1 Elita miała startować o 13:50 ale została opóźniona ok. 30 min

Zbliżała się godzina Startu, zaczęliśmy trochę marznąć, pogoda nie rozpieszczała nas, przed startem jeszcze z Kamilem pojechaliśmy na małą rozgrzewkę typu góra dół. Ustawiliśmy się na starcie w II rzędzie, całkiem nieźle.

Nastąpił start, kurzyło się od piasku, chciałem również szybko ruszyć, ale coś nie wyszło, takie niefart, wybrałem najgorszy z możliwych wariantów, koło zawirowało w piasku wypiąłem się z pedałów, drugi raz to samo, nie mogłem się wpiąć, miałem ogromny problem, tak to jest jak się chce coś szybko zrobić, postawiłem spokojnie pedał na dole wpiąłem się, delikatnie ruszyłem i było lepiej za 3-4 razem dopiero, po takim czasie ruszyłem dosłownie z ostatniego miejsca, wiec już na samym starcie doznałem porażki, wiedziałem ze nie odrobię tak dużej straty, wszyscy mnie wyprzedzili, zaczynałem od zera.

Przyciskając w wąwozie gdzie wjeżdżało się do lasu czekał dość techniczny podjazd z korzeniami, coś dla mnie, lubię podjazdy,

Zaczęła się gonitwa, wyprzedzałem gdzie tylko się da, jechałem tak jak tylko pozwalały na to siły, ale niestety na wiele nie mogłem liczyć przy tak kompromitującym starcie, najgorsza klęska w tym sezonie, na takim dystansie nie można popełniać takich błędów, za krótki.

Na pierwszym podjeździe wyprzedziłem już 7 bikerów, później trochę prostej a zaraz następny podjazd, na którymś z nich mijałem Bona, zaczęła się gonitwa, cisnąłem ile sił żeby zyskać bezpieczną przewagę. Po jakimś czasie zacząłem jechać za chłopakiem łeb w łeb z MTBnews miał na imię chyba Robertem o ile dobrze pamiętam, przez kilka okrążeń jechaliśmy razem wyprzedzając się na niektórych odcinkach, ja byłem lepszy na podjazdach, Robert na zjazdach oraz prostej, ostatecznie wygrał rywalizacje zemną, ale nie mogłem na wiele liczyć, później jechałem z dwoma innymi bikerami którzy byli mniej więcej takiej samej kondycji co ja, trochę lepszej, jechałem za nimi do samego końca jeden z nich w pomarańczowej koszulce pająka, a drugi w czerwonej koszulce Cross, przyjechałem tuż za nimi nie dałem rady ich wyprzedzić.DSC06421

Najbardziej morderczy był dla mnie przedostatni zjazd tuż przed metą, pierw piękny zjazd gdzie można było nabrać dość ostrej prędkości następnie podjazd z korzeniami na czele techniczny na który wjeżdżało się już rozpędzonym nie tracąc przy tym zbyt wiele sił, później znowu podobnie zjazd i tak samo podjazd z korzeniami na takiej samej zasadzie jak poprzedni tylko że jeszcze bardziej techniczny. W tym właśnie miejscu był ustawiony jeden z fotoreporterów który robił nam zdjęcia, po dwóch solidnych technicznych podjazdach, czekał na nas dość nieprzyjemny zjazd, bardzo techniczny i niebezpieczny po prostu okropny najgorszy na trasie była również umieszczona kartka z trzeba wykrzyknikami, ostrzegająca o zbliżającym się niebezpieczeństwie. Znałem ten zjazd z treningu jaki zrobiliśmy sobie z Weroniką kilka dni przed zawodami, pękła mi spinka między innymi, zjazd, z korzeniami, wyrwa na środku, kilka metrów dalej tak również wyrwa na środku po czym ostry skręt w prawo, rozwijając dużą prędkość można było się nieźle nadziać, a w ostatecznej fazie ciężko jest wyhamować, zwalniałem dość ostro hamując zjeżdżałem, raz mnie tylko wyrzuciło ale żadnej przewrotki nie zaliczyłem, na zjazdach traciłem bardzo dużo czasu, nadrabiałem jedynie na podjazdach. Muszę popracować nad tym fragmentem, zjazdy to moja udręka.

Na trzecim podjeździe zaczęły szwankować mi przerzutki, łańcuch wirował z jednego przełożenia na drugi, pokręciłem trochę przy manetce naprężając linkę, i było wszystko ok.,DSCF7737

Udało mi się wyprzedzić również Mario666 który miał defekt łańcucha 7 albo i 8 razy

to jest już pech, niezbyt ciekawie robi się gdy sprzęt odmawia posłuszeństwa.

Jeden fajny dość wąski singelek był gdzie można było fajną prędkość osiągnąć, ale to po podjeździe, po czym ostry podjazd, oraz mega niebezpieczny zjazd, do mety dojechałem zdyszany, na Maratonie w Gdyni nie byłem tak zmęczony mimo że pojechałem na dystans Giga.

Impreza bardzo fajna, na mecie poczekałem na wszystkich znajomych, wymieniliśmy kilka zdań co do trasy, po czym rozstaliśmy się Następne zawody dopiero za rok, więc szykować formę poza normę i do zobaczenia na trasie.

Ogólnie trasę uważam za najbardziej techniczną ze wszystkich edycji, ale tego można było się spodziewać, w końcu to była Edycja Finałowa, dwa podjazdy gdzie można było się zmęczyć, dwa bardzo niebezpieczne zjazdy, ogólnie, bardzo dużo korzeni, nierówności na trasie

Na moim sztywniaku zacząłem odczuwać, po ostatecznej gonitwie zostałem sklasyfikowany na 26 pozycji czyli nie najgorzej, taki średniak, zadowolony jakoś nie jestem, ale także nie jestem załamany, starałem się jak mogłem, będzie co nadrabiać za rok.

Do zobaczenia na następnych zawodach.

Pioter 1981

Po objeździe tydzień temu trasy ze Sławkiem wiedziałem, że będzie ciężko. Kondycja przez ostatnie tygodnie spadła, bo nie było czasu na jazdy w tygodniu. Nie nastawiałem się więc na walkę o miejsca i punkty, a raczej na dojechanie do mety.

Na starcie uplasowałem się mniej więcej w 2/3 stawki, niestety po zwężeniu Kamil miał wywrotkę, czy kolizję i się lekko przytkało. Na szczęście udało mi się ominąć, ale znalazłem się po gorszej stronie trasy – mniej ubita ziemia. Kręcę, sapię i tracę już na pierwszych podjazdach.

Po pierwszym okrążeniu jadę w trzy osobowej grupce, w której jest także Kamil. Raz ich doganiam na podjazdach, żeby stracić na zjazdach. Z fulami na korzeniach nie wygram. Kamil gdzieś odjechał, a ja zgubiłem tego trzeciego. Na trzecim kółku zaczęło się dublowanie, co trochę namieszało. Na ostatnim zjeździe przepuszczałem szybszych z czołówki i zostało to wykorzystane przez bezpośredniego rywala. Docisnąłem trochę mocniej i wyprzedziłem na podjazdach.

W końcu dzwonek i wjazd na ostatnią pętlę. Słyszałem za sobą jak dzwonili dla kogoś, ale nie widziałem go. Jechałem samotnie i wolno, nie było już woli walki, a i zmęczenie było odczuwalne. Gdzieś w połowie łapie mnie kryzys, mam ochotę rzucić rower w krzaki i położyć się obok. Staram się jakoś zmotywować, tyle już przejechałem, to szkoda nie ukończyć. Jakoś się udało, pokonałem kolejny podjazd i było trochę lepiej. Na ostatniej górce doganiam Kamila. Jedziemy razem, ale na ostatnim zjeździe wykorzystał zalety zawieszenia i tyle go widzieli.

Obyło się bez awarii i wywrotek. Wynik słaby, podobny jak na wiosnę, ale obyło się (prawie) bez skurczy.

Piotr – 26 E

Kamil – 40 E

Bono – 41 E

Olo – 6 M2

Podsumowanie sezonu.

W tym roku po raz pierwszy startowałem we wszystkich edycjach. Pogoda dopisywała i ani razu nie padało. Konkurencja była duża, w zeszłym roku było dużo mniej osób (w II byłem 9, w III 17) i łatwiej było walczyć o punkty. Teraz mam 1 za 22 miejsce w II edycji (moja ulubiona trasa). Niestety nie obyło się w tym roku bez poważnych kontuzji. Właśnie w czerwcu trzeba było odwieźć dwie osoby karetką. Taki to sport, chwila nieuwagi i ląduje się na drzewie.

Założeń na ten rok nie udało się zrealizować. Chciałem być w pierwszej dziesiątce, co wydawało się realne patrząc na wyniki z poprzedniego roku. Niestety impreza się rozrosła i konkurencja była dużo silniejsza. Tym bardziej cieszy ten samotny punkt. Teraz trzeba czekać do wiosny na nowy sezon i nowych przeciwników w innej kategorii wiekowej. Tak, to był ostatni start w Elicie, od przyszłego roku będę startował w Mastersach. Niby będzie mniej okrążeń, ale konkurencja chyba nie mniej mocna Wink.

Marek „Bono” Kwiatkowski

Dodam parę słów od siebie.

Szukałem miejsce dobrze oświetlone przez słoneczko, które jednak nie przebijało się przez konary drzew. Przejechałem pól drogi i niestety nic ciekawego nie dostrzegłem. Wprawdzie robiłem fotki, bo ciągle jacyś kolarze przejeżdżali, ale wiedziałem, że mogą być one poruszone, z powodu zbyt słabego oświetlenia dziennego. Skoro pół dystansu przejechałem, więc jadę dalej do mety i już zrezygnowałem z dalszych zdjęć.

Przejechałem tę trasę w całości i powiem szczerze, że nie była taka zła jak to niektórzy twierdzili. Fakt, że pierwszy podjazd jakoś go zmęczyłem(tętno 165), ale drugi to w połowie zszedłem z roweru, jak dla mnie był nie do podjechania, choć widziałem jak młodzi chłopcy „brali” go bez problemu, no cóż młodość.

I tak w kółko zjazd, podjazd, zjazd, podjazd. Na jednym ze zjazdów stało dwóch mastersów i zastanawiali się chyba czy zjechać, popatrzyli na mnie i ruszyli za mną i na następnym lekkim podjeździe dogonili mnie i w te słowa zwracają się do mnie: „skoro pan zjechał to i my zdecydowaliśmy się zjechać, bo w zasadzie mieliśmy się wycofać” i tak to w ten sposób zmobilizowałem ich do dalszej jazdy……..ukończyli, bo widziałem ich na mecie….miłe co?

Muszę jeszcze tam po wyścigu kiedyś pojechać, fantastyczne zjazdy, kręte wąskie dróżki na których osiągałem…….o nieee wiem ile, bo bałem się spojrzeć na licznik:), ale chyba powinna być liczba 40km/h. Przy takiej szybkości nie byłem wyprzedzany.

I na koniec ten zjazd z trzema wykrzyknikami był fantastyczny, to był naprawdę trudny technicznie zjazd nie dość, że mocno stromy to jeszcze z korzeniami i lejami po wodzie….zjechałem go bez problemu, choć miałem pewne obawy, aby nie przelecieć przez kierę, więc przesunąłem swój zad mocno do tyłu dotykając błotnika, dobrze, że miałem błotnik……bo gdyby go nie było, to moje spodnie musiałbym zanieść do krawca a tyłek do lekarza:)

Ogólnie trasa była dość szybka, rzeczywiście, że było dużo korzeni, ale przecież tu nie jeżdżą szosowcy tylko górale, więc nie ma co narzekać. Ja osobiście jechałem jedną pętlę bez numeru startowego, ponieważ szukałem dobrych miejsc do zrobienia dobrych fotek.

Mieczyslaw Butkiewicz

fotki Piotra

Posted in Maratony | Tagged , , , | Leave a comment

Skandia MTB Maraton 2009 Kwidzyn

 008

Od kilku dni chodził mi po głowie start w  MTB Skandia w Kwidzynie. Po dograniu kilku szczegółów organizacyjnych i konsultacjach z kolegami  zabrałem się  samochodem Ola .Spotkanie ustaliśmy na dworcu w Tczewie , gdzie drugim samochodem zajechał   Zibek z Tomkiem z Tczewa. Wsiedliśmy w samochody i pojechaliśmy w kierunku Kwidzyna a dokładnie „stadniny koni ” w Miłosnej. Po dojechaniu na miejsce zobaczyliśmy już dużą ilość  zawodników i osób towarzyszących. Sądziliśmy, że będzie mało  rowerzystów   z  powodu  mocnego porywistego wiatru ale przeliczyliśmy się i dobrze, było nas ok. 800 osób . dokonaniu opłat za start rozpoczęły się szykowania do startu. Co chwilę spotykaliśmy naszych dobrych znajomych też uczestników maratonu. Przyszedł oczekiwany start do wyścigu , pełna rura i stop, przez kilka metrów tempo żółwie z powodu dużej ilości zawodników. Za stadniną.tempo   dalej wolne, dużo piachu i jadących pomału zawodników. Na całej trasie duża ilość piachu i wertepów, nie raz utrudniających jazdę, gdzie trudno nie poczynić błędów. Małe podjazdy i zjazdy tak nie męczyły jak ten luźny piach. Były też odcinki szosowe gdzie można było się rozpędzić do… 15km/h… bo wiało jak czort.

Na około 12 km był dość ostry zjazd w dół, który pokonałem w całości w siedzeniu. Na 15 kilometrze za startem miałem dość poważnie wyglądającą kraksę z dwoma zawodnikami latały rowery w powietrzu ale nic poważniejszego się nam nie stało , pozbieraliśmy się  i pojechaliśmy dalej. Zaliczając ten upadek  za nami ktoś z zawodników krzyczał uwaga wypadek i wszyscy  stop. Na około 30 kilometrze kolejne lądowanie tym razem samemu na zjeździe w głębokim piasku postawiło mi koło bokiem i trach gleba. Ale do mety już blisko  jechałem jak naładowany i jeszcze kilku zawodników minąłem na tych ostatnich 4 kilometrach. Z naszych znajomych byli Mario 666 z bratem Zbyszkiem, Dariot3 i Robin.

A oto nasze zajęte miejsca w maratonie:

Kategoria Mini:

145 Tomek z Tczewa w kategorii M-5 zajął 16 miejsce,

196  Jastrzębski Marcin”Intel”  w kategorii M-3  zająłem 51 pozycję

41    Mario666 w kat.M-3 był  16

108  Zbyszek    w kat M-4 był 16

Kategoria medio:

„Zibek” w M-5 zajął 15 pozycję 212

Dariot3 w kat M-3  73

Olo z przyczyn na razie nie znanych został zdyskwalifikowany przejeżdżając całą trasę. Sprawa do wyjaśnienia u organizatora.

Marcin Jastrzębski”Intel”

Posted in Maratony | Tagged , , | Leave a comment

Lajtowy rajd po Żuławach

IMG_1513.medPoranek o tej porze podobny jeden do drugiego, przede wszystkim dość chłodny i prawdę mówiąc nie bardzo wiadomo jak się ubrać.

No więc godz 7:00 pobudka, za oknem zimno 10 stopni, ale mam nadzieję, że za trzy godziny będzie bardziej miło, jeżeli chodzi o temperaturę, bo słoneczko już wstało i to jest nadzieja, że zapowiada się fajna pogoda. Woda do camel baka dwie kanapki i w drogę. Dojechałem na miejsce spotkania i ujrzałem kilkanaście osób już czekających ale co chwilę dojeżdżały następne. W sumie uzbierało się nas 13 osób. Jako trzynasty dołączył mój stary znajomy Marek „ubot”. Oprócz kolegów przybyły trzy koleżanki: Ilona, Daria i Kasia(mors):) Ruszyliśmy w kierunku dobrze nam znanym a mianowicie Olszynki. Po drodze otrzymałem telefon od spóźnialskiego jak zwykle Bona, który goni nas z jedną koleżanką i kolegą. My mieliśmy tempo dość wolne, więc bez problemu nas dogonił jeszcze przed Macro i było już nas 15. Przejeżdżamy Sobieszewo kierując się na szlak przez las, a tu nas z kolei przywitał Zbyszek „Zibek”, czyli jest nas już 16.IMG_1531.med

Grupa miała wybrać którędy jedziemy przez Przegalinę czy lasem, odpowiedź była zdecydowanie ta druga. Skoro tak, to wjeżdżamy na szlak zielony, będzie trochę piachu W połowie drogi Olo zaproponował, aby skorzystać z kąpieli morskiej, nie byłem chętny zmieniać planów, ale zostałem przegłosowany, więc zwrot 90stopni w kierunku morza. Właściwie to był dobry pomysł, była świetna pogoda a i chętnych do kąpieli nie brakowało. Kasia, Olo i Intel poszli jak ryby do morza. Ja zdjąłem buty i poszedłem za nimi, aby utrwalić to na fotkach. Gdy wszedłem do wody po kostki to myślałem, że mi nogi się odmrożą:) a ci się kopią…..niesamowite! Po pół godziny ruszyliśmy w dalszą drogę, ale tym razem nie szlakiem a kolektorem i tak dojechaliśmy do Świbna do promu. Tu nas pożegnał Marek „ubot”

W Mikoszewie „lecimy” na Drewnicę, jazda spokojna, ja cały czas kontrolowałem, czy kogoś nie brakuje. Przejechaliśmy przez most w Drewnicy i wówczas brakowały mi trzy osoby, więc zawróciłem i spotkałem trójkę zagubionych, okazało się, że przed nimi podnieśli most i musieli czekać stąd to opóźnienie. I już dalej jechaliśmy w komplecie. W końcu jest nasza Śluza!!!, a więc krótki odpoczynek tylko słychać trzask migawek. Po krótkiej przerwie ruszamy wałem do Kiezmarka. Przejechaliśmy most widziałem drogowskaz na Błotnik, pomyślałem to właśnie nasza trasa. Tu część grupy decyduje się jechać główną drogą(8 osób) a inni z kolei boczną drogą na Błotnik. Ja oczywiście podjąłem decyzję, że jadę boczną drogą po płytach i do mnie dołączyło 6 osób. Pożegnaliśmy ich i ruszyliśmy na Wiślinkę, po drodze zjechałem nad brzeg Wisły na kilka fotek, gdzie w pewnym momencie dołączył do nas jeden z kolegów, który chciał z nami jechać, ale zaspał. Pojechał więc sam do Sobieszewa i w drodze powrotnej spotkał nas nad Wisłą.(nie znam jego imienia).

I to by było właściwie wszystko do Gdańska dojechaliśmy w składzie 8 osobowym. Przy LOT’cie podziękowałem wszystkim za mile spędzony dzień na łonie natury. Trochę tym razem było za dużo szosy, ale takie były założenia, które zostały zrealizowane. Obiecuję, że następne rajdy będą typowo szutrowe i leśne, będzie bardzo mało szosy.IMG_1559.med

Należą się słowa uznania dla naszych bikerek, doskonale jechały pokonywały te piaski bez problemu…..także gratulujemy!!!

Uważam, że rajd był bardzo udany, tempo raczej wolne i tak będzie zawsze.

Wszystkim uczestnikom dziękuję za wzięcie udziału w naszej imprezie.

na liczniku miałem 84km

Mieczysław Butkiewicz

 

 

Posted in Relacje | Tagged | Leave a comment

Przez krainę tysiąca jezior

P1090636Niedzielny poranek (20.09.2009) był chłodny, ale pogodny, a na miejscu spotkania żywej duszy. To chyba nie przez 10 minutowe spóźnienie? Innocent

Można było mieć jedynie nadzieję, że ktoś będzie czekał w Otominie koło 10. Jadę sobie spokojnie nieco zamyślony w stronę poligonu. Mijam jakąś wolniejszą parę rowerzystów i słyszę za sobą: Jedzie pan w te dziki? Eeee, jakie dziki, przecież tam chodzi jakiś pies… Spoglądam uważniej i faktycznie na drodze i w krzakach jest stado dzików. W trójkę przy pomocy jednego dzwonka udało nam się je rozgonić i przejechać – ot uroki porannych spacerów.
Przez poligon trochę błądziłem, podobnie przed Otominem, więc w sumie nadłożyłem ze 3km. Przy jeziorze czekały trzy osoby: Daniel, Janusz i Henryk. Chwilę porozmawialiśmy i ruszyliśmy w trasę.P1090638
Na początek czarnym szlakiem wzdłuż Jeziora Otomińskiego. Od tej strony (zachód) brzeg jest wysoki, więc widoków nie brakuje. Chętnym polecam jazdę przy samym brzegu, miejscami jest ciężko, ale pięknie. My trzymaliśmy się lepszej drogi na szlaku.
Na rozstajach skręciliśmy w lewo kierując się w stronę Bąkowa, a potem żółtym szlakiem nad Jezioro Goszyńskie (Straszyńskie, zależy według jakiej mapy). Tu na jakiś czas oddałem prowadzenie (w zasadzie aż do Kolbud, bo nie znałem szlaku od Bielkowa), żeby dotrzeć do punktu widokowego. Można stąd dostrzec P1090640zaporę elektrowni straszyńskiej. Dzięki tamie na Raduni powstał (1910r.) zbiornik o atrakcyjnych walorach krajobrazowych. Turystycznych już nie (był ośrodek wypoczynkowy do lat 70), bo jest to także ujęcie wody pitnej dla Gdańska (od połowy lat 80). Będzie trzeba kiedyś zrobić hardkor samym brzegiem.,
Napatrzywszy się, wróciliśmy na żółty szlak i dojechaliśmy do kolejnego sztucznego zbiornika – Jeziora Bielkowskiego (zbiornik Kolbudy II, 1925r.). Z tego co się orientuję jest to całkowicie sztuczna konstrukcja. Woda jest dostarczana kanałem z zapory przed Kolbudami, a koryto rzeki omija zbiornik od południa. Od strony Bielkowa nie wygląda zbyt okazale, ładniejsze widoki są na wschód. Widać nasyp ochronny rury do elektrowni, wieżę kompensacyjną i okoliczne równiny. Dalej w stronę Kolbud jezioro jest ładniejsze, można chyba nawet wypożyczyć łódkę lub żaglówkę.
W Kolbudach wskakujemy na asfalt i kierujemy się w stronę Łapina. Po drodze zwiedzamy wcześniej wspomnianą zaporę. Tu powstał zbiornik Kolbudy I oraz początek ma kanał zasilający zbiornik Kolbudy II. Konstrukcja została w zeszłym roku wyremontowana i prezentuje się okazale. Następny przystanek (trzeba zboczyć z pięknego nowego asfaltu), to elektrownia Łapino (1927r.). Tu zaglądamy tylko na chwilę, bo widok jest tylko przez płot.
W Łapinie przy sklepie miał być planowy postój, ale został zastąpiony przez ten na tamie. Mieliśmy zatem nieplanowany – awaria. W jednym z rowerów zablokował się napęd. Trochę obmacania, poszarpania i ruszyło się, ale wstępna diagnoza, to padające łożysko suportu i decyzja o wycofaniu się. Obejrzałem dokładniej, sprawdziłem luzy i nic nie wskazywało na uszkodzenie. Kręcąc korbą zauważyłem jednak obluzowane ogniwo łańcucha. Najpewniej o coś zahaczyło i zablokowało napęd. Po ściśnięciu skuwaczem można było ruszać dalej.
Ruszyliśmy pod górę czarnym szlakiem, żeby po kilku kilometrach dotrzeć nad Jezioro Łapińskie. Najpierw drogą, a potem przy brzegu. Niestety niewiele widać jeziora, bo ścieżka jest mocno zarośnięta i trzeba patrzeć gdzie się jedzie. W Czapelsku opuszczamy szlak na dobre i kierujemy się do Skrzeszewa. Tu grupa się dzieli na połowę. Janusz i Heniek postanowili się odłączyć z powodu przewidywanej ilości kilometrów. Oni na Przyjaźń, a my dalej w trasę przez Babi Dół do Mezowa. Po drodze mamy spacer przez las, bo i tutaj leśnicy się pobawili. Droga „na skróty” do mostku nad Radunią jest zawalona gałęziami i przejść się nie da, a co dopiero jechać.
W Mezowie odpoczynek nad jeziorem, a potem wspinaczka drogą wzdłuż jeziora do Dzierżążna. Tam przekraczamy drogę na Kartuzy i zjeżdżamy nad Jezioro Dzierżalskie. Nie jest ono duże, ale z góry prezentuje się przyzwoicie. Następne jezioro to Sitno i Karlikowo, gdzie robimy krótki postój. Chwila grzania na słońcu i jedziemy dalej. Trochę pod górkę, przez las i zza zakrętu wyłania się wspaniała panorama na Jezioro Głębokie. Za każdym razem gdy tu przyjeżdżam robi na mnie wrażenie. Niestety wiecznie podziwiać nie można, więc zjeżdżamy nad samą wodę i jedziemy ścieżką wzdłuż brzegu. Miejscami jest ciasno i błotnisto, ale nie w takim terenie się jeździło.P1090642
Następny punkt programu, to przejazd przez dolinę Słupiny na trasie Smołdzino-Małkowo. Na początek trochę pod górę, a potem zjazd w stronę rzeki. Niestety drogę trochę wyrównali i dosypali piasku, więc już nie jest tak ładnie kamienista. Przy mostku nie było tradycyjnego postoju – po co, przed nami tylko 50m przewyższenia. Wink
W Małkowie czuję się już trochę zmęczony, więc zamiast na Kczewo i Tokary kieruję na Pępowo, Rębiechowo, Barniewice, Owczarnię do Oliwy. Tu się żegnamy i jedziemy w swoje strony. W domu wybiło mi 95km, jeżeli liczyć początek trasy w Otominie prawie udało się zrobić zapowiedziane 80km.
Podsumowując, pogoda była dobra, choć ciężko było dobrać ubrania. Z rana poniżej 10°C, a na koniec koło 20°C. Sporo było odcinków terenowych, miejscami piach utrudniał jazdę. Zobaczyliśmy i przejechaliśmy obok 12 większych jezior.
Czuję jednak pewien niedosyt. Wydaje mi się, że nie pokazałem wszystkiego, zwłaszcza jeżeli chodzi o okolice Sitna (w te okolice na pewno zrobię dogrywkę).
Informacje o elektrowniach i zbiornikach na Raduni.
Posted in Relacje | Leave a comment

Rajd jesienny przy ognisku

IMG_1484Kap, kap coś takiego mnie obudziło dziś o godz 6:00. Popatrzyłem przez okno i natychmiast humor mi się popsuł. Tak sobie pomyślałem, że z rajdu raczej nic nie będzie. No trudno odczekałem z godzinę i jakoś ucichło za oknem, czyli przestało padać, ale mokro i gdybyśmy nawet pojechali to ogniska nie rozpalimy. To najwyżej przejedziemy się a ognisko zrobi się innym razem. Wsiadłem na bika i ciągnę do Sopotu, no i radość była krótka, bo ponownie się rozpadało.

Jadąc po drodze pomyślałem, że tam na umówionym miejscu pewnie nikogo nie będzie, bo ciągle pada taka mżawka…..pomyliłem się, tam już czekało tylko na mnie 7 osób. Radość była ogromna, więc ruszyliśmy na trasę czyli na początek na szlak niebieski.IMG_1485

Utrudniało nam jazdę duża ilość korzeni i to w dodatku mokrych, także o upadek nie było trudno, ale nikt z tego upadku nie skorzystał…..chłopaki potrafili dobrze jeździć technicznie.

Już po pierwszym kilometrze zjazd po korzeniach, jedni zjeżdżali inni sprowadzali rowery. Dalej to już była prosta dróżka aż do przekroczenia drogi asfaltowej i tu rozpoczął się długi 1km podjazd drogą szutrowa, całe szczęście, że padało, bo piasek był mocno ubity. Po zdobyciu tego wzniesienia, krótki odpoczynek i ruszamy dalej, aby po nie długim czasie trafiamy na mocny zjazd, bardzo niebezpieczny (korzenie) aż do Reja a w międzyczasie zwalone ogromne drzewo, które należało obejść dookoła.IMG_1487

Przekroczyliśmy Reja a następnie Spacerową i dalej w kierunku dworku oliwskiego i tu rozpoczęła się wspinaczka po wąskiej zabłoconej dróżce. Podjazd ten wynosił również 1km choć nie był może tak stromy to jednak długi no i ciągłe błoto, miejscami dość głębokie. Po zdobyciu tego wzniesienia płaski teren aż w końcu dojeżdżamy do długiego zjazdu, który owocował jak zwykle w mokre korzenie, doły co zmusiło mnie do użycia klamek. A na dole ponowna niespodzianka w postaci długiego podjazdu.

Jakoś przebrnęliśmy te wszystkie przeszkody i powoli zbliżaliśmy się do Owczarni a następnie do Osowy. Minęliśmy jezioro, zdobyliśmy następny podjazd i dalej już droga prosta.

Zatrzymałem grupę, aby wszyscy dołączyli do nas i aż tu nagle usłyszałem jakieś krzyki na przywitanie jakiegoś idącego pieszo z rowerem w naszym kierunku a był to nie kto inny tylko Flash. Jak się za moment okazało pokonywał drogę z buta z Chwaszczyna, bo nie zabrał ze sobą spinacza do łańcucha(dobra nauczka). Miał wielkie szczęście, że nas spotkał. W przeciwnym bowiem wypadku kontynuowałby dalszą swą wycieczkę do domu z buta. Intel pomógł mu spiąć łańcuch. W dalszą drogę z nami nie pojechał, bo śpieszyło mu się do pracy na 14:00 a była już godz 13:00, więc musiał włączyć piąty bieg i ruszył:) I tu nasze drogi się rozeszły. Ruszyliśmy dalej a w międzyczasie telefonicznie odezwał się śpioch Adam, oznajmiając, że nas już nie dogoni, więc spotkamy się na ognisku. Aha jeszcze zapomniałem wcześnie napisać o następnym śpiochu, który dołączył do nas na szlaku niebieskim tuż przed Spacerową a był to Darek

Minęliśmy Chwaszczyno dalej źródło Marii i szlakiem żółtym do Gołębiewa.IMG_1503

Na miejscu przeznaczenia spotkaliśmy właśnie Adama, Wojtka, Janusza a za chwilę dojechał Silver z Olą, no i jeszcze dołączyła Agniecha. Już się pogubiłem ilu nas w końcu było, zaraz, ja przyprowadziłem ze mną 9 osób a na miejscu zastaliśmy 6 osób, czyli rachunek prosty, było nas w sumie 15 osób.

Ognicho udało się rozpalić bez problemu. Nastąpił punkt kulminacyjny, pieczenie kiełbasek. Po takiej momentami utrudnionej trasie kiełbaski smakowały jak nigdy. A pogoda jak na zamówienie poprawila się a nawet momentami zaświeciło nam sloneczko.

Dobiegał koniec wyżerki. Ognisko dogasło i pora wracać do domów, bo i już się robiło coraz chłodniej. Wycieczka jak na mój gust udana a na liczniku miałem 60km

Dziękuję wszystkim uczestnikom za wzięcie udziału w tej wycieczce.

Mieczysław Butkiewicz

Posted in Relacje | 1 Comment

Azymut południe

IMG_1434Azymut południe to był nasz cel wycieczki.

Azymut południe to był nasz cel wycieczki.
Pobudka godz 7:00 a za oknem piękne słoneczko zaglądające jak złodziej  przez okno, ani jednej chmurki, czyli weekend będzie udany……jedziemy, ale ponownie w gronie wspólnych znajomych. Przynajmniej nareszcie nie będzie gonitwy i to dodaje mi dobrego humoru, iż nareszcie będę miał czas na robienie fajnych fotek i nie będę musiał nikogo gonić.
Skromne śniadanko czyli węglowodany i czas przygotować się do wyjazdu na spotkanie z kolegami w Gdańsku.  Wsiadłem na bika i w drogę, pogoda idealna na wycieczkę.IMG_1436
Na miejscu przeznaczenia  dość szybko przybyłem, gdzie już na mnie czekali koledzy.
Ruszyliśmy wałem w kierunku Pruszcza, gdzie na skrzyżowaniu koło kościoła ustaliliśmy wspólnie trasę, której nie będę podawał. W każdym bądź razie najpierw szosą parę kilometrów a później wjechaliśmy na szutry. Już na początku trasy „Intel” straszył, że w Lublewie jeżeli dobrze pamiętam odłączy się od nas, od razu zrozumiałem o co mu chodzi, więc powiedziałem żeby sobie wybił to sobie z głowy, więc jedziemy wszyscy razem do końca rajdu i też tak się stało.
Większość czasu spędziliśmy na gadulstwie, wiadomo „Intel” to gaduła (bez urazy), ciągle miał coś do opowiadania jak to on był piękny i młody. Nawet poznaliśmy jego środowisko dziecięce w Pruszczu, gdzie spędził młode lata.
Następnie zatrzymaliśmy się przy jeziorze, gdzie z kolei „Bono” zrobił nam wykład na temat korbowodu i napędu. Rozgorzała dyskusja. Z trekinga zrobił górala, zmienił cały napęd i teraz niczym się nie rożni od naszych maszyn z wyjątkiem kół 28”.
Także nie nudziliśmy się, tematów było dużo do poruszenia.
Teren był bardzo zróznicowany, trochę podjazdów, ale i zjazdów nie brakowało
Dzięki Wam koledzy, wycieczka była super. Następnym razem pojedziemy gdzieś dalej. Będziemy zwiedzać i to wszystko upamiętniać na naszych fotkach i to jest cel naszych wycieczek.IMG_1457Mieczyslaw Butkiewicz

asfalt=niewiele
dystans=50
kondycja=niska
profil=niski
trud=niski
m=Pruszcz
m=Straszyn
m=Prędzieszyn
m=Bielkowo
m=Lublewo
m=Sulmin
m=Otomin
szlak=niebieski
atrakcja=jezioro
typ=rowerowy
Posted in Relacje | Tagged | Leave a comment

Siłownia dla rowerzysty



– 2007/10/23 11:29Jak zapewne niektórzy wiedzą mam ostatnio (nie)przyjemność poddawania się zabiegom fizykoterapii lewego kolana (jonofereza i laser).

Przy okazji tych zabiegów podpytałem trochę na temat profilaktyki. Co mnie zdziwiło dla rowerzystów może być bardzo przydatna siłownia! I wcale nie chodzi o rozwój mięśni. Otóż jadąc na rowerze, zwłaszcza górskim, kolana obciążane są w losowej charakterystyce. Co jakiś czas mocniej naciśniemy na pedały, później jedziemy z góry na luzie, następnie ostry podjazd itp. Poza tym obciążenie trwa bardzo krótko (ruch korby w dół) co ma ponoć niszczący wpływ na cały staw (wiązadła itp.)

Aby wzmocnić staw należy wykonywać dodatkowe ćwiczenia umożliwiające prawidłową regenerację. Polecane są „wiosełka”, prostowanie nóg z obciążeniem, przysiady oraz wspinaczka. Należy ćwiczyć z małym obciążeniem umożliwiającym wykonanie 3-5 serii po 20-30 powtórzeń każda.

Warto też pomyśleć nad urozmaiceniem diety o STAŁY element jakim jest żelatyna (galaretki słodkie, lub „mięsne”). Okres regeneracji mazi wewnątrz kolana to minimum pół roku.

Koniecznie trzeba się rozciągać (zwłaszcza mięśnie czworogłowe)

Wszelkie mocne uderzenia w kolano mogą powodować to co stało się u mnie: poluzowanie wiązadeł. Kilka lat temu miałem kontuzję (3 tyg w gipsie), która właśnie coś takiego spowodowała. Przez te kilka lat nie zdawałem sobie sprawy, że jedno kolano mam słabsze i muszę o nie w specjalny sposób dbać!

Jeśli czuliście kiedykolwiek tak jakby blokadę w kolanie, czyli podczas wykonywania ruchu coś przeskoczyło i aby kontynuować zgięcie nogi musieliście wykonać jakiś dodatkowy ruch – to koniecznie idźcie do ortopedy.

scoot

Posted in Zdrowie | Tagged , | 1 Comment

Ból kolan

scoot
– 2007/10/15 09:34Znalazłem ciekawy artykuł w sieci.

http://www.mtbnews.pl/content/view/1675/1/

w skrócie:

BÓL Z PRZODU STAWU
To najczęściej występująca reakcja bólowa u osób jeżdżących na rowerach.

Uraz

– zapalenie rzepki

– syndrom rzepkowo-udowy (ból zwykle pod rzepką, centralnie)

– zapalenie mięśnia czworogłowego

Przyczyna

– jeżdżenie na zbyt wysokich przełożeniach z niską kadencja

– zbyt nisko ustawione siodełko lub zbyt wysunięte w przód

– za długie ramiona korby

– nierówna długość nóg i siodełko dopasowane do krótszej z nich

Rozwiązanie

– zwiększenie kadencji do 70-80 obrotów/min

– podniesienie siodełka lub cofnięcie

– przesunięcie zacisków pedałów o 1-2 mm w przód

– skrócenie ramion korby o 2,5 cm

– ustawienie siodełka pod dłuższą nogę

BÓL PRZY?RODKOWY
W momencie, gdy pedałujemy, piszczel rotuje się do wewnątrz w momencie wyprostu kolana. Ból przy?rodkowy pojawia się jeśli ruch ten jest zablokowany.

Uraz

– uszkodzenie więzadła pobocznego piszczelowego

– uszkodzenie gęsiej stopki ?cięgnistej

– syndrom fałdu przy?rodkowego rzepki

Przyczyna

– zaciski pedałów ustawione zbyt rozbieżnie (stopa zrotowana do zewnątrz)

– zbyt szerokie ustawienie kolan podczas pedałowania

– zbyt mały luz w pedałach

– jazda na zbyt wysokim przełożeniu

– wady anatomiczne np. ciasnota ścięgna podkolanowego

Rozwiązanie

– ustawienie stopy w pedałach mniej rozbieżnie

– zmniejszenie przełożeń podczas jazdy

– luzy w pedałach ok.6-8 stopni

– zaopatrzenie ortopedyczne w przypadku wad anatomicznych

BÓL BOCZNY

Uraz

– syndrom ta?my biodrowo-strzałkowej

– zwyrodnienie łękotki bocznej

Przyczyna

– zaciski pedałów ustawione zbyt zbieżnie (stopa zrotowana do wewnątrz)

– za małe luzy w pedałach

– zbyt wysoko ustawione siodełko

– nie rozciągnięte mię?nie pasa biodrowo-strzałkowego

Rozwiązanie

– ustawienie stopy bardziej rozbieżnie by była równoległa do ramy

– luzy w pedałach ok.6-8 stopni

– obniżenie siodełka

BÓL Z TYŁ STAWU

Uraz

– napięcie mięśnia dwugłowego uda

– napięcie części przy?rodkowej ścięgna podkolanowego

Przyczyna

– zbyt wysoko ustawione siodełko lub za bardzo ku tyłowi

– rozbieżnie zrotowane zaciski pedałów

Rozwiązanie

– obniżenie siodełka lub przesunięcie ku przodowi

– bardziej zbieżne ustawienie zacisków pedałów

Posted in Zdrowie | Tagged , , | Leave a comment
« Older
Newer »